Dorastając, marzył o tym, żeby zostać kowbojem. Uległ czarowi oficera marynarki, który obiecał mu zupełnie inne życie w Navy Seals. W marcu 2003 roku trafił do Iraku w ramach operacji „Iraqi Freedom”, który na dobre opuścił dopiero sześć lat później. Przypisuje mu się przynajmniej 160 zlikwidowanych celów, choć w autobiografii naliczył ich ponad 200. Chris Kyle zyskał sobie wśród Irakijczyków miana Diabła (Al.-Shaitan) ze względu na śmiertelną skuteczność w wykonywanych przez niego misjach. Jego śmierć wyceniana była na 80 tysięcy dolarów, ale przyszła po niego dopiero po powrocie do domu, 2 lutego 2013 roku.
Urodził się 8 kwietnia 1974 roku w Odessie, w Teksasie. Ze względu na pracę ojca często zmieniał miejsce zamieszkania, ale dość szybko oswoił się z bronią, biorąc udział w polowaniach. Pierwszą broń otrzymał w wieku ośmiu lat i był to sztucer na amunicję 30-06 Springfielda. Polowali często i całą rodziną. Pasjonowały go bejsbol, futbol amerykański, ale najwięcej czasu poświęcał rodeo. Po wielu perypetiach, ostatecznie w roku 1999 zaciągnął się do wojska na szkolenie w Navy Seals.
Jak przetrwać hell week?
Każdy członek elitarnego oddziału Navy Seals musi przejść szkolenie określane jako BUD/S, czyli kurs niszczenia podwodnego (Basic Underwater Demolition / SEAL). Jest to jeden z najbardziej wymagających treningów wojskowych na świecie. Jego kluczowym momentem jest tzw. hell week, czyli „maraton” ćwiczeń trwający 132 godziny, podczas którego odpada największy odsetek kandydatów.
Dla każdego z kandydatów hell week rozpoczynał się pobudką w środku nocy, której towarzyszą wybuchy granatów hukowych i kilkanaście serii karabinu M-60. Następnie przez kolejne dni kandydaci ćwiczą więcej. Ciało żołnierza jest wówczas doprowadzane do granicy wytrzymałości. Bardzo wielu odchodzi z hipotermią przez długie godziny leżenia nocą w wodzie. Każde niepowodzenie instruktorzy „nagradzają” serią pompek. W autobiografii Kyle przyznał:
Albo byłem zbyt uparty, by zrezygnować, albo zbyt leniwy, żeby wstać. Sam nie wiem (…) Miałem najrozmaitsze powody, by się nie poddawać. Przypominałem sobie tych wszystkich, którzy mówili, że wylecę z BUD/S. Wytrwanie było równoznaczne z pokazaniem im, że się mylą
Irak
W 2001 roku Kyle otrzymał pierwszy przydział: był to SEAL Team Three. Zanim wziął udział w operacji „Iraqi Freedom”, na przełomie 2002 / 20003 roku jego oddział wykonywał misje na wodach Zatoki Perskiej, które polegały na weryfikacji jednostek wypływających z irackich portów pod kątem naruszania sankcji gospodarczych nałożonych przez ONZ.
Tam między innymi SEALs współpracowali z polską jednostką GROM, o której Chris Kyle wyrażał się w samych superlatywach.
20 marca 2003 roku amerykańska armia i siły międzynarodowej koalicji wkroczyły do Iraku w celu obalenia reżimu Saddama Husajna. Był tam również Chris Kyle. Jego oddział miał za zadanie opanować rafinerię Al-Fau. Był wówczas jeszcze strzelcem obsługującym karabin M – 60. Po zdobyciu rafinerii w Al – Fau oddział otrzymał zadanie patrolowania rzeki Szatt al-Arab znajdującej się na granicy z Iranem.
Przelotny romans z GROM-em
We wrześniu SEAL-s z Kyle’m wrócili do Iraku, gdzie przydzielono ich do zadań wykonywanych przez polski GROM w Bagdadzie. Jako nawigator podobno szybko opanował niektóre zwroty w języku polskim, takie jak „w prawo, w lewo”. Bardzo przypadły mu do gustu granaty hukowo-błyskowe, które w odróżnieniu od amerykańskich zamiast jednego potężnego huku wywoływały serię głośnych wybuchów. Nie tylko polskie granaty spodobały się amerykańskiemu żołnierzowi.
