Pojawienie się gladiatora na arenie zawsze zapowiadało ekstremalne emocje. Poddani morderczemu treningowi wojownicy musieli stawić czoła każdemu wrogowi, którego przed nimi postawiono. Przegrana oznaczała śmierć, ale za zwycięstwo żądny krwi lud rzymski odpłacał się gorącym uwielbieniem.
Starożytny Rzym kojarzy się nierozerwalnie z mottem: „chleba i igrzysk”. I chociaż z tym pierwszym bywało różnie, to drugiego mieszkańcom Wiecznego Miasta nigdy nie brakowało. Ich największy entuzjazm budziły starcia gladiatorów. Ten rodzaj „rozrywki” na dobre zakorzenił się w Rzymie w czasie wojen punickich. Pochodził prawdopodobnie od etruskich obrządków składania ofiar z ludzi.
Wysportowani wojownicy rekrutowali się przede wszystkim spośród jeńców wojennych lub przestępców. Czasem w ich szeregach zdarzali się także ludzie wolnego stanu. Decydowali się występować na arenie z różnych pobudek – czasem kierowała nimi desperacja, a niekiedy po prostu żądzy przeżycia przygody czy zdobycia sławy.
Ci, którzy odnosili najbardziej spektakularne i najliczniejsze zwycięstwa, cieszyli się uznaniem w całym Imperium. Za rekordzistę walk gladiatorskich uważa się Publiusza Ostoriusa z Pompejów. Podobno stoczył on na arenie aż 51 pojedynków! Był to prawdziwy ewenement. Przeważnie jeden wojownik wytrzymywał zaledwie kilka starć i ginął około trzydziestki. I trudno się dziwić, jeśli spojrzeć na to, z kim – lub z czym – musiał wygrać, by przeżyć…
Wojownicy i rybacy
Przerażenie widzów o słabszych nerwach mogły budzić już same walki między gladiatorami. Tym bardziej, że często urozmaicano je, przeciwstawiając sobie walczących różnych kategorii. Tak było w przypadku starć Samnitów z „sieciarzami”.
Tym pierwszym, zniewolonym żołnierzom pochodzącym z ludu italskiego wojującego z Rzymem, pozwalano korzystać z własnego uzbrojenia. Mieli ciężkie zbroje, hełm i tarczę. Jako narzędzie do walki służył im miecz bądź włócznia. Doskonale wyszkoleni i doświadczeni w boju, byli niemal maszynami do zabijania.
To z nimi musieli walczyć wojownicy, których nazywano retiarii – „sieciarzami”. Znajdowali się oni stosunkowo najniżej w hierarchii gladiatorów. Jedynym ich uzbrojeniem była… sieć i trójząb. Budziło to skojarzenia z rybakami, stąd też ich nazwa.
Z racji na skromne wyposażenie bojowe, ich najczęstszą taktyką był unik. Retarius żywiołowo przemieszczał się z jednego końca areny na drugą, wyczekując na stosowny moment do ataku z zaskoczenia. By pokonać Samnitę, musiał być niesamowicie szybki i zwinny.
Ogromnych emocji dostarczały też walki wojowników zwanych andabatae, których hełmy nie posiadały otworów na oczy. Specjalizowali się oni w walce prowadzonej na oślep. Nacierali na siebie na koniach, mierząc w przeciwnika wyciągniętą włócznią.
Natura vs. „kultura”
Gladiatorzy nie walczyli jednak tylko ze sobą nawzajem. W miejscach takich jak rzymskie Koloseum na oczach dziesiątek tysięcy widzów dochodziło do jeszcze bardziej okrutnych i barbarzyńskich pojedynków. Przeciwnikami ludzi stawały się w ich trakcie dzikie, groźne zwierzęta.
Przekrój walczących „bestii” był niezwykle szeroki. Na arenach pojawiały się między innymi lwy, tygrysy, byki, niedźwiedzie, krokodyle, dziki, pytony, a nawet… foki. Zdarzyło się, że Cezar skierował 500 wojowników do walki przeciwko… takiej samej liczby słoni! Bodaj najpopularniejsze wśród widowni były nosorożce, choć przez swą wrodzoną, spokojną naturę musiały być dodatkowo pobudzane do walki, na przykład przez nakłuwanie ich włóczniami.
