Podczas II wojny światowej holenderscy Żydzi doświadczyli jednej z największych masakr w Europie Zachodniej. Zabito ponad 70% członków tej społeczności. Jednym ze sposobów na przeżycie było ukrywanie się przed okupantem. Bardzo często właśnie w ten sposób starano się ratować żydowskie dzieci.
10 maja 1940 roku III Rzesza zaatakowała Holandię. W wielu miastach rozpoczęły się wtedy zaciekłe walki. Jednym z nich był Dordrecht. Tam w pierwszej fali Niemcy zrzucili swoich spadochroniarzy. Akcja miała wywołać nie tylko zaskoczenie, ale także doprowadzić do przejęcia kontroli nad mostami.
Cel został zrealizowany. W mieście stacjonowało co prawda w tym momencie 1500 żołnierzy, lecz nie byli oni przygotowani na nadejście wroga. Armia holenderska nie posiadała zbyt dużego doświadczenia w wojnie. Większość żołnierzy nie przeszła nawet pełnego szkolenia bojowego, a amunicja była schowana ze względów bezpieczeństwa w centralnym magazynie miasta.
Jednak żadna z tych okoliczności nie spowodowała kapitulacji. Po otrząśnięciu się z szoku Holendrzy zaczęli zażarty bój o wolność. Wielu z atakujących zostało zabitych, około 80 wziętych do niewoli i odesłanych do Anglii. Jednak mimo bohaterskiej walki już 13 maja Dordrecht i reszta kraju zostały zajęte przez nazistów.
Zastraszająco skuteczna eksterminacja
Naziści przejęli kontrolę nad rządem i zaczęli wprowadzać politykę antysemicką. W roku 1940 w Holandii mieszkało około 140 tysięcy Żydów – większość z nich w Amsterdamie. Niespodziewana inwazja i szybka okupacja nie pozwoliły na podjęcie jakichkolwiek działań prewencyjnych w obronie tej społeczności.
Wkrótce rozpoczęły się prześladowania, które w ostateczności doprowadziły do masakry. W czasie II wojny światowej życie straciło około 107 tysięcy holenderskich Żydów. Stracono zatem ponad 73% członków tej społeczności, co w porównaniu do innych państw jest zastraszająco wysoką liczbą. W Belgii Holokaust zabrał 40% Żydów, Francja utraciła ich jedną czwartą.
Podejmowano dramatyczne próby ocalenia. Według szacunków około 16 tysięcy osób usiłowało ukryć się na terenie Holandii. Około 12 tysięcy zostało zatrzymanych i odesłanych do obozów.
Jednym ze sposobów na ratunek było oddawanie żydowskich dzieci Holendrom, którzy, narażając własne bezpieczeństwo i nierzadko wystawiając się na pogardę, utratę dobrego imienia, a nawet śmierć, ukrywali maluchy, a czasem nawet całe rodziny w swoich domach. Historię jednej z dziewczynek ocalonych dzięki temu przed okupantem, opisał po latach Bart van Es w książce „Dziewczynka z wycinanki. Opowieść o wojnie, przetrwaniu i rodzinie”.
Czytaj też: Wojenna tułaczka. Historia 9-letniej Żydówki cudem uratowanej przed Holokaustem
Dzieci na wojnie
Dzieci bardzo często nie zdawały sobie sprawy z tego, co się dookoła nich dzieje. Dla najmłodszych wojna była odległym hasłem, które przejawiało się w jeszcze bardziej odległych rzeczach. Jak możemy przeczytać w „Dziewczynce z wycinanki”:
We wspomnieniach Lien wojna pojawia się znienacka w maju 1940 roku, kiedy Niemcy zajmują Holandię. Stojąc z mamą i tatą, obserwuje samoloty wysoko na niebie. „Jest wojna” – mówią rodzice. Oprócz tego niewiele się dzieje. Niemieccy żołnierze siedzą przy stolikach w kawiarnianych ogródkach, a czasami chodzą po ulicach. Zachowują się przyjaźnie. Ale powoli i stopniowo wszystko zaczyna się zmieniać.
Od 15 września 1942 roku w Holandii wszechobecne stały się napisy wieszane w miejscach publicznych, a głoszące: „Żydom wstęp wzbroniony”. Kilkulatki tak naprawdę nie miały najmniejszego pojęcia, co to oznacza. Tak jak Lien:
Tak naprawdę dopiero Hitler robi z Lien Żydówkę. Jej rodzice należą wprawdzie do żydowskiego klubu sportowego (na grupowym zdjęciu członków klubu widzimy jej ojca w grubych podkolanówkach i koszulce rozpiętej pod szyją), ale nie są szczególnie przywiązani do żydowskiej tradycji. Jadają macę podczas Paschy i pod wpływem rodziny wzięli ślub w synagodze.
Siedmioletnia Lien wierzy natomiast w Świętego Mikołaja i do dziś pamięta, w jaką furię wpadła, kiedy jej powiedziano, że on nie istnieje. Przekonana, że dorośli sobie z niej zakpili, przepełniona gniewem i wstydem, ukrywa się w schowku pod schodami, które prowadzą do mieszkania na piętrze.
Lien, jak wiele innych małych Żydów, została oddana do rodziny zastępczej w nadziei na ratunek. Wszystko początkowo układało się całkiem dobrze. Do momentu, kiedy dziewczynka nie zdradziła koleżance w tajemnicy, że jest Żydówką. Później wydarzenia potoczyły się szybko. Lien została przeniesiona do innej rodziny i tak rozpoczęła się dla niej gra, w której stawką było jej życie.