W swoich wspomnieniach dotyczących współpracy z GROM-em często wymieniał żubrówkę. Ponieważ amerykańscy żołnierze mieli zakaz kupowania i spożywania alkoholu, wykorzystał współpracę z Polakami do skosztowania polskiej wódki. Ta współpraca zaowocowała również zainteresowaniem karabinami snajperskimi.
Faludża
W listopadzie 2004 roku ruszyła ofensywa „Phantom Fury”, której celem było ponowne zajęcie miasta Al-Faludża, twierdzy terrorysty Abu Musaba al-Zarqwiego.
Zadaniem snajperów SEALs było zapewnienie ochrony dla armii. Chociaż sprzymierzeni zdobyli miasto już po dziewięciu dniach, sporadyczne potyczki trwały jeszcze do 23 grudnia. Snajper SEALsw brał w nich czynny udział. Rebelianci iraccy chowali się razem ze swoimi arsenałami w cywilnych mieszkaniach, więc „oczyszczanie” miasta stało się procesem żmudnym, zwłaszcza dla snajperów.
Nie był on już drugim Simo Häyhä, którego głównym celem było zlikwidowanie wroga. Snajperzy w Faludży (i nie tylko) za cel nadrzędny stawiali sobie ochronę życia żołnierzy wojsk sprzymierzonych poprzez nawigowanie działań, wykrywanie niebezpieczeństw, zabezpieczanie operacji, naprowadzanie celów dla artylerii i lotnictwa, informowanie o możliwych „ajdkikach” (IED – Improvise explosive device; Improwizowany Ładunek Wybuchowy) i wreszcie likwidację „bandytów”.
Snajperzy odczuwali w związku z tymi zadaniami ogromną presję, a przez to każda z ofiar zamachu lub strzelaniny była przez nich rozpatrywana jako niepowodzenie. Kyle wspomina, że jedną z najtrudniejszych rzeczy było podjęcie decyzji o likwidacji celu. Wśród snajperów istnieją ściśle określone procedury dotyczące podejmowania decyzji. W trakcie działań w Iraku o niejednoznaczne sytuacje nie było trudno:
Taka wątpliwość mogła wynikać choćby z tego, że podejrzany nie kieruje się w stronę amerykańskich oddziałów. Wielokrotnie widziałem, że jakiś facet zachowuje się jak macho i popisuje przed kolegami, zupełnie nieświadomy, że go obserwuję (…) wtedy nie można było strzelać (…) Wystarczyło oddać nieuzasadniony strzał, a można było zostać oskarżonym o zabójstwo
Za misję w Faludży Kyle otrzymał jedną ze swoich pięciu Brązowych Gwiazd, chociaż początkowo przedstawiono go do odznaczenia Srebrną Gwiazdą.
Złote trafienie
Przynajmniej od wojny wietnamskiej prowadzone są statystyki związane z trafieniem na najdłuższym dystansie, ale jednym z najstarszych tego typu wyczynów, jest trafienie z 5 grudnia 1864 autorstwa nieznanego z imienia żołnierza konfederacji, który dokonał tego na dystansie 1271 metrów, posługując się karabinem Whitwortha .451.
W trakcie czterech tur Kyle miał do czynienia z karabinami takimi jak: SR-25 (tzw. Mk-11), Mk-12, .300 Winchester Magnum i .338 Lapua Magnum. Z tego ostatniego oddał najdłuższy (potwierdzony) celny strzał w swojej karierze.
W sierpniu 2008 roku zabezpieczał walki o as-Sadrę (okolice Bagdadu). Korzystając z względnego spokoju, obserwował sąsiednią wioskę, w której wypatrzył potencjalne zagrożenie dla działających w mieście marines.
Było to w odległości jakichś 2100 jardów, więc nawet przez lunetę z dwudziestopięciokrotnym powiększeniem widziałem zaledwie zarys postaci (…) Uznałem, że jest podejrzany, ale nie robił nic niebezpiecznego, więc nie podejmowałem żadnych działań. Wkrótce na drodze biegnącej za tą drugą wioską pojawił się konwój wojsk lądowych (…) Kiedy pojazdy podjechały bliżej, człowiek na dachu podniósł broń na ramię. Teraz zobaczyłem wyraźny kształt: gość trzymał granatnik [RPG] i mierzył do Amerykanów.
