Ciekawostki Historyczne

Samobójcze deklaracje. Nadprodukcja lekarskich zaświadczeń. A nawet łamanie kończyn. Potencjalni rekruci byli gotowi na wszystko, byle wymigać się od poboru. Co działało najlepiej, a co nie mogło się udać... ale i tak tego próbowano?

Zasadnicza służba wojskowa w PRL kojarzyła się z przymusem, bezmyślnością i ideologicznym praniem mózgu. Rozpoczynało się ono już od przysięgi, której rota obejmowała między innymi ślubowanie podtrzymywania braterskich stosunków z Armią Radziecką. Oczywiście, była też „fala”. W efekcie dwa lata służby w wojskach lądowych i trzy lata w marynarce jawiły się wielu młodym ludziom jako czas kompletnie zmarnowany. Aby nie iść w kamasze chwytano się najróżniejszych sposobów. Niekiedy dość desperackich.

Najlepiej było „zachorować”

Najbardziej popularną metodą uniknięcia służby w ludowym Wojsku Polskim było symulowanie poważnej choroby. Fantazja poborowych była wielka. Wspierali ją zaprzyjaźnieni lekarze, wystawiający potrzebne zaświadczenia. Niekiedy wystarczyło powiedzieć: „Panie doktorze, jestem całkiem normalny, tylko nie chcę iść do wojska. Bardzo się boję, mam takie straszne lęki i nocami nie śpię z tego powodu”. Prośbę wspierało się oczywiście odpowiednim prezentem.

Aby uniknąć służby wojskowej w czasach PRL młodzi chwytali się najróżniejszych sposobów.fot.Wiesław Gadomski/domena publiczna

Aby uniknąć służby wojskowej w czasach PRL młodzi chwytali się najróżniejszych sposobów.

W taki właśnie sposób poboru uniknął lider Czerwonych Gitar Krzysztof Klenczon. Jak zdradza wdowa po muzyku, Alicja Klenczon, w książce Krzysztof Klenczon. Historia jednej znajomości, ojciec muzyka załatwił mu odroczenie wykorzystując swoje znajomości w WKU. Lekarz przyznał chłopakowi kategorię zdrowia D. Wszystko przez to, że Krzysztof zaszantażował ojca, mówiąc, że jeśli go wezmą w kamasze, to popełni samobójstwo.

Krzysztof Klenczon uniknął poboru dzięki znajomościom ojca w WKU.fot. pochodzi z archiwum Alicji Klenczon

Krzysztof Klenczon uniknął poboru dzięki znajomościom ojca w WKU.

Zobacz również:

Lepiej do psychiatryka niż do wojska

Pożądane były świadectwa leczenia się na choroby serca, nerek, kręgosłupa czy schorzenia neurologiczne. Szczególnie ceniono – ze względu na trudności z ich weryfikowaniem – choroby psychiczne. Tak zwane „żółte papiery” w większości przypadków dawały gwarancję uniknięcia poboru. Starano się je zdobyć na wszelkie sposoby. Jak wyglądało to w praktyce, wspomina 48-letni Piotr:

Poszedłem do psychologa, a kobieta zaczęła mi wymyślać jakieś fobie, o których nigdy w życiu nie słyszałem. Wziąłem papierki, zrobiła mi paroletnią historię choroby, zostawiłem jej dodatkowo dobry trunek i udałem się do WKU. W moim środowisku nikt sobie wówczas nie wyobrażał założenia munduru i wspólnych ćwiczeń na manewrach na poligonie z Rosjanami. Więc kombinowałem, ile wlezie.

Piotrowi udało się uniknąć służby. Inni nie wahali się iść jeszcze dalej, godząc się nawet na pobyty w szpitalach psychiatrycznych. W 1984 roku na oddział zamknięty w Toruniu trafił Andrzej „Kobra” Kraiński, późniejszy lider grupy Kobranocka. Uciekał przed poborem do armii. To właśnie tam poznał zresztą ordynatora Andrzeja Michorzewskiego. Razem założyli zespół Latający Pisuar, z którego narodziła się Kobranocka.

Nie mogę iść do wojska, bo mam moczenie nocne

Stosowano także półśrodki, które wprawdzie nie zwalniały z obowiązku służby, ale pozwalały odroczyć jego wykonanie. Tak działało choćby udokumentowanie bytności na spotkaniach anonimowych alkoholików oraz pobytów w izbie wytrzeźwień. W cenie były też zaświadczenia o słabym wzroku i słuchu. W ostateczności ratowano się okazując w Wojskowej Komisji Uzupełnień lekarskie zaświadczenie o moczeniu nocnym.

Czasem wystarczyła po prostu odpowiednia ilość dokumentacji. Z powodów zdrowotnych wymigał się od wcielenia do mundurowych jeden z rozmówców z forum dyskusyjnego „Czy byłeś w wojsku?”. Tak wspominał „obrady” komisji poborowej:

W wojsku nie byłem. Dostałem kategorię E na pierwszej komisji jeszcze za komuny. Nie musiałem za bardzo kombinować dzięki szeroko udokumentowanym problemom z nerkami z dzieciństwa. Wprawdzie było i minęło, jednak plik kart wypisowych ze szpitali grubości 20 cm zrobił wystarczające wrażenie (nawet nie obejrzeli – wystarczyła ta na wierzchu i ich ilość)…

Igły, żyletki, drzwi od samochodu

Gdy zabrakło stosownych lekarskich zaświadczeń, trzeba było sięgać po (nomen omen) ostrzejsze sposoby. Desperaci uciekali się nawet do samookaleczania. Początkowo przybierało ono formy dość łagodne. Robiono sobie na przykład za pomocą igły na rękach niewielkie wkłucia, charakterystyczne dla narkomanów.

