Ciekawostki Historyczne

Grudzień zapisał się w polskiej historii wyjątkowo. W większości przypadków były to wydarzenia tragiczne, mające wpływ na dalsze losy narodu. Pierwsza i najbardziej oczywista dla większości Polaków rocznica to oczywiście 13 grudnia 1981 roku - wprowadzenie stanu wojennego. Data ta kończąca „Karnawał Solidarności” oznaczała także koniec nadziei na zmiany systemowe. Oznaczała także koniec masowego poparcia dla opozycji. Można sobie jednak zadać pytanie, kiedy komunistyczne władze zdecydowały się na wariant siłowy? Czy wstępem do niego miała być akcja "Lato-80”?

Lato 1980 roku było gorące, i to nie tylko ze względu na panujące wówczas temperatury. W tamtym okresie każde lato było bardzo ciepłe. To jednak różniło się od poprzednich, bowiem tragiczna sytuacja gospodarcza czyniła życie społeczeństwa udręką. Sklepy świeciły pustkami. Na dodatek ceny systematycznie wzrastały. Odpowiedzią na taką politykę władz były więc strajki.

Robotnicy na ulicach

Ówczesny I sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Edward Gierek napisał w swych wspomnieniach, że obiecał sobie, iż nigdy nie użyje broni przeciwko społeczeństwu. Rzeczywiście strajki likwidowano obietnicami podwyżek wynagrodzeń. Szybko stało się więc oczywiste, że „kto strajkuje, ten dostaje”. Była to jednak polityka krótkowzroczna. Fala strajków szła z południa Polski na północ.

W połowie sierpnia zastrajkowała Stocznia Gdańska – największy zakład pracy regionu. Protestujący stoczniowcy domagali się przyjęcia do pracy Anny Walentynowicz, zwolnionej za działalność w Wolnych Związkach Zawodowych. Już w trakcie rozmów z dyrekcją dodano jeszcze postulat przyjęcia do pracy Lecha Wałęsy. Drugi postulat dotyczył podwyżki płac o dwa tysiące złotych dla każdego pracownika. Trzeci – budowy pomnika poległych w grudniu 1970 roku, a ostatni dodatków rodzinnych.

Obietnica załatwienia większości postulatów doprowadziła do zakończenia strajku. Wychodzących ze stoczni robotników zatrzymały bohaterskie kobiety, w tym Alina Pieńkowska, Anna Walentynowicz i Ewa Ossowska. Dzięki ich postawie robotnicy rozpoczęli strajk solidarnościowy. Utworzono Międzyzakładowy Komitet Strajkowy z Lechem Wałęsą na czele. Komitet sformułował słynne 21 postulatów. Dwadzieścia władza była gotowa spełnić. Jednak pierwszy z nich był nie do przyjęcia. Oznaczałby zgodę na utworzenie niezależnych od partii związków zawodowych.

Mural Kobiety Solidarności

Mural Kobiety Solidarności

Rozpoczęto trudne negocjacje. Rozważano też likwidację strajku siłą. Twardogłowa część we władzach PZPR była za takim rozwiązaniem od początku, przeciwstawiała się też porozumieniu z protestującymi w Gdańsku. Z różnych względów wtedy nie brano pod uwagę takiego rozwiązania. Przeważyła opinia, że trzeba się porozumieć nawet za cenę poważnych ustępstw. Akceptacja 21 postulatów, nawet jeśli była wówczas koniecznością, nie mogła oczywiście oznaczać zgody na tak poważny wyłom w systemie, jakim była zgoda na powstanie niezależnych od partii związków zawodowych. Bezpośrednia zależność obywatela od jedynego pracodawcy, jakim było państwo, dawała władzy nadzwyczajną przewagę. Każde ustępstwo w tej kwestii musiało oznaczać kłopoty.

Trzeba też pamiętać, że Polska nie funkcjonowała w próżni – była przecież zależna nie tylko od ZSRR, ale i pozostałych krajów obozu. A w nich podobne do polskich zmiany nie były możliwe. Decyzję o zawarciu porozumienia wymusiła determinacja praktycznie całego społeczeństwa. Jak relacjonował sytuację w Gdańsku główny negocjator ze strony władzy – Mieczysław Jagielski podczas obrad Plenum KC PZPR:

Cechą charakterystyczną jest wielka determinacja. W Gdańsku jest strajk powszechny, przy totalnym poparciu społeczeństwa. Jeśli coś funkcjonuje to tylko za zgodą MKS. (…) Jest to siła bardzo dobrze zorganizowana. Nie wykazują zmęczenia. Moje odczucie jest takie, że będziemy musieli wyrazić zgodę na powstanie wolnych związków zawodowych.