Większość karabinów snajperskich jest zaopatrzona od producenta w tabelę poprawek (umieszczaną najczęściej na samej broni). Kyle oddał strzał na odległość 1920 metrów, która nie mieściła się w rekomendowanej skali, więc poprawek musiał dokonywać „na oko”. Jak twierdzi, miał sporo szczęścia, ponieważ w ostatniej chwili szarpnął lekko spustem, co prawdopodobnie sprawiło, że trafił przeciwnika i tym samym prawdopodobnie uratował życie przynajmniej kilku żołnierzy.
„Wojna nigdy nie kończy się dla tych, co walczyli”
Cytat autorstwa Curzio Malaparte’a pasuje zarówno do bohatera niniejszego artykułu, jak i dla każdego żołnierza służącego na frontach współczesnych wojen.
Chris Kyle opuścił Irak w 2009 roku. Jednym z powodów, dla których nie wrócił już do Iraku, było ratowanie małżeństwa.
W Iraku dwa razy został postrzelony, sześć razy ucierpiał w wyniku wybuchu „ajdików”, raz w wyniku zawalenia się na niego części budynku po uderzeniu pocisku RPG. Pentagon potwierdził 160 „zaliczeń” (trafień śmiertelnych). Został nagrodzony dwiema Srebrnymi Gwiazdami i pięcioma Brązowymi Gwiazdami i kilkunastoma innymi odznaczeniami.
W styczniu 2012 roku wydał autobiografię, której celem, jak sam twierdził, nie była próba zrobienia z siebie współczesnego bóstwa, ale dodanie wiary w walkę żołnierzom amerykańskim (i nie tylko) walczącym na całym świecie. Zajął się również współpracą z weteranami, którzy podobnie jak on odbyli kilka tur w misjach zagranicznych i mieli problemy z adaptacją do normalnego życia. W 2011 roku utworzył fundację Fitco Cares, która miała opiekować się weteranami. Sam z pewnością cierpiał, bo jak przyznawał, ataki paniki najczęściej nachodziły go przy okazji nagłego uruchomienia alarmu przeciwwłamaniowego.
2 lutego 2013 roku razem z innym weteranem odwiedził strzelnicę w Rough Creek. Spotkał tam również Eddiego Ray Routh’a, któremu od jakiegoś czasu pomagał z Zespołem Stresu Pourazowego. Nagle, zupełnie nieoczekiwanie, Routh strzelił do Kyle’a i towarzyszącego mu Chada Littlefielda. Strzały okazały się śmiertelne.
Routh został aresztowany kilka godzin później i w 2015 roku skazany na dożywotnie pozbawienie wolności. 12 lutego odbył się pogrzeb Kyle’a, któremu w strugach deszczu towarzyszyła długa kolumna pojazdów policyjnych, wojskowych, a także tłumu ludzi chcący oddać część bohaterowi.
W 2015 roku Greg Abbott, gubernator Teksasu uchwalił, że dzień 2 lutego będzie dniem Chrisa Kyle’a.
Osierocił dwójkę dzieci, oraz żonę, Tayę.
Do tej niezwykłej historii nawiązuje film „Snajper” Clinta Eastwooda z 2014 roku.
Bibliogafia:
- Kyle Chris, Scott McEwen, Cel snajpera. Historia najniebezpieczniejszego snajpera w dziejach armii amerykańskiej, przeł. M. Romanek, Kraków 2012.
- Kruszyński Bartosz, Udział sił zbrojnych USA w konfliktach w Iraku i Afganistanie – największych wojnach przełomu XX/XXI wieku, Poznań 2011
- https://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/northamerica/usa/8990552/The-Devil-of-Ramadi-named-Americas-deadliest-sniper.html
- https://www.thehistoryreader.com/military-history/chris-kyle-al-shaitan-iraq/
KOMENTARZE (11)
„Iraqi Freedom” – dobra nazwa na zbrojną inwazję USA na niepodległy kraj na podstawie sprzecznych z faktami oskarżeń o posiadanie przez Irak broni masowego rażenia. Po obaleniu i zamordowaniu Husseina Irak zmienił się w ruinę i wylęgarnie terrorystów, a na jego zgliszczach powstało Państwo Islamskie, czyli największa organizacja terrorystyczna w dziejach.