Przez pewien czas skuteczną metodą wymigania się od wojska było robienie sobie nakłuć na rekach takich jakie mieli narkomani. Zdjęcie poglądowe.fot.Psychonaught/domena publiczna

Przez pewien czas skuteczną metodą wymigania się od wojska było robienie sobie nakłuć na rekach takich jakie mieli narkomani. Zdjęcie poglądowe.

Jak wynika z relacji samych zainteresowanych, stosujących metodę z igłą, przez pewien czas lekarze wojskowi dawali się nabierać. Później wybieg został rozszyfrowany, uciekano się więc do coraz bardziej radykalnych sposobów. Cięto się żyletkami, a nawet łamano sobie kończyny. Rezultaty bywały tragiczne. Pod koniec lat 80. pewien młody człowiek chciał złamać sobie rękę, wkładając ją w drzwi dużego fiata. Koledzy zatrzasnęli je jednak zbyt mocno, co doprowadziło do otwartego złamania i poważnych komplikacji przy zrastaniu się kości.

Wpływ przymusowego poboru na poziom wykształcenia społeczeństwa

Drugim pod względem popularności sposobem na uniknięcie służby wojskowej było… zdobywanie wykształcenia. Kontynuowanie nauki w szkole pomaturalnej lub na studiach pozwalało uzyskać odroczenie na trzy, cztery lub nawet pięć lat. Nic dziwnego, że w Polsce Ludowej popularne wśród części młodzieży męskiej stały się szkoły policealne, pomaturalne seminaria nauczycielskie oraz uczelnie wyższe.

Nietrudno odnaleźć ziarno prawdy w anegdocie mówiącej, że chęć uniknięcia służby wojskowej wpłynęła na podniesienie poziomu wykształcenia w PRL-u. fot.domena publiczna

Nietrudno odnaleźć ziarno prawdy w anegdocie mówiącej, że chęć uniknięcia służby wojskowej wpłynęła na podniesienie poziomu wykształcenia w PRL-u.

Studia opłacały się wyjątkowo, bo posiadanie tytułu magistra uprawniało do krótszej służby zasadniczej i uzyskania stopnia podchorążego (a w perspektywie podporucznika). Niepozbawiona ziarna prawdy anegdota głosi, że przymusowy pobór w PRL-u przysporzył krajowi wykształconych ludzi. Niejeden trafił na uniwersytet tylko po to, żeby nie iść do wojska.

Pobyt na uczelniach możliwie wydłużano. Funkcjonowali na nich wieczni studenci, kształcący się siedem, osiem lat, a czasem i dłużej. Po zakończeniu jednych studiów natychmiast rozpoczynano drugie lub podejmowano studia doktoranckie. Wszystko po to, by wrażliwy okres po prostu przeczekać. Najbardziej wytrwałym, jak wyznał w jednym z wywiadów obecny minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin, udawało się studiować aż do osiągnięcia wieku zwalniającego z powołania do wojska. „Robiliśmy wszystko, stawialiśmy na głowie, żeby uniknąć służby wojskowej” – wyznał polityk.

Na koncercie w pudle, z koncertu do wojska

Młodzi obywatele Polski Ludowej sięgali też po bardziej kreatywne sposoby migania się od wojska. Częste były przypadki uchylania się przed odebraniem wezwania na WKU. „Zaprzyjaźniona pani na poczcie od razu wpisywała we właściwą rubrykę «nieodebrane»” – wspomina jeden z niedoszłych rekrutów. Czasem wręcz ukrywano się przed Wojskową Służbą Wewnętrzną, która dostarczała opornych poborowych do jednostek. Jak głosiło ówczesne przysłowie: „A on w mateczniku siedział, by się pobór nie dowiedział”. Nocowano u rodziny lub znajomych, czasem w parku lub na dachu bloku.

Niektórzy zmieniali wygląd. „Po powrocie do Krakowa zgoliłem dla niepoznaki brodę…” – wspomina doktor Karol Życzkowski, autor „Notatek szeregowca”.  Wyjeżdżano także do innych miast lub posługiwano się fałszywym nazwiskiem. W taki właśnie sposób przed wojskiem ukrywał się inny członek Czerwonych Gitar, Henryk Zomerski.

Aby uniknąć poboru basista Czerwonych Gitar Henryk Zomerski ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem. Nie na wiele się to zdało. Powyżej Zomerski na zdjęciu z 2006 roku.fot.Tomasz Balikowski/CC BY-SA 3.0

Aby uniknąć poboru basista Czerwonych Gitar Henryk Zomerski ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem. Nie na wiele się to zdało. Powyżej Zomerski na zdjęciu z 2006 roku.

Muzyk występował pod fikcyjnym nazwiskiem Janusz Horski. Na koncerty nie jeździł autobusem z kolegami, ale przyjeżdżał własnym samochodem. Podczas występów zaś grał na basie schowany w wielkim pudle. Jego starania zakończyły się jednak klapą. Wszystko przez to, że był zakochany w dziewczynie, której nie akceptowała jego matka. Rodzicielka Zomerskiego poinformowała więc WKU, gdzie można znaleźć syna. Basista został zgarnięty przez WSW wprost z koncertu Czerwonych Gitar w Domu Chłopa w Warszawie.