Jagielski zapytany o osobistą ocenę sytuacji uznał, że strajkujący to autentyczna siła polityczna. Podkreślał przy tym narastające niebezpieczeństwo: „Dziś jeszcze nas pytają o stosunek i zgodę, ale jutro już mogą nie pytać”. Szansę widział w tym, żeby aktywnie podejść do problemu i wtedy z czasem może uda się opanować nowe związki.

21 postulatów Solidarności

21 postulatów Solidarności

Centralne władze miały świadomość, że decyzja o zatwierdzeniu nowych związków ma ogromne znaczenie. Najdobitniej ujął to Stanisław Kania podkreślając, że decyzja w sprawie związków będzie dotyczyła całego kraju. Dodawał przy tym proroczo, że:

(…) taka decyzja oznacza stworzenie władzy znacznie ważniejszej niż Sejm i rady narodowe razem wzięte. Bo to będzie stworzenie organizacji klasy robotniczej, że możemy stracić możliwość sprawowania władzy, że będziemy mieli związane ręce. Stąd wynika skłonność do odpowiedzi na nie. Ale taka decyzja również jest brzemienna w skutki, bo sił to my nie mamy.

W podobnym duchu wypowiedział się Władysław Kruczek:

Opowiadając się przeciwko zgodzie na pierwszy postulat odpowiedzieć negatywnie, obrazowo argumentując, że „jeśli się zgodzimy, to powstanie ośrodek, siła, ciągle trzymająca nas za gardło”.

Gierek także podkreślał, że:

zgoda na niezależne związki to akt polityczny o nieprzewidzianych dziś reperkusjach dla kraju i dla całego obozu socjalistycznego. Dziś żądają związków, utworzą siłę, a potem przypuszczą szturm na partię, na rząd, na Sejm. Załatwią związki zawodowe, wysuną nowy postulat polityczny.

Co ciekawe, niewielu z obecnych rozpatrywało kwestię zgody na utworzenie niezależnych związków zawodowych z punktu widzenia prawdziwego interesu robotników, których polityczną reprezentacją PZPR się mianowała. Zwrócił na to uwagę tylko Kazimierz Barcikowski. Uznał, że „wprawdzie inspiracja ruchu jest nam obca, ale ich poglądy na rolę związków zawodowych wychodzą naprzeciw interesom robotników”.

Jednak nawet dla niego nie oznaczało to zgody na ograniczenie roli partii w systemie. W podobnym duchu wypowiadał się Tadeusz Fiszbach, argumentując, że wprawdzie ma świadomość co oznacza zgoda na wolne związki, ale wyczerpano już inne środki zmierzające do rozładowania napięcia w Gdańsku. Dodał, że solidarność społeczeństwa ze strajkującymi jest pełna, a nowe związki już i tak w praktyce powstają.

Mieszkańcy Gdańska zgromadzeni przed historyczną Bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej im. Lenina

Mieszkańcy Gdańska zgromadzeni przed historyczną Bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej im. Lenina

Podnoszona w gremium kierowniczym partii obawa o reakcję sąsiadów na znaczące ustępstwa nie była bezpodstawna. Ambasador ZSRR w Warszawie A. Aristow złożył w imieniu Kremla oficjalne zaniepokojenie sytuacją w Polsce. Dość jednoznacznie zasugerował, że obecna sytuacja w Polsce przypomina sytuację w Związku Radzieckim z 1921 roku. Rozmawiający z ambasadorem Gierek tłumaczył, że podejmowane są działania propagandowe i represyjne. Przeciwstawił się jednak użyciu wojska uznając, że osiągnięto by w ten sposób niewiele, a zostałaby przelana krew:

Mamy doświadczenie z 1956 r. i innych lat, kiedy wiele z wyprowadzonych na ulice czołgów zostało spalone, że żołnierz w czołgu jest skuteczny, tylko gdy strzela. To są Polacy i dziś nawet nie wiemy, czy żołnierze strzelaliby do robotników.