Stosowano zresztą różne sposoby, by zachęcić zwierzęta do walki. Same z siebie często odczuwały lęk i za nic nie chciały wyjść na środek amfiteatru. Przerażały je tysiące rozwrzeszczanych gardeł. By je wypłoszyć, do ich klatek wrzucano zapaloną słomę. Czasem, by je zdenerwować, skuwano je też razem łańcuchem. Wtedy po wypuszczeniu rzucały się na wszystko, co stawało na ich drodze.
Stawienie czoła rozszalałym ze strachu stworzeniom wymagało nie lada zręczności. Nic dziwnego, że opowieści o muskularnych wojownikach, którzy powalali wielkie bestie, przeszły do legendy. Za ich sukcesem stało przede wszystkim odpowiednie wyszkolenie.
Odkryto na przykład, że silne uderzenie niedźwiedzia powyżej ucha z miejsca powala go na ziemię. Znaleziono też środek na pokonanie lwa, choć tylko najodważniejsi po niego sięgali. Aby udusić zwierzę, trzeba było bowiem najpierw rozewrzeć jego paszczę, a następnie… włożyć mu do przełyku swoje ramię i odpowiednio zacisnąć.
Warto dodać, że nie tylko wyszkoleni wojownicy zmagali się z drapieżnikami. Na starcie z nimi, i to bez żadnego uzbrojenia, wysyłano osoby skazane na śmierć. Ten los spotykał między innymi chrześcijan, zarówno mężczyzn, jak i kobiety, w okresach największych prześladowań tego wyznania. Nagich skazańców zazwyczaj przywiązywano do słupa w centrum areny, po czym wypuszczano przerażone i wygłodzone zwierzę.
Morze w sercu Rzymu
By zapewnić żądnym sensacji widzom jak najwięcej wrażeń, w amfiteatrach urządzano prawdziwe bitwy. Niewątpliwie najbardziej widowiskowe były te morskie, prowadzone na specjalnie przygotowanym, zalanym wodą terenie. Gladiatorzy walczyli na pokładach okrętów niczym piraci.
Ten spektakularny punkt programu wprowadził jako pierwszy Cezar. Jego następca, Oktawian August, udoskonalił tę formę i nakazał wykop wielkiego dołu z wodą na terenie Rzymu, wzdłuż brzegu Tybru. Miejsce to było trzykrotnie większe od zbudowanego prawie sto lat później Koloseum. W jednej z tamtejszych potyczek wzięło udział aż 600 gladiatorów!
To jednak nie był rekord. Największą pod względem skali bitwę morską zorganizował cesarz Klaudiusz w kilkadziesiąt lat później. Wzięło w niej udział łącznie aż 19 000 ludzi, gladiatorów i wioślarzy. Jak można się domyślić, nastąpiła niewyobrażalna wręcz jatka – wszystko dla rozrywki tłumu.
Koniec mrocznej epoki
Kres okrutnej praktyki walk gladiatorów przyniosło dopiero rozpowszechnienie chrześcijaństwa na terenie Imperium Rzymskiego. Częściowo pod wpływem nowej religii stopniowo znoszono krwawe igrzyska. Pierwszym oficjalnym aktem w tej sprawie był edykt cesarza Konstantyna Wielkiego z 326 roku, który zakazał walk gladiatorskich.
Stare zwyczaje umierały długo. We wschodniej części cesarstwa krwawe pojedynki praktykowano aż do 681 roku. Dopiero wówczas epoka gladiatorów dobiegła końca.
Okrutna i barbarzyńska „rozrywka” szokuje jednak do dziś. Zwłaszcza, że organizowało ją państwo, które szczyciło się mianem przodującej cywilizacji świata starożytnego.
Inspiracja:
Inspiracją dla powstania artykułu była książka Bena Kane’a pt. Hannibal. Wróg Rzymu, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.
Bibliografia:
- Alan Baker, Gladiatorzy. Nieznane prawdy o życiu rzymskich niewolników, Grupa Wydawnicza Bertelsmann Media Fakty 2002.
- Michael Grant, Gladiatorzy, Ossolineum 1979.
- Rupert Matthews, Rzym mroczny, ponury i krwawy, Bellona 2007.
- Bernard Nowaczyk, Powstanie Spartakusa 73-71 p.n.e., Bellona 2008.
KOMENTARZE (18)
Czy wojownik na okładce książki trzyma kukri? Czy jest to inna broń, ale pasująca do epoki?
