Dla wielu "cudaków" - jak o nich pogardliwie mówiono - występy przed publicznością były prawdziwym piekłem. I to nieopłacalnym, bo wpływy z biletów trafiały głównie do kieszeni bezdusznych menedżerów. Niektórzy potrafili jednak obrócić odmienność na swoją korzyść... a nawet nieźle na tym zarobić. Ile dokładnie?
Odmienność zawsze przyciągała. Od wieków ludzie instynktownie garnęli się do rzeczy, zjawisk i sytuacji niecodziennych, niezwykłych, odbiegających od tego, co znali i rozumieli. Im bardziej coś jest dziwaczne i szokujące, tym większa staje się ludzka ciekawość.
Oglądanie egzotycznych zwierząt, roślin czy widoków dalekich krajów, owszem, było popularne. Zdecydowanie przegrywało jednak z przypatrywaniem się „ludzkim okazom”, czyli osobom dotkniętym ciężkimi zwyrodnieniami, nietypowymi chorobami lub fizycznymi upośledzeniami. Nazywano je „pomyłkami natury”, „cudakami”, „dziwadłami” i „monstrami”.
Karzeł, albinos, wilkołak
Podejście do osób upośledzonych zmieniało się w ciągu wieków. W niektórych starożytnych kulturach dzieci niepełnosprawne po prostu zabijano. W średniowieczu chorobę i deformację uznawano za karę bożą, a tych, których dotknęły, spotykał ostracyzm. Otaczano ich niechęcią lub nawet pogardą; nieraz groziła im wręcz utrata życia.
Podejście to zmieniło się nieco w okresie renesansu. To właśnie wtedy zaczęto urządzać pokazy „dziwolągów”, a stosunek do ludzi, których wygląd odbiegał od normy, przestał ograniczać się wyłącznie do odrazy i strachu. Niektórzy z nich zdobywali sławę – tak było w przypadku Włocha Lazarusa Colloredo, z którego klatki piersiowej wyrastał głową w dół jego nie do końca rozwinięty brat. Colloredo podróżował po Europie, pokazując swoją nietypową budowę i zyskując rozgłos.
Wiek XIX przyniósł popularność tak zwanych cyrków osobliwości (w krajach anglojęzycznych nazywanych freak shows). Sprytni przedsiębiorcy gromadzili zespół „monstrów”, który następnie – za stosowną opłatą – prezentowali publiczności. W jego skład wchodzili między innymi albinosi, karły i karlice czy bliźnięta syjamskie. Na estradach można było oglądać także kobietę z brodą, „wilkołaka”, czyli nadmiernie owłosionego człowieka, oraz osoby z fizycznymi deformacjami: nadmiernie wysokie, bardzo niskie, ekstremalnie chude, z nietypową liczbą rąk lub nóg, oszpecone chorobami skórnymi, dotknięte przerostem części ciała…
Podczas przedstawienia „aktorzy” najczęściej występowali obnażeni, tak, aby widać było ich deformacje. Czasem pokazywali się w przebraniach, które jeszcze dodawały im niezwykłości. Niekiedy też – zależało to od pomysłowości ich „właściciela” – odgrywali role lub scenki. W mniej wyrafinowanych lokalach można było zaś tych ludzkich okazów nawet dotknąć.
Dochodowa ciekawostka?
Pokazy dziwolągów cieszyły się wielkim zainteresowaniem publiczności. Spragnieni emocji widzowie tłumnie przybywali na przedstawienia i odwiedzali gabinety osobliwości. W II połowie XIX wieku była to bardzo popularna rozrywka, a właściciele najsławniejszych cyrków osiągali naprawdę wysokie zyski.
Nic dziwnego, że dla niektórych „złowienie” osobliwego przypadku stanowiło prawdziwą gratkę. Yunte Huang w książce „Nierozłączni. Słynni syjamscy bracia i ich spotkanie z amerykańską historią” przytacza słowa kapitana statku, na którym bliźniacy Chang i Eng Bunker płynęli do Ameryki. Tak pisał on w liście do żony:
Susan, mam dwóch chińskich chłopców, siedemnastoletnich, zrośniętych ze sobą, cieszących się znakomitym zdrowiem. Mam nadzieję, że będzie z nich dochodowa ciekawostka.
A jak było z występującymi w cyrkach „aktorami”? Czy czerpali zyski ze swojej odmienności? Czy też cierpieli biedę, pracując na dobrobyt swoich właścicieli?