Mimo świadomości tej sytuacji hasła o wzięciu strajkujących siłą wracały w kolejnych naradach partyjnych. Kania uznał jednak sugestię by przy pomocy sił porządkowych aresztować komitet strajkowy za mrzonkę, pytając retorycznie, jakimi siłami można opanować ponad 70 strajkujących zakładów.

Odrzucono pomysł na odblokowanie Portu Północnego siłą, nikt nie miał bowiem pomysłu jak go później utrzymać. Podobnie było z innymi portami. Na dodatek PZPR miała kłopoty sama ze sobą. Dramatycznie w tym kontekście zabrzmiał głos A. Karkoszki, który stwierdził, że

w tej chwili nie mamy partii. Ona w piorunującym tempie przechodzi na drugą stronę i wyraża solidarność ze strajkującymi. Chcemy rzucić hasło „komuniści wystąp” ale nie wiemy czy wystąpią. Możemy zostać sami.

Równie dramatycznie widział sytuację Wojciech Jaruzelski. Diagnozując aktualną sytuację stwierdził, że

dziś mamy elementy strajku generalnego. Rozlanie się fali strajkowej po całym kraju, to tylko kwestia czasu. Wtedy nastąpi zupełny paraliż gospodarczy, mogą się włączyć żywiołowo elementy kontrrewolucyjne. Mówiono tu o ogłoszeniu stanu wyjątkowego – tego nie przewiduje nasza konstytucja. Jest to tylko stan wojenny, ale też wprowadzić go nie można, bo jak wyegzekwować rygory, kiedy stanie cały kraj. To nierealne. Trzeba unikać wydawania zarządzeń, które nie mogą być wyegzekwowane.

Dla większości uczestników narad było jasne, że sytuacja ma tylko jedno rozwiązanie – pójść na chwilowy kompromis, by w ten sposób zyskać czas na przejęcie inicjatywy i przygotowanie kontruderzenia. Alternatywą było, jak to dramatycznie ujął premier Pińkowski „stoczenie się w przepaść”.

Wsparł go Kania stwierdzając, że „można myśleć o różnych rozwiązaniach, ale z wyjątkiem tych, które prowadzą w przepaść i liczą na odrodzenie się z popiołów, bo nic się nie odrodzi. Trzeba ratować socjalizm”. Koncepcję ratowania socjalizmu poprzez naprawianie błędów w warunkach pokoju, niż odbudowywać go z popiołów poparł ostatecznie Gierek, choć zaznaczył, że jeśli zapadnie decyzja o podjęciu walki to się jej podporządkuje, choć może to doprowadzić do zguby partii. Najważniejszy był w tej sytuacji czas.

Gierek namawiał, by zwrócić się z apelem do narodu, by zyskać co najmniej rok na wzmocnienie partii. Jeśli się to nie uda a radykalnie nastrojeni robotnicy ruszą na komitety to trzeba będzie strzelać. Deklarował przy tym, że jest gotów do osobistego poświęcenia:

Jeśli uważacie, że tak trzeba, to oskarżajcie mnie. Wszystko przyjmę z pokorą, nawet niech mnie osądzą. Godzę się na wszystko, bylebyśmy nie ześlizgnęli się w przepaść.

Dla wszystkich uczestników narady było jasne, że posunięcia w Polsce trzeba skonsultować z „sojusznikami”. Jaruzelski zaproponował, by takie spotkanie odbyło się blisko granicy, by utrzymać je w tajemnicy. Spotkanie takie rzeczywiście się odbyło. Gierek twierdził, że strona polska tylko informowała Rosjan o tym, co ma zamiar zrobić a nie prosiła o radę. Nie mógł wtedy jeszcze przypuszczać, że to już jego ostatnie chwile na stanowisku I sekretarza.

W dniu 5 września 1980 roku zastąpił go Stanisław Kania. Zmiana ta została zaakceptowana w Moskwie, a w trakcie rozmowy Kani z Breżniewem padły zapewnienia o zrozumieniu trudnej sytuacji i pomocy, także ekonomicznej. Breżniew miał uznać, ze polskie kierownictwo poradzi sobie z kryzysem. Ten jednak wchodził w nową fazę.

