Głód, bicie, poniżanie, praca ponad siły, zabójstwa. Tak wyglądała codzienność w hitlerowskich i radzieckich obozach jenieckich podczas II wojny światowej. Czy można ocenić, kto miał więcej szczęścia: wzięci do niewoli Niemcy czy Sowieci? I kto miał większe szanse na przeżycie oraz powrót do domu?
„W dziejach nowożytnych wojen nigdy wcześniej nie wzięto w tak krótkim czasie tak wielu jeńców” – napisał o operacji „Barbarossa” znany amerykański historyk Timothy Snyder. Rzeczywiście, po agresji niemieckiej na ZSRR w czerwcu 1941 roku do niewoli trafiły setki tysięcy sowieckich żołnierzy. W samej tylko bitwie pod Smoleńskiem, trwającej od 6 lipca do 5 sierpnia 1941 roku, Wehrmacht pojmał ich 346 tysięcy.
Kolejne 665 tysięcy czerwonoarmistów znalazło się w obozach we wrześniu, po zdobyciu przez Niemców Kijowa. W październiku, w podwójnej bitwie pod Wiaźmą i Briańskiem straty radzieckie wyniosły 673 tysięcy jeńców. Do końca 1941 roku do niemieckiej niewoli trafiło około trzech milionów Sowietów. Szacuje się, że do końca wojny Niemcy schwytali ich – bagatela – prawie 6 milionów!
Wagony pełne trupów i obóz w szczerym polu
Zgodnie z dyrektywami Hitlera wygłaszanymi podczas rozmów z generalicją, sowieckich żołnierzy traktowano jak podludzi. Nie stosowano wobec nich międzynarodowych konwencji dotyczących obchodzenia się z jeńcami. Brutalne i nieludzkie traktowanie zaczynało się już w momencie odsyłania pojmanych na tyły.
Żołnierzy ujętych w kotle kijowskim prowadzono bez odpoczynku ponad 400 km. Gdy któryś nich osłabł, niemiecki konwojent podjeżdżał na koniu i smagał go pejczem, a gdy to nie skutkowało, sięgał po pistolet. Słabych, chorych i rannych zabijano bez litości, ich ciała pozostawiając na drodze.
Jeńcy transportowani koleją mieli tylko trochę więcej szczęścia. Często przewożono ich w otwartych wagonach, które nie chroniły przed złymi warunkami atmosferycznymi. Zimą podróżowali w nieogrzewanych wagonach towarowych. Gdy pociągi docierały na miejsce, po odsunięciu drzwi ze środka wypadały dziesiątki zamarzniętych ciał. Śmiertelność w drodze sięgała 70 procent. Ocenia się, że podczas marszów i transportów zginęło około 200 tysięcy jeńców.
Gehenna nie kończyła się wraz z przybyciem do celu. W obozach panowały potworne warunki. Na początku wojny niemiecko-sowieckiej były to po prostu… kawałki terenu ogrodzone drutem kolczastym. Wewnątrz nie było baraków, łaźni ani sanitariatów, a jeńcy stali lub siedzieli na ziemi. By przetrwać, sięgano po różne sposoby. W Homlu trzech kolegów usiłowało się wzajemnie ogrzać, śpiąc obok siebie. Kolejno zajmowali najlepsze miejsce w środku, gdzie leżący korzystał z ciepła sąsiadów. Jeden, który przeżył, opowiedział o tym po latach.
W dulagu (obozie przejściowym) 162 w Stalino na niewielkiej przestrzeni stłoczono 10 tysięcy jeńców. Z braku miejsca wszyscy stali. Tych, którzy upadli, natychmiast zadeptywano. Zmarło tam co najmniej 25 tysięcy ludzi. Bardzo wysoka była też śmiertelność w stalagu 346 w Krzemieńczuku. Jeńcy dostawali tam co najwyżej 200 gramów chleba dziennie. Co rano wrzucano do dołu zwłoki zmarłych. Zdarzało się czasem, że wrzucano tam także żywych, którzy osłabieni głodem nie mieli siły się podnieść. Borys Sokołow, który spędził w niemieckich obozach wiele lat, pisał we wspomnieniowej książce „W niewoli”:
Codziennie rano widzi się, że prawie przy każdym baraku wala się jeden, albo kilka bosych i rozebranych trupów. Najpierw specjalne komando grabarzy zwozi je do stodoły zamienionej w kostnicę. Potem raz, dwa razy dziennie wywożą trupy poza obóz i zakopują w uprzednio wyrytych dołach.