Dla jednych trafienie do cyrku osobliwości było tragedią. Zdarzało się bowiem, że traktowano ich tam jak niewolników, trzymano w zamknięciu, by nie uciekli, bito i zmuszano do posłuszeństwa. Ale dla innych występy stały się przepustką do sławy, pieniędzy i godnego życia. Pokazywanie się w cyrku lub gabinecie osobliwości było i tak lepsze od pracy fizycznej czy żebractwa. A niektórzy organizatorzy freak shows zabiegali o atrakcyjnych aktorów, opłacając im koszty podróży, oferując dobre stawki i opiekując się nimi.
I tak na przykład urodzony na wsi pod Płockiem Stefan Bibrowski, chorujący na hipertrichozę, czyli nadmierne owłosienie ciała, został kupiony przez pewnego niemieckiego przedsiębiorcę do cyrku. Pokryty (również na twarzy) długimi, jasnymi włosami, stał się tam atrakcją, występując jako Lionel – Człowiek-lew.
W 1901 roku trafił do USA, gdzie podróżował ze słynnym cyrkiem amerykańskiego impresaria P.T. Barnuma. Zarabiał dobrze, dzięki czemu mógł osiąść w Stanach. Zamieszkał na Coney Island w Nowym Jorku. Mieszkał wygodnie, znał pięć języków, ubierał się elegancko i miał wytworne maniery.
Na hipertrichozę cierpiała także Alice Doherty z Minneapolis, która urodziła się z całym ciałem pokrytym włosami. Gdy miała dwa lata, jej rodzice zaczęli pokazywać ją za pieniądze. Później trafiła do jeżdżącego po Ameryce cyrku osobliwości, była też wystawiana jako żywa atrakcja w witrynach. Na występach zarobiła tyle, że w wieku 28 lat mogła przejść na emeryturę! Zamieszkała w Dallas i żyła tam wygodnie aż do swojej śmierci w 1933 roku.
Gwiazdą cyrku osobliwości P.T. Barnuma był między innymi karzeł Charles Stratton, nazywany Tomciem Paluchem (Tom Thumb). Miał 99 centymetrów wysokości, był wesoły i dowcipny, a publiczność zabawiał żartami. Przysporzyło mu to dużej popularności, a na jego występy waliły tłumy. Barnum płacił Strattonowi aż 150 dolarów tygodniowo, co w przeliczeniu na dzisiejszą wartość daje ponad 4 tysiące dolarów. Dzięki temu Tomcio Paluch stał się zamożnym człowiekiem. Mieszkał w dobrej dzielnicy Nowego Jorku, nosił najlepsze ubrania i kupił sobie jacht.
Z kolei czarnoskóry William Henry Johnson, dotknięty mikrocefalią, dostawał aż 100 dolarów za występ. Pokazywał się nawet dziesięć razy tygodniowo, więc zarabiał bardzo dobrze. W dodatku Barnum kupił mu luksusowy dom w Connecticut.
Innym gwiazdorem w gabinecie osobliwości Barnuma (znanym jako „Barnum’s American Museum”) był George Costentenus, były pirat i poszukiwacz złota. Jego ciało pokryte było wykonanymi w Birmie 388 barwnymi tatuażami przedstawiającymi motywy geometryczne, zwierzęta, kwiaty i postacie. Tatuaże pokrywały nawet jego uszy i powieki. Za pokazywanie się w „American Museum” dostawał aż 1000 dolarów tygodniowo. Za zarobione pieniądze kupował drogą biżuterię, którą z upodobaniem nosił, a której wartość oszacowano w 1878 roku na 3 tysiące dolarów.
W swoim gabinecie Barnum miał też „Człowieka o psiej twarzy”. Był to dotknięty wspomnianą już hipertrichozą Rosjanin Fiodor Jeftichiew. Jego twarz i całe ciało pokryte było długimi włosami. Najpierw występował jako atrakcja w Europie, potem zaś Barnum ściągnął go do USA. Wymyślił dramatyczną historię, według której chłopiec wychował się na Syberii wśród wilków.
W Ameryce Jeftichiew zrobił wielką karierę. Należał do grupy najlepiej opłacanych gwiazd freak shows. Podobno dostawał 500 dolarów tygodniowo, a gdy przechodził na emeryturę, miał zgromadzone nawet 300 tysięcy dolarów oszczędności.
Bliźniacy ze zmysłem biznesowym
Jeszcze ciekawszy był przypadek opisanych w książce „Nierozłączni” braci syjamskich Changa i Enga Bunkerów. Chłopcy byli zrośnięci mostkami na odcinku 15 centymetrów. Zainteresował się nimi brytyjski kupiec Robert Hunter, który w 1829 roku kupił ich od matki i razem z kapitanem Coffinem wywiózł do Stanów Zjednoczonych.