Do wojska zamiast do Włoch

Innym praktykowanym rozwiązaniem był wyjazd za granicę. „Miałem przyjaciela, który zdał na Uniwersytet Warszawski wyłącznie po to, aby po zaliczeniu pierwszych egzaminów złożyć prośbę o paszport i uciec do Stanów” – wspomina jeden z weteranów uchylania się od służby wojskowej w PRL.

Do tego sposobu chciał sięgnąć Życzkowski, dziś fizyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wojsko upomniało się o niego pod koniec lat 80., kiedy był świeżo upieczonym doktorem. Tak opisuje swoje plany w „Notatkach szeregowca”:

 

Koledzy […] namawiali mnie do wspólnego wyjazdu na narty do Włoch. […] Aby uzyskać w Polsce paszport, należało jednak wcześniej otrzymać zgodę z wojska. Z elegancko napisanym podaniem i kopią zaproszenia z Włoch pomaszerowałem więc do Wojskowej Komisji Uzupełnień (WKU). Może nie należało przypominać władzom wojskowym o swoim istnieniu, ale sądziłem że moje papiery nie wróciły jeszcze z Zegrza do Krakowa.

Zawiodłem się srodze. Gdy tydzień po złożeniu podania o wyrażenie zgody na wyjazd do Włoch zameldowałem się w Komendzie Uzupełnień, znany mi już dobrze chorąży oświadczył, że zgody na wyjazd dla mnie nie ma, ale na pociechę da mi bilet do SPR [Szkoły Podchorążych Rezerwy – przyp. red.] na najbliższy, majowy pobór

 

Wyjść za wszelką cenę

Ci pechowcy, którym nie udało się uniknąć wcielenia, za wszelką cenę starali się wydostać z wojska. Tu również nie przebierano w środkach. Niektóre sposoby opisał Antoni Pawlak w swojej głośnej niegdyś „Książeczce wojskowej”:

Uciekają. Wszyscy możliwymi sposobami starają się stąd wydostać . Od prymitywnych, obliczonych na krótką metę prób przeskoczenia przez mur, po sposoby bardziej wyrafinowane. Najczęściej przez zakład psychiatryczny.

MAREK Pół roku służby. Z jakichś powodów nie chcą go puścić do domu na przepustkę. W nocy, w świetlicy demonstracyjnie tnie się żyletką, a raczej – jak sam mówił – mojką. Tnie się po przegubach, piersiach, brzuchu i policzkach. Staczamy z nim szaloną walkę o żyletkę, bo ma ochotę pokiereszować także i innych. Miesięczna obserwacja i do domu.

Nawet po tym jak młodzi ludzie trafili do wojska, to nie przestawali kombinować jak się z niego wyrwać.fot.domena publiczna

Nawet po tym jak młodzi ludzie trafili do wojska, to nie przestawali kombinować jak się z niego wyrwać.

ANDRZEJ II Podciął sobie żyły na tydzień przed przysięgą. Przedtem pisał jakieś podania o zamienienie mu służby wojskowej na pięć lat więzienia. Był to typowy „git” przekonany, że więzienie, oprócz tego, że go nobilituje, będzie łatwiejsze.

RYSZARD Przez cały rok nocne moczenie, którego w rzeczywistości nie miał. W końcu udało mu się, dostał roczne odroczenie. Ten chłopak wzbudził we mnie coś w rodzaju szczerego podziwu. Cały rok wysilał się, aby systematycznie lać w nocy pod siebie. Wyśmiewany i bity przez kolegów, nie poddał się.

Dziś, gdy mamy armię zawodową, obowiązkowy pobór nam nie grozi. No chyba, że Prawo i Sprawiedliwość zdecyduje się przywrócić zasadniczą służbę wojskową. Podobne postulaty wciąż tu i ówdzie się pojawiają…

Bibliografia:

  1. Alicja Klenczon, Tomasz Potkaj, Krzysztof Klenczon. Historia jednej znajomości, Wydawnictwo WAM 2017.
  2. Krzysztof Majak, Jarosław Gowin „stawał na głowie”, by uniknąć wojska. Co robili inni? „Próbowałem się powiesić”, NaTemat.pl 24.04.2015.
  3. Karol Życzkowski, Notatki szeregowca, Universitas 1998.
  4. Antoni Pawlak, Książeczka wojskowa, Bellona 2010.

KOMENTARZE (90)

Skomentuj Andrzej T Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dżygit

Ja poszedłem do wojska w 87 roku na jesień w wyszedłem 90 na wiosnę. Te 6 miesięcy więcej to za ucieczki. Nie chciałem tam być ale musiałem.

    Anonim

    cze jełopy z lwp i wsw WASZ E MATK IBURWY a PO 1990 BEZROBOCIE TY SUPER PIJANY SZWEJUNIU i co miales z tego falowania

    PS a w WIEKLICH NIEMZCECH se WIELKI NIEMIEC[ RFN ] kupil KUSZ E , BRON GAZOWA –POS STARANIACH PRAWDZIWA — a polaczek — SZMATA IREJON I teraz ROBI ZA SUPER HEROSA

zenek

Nie ma i nie było w polskim wojsku stopnia „podchorąży”, panie redaktorze, to wyłącznie tytuł.

    zenek

    Podchorąży, w dawnej Polsce zastępca chorążego (namiestnik). 1815-1830 w wojsku Królestwa Polskiego słuchacz Szkoły Piechoty i Kawalerii w Warszawie, której studenci wzięli udział w spisku przeciwko wielkiemu księciu Konstantemu, dając początek powstaniu listopadowemu.