Myszy, trawa, liście, koledzy…
Racje żywnościowe w obozach były minimalne i żołnierze głodowali. By oszukać żołądek, zjadali myszy, żaby, trawę, liście, korę czy igły sosnowe. Jeńcy często walczyli ze sobą o jedzenie; górą byli oczywiście zwykle ci silniejsi i brutalniejsi. Głód był tak wielki, że dochodziło wręcz do przypadków kanibalizmu. Niemieccy strażnicy ze stalagu 306 w Kirowogradzie na Ukrainie informowali, że jeńcy zjadają ciała zastrzelonych kolegów.
Doniesienia o ludożerstwie potwierdzają też wspomnienia jednej z więźniarek obozu kobiecego we Włodzimierzu Wołyńskim. „My, kobiety, widziałyśmy z góry, że wielu jeńców zjada zwłoki” – opowiadała o tym, co działo się w sąsiednim stalagu 365 Rozalia Wołkowskaja. Sokołow tymczasem tak opisywał warunki panujące w obozie koło Salaspils na Łotwie:
Niekiedy spotyka się trupy z wyciętymi pośladkami, albo z nacięciami po bokach. To robota ludożerców. Prymitywniejsi wycinają pośladki, ci bardziej wyrafinowani nacinają boki i wyciągają wątrobę. Z tego powodu bez przerwy odczytuje się srogie rozporządzenia, ale ludożerstwa nie można wyplenić.
50 tysięcy w jedną stronę, 50 tysięcy w drugą…
Dlaczego Niemcy tak bezlitośnie traktowali sowieckich jeńców? Cel był jasny: eksterminacja jak największej ich liczby. Temu właśnie służyło głodzenie, brak opieki lekarskiej, fatalne warunki zakwaterowania i praca ponad siły. Część więźniów od razu przeznaczano na śmierć. We wrześniu 1941 roku specjalne grupy likwidacyjne Einsatzkommandos dostały rozkaz przeprowadzenia selekcji jeńców. Postanowiono zlikwidować funkcjonariuszy partyjnych i państwowych, komisarzy politycznych, intelektualistów i Żydów. Selekcji dokonano powierzchownie, więc zabijano praktycznie na oślep.
W obozie w Chorole zastrzelono co najmniej 50 tysięcy sowieckich Żydów oraz około 50 tysięcy pozostałych jeńców. Eksterminację radzieckich więźniów prowadzono też w obozach koncentracyjnych i obozach zagłady. W Auschwitz na początku września 1941 roku kilkuset Sowietów zagazowano eksperymentalnie cyklonem B. W Sachsenhausen gazowano ich spalinami w ciężarówce. W Auschwitz różnymi metodami zabito w sumie około 8 tysięcy, w Mauthausen 10 tysięcy, a w Sachsenhausen 18 tysięcy czerwonoarmistów.
Według ostrożnych szacunków Niemcy zastrzelili 500 tysięcy wziętych do niewoli sowieckich żołnierzy. W transporcie i od głodu zginęło ich około 2,6 miliona. Wynika z tego, że ogółem w niemieckich obozach życie mogło stracić nawet 3,1 miliona sowieckich jeńców. A trzeba dodać, że cierpienia tych, którzy przeżyli, nie skończyły się wraz z powrotem do ZSRR po wojnie. Zgodnie z rozkazem Stalina zostali oni uznani za zdrajców i trafili do łagrów. Wraz z całymi rodzinami.
Lepiej było zginąć
A jak wyglądała sytuacja jeńców niemieckich w ZSRR? Nadzieją nie napawał z pewnością fakt, że państwo to nie podpisało konwencji genewskiej z 27 lipca 1929 roku „O traktowaniu jeńców wojennych”. Tak o niewoli radzieckiej pisał Norman Davies w książce „Europa walczy 1939-1945”:
Na terenie ZSRR był około 4 500 000 niemieckich jeńców. Mieli szczęście, że ich schwytano żywcem, ponieważ Armia Czerwona nie miała żadnych oporów przed zabijaniem rannych i maruderów. Ale nie pozostawiono im żadnych wątpliwości co do tego, że zbiorowo ponoszą winę za „faszystów” i że jeszcze pożałują, że ich nie zabito.