Raczej nie, ten wojownik korzysta chyba z falcaty. Nie mniej, ta jest do kukri bardzo podobna, choć znacznie większa (wszak kukri to nóż).
https://pl.wikipedia.org/wiki/Falcata
To jest miecz „kopis”, oczywiście są teorie że wraz z żołnierzami Aleksandra Wielkiego i jego poprzedników ten rodzaj broni zawędrował i zadomowił się w Azji do aż donaszych czasów jako właśnie „kukri” ;0
Jakieś źródła do tych 500 słoni?
A pisanie o tym, że nosorożce są łagodne to chyba nieznajomość tematu zoologii.
Dzień dobry, na końcu każdego artykułu dostępna jest bibliografia.
Co do 500 słoni to, o ile pamiętam (tekst powstawal kilka tygodni temu), źródłem informacji była książka Michaela Granta ,,Gladiatorzy”.
Pozdrawiam,
autor artykułu
Każda wielka cywilizacja miała swoje patologie: a to gladiatorzy, a to składanie ofiar z ludzi (pierwsze skojarzenie- Aztekowie ale myślę że i u nas bo są na to dowody) a to wreszcie ludobójstwa w imię postępu czy na polu rasowym. Warto tu zauważyć więc zbawienną rolę religii chrześcijańskiej która część patologii zniosła, część ograniczyła i nie chcę tu idealizować ale pomimo własnych chrześcijańskich patologii to dzięki chrześcijaństwu świat stał się mniej barbarzyński.
Drogi Panie Jaremo, to prawda. Nie zapominajmy jednak o paleniu na stosie, co przyniosła inkwizycja, a więc poniekąd chrześcijaństwo. To również była swojego rodzaju patologia, zwłaszcza, gdy zamieniło się to w widowisko dla tłumów. Pozdrawiam serdecznie.
Wspomniałem i o tym że chrześcijaństwo miało i swoje grzechy ale po primo to mam nadzieje że nie będzie tu Pani wypominała inkwizycji bo o tym już dużo napisano że jej groza (poza Hiszpanią) była wymysłem póżniejszych czasów, sekundo to o niektórych czarnych plamach się do dziś nie mówi, mimo wszystko jednak kościół przepraszał za wiele rzeczy. Zaś palenie na stosie czarownic to niestety była praktyka stosowana na całym świecie i stosowana w społeczeństwach niechrześcijańskich do dziś (Papua Nowa Gwinea). To że wszelkie tego typu wydarzenia przyciągały tłumy świadczy tylko o tym że ludzie niestety lubią się pobawić czyimś kosztem, kiedyś najprawdopodobniej ludzie byli twardsi i okrutniejsi, obecnie jesteśmy delikatniejsi ale i tak lubimy się pośmiać np. z różnych patologicznych youtuberów- lepiej w tą stronę. W każdym razie dobrze zadać sobie pytanie czy dziś kiedy od 73 lat nie widzieliśmy wojen ludzie poszliby oglądać walki gladiatorów na śmierć i życie, jakie wzbudziłoby to reakcje w społeczeństwie itp…
Panie Jaremo, przywołanie patologicznych youtuberów, którzy notują coraz większe zasięgi w kontekście oglądania walk gladiatorskich to naprawdę oryginalnie, ale świetnie znaleziona analogia z dzisiejszymi czasami. Pytanie na końcu – pozostaje oczywiście otwarte, niemniej zadane również w punkt. Pozdrawiam.
Ilu ludzi zgineło z wyroków sądów kościelnych, a ile z wyroku sądów cywilnych ? Tylko 10% to ofiary sądów kościelnych natomiast aż 90% ludzi zgineło z wyroków sądów cywilnych. Dodatkowo 50% ofiar zgineło w krajach protestanckich i niemieckojezycznych. Ponadto 90% procesów odbyło sie w epoce Renesansu a zaledwie 10% w Średniowieczu. Na terenie RON i Korony wiekszość procesów przypada na miasta w których dużą cześć mieszczan stanowili Niemcy -Kraków, Poznań, Gdańsk, Lwów. Nawet ostatnie procesy o czary w Europie odbyły sie w krajach niemieckojezycznych – Szwacaria – 1782 spalono Anne Goldi, Prusy gdzie w 1811 spalono na stosie Barbare Zdunk. Natomiast same czary przestały byc przestepstwem w Anglii dopiero w…1951 roku.
O, tak! Niezwykle zbawienna rola religii chrześcijańskiej widoczna była najbardziej w X i XI wieku, podczas wojen krzyżowych. W imię tej „zbawiennej” religii, wyrzynano w pień całe miasta, z ludnością cywilną włącznie, nie szczędząc kobiet, dzieci i starców.