    1918-1939 w Polsce międzywojennej słuchacz szkół podchorążych i oficerów. Obecnie tytuł wojskowy kandydata na oficera zawodowego lub oficera rezerwy.

      Robert

      Podchorążym jest słuchacz szkoły oficerskiej. Tutaj podchorąży SPR – Szkoła podchorążych rezerwy.

zirytowany

Sam koniec mnie rozbraja haha

Blasius

Ta końcówka to jakiś zew Bojownika o Wolność I Demokrację XXI? Nie uważa pan, ze wymyślanie na siłę takich politycznych agitek, wtrąceń, kompletnie z d… na siłę to żenada? Nie przystoi człowiekowi po studiach. A może pan z resztą koderastów krzyczy „precz z komuną”, a następnie „za komuny to było lepij”? Sami się już w swojej śmieszności zatracacie. Aż muszę zobaczyć o pan zawarł w tej książce o 1989 roku bo już czuję jakie peany na cześć uwłaszczenia peerelowców tam mogą się pojawić ale nie zapeszam.

Adam Adamski

Szacunek to ja mam dla tych ,którzy te służbę wytrzymali i odbyli od ,,kota”-do ,,dziadka”. W tym artykule mam wrażenie ,że obok ciekawostki jaką były sposoby na ominięcie woja,robi się z tych ludzi może nie bohaterów ,ale lepszych w ograniu systemu niż ci, którzy ,, jechali pas startowy na szmacie i mieli zomzy oraz ppk”

    Anonim

    Bez dwóch zdań.
    Pozdrawiam

zorientowany

Dziennikarz jak zwykle nawymyślał bzdur. Wojskowa Komisja Uzupełnień nigdy nie istniała.

    Anonim

    Pierfolisz kocopolow. Bylem na WKU I dostalem bilecik. Typowy gimbus w rurkach.

      Starża

      To się nazywało Wojskowa Komenda Uzupełnień, nie komisja.

        Nasz publicysta | Anna Dziadzio

        Zgadza się. Dziękujemy za sprostowanie jednego z wpisów pod tekstem. Pozdrawiamy.

skin-head

Ja poszedłem do wojska na wiosnę 1997 i wyszedłem w lato 1981 ( trochę doslugiwałem ) poligony mieliśmy – miesiąc w pułku miesiąc na poligonie .Byłem w pierwszoliniowym pułku pancernym. Poligony mieliśmy z Ruskimi z Borna-Sulinowa .Dostawaliśmy równo po dupie , najgorsze były zimy .Jakoś przetrwaliśmy i teraz się fajnie wspomina . A że było takie tchórzliwe badziewie to się powinni tym wstydzić a nie chwalić. OT takie cioty.

ad

jak zwykle napisał to ktoś kto się migał albo jest za młody aby poznać służbę zasadniczą. Wojsko to szkoła życia. Z niejednego chłopaka zrobiła chłopa. Wielu naprostowała światopogląd (nie mówię o polityce) Szukanie ideologi politycznej w tłumaczeniu kombinowania z wku jest śmieszne. Pismak stawia na równo odroczkę z powodu nauki i żółte papiery !!! Zrozumienie tematu zerowe.Dla minie ktoś kto unikał woja, z wyłączeniem nauki i poważnej choroby to ciota. Sam się odraczałem dwa lata (nauka) Jesień 96 zima 98. Było fajnie i nie był to zmarnowany czas.

    Jurek

    „Wojsko to szkoła życia” – ja dziękuje za taką szkołę, żeby dosadniej nie powiedzieć. Wszyscy którzy tak mówią moim zdaniem nie rozumieją czym jest wojsko – a jest organizacją mającą niszczyć i zabijać. W obronie lub w ataku. I żeby organizacja ta mogła spełniać swój cel musi brutalnie, sekciarsko wręcz wyszkolić swoich członków. A pomysł źeby instytucja stworzona do niesienia śmierci i ognia była szkołą życia, robiła z chłopców mężczyzn, dbała o kondycję itp itd jest nieskuteczny, potwornie drogi, niehumanitarny i przede wszystkim głupi z punktu widzenia obronności.

      kfk

      To sie popisales teraz.Bez tego wojska to bys sie w ogole nie urodzil bo by twoich dziadkow rosjanie albo niemcy zabili.Dodatkowo nie masz zadnego pojecia czym jest wojsko i jaki jest zakres i stopien jego szkolenia.Dlatego rzecz jasna merytorycznych argumentow nie uzyles tylko postawiles glupkowata teze.

        Nasz publicysta | Anna Dziadzio

        Szanowny komentatorze, Pan Jurek przedstawił wojsko z jednego, bardzo negatywnego punktu widzenia. Pan prezentuje całkowicie przeciwną tezę. Prawda jednak leży po środku – obaj Panowie macie poniekąd rację. Pana komentarz jednak pokazuje, że zdaje Pan sobie sprawę także z negatywnych skutków jakie przynosiło wojsko w PRL. Pozdrawiamy i dziękujemy, że stoi Pan „na straży” merytorycznych komentarzy na naszym portalu :)

      Maciej Janicki

      Wojsko za komuny „normalizowało” oraz przygotowywało ludzi z różnych środowisk i bez wykształcenia do pracy w przemyśle. Wartość bojowa takiego wojska była nierówna więc raczej średnia. Wojsko takie potrafiło „naruchać” wszystko ale akurat zabijać średnio.