Zobacz również:

Stan wojenny w… sierpniu?

Przedstawiony przebieg wydarzeń w Polsce w tym okresie jest powszechnie znany, napisano na ten temat wiele opracowań. Jednak nie wszyscy wiedzą, że przygotowania do siłowego rozprawienia się ze strajkującym społeczeństwem rozpoczęto praktycznie natychmiast po wybuchu strajków na Wybrzeżu w połowie sierpnia 1980 roku.

Pierwszym etapem tych przygotowań było powołanie przez ministra Spraw Wewnętrznych Stanisława Kowalczyka sztabu, którego zadaniem było opracowanie planu, a następnie kierowanie operacją „Lato-80”. Inicjatorem tych działań nie był jednak Edward Gierek, ale ambitny i przygotowujący się do przejęcia władzy w partii i państwie Stanisław Kania.

Stanisław Kania

Stanisław Kania

W uzasadnieniu tego kroku napisano:

w związku z narastającymi napięciami społecznymi, wyrażającymi się okresowymi przerwami w pracy wielu zakładów produkcyjnych i przedsiębiorstw komunalnych, jednostki organizacyjne resortu spraw wewnętrznych, a zwłaszcza jednostki operacyjne Centrali MSW oraz Komend Wojewódzkich MO zintensyfikują działania, mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa, ładu i porządku publicznego w Polsce.

Powodem tych działań było stwierdzenie, że na skutek aktualnej sytuacji ekonomicznej kraju „zorganizowane grupy antysocjalistyczne i inne wrogie elementy podjęły aktywne działania w celu przekształcenia nastrojów niezadowolenia i przerw w pracy w wystąpienia antypaństwowe naruszające stan bezpieczeństwa wewnętrznego i porządku publicznego”. Obawiano się zwłaszcza zwiększenia wpływu „grup antysocjalistycznych” na środowisko robotników, młodzieży i przygotowywania ich do wystąpień antysystemowych.

Do zadań nowo powołanego tworu należało aktywne rozpoznawanie nastrojów społecznych i podejmowanie aktywnych działań w celu ujawniania, zapobiegania i likwidowania ewentualnych zagrożeń. W tym celu należało zintensyfikować pracę wywiadowczą, ale także przygotować odpowiednie siły i środki, które można byłoby użyć w sytuacjach zagrożenia. Na czele sztabu stanął gen dyw. B. Stachura. Odpowiednikiem sztabu centralnego były sztaby powołane w poszczególnych Komendach Wojewódzkich MO. Szczególna rola przypadła w tym planie Służbie Bezpieczeństwa. To ona miała rozpoznawać zagrożenia, wykorzystując swą agenturę miała neutralizować i ograniczać lub torpedować podejmowane wrogie działania, jak np. strajki, demonstracje itp.

Do zadań SB w ramach akcji należało także kontrolowanie osób, które w przeszłości podejmowały „wrogą” działalność. Osoby takie należało ujawniać i starać się je zastraszyć, by nie podejmowały szkodliwych działań. Szczególną uwagę zwrócono przy tym na aktywistów Wolnych Związków Zawodowych, których należało izolować od załóg dużych zakładów pracy. Zadania do realizacji w ramach tej akcji miały wszystkie wydziały poszczególnych struktur MO.

Fotografia z cyklu dokumentującego demonstracje i akcje ZOMO podczas stanu wojennego w Polsce w latach 1981 1983.

Fotografia z cyklu dokumentującego demonstracje i akcje ZOMO podczas stanu wojennego w Polsce w latach 1981-1983.

Interesowano się nawet sposobem reagowania na zachodzące przemiany struktury kościoła katolickiego. Ważne też było kontrolowanie kontaktów „grup antysocjalistycznych” z zagranicą. Szczególnie istotne było przygotowanie sił do fizycznej obrony budynków partyjnych i państwowych, instytucji i przedsiębiorstw. Zaangażowani w wykonywanie zadań funkcjonariusze mieli także dokumentować ewentualne demonstracje, ustalać ich inicjatorów, przywódców itp. W przygotowywanych planach nakazywano uwzględnić opracowanie „terenu zagrożenia” pod kątem koniecznych działań jednostek MSW, zapewnienie przepływu informacji, uściślenie kompetencji co do podejmowania decyzji o użyciu sił bezpieczeństwa, przygotowywanie wniosków o przyspieszony tryb karania osób naruszających porządek publiczny, rozlokowanie sił w rejonach największego zagrożenia.