To również dzięki chrześcijaństwu świat stał się tak humanitarny i miłosierny, że Aztekowie w Ameryce Południowej sami umierali z wrażenia tysiącami, na widok konkwistadorów i ich promieniującej dobroci…
Rozumiem, że zaślepienie ideologią papistowska może popychać ludzi do wznoszenie hymnów pochwalnych dla religii, ale jednak należałoby się najpierw zastanowić. Bo ze wszystkich istniejących religii, chyba tylko Buddyzm nie ma na koncie tysięcy, jeśli nie milionów ofiar. Jeśli zaś chodzi o religię chrześcijańską, to na przestrzeni wieków użyto jej do usprawiedliwienia tylu podłości, oszustw, zdrad i niewyobrażalnych rozmiarów rozmiarów ludobójstwa, że już dawno zdewaluowała się do roli jeszcze jednego „-izmu”, porównywalnego z najgorszymi „-izmami” dwudziestego wieku.
Typwe lewackie podejscie jak niema faktow do rzucenia to inkwizycja
ps inkwizycja to katolicy ile bylo tych przypadkow
Jakos redaktorowi CIEZKO przychodzi ze to tak zwani protestanci byli w tym Mistrami
A ci protestanci to nie chrzescijanie?
Jeśli ktoś oglądał ,,Ranczo” to tam był fragment kiedy Czerepach zakładał z polonistą gazetę dotyczącą plotek lokalnych i jako gwarancje sukcesu podał że ,,ludzie lubią oglądać innych w sytuacjach w których sami za nic na świecie nie chcieliby być pokazani”. I dlatego lubimy oglądać znane osoby po pijaku, w jakieś niezręcznej sytuacji albo nago. Dlatego też lubimy patrzeć na różnych celebrytów made in Youtube jak pewien słynny mieszkaniec Białegostoku razem z kompanem zbierający pieniądze na kampanie wyborczą albo sławny haker z łodzi który grozi podrzynaniem gardeł i grzebie w śmietnikach. Jak to ktoś powiedział ,,patoli ludzie będą zawsze oglądać”, chociażby kanał filmowy meneletv. Ale żeby było bliżej tematu to odkąd pamiętam zawsze kiedy była bójka w szkole albo co gorsza kogoś bili to zbierała się wokół chmara dzieciaków żeby popatrzeć a myślę że moja szkoła nie była tu jakimś ewenementem. Taka jest prawda o naturze ludzkiej i raczej nikt od tego nie jest wolny. Cały szkopuł w tym że czym innym jest zwyczajne oglądanie dla ,,beki” bo ktoś pajacuje, oglądanie żeby kogoś zobaczyć w jakieś krępującej sytuacji i tym samym zaspokoić swoją ciekawość a co innego oglądać tortury, mękę, strach i śmierć innych. Raczej z tym drugim nie mamy do czynienia i ludzie musieliby przejść pewną drogę jeśli chodzi o wrażliwość żeby ją stępić a potem coś takiego jak walki gladiatorów i gladiatorek oglądać na żywo. Chyba ze się mylę.
Ja się zgadzam z Panem Jaremom jego szkoła niebyła wyjątkiem a dzieci nawet bywają okrutne
A ja gdzieś wyczytałem iż gladiatorzy byli to zbyt drodzy i wartościowi niewolnicy aby po kilku walkach ginąć na arenie, walki na śmierć i życie należały do rzadkości
Skąd pochodzi informacja że we wschodniej cześci imperiu walki gladiatorów lub gladiatorów z dzikimi zwierzetami trwały aż do 681 roku ? W 681 roku zlikwidowano tylko organizacje igrzysk, podczas gdy walki pomiedzy gladiatorami skończyły sie około 404 roku w zachodniej cześci, natomiast we wschodniej troche wczesniej. Natomiast walki gladiatorów z dzikimi zwierztami trwały na zachodzie do 523 roku, w podobnym czasie skończyły sie na wschodzie cesarstwa. Po przegranej bitwie pod Jarmukiem w 636 roku i utracie – Syrii, Palestyny, pózniej tez Egiptu, nie było już żadnych walk ze zwierzetami, a jedynie wyścigi rydwanów które dotrwały do zdobycia Konstantynopola w 1204 roku w czasie krucjaty.
Wcale nie szokują. Dzisiaj mamy walki w klatkach i tylko czas pokaże, czy zmienią się w krwawe widowiska.