    Wolny człowiek

    Nie żyje po to żeby być jakimś chłopem według czyichś kryteriów, szkołą życia wystarczająco jest już samo życie i znoszenie obecności innych ludzi i nie jestem posłusznym niewolnikiem państwa systemu i władzy żeby dać im się zniewolić poprzez wykonywanie jakichś rozkazów i dyscyplinę. Służba wojskowa jest dla niewolników

    xxxk

    Heheh szkoła życia. A połowa po wyjściu to albo alkoholicy albo nałogowi palacze. Często mężczyźni lejący swoje kobiety w domu. Nadmiar agresji, poczucie wyższości, bardzo ciężkie traumy ujawniajace się w sposób skandaliczny. Nic dobrego z ludzi z wojska nie wyrosło – tylko wokół mnie 5 facetów z wojska – każdy po wojsku patologia.

adam

Artykuł może i ciekawy, ale nawiązanie jaki to niby PiS zły zupełnie bez sensu. Że „może wprowadzą bo podobno ktoś tak mówił”. Komu podlizuje się Pan Autor ? Platformie czy KODomitom ?

Dariusz

Zlikwidowano zasadnicza sluzbe wojskowa i teraz rosna nam pokolenia mlodziezy w spodniach-rurkach i wlosach na zel, nie majacych pojecia o obsludze sprzetu wojskowego i ciezko dyszacych po przebiegnieciu 400 metrow. Utor tego artykulu to jakis gimnazjalista chyba, bo w wojsku na pewno nie byl.

    menka

    Zgadzam się w 100 procentach.
    Dzisiejsi młodzi mężczyźni to w większości zniewieściałe mamisynki. Mamuśki też nieźle …okaleczone… Wychowują cioty, a nie – normalnych, odpowiedzailanych, odważnych facetów…

      Jarema

      Ojeju, jak ja uwielbiałem te teksty że ,,wojsko by się wam przydało…”. Nie jednego to ,,wojsko” schamiło, robiło jeszcze większym cwaniakiem i zabijało indywidualność. Liczba ludzi którzy stracili w czasie służby zdrowie i życie jest do dziś nieznana bo to tajemnica wojskowa o tych którzy potem mieli problemy psychiczne nie wspominam nawet. Nie każdy się do wojska nadaje, nie każdy ma walory psychofizyczne do służby a jeśli jakaś panienka wypisuje o prawdziwych facetach itp… to po primo mogę odpisać że konstytucja jasno się wyraża o równych prawach i obowiązkach, więc dlaczego kobiety nie służyły? mamy dyskryminacje a żeby być jeszcze bardziej złośliwy to mogę napisać że prawdziwa kobieta to powinna według tej logiki wykonywać tradycyjne czynności domowe. Oczywiście dobrze że mamy teraz jak mamy i z jednej strony kobieta może wykonywać prace zarezerwowane wcześniej dla mężczyzn a młody mężczyzna nie musi marnować czasu w wojsku. Do wielu głów nie dochodzi po prostu że wojsko to nie romantyzm a poniżające komisje wojskowe na powitanie, wszechobecne chamstwo, fala itp… i w imię czego? za komuny prawdziwymi bojownikami o pokój byli ci co się migali od armii a w latach póżniejszych to wojsko nie jednego patriotę zniechęciło do patriotyzmu a poza tym niewiele nauczyło.

      Jarema

      Moi koledzy tak służyli kilkanaście lat temu że się ledwo nauczyli obsługiwać broń a potem robili za pół darmo u trepów przy budowie domów. Jeden mój wujek przez to ,,wojsko” przez całe życie cierpiał na nerki, cud że 81 lat przeżył, drugiemu w latach 70tych te dwa lata służby złamały plany życiowe a trzeci również w tym samym czasie zachorował (przez wojsko) na raka i zmarł w wieku 28 lat. Prawdziwe wojsko to ma być dobrze zorganizowana banda zabijaków regularnie wyjeżdzających na misje i mających oparcie w NSR i gwardii narodowej a nie pospolite ruszenie czy banda wysportowanych lalusiów czyhających na szybką emeryturkę w wieku 40-42 lata. Przepraszam ale na ten temat nie jestem w stanie pisać bez pewnych emocji. Lepiej żeby zamiast służby zasadniczej było w każdej gminie harcerstwo z dobrowolnym szkoleniem paramilitarnym dla tych co ukończyli 16 rok życia bo jak pokazują obecne czasy to 40% studentów jest chętnych do przeszkolenia w ramach Legii Akademickiej.

        Nasz publicysta | Anna Dziadzio

        @Jarema: Szanowny Panie, dużo doświadczeń i dużo przemyśleń kłócących się z poprzednimi dyskutantami. Ma Pan rację, przemoc nie zrobi z nikogo „twardziela” – nie tędy droga. Dziękujemy za podzielenie się własnym doświadczeniem i proszę nie przepraszać za emocje – to dowód, że jest Pan zaangażowany w temat i dyskusję. Pozdrawiamy.