W ramach akcji „Lato-80” przewidywano nawet utworzenie Rezerwowych Oddziałów Milicji Obywatelskiej. Kompania ROMO liczyła 75 żołnierzy rezerwy. Oddziałom tym należało zapewnić umundurowanie i wyposażenie. Mieli się w nich znaleźć rezerwiści, którzy odbyli zasadniczą służbę wojskową w ZOMO, lub jednostkach wojskowych MSW, członkowie partii i organizacji młodzieżowych o nienagannej postawie polityczno-moralnej i sprawni fizycznie.

Łącznie w 22 komendach Wojewódzkich zmobilizowano wówczas 2700 rezerwistów. Ponadto powołano dalszych 410 rezerwistów w celu szkolenia w kilku ośrodkach. Tworzone oddziały postawiono w stan pełnej gotowości już w dniu 26 sierpnia 1980 roku. Oddziały te miały zapewnić ochronę wytypowanych obiektów państwowych, w pierwszym okresie nieprzypadkowo w województwach nadmorskich. Wszystko zdawało się świadczyć o tym, że użycie stworzonych jednostek było tylko kwestią czasu.

Podpisanie porozumień w Gdańsku, Szczecinie i Jastrzębiu spowodowało, że chwilowo władze partyjne nie zdecydowały się na konfrontację. Odwołano więc stan wzmożonej gotowości i mobilizację tych oddziałów. Ponowne powołanie rezerwistów nastąpiło w grudniu 1980 roku. W pierwszym okresie utworzono 36 kompanii ROMO, jednak już w połowie grudnia liczbę te zwiększono do 46. Nad Polską znów pojawiło się widmo rozstrzygnięcia siłowego, i to z udziałem sąsiadów.

Uznano jednak, że na obecnym etapie niewskazane byłoby podjęcie generalnego i zmasowanego uderzenia ze strony władz, gdyż mogłoby to zrodzić trudne do przewidzenia konsekwencje, „łącznie ze strajkiem generalnym wnoszącym element konfrontacji władze – społeczeństwo i zasadniczą trudność opanowania tej sytuacji własnymi siłami”. Zaproponowano więc stosowanie taktyki „odcinkowych konfrontacji”. Była to taktyka obliczona na zwalczanie przeciwnika, lokalnie unikając zasadniczego zderzenia władza – społeczeństwo. Taktyka ta miała zmęczyć społeczeństwo a władzy dać czas na dokończenie przygotowań do zasadniczego starcia. Ale o tym w następnym tekście.

Bibliografia:

  1. Tajne dokumenty Biura Politycznego. PZPR a „Solidarność”1980-1981, Londyn 1992,
  2. P. Raina, M. Zbrożek, Operacja „Lato -80”. Preludium stanu wojennego. Dokumenty MSW 1980-1981, Warszawa 2003.

KOMENTARZE (6)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Atanazy pustelnik