Nie wszyscy mali podopieczni rodzin zastępczych mieli tyle szczęścia. Rozstawali się z prawdziwymi rodzicami, dla których pożegnanie było dramatem – mieli świadomość, że zapewne już nigdy więcej się nie zobaczą. Oddawali jednak swoje dzieci i przeżywali cały związany z tym ból. Niestety zdarzało się, że spotykali się za chwilę – w obozie koncentracyjnym.
„Dziewczynka z wycinanki” poskładana na nowo
Lien jako mała dziewczynka nie uzmysławiała sobie zagrożenia. Nie wiedziała, co dzieje się w „wielkim świecie”. Dla niej wojna była czymś odległym – liczyło się to, co dzieje się tu i teraz. Jednak z każdą przeprowadzką jej życie coraz bardziej przestawało mieć znaczenie. Z każdą zmianą miejsca traciła odrobinę siebie.
Dziecko nie rozumie, dlaczego jedna rodzina za drugą oddają je kolejnym obcym dorosłym. W jego głowie kotłują się myśli kreujące przekonanie o tym, że to dlatego, że nie można go kochać, że nie ma wartości jako człowiek.
Nawet wyzwolenie spod okupacji nie przyniosło Lien zrozumienia. 17 kwietnia 1945 roku w Holandii zakończyła się wojna. Ludzie wyszli na ulice, dzieci wybiegły na świeże powietrze, łapiąc pierwsze od długiego czasu promienie słońca:
Lien biegnie z grupką dzieci, przeskakując przez kawały gruzu i balansując na chwiejących się resztkach murów. W bocznej uliczce natykają się na zwłoki niemieckiego żołnierza. Trup w hełmie na głowie leży na bruku twarzą do ziemi, z jednym ramieniem wyciągniętym do przodu. Dzieci gapią się na niego w oszołomieniu – zalęknione, niepewne, czy się nagle nie poruszy – ale już po chwili jedna z dziewczynek robi krok do przodu i lekko kopie martwego żołnierza w głowę. Teraz dołącza do niej jeden z chłopców, a potem następne dzieci, ośmielone, kopią bezwładne ciało. Kiedy nadchodzi kolej Lien, trup, którego trąca stopą, wydaje się jej zdumiewająco ciężki.
Dzieci z wycinanek, takich jak Lien, było dużo więcej – czy jesteśmy w stanie poskładać ich historie? Często nie miały pojęcia o tym, co się z nimi działo, lecz zostały ocalone. Można by sądzić, że powinny być za to wdzięczne i szczęśliwe. Jednak ich życie często wiązało się z tragicznymi przejściami. Z niewiedzą, strachem. Dziewczynki, które nie wiadomo kiedy w tej drodze stały się kobietami, nierzadko padały ofiarą gwałtów. Ich oprawcy wiedzieli, że nie mają one innego wyjścia, jak tylko w ciszy poddać się wyrządzanej im krzywdzie.
Lien trafiała w różne miejsca i do każdego podchodziła z coraz to większym dystansem. Odebrano jej nie tylko rodzinę, ale także dzieciństwo, godność i wiarę w bezwarunkową miłość. Zadano rany, które pozostawiły ogromne traumy. Spowodowały, że nie umiała odnaleźć się w wolnym społeczeństwie. Dopiero relacje innych ocalałych, wizyta w Muzeum Historii Żydów i ciągła praca nad sobą pozwoliły jej poskładać życie w całość. Historię Lien poznacie w najnowszej książce Barta van Esa „Dziewczynka z wycinanki. Opowieść o wojnie, przetrwaniu i rodzinie”.
Literatura:
- Bart van Es, Dziewczynka z wycinanki. Opowieść o wojnie, przetrwaniu i rodzinie, Kraków 2021.
- Marnix Croes, The Holocaust in the Netherlands and the Rate of Jewish Survival, „Holocaust and Genocide Studies”, V. 20, No. 3, 2006, s. 474-499.
- Brief History of the Holocaust in the Netherlands, Montreal Holocaust Memorial Centre (dostęp z dnia 24.01.2021).
- Pim Griffioen, Ron Zeller, The Netherlands: the greatest number of Jewish victims in Western Europe, AnneFrank.org (dostęp z dnia 24.01.2021).
KOMENTARZE (3)
Historia tych holenderskich żołnierzy brzmi jak kiepski żart. „Większość żołnierzy nie przeszła nawet pełnego szkolenia bojowego, a amunicja była schowana ze względów bezpieczeństwa w centralnym magazynie miasta”. Wojna zaczęła się 01.09.1939 atakiem na Polskę, a oni do 10.05.1940, nie przeszli pełnego szkolenia wojskowego ? Czyli Holendrzy w ciągu 0,5 roku nie potrafili żołnierzom zrobić pełnego szkolenia wojskowego, wiec ile oni musieli by się szkolić ? Zresztą po co tym żołnierzom amunicja jeszcze by się postrzelili przypadkiem bo nie skończyli szkolenia. A Żydzi, część zgłosiła się na rozkaz Niemców, ale resztę wydali Holenderscy Szmalcownicy i Kolaboranci i to pomimo tego że Holendrom w przeciwieństwie np. do Polaków nie groziła kara śmierci wraz z rodzinami za samą pomoc żydom.
Masz rację, jednak ta strona internetowa promuje usilnie książkę. Bez znaczenia jest fakt jej małej wartości merytorycznej tj. książki. Żałuję tylko czemu nie ma porównania procentowego ratowanych z narażeniem życia żydów w Polsce i Holandii gdzie nie groziła za to kara śmierci, takie porównanie bardzo by się przydało w artykule.
„Francja utraciła ich jedną czwartą.” – ponieważ Vichy postanowiło się z Niemcami „targować” i najpierw wydawali Żydów cudzoziemskich, dzięki tej praktyce życie ocaliło wielu francuskich Żydów
zapraszam na lurker.land