Odmawiając ręki Henrykowi VIII podobno żartowała, że może kształty ma bujne, ale szyję cienką. Nawiązywała w ten sposób do losów straconej niedługo wcześniej Anny Boleyn. A kilka lat później pokonała króla w grze, której stawką było... Królestwo Szkocji.
Maria de Guise była Francuzką, ale w dziejach swojej ojczyzny nie odegrała większej roli. Jest zaledwie jedną z tysięcy księżniczek, interesujących jedynie genealogów. Co innego w przypadku historii Wysp Brytyjskich, na której karty wkroczyła w 1537 roku.
Miała wtedy 22 lata, od roku była wdową po księciu Longueville i stanowiła najlepszą partię po kontynentalnej stronie kanału La Manche. Pochodziła z rodu Gwizjuszy, potężnego dopiero od niedawna, ale rekompensującego sobie stulecia, spędzone na bocznym torze wielkiej polityki, twierdzeniem o pochodzeniu od samego Karola Wielkiego.
Jednak to nie koligacje i bogactwa Marii sprawiły, że Henryk VIII Tudor zwrócił na nią uwagę. Król Anglii szukał właśnie czwartej żony: pierwszą porzucił, drugą skrócił o głowę, a trzecią zabrała mu gorączka popołogowa. Sam będąc potężnie zbudowanym mężczyzną, pragnął równie postawnej kobiety. Jak czytamy w książce Johna Guya „Maria królowa Szkotów. Prawdziwa historia Marii Stuart”:
Maria de Guise była niezwykle wysoką kobietą o kasztanowych włosach i subtelnych rysach twarzy. Odznaczała się iście królewskim sposobem bycia. Miała wyraziste kości policzkowe, jej wysoko zarysowane brwi tworzyły łuki, a czoło było wysokie. Usta były odrobinę spłaszczone, a nos oglądany z boku miał orli kształt.
Wyższa od angielskich posłów
Tudor był zachwycony informacjami, że Maria jest wyższa od angielskich posłów. Nawet nie zwracał uwagę na wieści o jej żółtawej cerze. Tyle, że dla francuskiej księżniczki los poprzednich małżonek Henryka, zwłaszcza skróconej o głowę Anny Boleyn, był średnią zachętą, by przeprowadzać się nad Tamizę. Podobno powiedziała, że będąc bujnych kształtów, ma jednak bardzo delikatną szyję.
Swoją drogą, mniej więcej w tym samym czasie podobnej odpowiedzi angielskiemu monarsze udzieliła mediolańska księżniczka. Oświadczyła mianowicie, że oddałaby swą rękę Tudorowi… gdyby tylko miała dwie głowy.
Ambitni Gwizjusze gotowi byli jednak zaryzykować i wydać Marię za Henryka. Sprzeciwił się temu ostro Franciszek I, król Francji. Już wcześniej obiecano bowiem rękę księżniczki Jakubowi V, królowi Szkocji, a sojusz z rodakami Williama Wallace’a był od pokoleń jednym z fundamentów francuskiej polityki zagranicznej. Władca znad Sekwany nie zamierzał zmieniać aliansów. Zgodnie z jego wolą 9 maja 1538 roku Maria i Jakub stanęli na ślubnym kobiercu.
„…zaczęło się od dziewczęcia i na dziewczęciu się skończy”
Nie było to udane małżeństwo. „Mam dopiero dwadzieścia siedem lat, lecz już przytłoczony jestem ciężarem życia i korony” – pisał Jakub V w jednym z listów. Żony nie kochał. Zdradzał ją, płodząc kolejnych bastardów. Od Marii oczekiwał jedynie, że da mu następcę tronu. Nieprzypadkowo jej koronacja odbyła się dopiero w lutym 1540 roku, kiedy była już w ciąży.
Gwizjuszka urodziła Jakubowi dwóch synów, ale chłopcy zmarli szybko. Trzecim dzieckiem była córka Maria, która przyszła na świat 8 grudnia 1542 roku. W tym czasie ojciec dziewczynki był już umierający. Ciążyła mu świadomość, że nie pozostawia męskiego potomka. „Adieu, żegnajcie, zaczęło się od dziewczęcia i na dziewczęciu się skończy” – powiedział.