Jako ciągle jeszcze obecnie działacz – na poziomie komisji zakładowej…
Mieliśmy wówczas swoich informatorów, a raczej – bo to była większość, „podwójnych agentów” (częściowo byli to rzeczywiście patrioci ale znacznie częściej niestety, bardzo wyrachowani ludzie: bardzo podłej „kondycji”…). Wiedzieliśmy zatem, że Jaruzelski „od zaraz” zaczął, początkowo tylko w tajemnicy – sam osobiście, tworzyć w 1980. dekret o stanie wojennym i listy „proskrypcyjne” – przyszłych internowanych. Może zresztą z czasem chciał aby strona przeciwna o tym wiedziała – się dowiedziała?
Stąd też część robotników i studentów w tym ja, formalnie nie należała do Solidarności czy NZS, często nie brała nawet udziału w strajkach, po to aby po ewentualnym wprowadzeniu stanu wojennego, maksymalnie utrudnić internowania i móc odtworzyć związek „w podziemiu” – co się przecież – trzeba to w końcu uczciwie przyznać, w znacznej części udało. Wiedzieliśmy, że już w sierpniu 1981 przekazano go – tj. ww. dekret, do Moskwy do druku, a we wrześniu był już…. „gotowy” – wydrukowany… Dodam, że wiedza ta była wręcz powszechna – informacja o tym dotarła również do „Wolnej Europy”.
To stąd głównie Komisja Krajowa często wbrew strajkującym „masom”, zaczęła być tak ostrożna, a moim wówczas zdaniem, tak jak większości szeregowych członków, szkoda – wielka szkoda, że tak się stało – że była zbyt ostrożna…
Co tutaj jeszcze jest ciekawe, to to że Barcikowski najprawdopodobniej dowiedział się o tym – tj. że rzeczywiście już jest w pełni zredagowany dekret i że zapadła tutaj ostateczna decyzja, stosunkowo późno i ponoć „wściekły” razem z niektórymi członkami Episkopatu, próbował zmienić najostrzejsze zapisy dekretu, co…
Co tylko częściowo mu – im się udało (stąd były w obiegu dwa warianty dekretu – partia wówczas rzeczywiście była bardzo zdezorganizowana i słaba – stąd twierdzenie moje powyższe „o wielkiej szkodzie” wydaje się być usprawiedliwione, ale wojsko Jaruzelski przekonał sowiecką interwencją i pokazało ono nam razem z MO niewątpliwie swoją siłę – stąd i może my zwolennicy konfrontacji, rzeczywiście nie mieliśmy racji? Czy kiedykolwiek uzyskamy przekonującą odpowiedź na to pytanie?).
Co – tj. patrząc na postawę K. Barcikowskiego, nie znaczy, że należy go „wybielać”, jak to się obecnie czasami czyni, czy wręcz wychwalać przecież wieloletniego prominentnego członka PRL-owskiego establishmentu, tow. Barcikowskiego…

Charlie

…gdyby Generał nie wprowadził Stanu Wojennego to komuna przegrałaby wybory w `84 roku.

Prawda historyczna

Jaruzel to akurat zdrajca Polski Ludowej i założyciel 3 bananowej rp. Wprowadzając stan wojenny uratował solidarność płatnych zdrajców CIA, robotnicy zaczęli dostrzegać że solidarność to tylko banda nierobów pragnąca wiecznych strajków i kasy na składki i pewnie za kilka miesięcy szala poparcia przeszła by na komunistyczne związki zawodowe bo one miały już poparcie 7 milionów

bolekW

Panie S.Jankowiak, a jakich miał pan przodków? Czy tak skutecznie wyparł się pan dziadka – parobka z czworaków, nieczytatego, niepisatego, który dzięki „komunie” dopiero dowiedział się co to jest łazienka z wc – że się panu wydaje, iż pana rodzina to szlachta? Gdzie się pan tak wykształcił na tego profesora? Czy nie w „komunie”? Jakim profesorem może być osoba, która fałszuje historię by się utrzymać przy uniwersyteckim korytku? Taka osoba jest zaprzańcem. Gdy do pana domu wejdą bandyci i będą dewastować pana dobytek, niechże ich pan wita kwiatami, obiad im ugotuje i zapewni wygodny nocleg. Bandyci, którzy podnieśli rękę na naszą Ojczyznę, nie cierpieli głodu, nie byli prześladowani. Oni mieli pracę i żyło im się dobrze. To charakter mieli ci bandyci podły i dlatego nie chciało im się uczciwie pracować, więc żądali od władzy ludowej więcej pieniędzy. Nie istniał żaden racjonalny powód do protestów i strajków. Polacy mieli to, co sami wypracowali. Jeżeli chcieli mieć więcej, no to powinni byli więcej i lepiej pracować. Jako profesor chyba rozumie pan takie oczywistości. Więc w jakim celu mąci pan ludziom w głowach i podpiera się tytułami naukowymi? Może uważa pan, że robotnik jest pokrzywdzony bo jest robotnikiem i w związku z tym każdy powinien być profesorem habilitowanym i doktorem na okrasę? No to w czym problem? Łopat teraz jest ponoć pod dostatkiem, więc bierz się pan do roboty, a jeden z tych, którym pan tak współczuje, na pewno chętnie zajmie pana miejsce by poleniuchować.