Liczba podana przez Daviesa jest zawyżona. To prawda, że gdy Sowieci zaczęli odnosić pierwsze sukcesy, ich obozy jenieckie zapełniły się niemieckimi żołnierzami. Po bitwie pod Moskwą, na początku 1942 roku, było ich już 120 tysięcy. Kolejne 91 tysięcy dołączyło po kapitulacji 6. Armii pod Stalingradem. W 1944 roku podczas operacji „Bagration” na Białorusi wzięto około 150 tysięcy jeńców. Wraz z każdym kolejnym sowieckim zwycięstwem, liczba pojmanych rosła. Nigdy jednak nie doszła do 4,5 miliona. W kwietniu 1945 roku w sowieckiej niewoli znajdowały się około 2 miliony Niemców, a po zakończeniu działań wojennych – około 3 miliony.
Wziętych do niewoli żołnierzy Wehrmachtu gnano na wschód, do łagrów położonych w głębi ZSRR. Droga przypominała tę, jaką w odwrotną stronę pokonywali jeńcy sowieccy. Żołnierzy popędzano kolbami, nie zawsze karmiono, a słabych i spóźniających się nierzadko zabijano. Postoje odbywały się w przypadkowych miejscach lub pod gołym niebem. Tak morderczą wędrówkę wspomina Gottlob Bidermann, żołnierz armii Kurlandii, autor książki „W śmiertelnym boju. Pamiętniki niemieckiego żołnierza z frontu wschodniego”:
Zagonieni w stada niczym bydło, początkowo byliśmy trzymani na otwartych polach lub leśnych polanach. Narastający głód wymuszał desperackie próby czerpania wartości odżywczych z trawy znajdowanej na polach lub sprawiał, że żuliśmy korę z drzew, usiłując stłumić bolesne skurcze głodowe, które obezwładniały nas i osłabiały.
W niewoli niemieccy jeńcy używani byli jako siła robocza. Pracowali przy budowie fabryk, odbudowie zniszczonych miast, kopaniu kanałów, wyrębie lasów i w rolnictwie. Warunki były ciężkie. Obarczano ich pracą ponad siły i zapewniano jedynie niewielkie racje żywnościowe, wszystko to w niesprzyjającym klimacie. Do tego dochodziła brutalność strażników, brak opieki medycznej i brak nadziei na powrót do domu. W rezultacie śmiertelność niemieckich jeńców była ogromna. Biedermann opowiada:
Komanda robocze wysyłano do zaśnieżonych lasów, gdzie ręcznie powalano drzewa. Cała ta praca przy wycince była prowadzona bez wsparcia jakichkolwiek maszyn: drzewa ścinano za pomocą siekier i dwuręcznych pił, zaś pnie rozłupywano przy użyciu klinów i drewnianych młotów. Mizerne racje żywnościowe nie zapewniały odpowiedniej ilości kalorii, by sprostać tego typu wyczerpującym pracom fizycznym i wkrótce wśród nas pojawiły się pierwsze przypadki śmierci.
Richard Overy, brytyjski historyk II wojny światowej, szacuje, że z 3 milionów niemieckich jeńców przetrzymywanych w ZSRR życie w taki czy inny sposób straciło 356 tysięcy. Inni badacze sądzą, że ofiar było znacznie więcej – nawet 1 milion. Tak uważa na przykład niemiecki historyk Rüdiger Overmans. Podobny wynik wychodzi z rachunków amerykańskiego historyka Waitmana Wade’a Beorna, który twierdzi, że w sowieckiej niewoli zginęło 35,8 procent niemieckich jeńców.
Sowiecki system nie był jednak nastawiony – przynajmniej teoretycznie – na eksterminację uwięzionych. Planowano ich wykorzystać jako darmową siłę roboczą, a także poddać komunistycznej indoktrynacji. Zajmował się tym między innymi Komitet Narodowy Wolne Niemcy. Bidermann zetknął się z jego członkami, nazywając ich jednoznacznie zdrajcami. Skąd zatem wysoki odsetek śmierci? Wynikał on z właściwych Związkowi Sowieckiemu warunków traktowania ludzi uznanych za wrogów i więźniów.