Nawiązywał tym do faktu, że dynastia Stuartów wzięła swój początek od Waltera Stuarta, który ożenił się z Marjorie Bruce, dziedziczką Królestwa Szkocji. Skończyć miała się zaś – jak przewidywał – na jego małej córce.
Szkocja, formalnie rządzona przez małe dziecko, stała się dla Henryka VIII Tudora jeszcze bardziej łakomym kąskiem. Planował zaręczyć swojego syna Edwarda z małą Marią, ściągnąć dziewczynkę na swój dwór, a gdyby ta zmarła – to przejąć północne królestwo. Pytanie, z kim należało negocjować przyszłe małżeństwo?
Ralph Sadler, angielski poseł, najpierw rozpoczął rozmowy z hrabią Arranem, regentem Królestwa Szkocji. Ten jednak chciał srogiej łapówki, dlatego dyplomata udał się do Linlithgow na spotkanie z Marią de Guise. Raczej sobie dużo nie obiecywał. W końcu królowa-wdowa była Francuzką, co czyniła ją naturalną przeciwniczką Anglików. Chciał jednak zobaczyć jej małą córeczkę, o którą Henryk VIII nieustannie się dopytywał.
Ku zaskoczeniu posła, de Guise zgadzała się na wszystko. Zaręczyny córki z angielskim królewiczem? Oczywiście! Wyjazd córeczki do Londynu? Zgoda! Co więcej, twierdziła, że to regent Arran jest wrogo nastawiony do tego związku. Ona sama kreowała się na prawdziwą sojuszniczkę Tudora.
Niech żyje królowa Szkocji!
Gwizjuszka swoim zachowaniem wpędziła hrabiego Arrana w pułapkę. Proangielski regent musiał ją przelicytować, ale nie miał czym. Zwłaszcza, że większość Szkotów była przeciwna małżeństwu małej Marii Stuart z angielskim królewiczem.
Tymczasem w siłę rosła frakcja profrancuska. Zyskała aktywnego zwolennika w osobie hrabiego Lennoxa, szkockiego magnata, który właśnie wrócił znad Sekwany. Henryk VIII jako doświadczony gracz przeczuwał, że jego przeciwnicy podejmą próbę porwania małej dziedziczki. Kazał więc Arranowi zebrać wojska, zabrać dziewczynę z Linlithgow, będącego raczej letnią rezydencją niż poważnym zamkiem, i umieścić ją za murami trudnego do zdobycia Edynburga.
Zdaniem Arrana żądania Henryka VIII były wygórowane. Stwierdził nawet, że „każdy mężczyzna, kobieta i dziecko w Szkocji raczej zgodziliby się stracić życie w jeden dzień, aniżeli je przyjąć”. W odpowiedzi Tudor zagroził wojną… i okazało się, że Szkoci nie mieli jednak ochoty „tracić życia w jeden dzień”. 1 lipca 1543 roku podpisano traktat w Greenwich. Postanowiono w nim, że Maria Stuart po ukończeniu dziesiątego roku życia trafi na angielski dwór, a później wyjdzie za mąż za Edwarda.
I wtedy Gwizjuszka przystąpiła do realizacji swojego właściwego planu. Trzy tygodnie po zawarciu porozumienia, z obstawą w postaci profrancuskiego hrabiego Lennoxa i jego wspólnika Patricka Bothwella (obu później kusiła wizją ślubu), przeniosła się z Linlithgow do świetnie umocnionego Stirling. 9 września zorganizowała tam koronację kilkumiesięcznej córeczki. W październiku na jej dwór przybyli francuscy ambasadorowie, którzy wręczyli szkockim możnowładcom gigantyczne łapówki. Na efekty nie trzeba było długo czekać: w grudniu miejscowy parlament uchwalił odnowienie sojuszu Szkocji i Francji.
Brutalne zaloty
Henryk VIII był wściekły i zdeterminowany. Jego odpowiedź mogła być tylko jedna. Jak pisze John Guy w książce „Maria królowa Szkotów. Prawdziwa historia Marii Stuart”:
Było oczywiste, że popadł w paranoję, bo nie tylko zamierzał wszcząć największą inwazję od czasów panowania Edwarda I, ale i posunął się do ułożenia listy Szkotów, których zamierzał zlikwidować. Nie wahał się nawet posunąć do organizowania zamachów.