    Atanazy Pustelnik

    …no tak, gdybyśmy byli dalej związani po wojnie z zachodem a nie sowietami, to u nas by było 90% analfabetyzmu tak jak we Francji czy Niemczech zachodnich… I taka jak tam wielka kapitalistyczna bida!
    Co, że tam tak po wojnie nie było?
    Że tam był powszechny obowiązek szkolny już przed wojną, bo wprowadzili go już wtedy „ichni” socjaliści, i że oni także – w wyniku demokratycznych wyborów, socjaliści owi też rządzili często długie lata na kapitalistycznym zachodzie i wprowadzali gdzie się tylko da państwo socjalne, bardziej dbające o robotników niż te nasze komunistyczne???
    No ma Pan rację, zapomniałem o tym. Tak na tym „zgniłym” zachodzie było sporo robotników, których synowie zdobyli wykształcenie, co ciekawe było ich nawet znacznie więcej niż w naszym „komunistycznym raju”! Tutaj bowiem trzeba było być „aparatczykiem” aby „wepchnąć” dziecko na studia, bo uczelni było tak mało, że 10 kandydatów na 1 miejsce, to była norma nieznana na zachodzie! Owszem były „dla picu” pkt za pochodzenie ale i miejsca rektorskie i dziekańskie dla „swoich” partyjnych „lepiej urodzonych” dzieci…
    „…więcej i lepiej pracować…”
    – na złote klozety towarzysza Gierka i jego komunistycznej „kamaryli”…, i na inne „konfitury” dla towarzyszy za żółtymi firankami, produkując jakże często masom pracującym, nikomu niepotrzebne buble w ramach PRLowskiej planowej, a naprawdę „księżycowej” gospodarki, a na ulicach…
    A na ulicach gdzie obecnie jest 10 sklepów dalej byłby dzisiaj jeden „społemowski” obskurny pawilon z kilometrowymi kolejkami za mięsem przed świętami i kubańskimi pomarańczami…

      Wolna Polska

      Nie porównuj zachodu do PRL, bo zachód rozwijał się kilkaset lat wcześnie a Polska się cofała tak jak 2 RP, która była gospodarczo gorsza niż zabory, do tego jeszcze ogromne znaczenie wojenne, tak że PRL startował z głębokiego zacofania. Na Gierka nie wymyślaj bo on do końca mieszkał w zwykłym kwadraciaku i jeździł maluchem, popatrz lepiej na swych Panów oligarchów w jakich żyją pałacach za skradzione miliardy z majątku Polski Ludowej

Zobacz również

Zimna wojna

„To partia strzela do robotników”. Masakra na Wybrzeżu 1970

Czarny czwartek – jeden z najtragiczniejszych dni w epoce PRL. Politycy, którzy rządzili w imię robotników, kazali żołnierzom strzelać do ludzi idących do pracy.

17 grudnia 2020 | Autorzy: Andrzej Brzeziecki

Druga wojna światowa

Dzięki archeologii ocalił siebie i wielu współwięźniów przed zakatowaniem na śmierć

Obóz Mauthausen-Gusen był jednym z najcięższych obozów nazistowskich. Jego komendanci szczycili się tym, że mało kto dożywał w nim pół roku. Kazimierz Gelinek trafił tu...

16 listopada 2019 | Autorzy: Anna Jankowiak

Historia najnowsza

Oczko się odlepiło temu misiu i inne bareizmy... Jak kręciło się komedie w PRL-u?

Twórca doskonałych komedii wyśmiewających realia życia w PRL sam często padał ofiarą systemu. Oto jak wyglądały realia kręcenia „Misia” i innych przebojów Stanisława Barei.

27 września 2019 | Autorzy: Michał Procner

Historia najnowsza

Śmiechem zwalczał komunizm!

Krasnoludki, happeningi i kpiny z władzy – to była jego metoda na walkę z system komunistycznym. Sam przyznał, że „Gdyby nie komuniści i prowadzona przez...

6 sierpnia 2019 | Autorzy: Agnieszka Jankowiak-Maik

Historia najnowsza

Czy Polacy popierali wprowadzenie stanu wojennego?

W 1981 roku – gdy Wojciech Jaruzelski zdecydował o wprowadzeniu stanu wojennego - nikt nie prowadził wiarygodnych ankiet czy sondaży. Wszelkie dane, którymi dysponujemy skłaniają...

20 października 2018 | Autorzy: Kamil Janicki

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.