Artur

Mój rocznik miał pobór w 1982 r. i jak łatwo się domyśleć, w stanie wojennym nikt się do woja nie wyrywał (i później zresztą też). Na pierwszej komisji ulitowała się nade mną jakaś lekarka (tak, była w komisji) i dała rok odroczenia ze względu na moją mizerną posturę i planowane studia. Podczas studiów dostawałem odroczki. Dopiero po kilku latach udało się załatwić kategorię E (trwale niezdolny do służby wojskowej) ze względu na wzrok – ponoć na skutek wysiłku fizycznego mogłem doznać trwałego uszkodzenia siatkówki czy coś takiego :-)

    Artur

    c.d.: Największe jaja były po mojej ostatniej komisji wojskowej. W poczekalni czekała na wyroki wataha wystraszonych chłopaków. Gdy wyszedł żołnierz z książeczkami wojskowymi, to każdego wyczytywał i głośno informował: „Dla pana X mam dobrą wiadomość, że dostał kategorię A i jest zdolny do obrony socjalistycznej ojczyzny”. Przy każdej takiej informacji słychać było jęk zawodu zgromadzonych i wyrazy współczucia dla „szczęśliwca”. Gdy nadeszła moja kolej, żołnierz głośno, z pogardą w głosie, poinformował mnie: „Mam dla pana przykrą wiadomość. Jest pan trwale niezdolny do służby wojskowej i dostał pan kategorię E”. Wyobraźcie sobie ryk zachwytu chłopaków w poczekalni i ich szczere gratulacje!

    Artur

    c.d.:
    Największe jaja były po mojej ostatniej komisji wojskowej. W poczekalni czekała na wyroki wataha wystraszonych chłopaków. Gdy wyszedł żołnierz z książeczkami wojskowymi, to każdego wyczytywał i głośno informował: „Dla pana X mam dobrą wiadomość, że dostał kategorię A i jest zdolny do obrony socjalistycznej ojczyzny”. Przy każdej takiej informacji słychać było jęk zawodu zgromadzonych i wyrazy współczucia dla „szczęśliwca”. Gdy nadeszła moja kolej, żołnierz głośno, z pogardą w głosie, poinformował mnie: „Mam dla pana przykrą wiadomość. Jest pan trwale niezdolny do służby wojskowej i dostał pan kategorię E”. Wyobraźcie sobie ryk zachwytu chłopaków w poczekalni i ich szczere gratulacje!

Kania

Ja to wygodę nie byłem do rejestracji książeczki wojskowej w ręku nie miałem.I sam niewiem jak to funkcjonuje do tej pory…?

    Kania

    No a wpisowym wojsku to już wogole

    Andrzej T

    Ciekawy jestem jak meldowałeś się w miejscu zamieszkania, czy jak się zatrudniałeś albo rejestrowałeś własny zakład? Do tego wszystkiego książeczka wojskowa była niezbędna!

sam

trzy historie
pierwsza
kolega nie dostał wezwania na komisje poborowa, po prostu o nim zapomnieli, a on sie nie narzucał
druga:
kolega miał bilet w kieszeni, ale wcześniej poszedł łoić lodospad na Siklawie i…odpadł, na szczęście złamał tylko rękę i miał wstrząs mózgu, ale zamiast do wojska poszedł do szpitala
trzecia- ja…zdałem do PWST , bo nie brali po szkole teatralnej nawet na rok, na prawdę to była najważniejsza motywacja- NIE IŚĆ DO WOJSKA W PRL ZA WSZELKĄ CENĘ

    Artur

    A propos zapominania o poborowych: mój chrzestny w czasach głębokiej komuny nie miał ochoty bronić ludowej ojczyzny, zwłaszcza że lada dzień miał się żenić. Pogadał więc z jakimś żołnierzem ze swojej wku i ten za pół litra usunął jego teczkę z archiwum. No i wujek miał spokój z wojskiem do końca życia.

staruszek

Najpewniejszą metodą,dziwne,że mało znaną było symulowanie homoseksualizmu.Dogadać się musiało trzech kumpli-rzekomi homoseksualiści i trzeci,który ich podpieprzył.Gwarantowane wyrzucenie z wojska.

odechciewasieczytactenportal

też zwróciłam uwagę na ostatni akapit wpisu – żenada autorze

Anonim

Ja stwierdziłem że najlepszy sposób żeby mieć spokój z wojskiem to iść do wojska. Efekt? Gdy wróciłem to kumple nadal trzęśli porami a ja miałem pewność że mnie nie wezmą. I nie żałuję. Kumpli z wojska i przygody za dziadka wspominam do dziś. Kocie miesiące szybko przeleciały a bez fali to w wojsku byłby burdel na kółkach jeszcze większy. I każdy kto był w wojsku wie że wojsko zmienia chłopców w mężczyzn choćby nie wiem jak ciężko było momentami. Pozdro dla rezerwy.

Zbytni

Strzelacie sobie w stopę panowie zohydzający stare, złe dla wielu czasy, robicie to byle jak. Przecież za „socjalizmu” było źle, ale …na „zachód” ludzie jeździli, a piszecie, że ciężko było, to pierwsze kłamstwo czy przeinaczenie. Dajecie przykłady typowych, „czerwonych” synów, którym wolno było wszystko.
Ja byłem w wojsku, o 6 m-cy dłużej, J79. Jedno wiem, ze złamasów i mamlasów robili się konkretni faceci. Przestali się bać, nie dawali urabiać politrukom czy innym pajacom. Stawali się odważni i przebiegli, umieli i zakombinować i zrobić z g….a coś.
Myślę, że przed napisaniem tego głupiego w swej wymowie”gniota” autor powinien przejść okres 2 lat zaszczytnej służ y zasadniczej którą my, bez koneksji, układów musieliśmy odbyć. U mnie na kompanii rozpoznania dużo byś autorze się nauczyl, teraz kilka książek poczytnych napisał, prawdziwie.

    q

    Jak widać nawet patologie urastają do rangi cnót.