„Brutalne zaloty” – jak nazwano zbrojne akcje angielskiego monarchy – okazały się dla mieszkańców Szkocji wyjątkowo dotkliwe. W 1544 roku Anglicy przez trzy tygodnie łupili i palili tyle, ile byli w stanie – sam Edynburg płonął przez trzy dni. W następnym roku nawiedzili ogniem i mieczem obszar o powierzchni 500 kilometrów kwadratowych.
Ataki na północnego sąsiada były koszmarem dla mieszkańców pogranicznych ziem, ale nie miały żadnych skutków politycznych. Tym bardziej, że w tym samym czasie Tudor prowadził wojnę z Francją i większość sił musiał zaangażować na kontynencie. Kiedy w 1546 roku zawarł z Paryżem zawieszenie broni, porozumieniem objęto również Szkocję.
Król jednak nie poddawał się. Próbował jeszcze wykorzystać niesnaski między szkockimi możnowładcami, wspierał też rebeliantów, którzy opanowali zamek St. Andrews. Ale nie dane było mu pokonać Marii de Guise, którą niegdyś tak bardzo pragnął poślubić. Zmarł 28 stycznia 1547 roku.
Życie po Henryku
Dla szkockiej królowej-matki ponad czteroletnia rywalizacja z Tudorem była świetną szkołą prowadzenia polityki. W 1550 roku zawarła pokój z Anglią, cztery lata później pozbyła się hrabiego Arrana i została regentką Królestwa Szkocji. Utrzymała sojusz z Francją, który scementowało małżeństwo jej córki Marii Stuart z delfinem Franciszkiem. W 1559 roku para ta zasiadła na francuskim tronie.
Dopiero w ostatnich latach życia Maria de Guise doczekała się kolejnej potężnej przeciwniczki – angielskiej królowej Elżbiety I, która porozumiała się z zawsze krnąbrnymi szkockimi możnowładcami. Tak opisała te wydarzenia Maria Bogucka:
Schorowana Maria Guise okazała w trudnych dniach zdumiewającą energię i hart ducha. Odrzuciła zdecydowanie ciężkie warunki stawiane przez najeźdźców i zbuntowanych; poseł francuski, biskup Jean de Montluc, który przybył do Szkocji specjalnie w celu zapośredniczenia kompromisu, zdumiony był siłą, jaką miała w sobie ta zniszczona, stojąca u kresu życia kobieta.
Jej wiara i upór okazały się zresztą trafne. 7 maja Anglicy przystąpili do wielkiego szturmu na Leith, który nie powiódł się; ku wściekłości Elżbiety oddziały angielskie zostały odparte przez karną, zdyscyplinowaną i gotową na wszystko załogę Leith. Rebelianci, jak zwykle chwiejni, przyjęli klęskę Anglii jako sygnał do odwrotu.
Był to ostatni sukces schorowanej szkockiej królowej-matki. Cierpiała na puchlinę wodną i niewydolność układu krążenia. Zmarła 11 czerwca 1560 roku. Jej ciało w tajemnicy przewieziono do Francji, gdzie pochowano je w klasztorze Saint-Pierre des Dames w Reims. Nie było dane Gwizjuszce zaznać spokoju. Dwa wieki później jej nagrobek został zniszczony w czasie rewolucji francuskiej.
Bibliografia:
- Melanie Clegg, Scourge of Henry VIII. The life of Marie de Guise, Pen and Sword 2016.
- Maria Bogucka, Maria Stuart, Ossolineum 2009.
- Antonia Fraser, Sześć żon Henryka VIII, tłum. Irena Szymańska, Agnieszka Nowakowska, Świat Książki 1994.
- John Guy, Maria królowa Szkotów. Prawdziwa historia Marii Stuart, tłum. Katarzyna Mróz-Mazur, Wydawnictwo NieZwykłe 2019.
- Albert F. Pollard, Henryk VIII, tłum. Irena Szymańska, PIW 1979.
KOMENTARZE (1)
Na podstawie zachowanych wizerunków, nie był „potężnie zbudowanym mężczyzną” ale raczej niezdarnym grubasem na patykowatych nogach.