Powrót do domu
Los niemieckich jeńców w ZSRR różnił się od losu radzieckich jeńców w hitlerowskiej niewoli jeszcze jednym istotnym aspektem. Niemcy, tak jak i jeńcy innych narodowości, byli z czasem zwalniani do domu. Już w 1946 roku wypuszczono 5 tysięcy Austriaków i około 5 tysięcy chorych i słabych Niemców. Zwolnienia kontynuowano w 1947 i 1948 roku. Po powstaniu Niemieckiej Republiki Demokratycznej w październiku 1949 roku, Sowieci zwolnili i repatriowali 85 tysięcy jeńców. Do 1950 roku uwolniono około 500 tysięcy Niemców, wszystkich Austriaków, 100 tysięcy Węgrów, 50 tysięcy Rumunów i 150 tysięcy Japończyków.
Nie dla wszystkich był to jednak koniec niewoli. We wrześniu 1955 roku kanclerz RFN Konrad Adenauer udał się do Moskwy w celu nawiązania stosunków dyplomatycznych. Podpisana tam umowa przewidywała także zwolnienie 10 tysięcy niemieckich jeńców, którzy jeszcze 10 lat po zakończeniu wojny przebywali w radzieckich obozach pracy. A ostatni (prawdopodobnie) niemiecki jeniec wojenny w Rosji został zwolniony w… lipcu 2014 roku. Był to 84-letni Reinhard Kinze, żołnierz 12. Dywizji Pancernej SS, który niewoli trafił w styczniu 1945 roku podczas początkowej fazy bitwy o Berlin. W radzieckich i rosyjskich obozach spędził 69 lat.
Bibliografia:
- Borys N. Sokołow, W niewoli, Katmar 2017.
- Gottlob H. Biedermann, W śmiertelnym boju. Pamiętniki niemieckiego żołnierza z frontu wschodniego, Katmar 2017.
- Timothy Snyder, Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem, tłum. Bartłomiej Pietrzyk, Świat Książki 2011.
- Norman Davies, Europa walczy 1939-1945. Nie takie proste zwycięstwo, przeł. Elżbieta Tabakowska, Znak 2008.
- Richard Overy, Russia’s War. 1941-1945, Penguin Books Ltd 1999.
- Rüdiger Overmans, Soldaten hinter Stacheldraht. Deutsche Kriegsgefangene des Zweiten Weltkriege, Ullstein 2000.
- Waitman Wade Beorn, Marching into Darkness. The Wehrmacht and the Holocaust in Belarus, Harvard University Press 2014.
KOMENTARZE (25)
Reinhard Kinze w 2014 prawda to?
Cały czas miał status jeńca wojennego?
Był żołnierzem pancernej dywizji SS (elitarnej) w wieku 15 lat?
Inne źródła (w tym niemieckie) też tak podają, więc widocznie był synem pułku i to już w wieku 13 lat. Zaciągnęli go w 1943, a chrzest miał pod Stalingradem, gdzie podobno przyczynił się do ujęcia syna Stalina i za to później, w niewoli dostał dożywocie. Dlatego nie objęła go amnestia z 1950 i późniejsze poprawki.
Jeśli chodzi o syna Stalina to dostał się do niewoli bodajże w lipcu 1941 roku. Koło Witebska.
Ale Ty jesteś przygłupi, płytki i nie douczony…
Ale Ty jesteś mądry, głęboki i uczony… ;)
przykre
No brawo! Nie zrozumiem chyba dlaczego niektórym tak łatwo przychodzi obrażanie innych…od tak, po sekundach konwersacji…dziwne to.
I na ten komentarz czekałem
Moderacja powinna kasować takie g*wnowpisy, płodzone przez trolli czy innych frustratów z nerwicą natręctw.
Udawaj, że nie widzisz i nie słyszysz, tak jak to robisz gdy spotkasz na swojej drodze zaplutego menela lub innego robala. Z pewnymi kategoriami dyskusja nie ma sensu. Twoja reakcja, jakakolwiek, to dla niego zaszczyt i satysfakcja, a on na to nie zasługuje. A admin niech lepiej pilnuje swojej roboty, bo dla portalu o takim profilu, takie wpisy to hańba.
to mu rząd ładny żołd i emeryturę po powrocie wypłacił zapewne…. bo oficjalnie to nadal cały czas był żołmierzem
Chyba tu jest pewien drobny błąd: „ostatni (prawdopodobnie) niemiecki jeniec wojenny w Rosji został zwolniony w… lipcu 2014 roku. Był to 84-letni Reinhard Kinze, żołnierz 12. Dywizji Pancernej SS, który niewoli trafił w styczniu 1945 roku podczas początkowej fazy bitwy o Berlin. ” – mianem operacji berlińskiej określa się okres między 16 kwietnia, a 9 maja 1945r. W styczniu rozpoczyna się operacja wiślańsko-odrzańska – to jednak kompletnie inny etap wojny i trudno (szczególnie w sensie geograficznym) uznać styczeń jako początkową fazę bitwy o Berlin (strategicznie też jest to inna faza wojny).