To że masz sklerozę, nie oznacza, że musisz się nią publicznie chwalić… W Iraku BYŁA BROŃ MASOWEGO RAŻENIA. I została wykorzystana przeciw kurdyjski cywilom przez Saddama Husseina. Ten psych koronował się na przywódcę świata muzułmańskiego i próbował go skłonić do dzihadu przeciwko Zachodowi, jeszcze zanim nastąpiła interwencja i pierwsza wojna w zatoce. Ba, misio dysponował nawet środkami przenoszenia w postaci rakiet SCUD. Na szczęście mimo pyskowania nie zdecydował się odpalić chemicznych głowic w kierunku Izraela czy wcześniej zaatakowanych Emiratów Arabskich. Bo mogło być naprawdę gorzej…
To że tej broni nie znaleziono, o niczym nie świadczy. Mogła zostać zniszczona lub zwyczajnie ukryta. Nie masz pojęcia, jak wielka jest pustynia! Niemniej broń taką Saddam posiadał i co gorsza używał. Więc z łaski swojej i z szacunku dla ofiar nie powtarzaj internetowych bredni!
nie znaleziono więc nie można tego potwierdzić na 100%. Już pomijając że nawet jeżeli posiadał i nawet jeśli jej użył to nie przeciwko obywatelom USA więc ich obecność w iraku nijak nie jest usprawiedliwiona. A wszyscy dobrze wiemy że chodził o ropę i ustawienie wpływów lokalnych. Myślisz że prezydenta usa obchodził personalnie jakiś kurd?
I bardzo dobrze, jestem za tym, żeby zrównać cały bliski wschód z ziemią. Tak cenny surowiec jak ropa nie może być w rękach dzikusów, którzy obcinają dzieciom głowy i biorą śluby z ośmiolatkami. Amerykanie pchają świat, medycynę, technologię i gospodarkę do przodu a muzułmańskie ścierwa przy pierwszej lepszej okazji wymordowali by cię z całą rodziną bo tylko tego pragną.
Bohaterami są żołnierze broniący swojego kraju a nie atakujący inny w celach politycznych lub gospodarczych…..niestety rozkazy…
„.300 Winchester Magnum i .338 Lapua Magnum.” – to są nazwy naboi, nie broni…
Kyle był też kłamcą, który opowiadał brednie jak to zabijał szabrowników w Nowym Orleanie podczas huraganu Katrin – SPRAWDZONE przez osoby trzecie i NIEPOTWIERDZONE. A skoro konfabulował na ten temat (i kilka innych zresztą też, vide sprawa z Jeesie Venturą) to stawia to pod dużym znakiem zapytania jego pozostałe „osiągnięcia”.
I co, mamy go podziwiać? Był zwykłym mordercą, w Iraku zabijał ludzi, którzy nic nie zrobili ani jemu, ani jego ojczyźnie.
Podejmując decyzję o służbie wojskowej godzisz się na wykonywanie rozkazów. Czy się podobają czy nie wykonujesz rozkaz. Rozkaz jaki otrzymał to eliminowanie wszelkiego zagrożenia dla żołnierzy wykonujących rozkazy. Snajper wojskowy nie zabija dla zabawy tylko w uzasadnionych przypadkach. Wnoszę po Twojej wypowiedzi, że wojsko to dla Ciebie tylko opowieści dziadka i taty więc jeśli ngdy nie byłeś zakoszarowany i nie masz bladego pojęcia o byciu żołnierzem zamilknij. Nie idź drogą „nie znam się to się wypowiem”. Codziennie obserwuję do czego zmierza ten kraj bez zasadniczej służby wojskowej.
hmm…czy to jest bohater czy zawodowiec, któremu płacono spore pieniądze za swoją pracę.
Słuszna czy nie słuszna interwencja USA nie ma znaczenia. Muslimy do piacvhu tyle.