W Nowym Świecie młodzieńcy byli obwożeni po kraju i pokazywani jako atrakcja. Szybko nauczyli się mówić po angielsku oraz czytać i pisać. Na ich występy przychodziły tłumy ludzi, którzy zostawiali w kasach tysiące dolarów za bilety wstępu. W samej tylko Filadelfii tygodniowe pokazy Changa i Enga przyniosły zarobek w wysokości 1000 dolarów, a była to wówczas spora suma.
Potem Hunter i Coffin wywieźli braci na tournée po Wielkiej Brytanii. Bliźniacy pokonali tam 4 tysiące km i wystąpili przed 300 tysiącami widzów w wielu miastach i miasteczkach. W Liverpoolu odwiedził ich były król Francji Karol X, który podarował im sztabkę złota.
Po powrocie do Stanów, w 1831 roku Bunkerowie uwolnili się od swoich właścicieli i rozpoczęli samodzielną karierę. Publiczność za bilet na ich występ musiała zapłacić – w zależności od miejsca – od 25 do 50 centów. A zdarzało się, że na ich pokazy przychodziły setki osób. Tak było na przykład w południowych stanach. Jak podaje Yunte Huang, w Tennessee w ciągu dziewięciu dni bracia zarobili aż 500 dolarów!
W październiku 1831 roku w Tennessee i Alabamie do ich kasy wpłynęło z kolei w sumie 1104,50 dolara. „W listopadzie zebrali 985,75 dolara, a w grudniu, przed świętami Bożego Narodzenia – 1447 dolarów” – pisze Huang w „Nierozłącznych”. Były to w owych czasach bardzo poważne sumy. Biograf braci podkreśla, że zainteresowanie występami było ogromne:
W niewielkim mieście Demopolis podczas jednodniowego występu bracia zarobili 61 dolarów. Przy cenie biletu wynoszącej 25 centów za osobę […] można uznać, że odwiedziło ich jakieś dwieście osób. W takich odludnych rejonach to prawdziwy tłum.
Nie wszędzie jednak szło tak dobrze – w Ohio dochody z biletów ledwo wystarczały na pokrycie kosztów podróży i inne wydatki. W lipcu 1833 roku, występując w okolicach Cleveland i Detroit, Bunkerowie zarobili 428,5 dolara, ale prawie całą sumę od razu wydali – zostało im 11,17 dolara… Z kolei sierpień w ogóle przyniósł stratę w wysokości prawie 174 dolarów.
Ale Chang i Eng mieli zmysł biznesowy. Podczas występów sprzedawali cygara, których 500 sztuk zakupili wcześniej hurtowo, litografie ze swoimi wizerunkami oraz krótkie szkice biograficzne o sobie. Jak opowiada Yunte Huang:
Po dziesięciu latach ciężkiej pracy i skromnego życia zgromadzili imponujące oszczędności – 10 tysięcy dolarów. […] Skłonna do przesady prasa spekulowała, że mają już odłożone od 40 do 60 tysięcy dolarów. Gazeta „Times-Picayune” z Nowego Orleanu twierdziła nawet, że do końca 1838 roku bracia „z występów w całym kraju zebrali na czysto ponad 100 tysięcy”.
Dysponując tak dużymi oszczędnościami, w 1839 roku bracia osiedlili się w Północnej Karolinie. Nabyli tam ziemię i rozpoczęli uprawianie tytoniu. Z odłożonymi 10 tysiącami dolarów należeli do najbogatszych obywateli hrabstwa. Mogli sobie pozwolić na sprowadzanie z Nowego Jorku luksusowych towarów: dywaników, sreber, noży, widelców z kości słoniowej, miedzianych świeczników, kieliszków, obrusów, jedwabnych chusteczek, wełnianych koszul, kawy, herbaty, brandy i przypraw. Za jedno z takich zamówień zapłacili w 1840 roku aż 467,72 dolara.
W 1843 roku Chang i Eng ożenili się z siostrami Adelajdą i Sarą Yates. W kolejnych latach wybudowali dla swoich rodzin domy. Doczekali się razem 21 potomków.
Bibliografia
- Yunte Huang, Nierozłączni. Słynni syjamscy bracia i ich spotkanie z amerykańską historią, Wydawnictwo Poznańskie 2019.
- Cyrk w świecie widowisk, pod. red. Grzegorza Kondrasiuka, Warsztaty Kultury w Lublinie 2017.
- Zachary Crockett, The Rise and Fall of Circus Freakshows, Priceonomics.com 30.04.2014.
Sprawdź, gdzie kupić „Nierozłączni. Słynni syjamscy bracia i ich spotkanie z amerykańską historią”:
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.