Drogi sss, rzeczywiście wszystko, co Pan napisał jest prawdą. Jednak właśnie operacja wiślańsko-odrzańska była operacją zaczepną Armii Czerwpnej w ramach ofensywy przeciw wojskom hitlerowskim, po tym jak Radziecki Sztab Generalny zdecydował się wykonać uderzenie w kierunku Berlina. Można więc w ramach uogólnienia uznać to za fazę początkową – bez niej do bitwy by bowiem nie doszło. Pozdrawiamy i bardzo dziękujemy za tak uważne czytanie tekstów i wyłapywanie takich elementów :)
Teraz jest bardzoo modna przyjazn rosyjslo niiecka, zapomnieli jak byli dla siebie pptworami
Ciekawym a pominiętym w artykule jest watek sowieckich formacji Seydlitz -Truppen ( 'zwerbowani niemieccy jeńcy walczacy po stronie sowieckiej”).Mało o tym info w internecie. Nie mniej ciekawa jest historia jednego z ostatnich jenców II ws, węgra Andreasa Tomy zidentyfikowanego w rosyjskim szpitlu psychiatrycznym w 2000 r.
Rusofobski artykuł
Moim zdaniem niestosowny podpis pod zdjęciem: „czerwonoarmista i niemiecki żołdak” to był po prostu niemiecki żołnierz Żołdak to określenie pejoratywne na pewno nie neutralne, nie przystoi w artykule historycznym.
Ciekawym a pominiętym w artykule jest watek sowieckich formacji Seydlitz -Truppen ( 'zwerbowani niemieccy jeńcy walczacy po stronie sowieckiej”).Mało o tym info w internecie. Nie mniej ciekawa jest historia jednego z ostatnich jenców II ws, węgra Andreasa Tomy zidentyfikowanego w rosyjskim szpitlu psychiatrycznym w 2000 r.
17 września 1939 roku Rosja Radziecka napadła militarnie na Polskę. Czy jest jakiś akt kończący tę wojnę ? czy nadal jesteśmy w stanie wojny z Rosją ?
Skąd źródło informacji o Reinhardzie Kinze? Internet w dużej mierze milczy
próba
zzzz
Ojciec opowiadał mi kiedyś jak do niemieckiego gosp. rolnego na Pomorzu przywieziono grupę 30-40 jeńców rosyjskich. Od stacji kolejowej do celu mieli 3-4 km. Przez pół dnia przeszli podobno 100m – wysłano więc furmanki. Wyglądali strasznie, żywe trupy, wychudzeni nieprawdopodobnie. Kobiety płakały na ich widok. Po odkarmieniu pracowali na majątku, pilnowali ich wachmani inwalidzi z protezami kończyn, jeden z nich miał np. hak zamiast dłoni. Dla Stalina to byli zdrajcy narodu…
Poznałem kiedyś Łotysza, którego ojciec był Gruzinem – podczas wojny dostał się do niewoli. Po wyzwoleniu miał dużo szczęścia, bardzo dużo szczęścia, bo nie został rozstrzelany, ani zesłany do gułagu. Dostał nakaz osiedlenia się na Łotwie z zakazem kontaktu z rodziną, także zakaz korespodencyjny.
Jakiś czas temu czytałem artykuł o łąkach nadreńskich. Zachodni Alianci zgromadzili tam niemieckich jeńców pod koniec wojny. W straszliwych warunkach umarło lub zostało nawet zamordowanych około miliona z nich. To prawie trzykrotnie więcej niż tutaj podawana liczba ofiar w sowieckiej niewoli na przestrzeni całej wojny.Od jakiegoś czasu już nie mogę w internecie znaleźć żadnej informacji na ten temat. Tak fałszuje się historię. Z jednej strony źli Niemcy i Rosjanie a z drugiej wspaniali Amerykanie i Brytyjczycy.
Nie załuje ani ruskich ani niemców jeden wart drugiego to sa skutki ideologizacji państwa i chęc zapanowania jednej ideologi nad drugą