      Nasz publicysta | Anna Dziadzio

      @q: Drogi q, myślę że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Widocznie powyższy komentator tylko obserwował jak „ze złamasów i mamlasów robili się konkretni faceci”, czyli sam należał do tych robiących, a nie tych, z których tych niby facetów robiono.

john

Wojsko to miejsce /kolejne po szkole, kościele/ gdzie się przeprowadza najbardziej ekstremalną lobotomię… wystarczy przeczytać wpis Zbytni-ego…
Można było również się odraczać pracując w różnych miejscach…sam do końca „odsłużyłem” w elektrowni – zakładzie „zmilitaryzowanym”, lecz byłem od samego początku przygotowany na to, że lepiej iść do pierdla niż do tego miejsca gdzie „ze złamasów i mamlasów robili się konkretni faceci”
Kombinowanie z chorobami nie było takie proste: 3 dni latałem po lekarzach i utargowałem jedynie A2…a byłem równocześnie sportowcem :)

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    @john: a zdradzi nam Pan jak udało się te „jedynie A2” utargować? ;)

pepsko

Kolega lekarz opowiadał jak w ltach 90tych przywiezli chłopaka który amputował sobie jądro by nie iść w kamasze…

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    @pepsko: Drogi pepsko, ale zrobił to sam, czy ktoś zgodził się mu w tym pomóc? Zdradzi nam Pan jak to się skończyło? Przeżył?

Grzegorz

Odczepcie się od autora za wzmiankę o PiS
Widzę że dzieciorobów wyciągających 500-setki i tyle tylko potrafiących coraz więcej. …

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    @Grzegorz: Prosimy o powstrzymywanie się od agresywnych komentarzy. Własne zdanie można wyrażać w sposób bardziej subtelny i dojrzały.

drążek

Szacunek dla wszystkich którzy byli w wojsku.. sam byłem w MW – trzy lata, i nie raz myślałem, żeby się wymigać, ale nie za wszelką cenę robienia z siebie idioty i cwaniaka.. z perspektywy czasu nie żałuje to była szkoła życia, wiele się nauczyłem i poznałem granice swojej odporności, która po MW nigdy już nie była wystawiana na takie sprawdziany.

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    @drążek: Szanowny Panie, dziękujemy za podzielenie się swoją opinią, która wynika z Pana życiowego doświadczenia, jest zatem przemyślana i ma potwierdzenie w rzeczywistości. Pozdrawiamy i zachęcamy do aktywnego brania udziału w dyskusjach. Osobiste relacje i doświadczenia są dla nas ogromnie cenne.

Andrzej T

Jakoś dotychczas nie zauważyłem żeby ktoś przypomniał czas, gdy komuna sama dawała kategorię E! To było jakieś dwa, czy trzy tygodnie po podpisaniu porozumień sierpniowych w 1980 roku. wzywano wtedy na komisje wojskowe ludzi wszelkim kategoriami z D włącznie, ale nie wszystkich. Wszystkim wezwanym zmieniano kategorię na E, czyli niezdolny do służby nawet w czasie wojny. Dla mnie było to jasnym sygnałem, ze szykuje się stan wojenny i trzeba odciąć niepewnych ludzi aby nie dostali broni do ręki w bałaganie mobilizacyjnym. Wniosek taki wyciągnąłem gdy zobaczyłem KOMU zmieniono kategorię na E.

Zastępcza Służba Wojskowa

Na szczęście załapałem się na Zasępczą Służbę Wojskową i uważam ,że ten czas był lepiej spożytkowany niż gdybym miał kopać doły w deszczu i biegać w upały w masce przeciwgazowej,bo ktoś ma takie widzimisię. Znam wielu chłopaków, którzy przed wojskiem byli fajnymi kumplami a po służbie im odwaliło i stali się chlejusami z zaoraną psychiką i niektórzy do dziś jak popiją to im się agresja załącza,a przed wojem tego nie mieli. Inną sprawą jest to,że ci co tak głośno krzyczą jak to było fajnie w wojsku w dużej części na przepustkach płakało mamusi w kieckę, że nie chcą tam wracać. Znałem takiego co był w wojsku i jak go na przepustce spotkałem to gadał głupoty jak to tam jest super i w ogóle… kilka dni później spotkałem jego matkę i powiedziała ,jaka była prawda…. ze łzami w oczach wsiadał do pociągu jak się kończyła przepustka.

EK47

Jeden wujek poszedł pracować do kopalni w ’80, co zastępowało służbę.
Drugi wujek na badaniach rozciął sobie palec i wlał do pojemnika z moczem kilka kropli krwi (’86) co też załatwiło sprawę.
Kolega (k. 90-tych) włożył sobie w odbyt duże oko lalki „że jak lekarz zagląda mu w dupę, to on też zagląda”. Inny, cały wytatuowany, mięśniak, walnął pięściami w lekarski stół, połamał im rzeczy krzycząc: „nie pójdę i chuj!”, i faktycznie, nie poszedł.
Jak byłam mała takie historie były na porządku dziennym, co obrazuje, że gdyby wojsko faktycznie coś wartościowego prezentowało mężczyznom, to by do niego szli. Jeżeli tak wielu mężczyzn na tak wielką skalę nie chciało iść przymusowo do wojska, tzn., że było tam źle. Za to matka pracowała dla wojska kilka lat jako kartografka (’84).

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    Pana rodzina ma bardzo bogatą historię, a poszczególni członkowie wiele przeżyli, co wnioskuję zbierając Pana komentarze spod różnych artykułów. Tym bardziej cieszymy się, że chce się Pan z nami dzielić taką kopalnią osobistych relacji. Czekamy na więcej! Pozdrawiamy :)

Anonim

Tak. Zawsze się znajdowali chętni, którzy znęcali się nad innymi tworząc falę. Ale trepy same już się szkoliły w obsłudze broni i fizycznie jak trzeba. Poborowi, mega mięso armatnie. Zamiast doskonalić walkę, regenerować się wzmacniać patriotyzm – szorowania korytarza szczoteczką do zębów. Tylko przygłup może się tym chwalić.

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    Drogi Anonimie, czy nie można napisać komentarza i wyrazić swoje zdanie nie obrażając innych? Fala w wojsku to rzecz, którą powinno się całkowicie wyplenić, a nie chwalić jak niektórzy dumni, że wojsko zrobiło z nich „mężczyzn”, ale nie powinno się wyzywać nikogo, kto ma odmienne zdanie. Uczmy się tolerancji i wyrażajmy swoje zdanie pokazując dojrzałość. Pozdrawiamy.

matka

Siedzą takie stare maminsynki w domu, śpią do popołudnia,robią wokół siebie bałagan,czekają na wyżerkę i na wymuszoną wrzaskiem, przekleństwami i grożbami kasę od zmęczonych i bezradnych rodziców. A do woja takie towarzystwo brać. Co to za porządki ani do pracy ani szacunku dla matki i ojca. Brać to w kamasze, nauczyć przydawać się do czegoś, pomagać starszym,pomagać przy wyrębie lasu, stać na straży spokoju w ojczyżnie.

    "Frajer"

    Pełna racja,wygodnictwo,brak szacunku do rodziców,ojczyzny,frustrację zaspakajane używkami rodzącymi przemoc.Rozklejanie się w trudnych chwilach.Służbę wojskowa niech pełnią „frajerzy”abyś ty spał bezpiecznie w ciepłym łóżeczku.Służyłem w LWP .proszę mi wierzyć że gdyby komuna była pewna
    że żołnierze rzuca się na cywili walczących na ulicach w latach 80-tych to by nie odpuściła.Pozdrawiam.Ku chwale ojczyzny.

BD

Też kombinowałem jak się wymigać od pójścia do wojska . Jedno zdanie mojej MAMY( może nie od razu ale jednak ) zmieniło moje nastawienie do odbycia służby czenie albo nie , kilku się udało ale większość musiała po pewnym czasie iść , i jak rozmawiamy o wojsku to mówią że oni 25/26 latkowie a ścigali ich 19/20 latkowie wojskowej , powiedziała ” LUDZIE OŚWIĘCIM PRZEŻYLI A TY WOJSKA NIE PRZEŻYJESZ ? ” I poszłem ( byłem w WOPK 83/85r ) nie żałuję tego, po wyjściu miałem spokój . Moi koledzy którzy też nie chcieli iść do wojska żyli w stresie dadzą odro

BD

Też kombinowałem jak się wymigać od pójścia do wojska . Jedno zdanie mojej MAMY( może nie od razu ale jednak ) zmieniło moje nastawienie do odbycia służby wojskowej , powiedziała ” LUDZIE OŚWIĘCIM PRZEŻYLI A TY WOJSKA NIE PRZEŻYJESZ ? „i poszłem ( byłem w WOPK 83/85r ) nie żałuję tego, po wyjściu miałem spokój . Moi koledzy którzy też nie chcieli iść do wojska żyli w stresie dadzą odroczenie albo nie , kilku się udało ale większość musiała po pewnym czasie iść , i jak rozmawiamy o wojsku to mówią że oni 25/26 latkowie a ścigali ich 19/20 latkowie

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    Dziękujemy, drogi komentatorze, za podzielenie się z nami swoją własną historią. P.S. Pana mama ma talent do mocnych sformułowań :) Pozdrawiamy serdecznie.

Jerzy Szubert

Większość z dzisiejszych polityków (w tym ministrowie obrony) w wojsku nie była – najbardziej znanym z tych, którzy jednak byli jest Leszek Miller, który odbył służbę na okrętach podwodnych. „Żółte papiery” zdobyte ongiś w celu uniknięcia służby mogą się niektórym jeszcze i dzisiaj przydać …..

Tadeusz

A ja nic nie kombinowałem, tylko złożyłem podanie o przyjęcie do Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Pancernych w Poznaniu. To była twarda szkoła życia. Potem to już z górki, kapelusz założyłem dopiero po 38 latach. Nie żałuję tego czasu spędzonego w wojsku.

    Prawda historyczna

    Widać że za tzw. Komuny ludzie byli mądrzejsi, migali się od zwykłej służby a teraz jak debile idą na ochotników do wojska, które jest dowodzone przez wasali USA i tam walczą na wojnach wywołanych przez zdegenerowanych Banksterów z Wall Street.

      Prawda historyczna

      Widać że za tzw Komuny ludzie byli mądrzejsi i migali się od zwykłej służby wojskowej a teraz jak debile idą na ochotników do wojska, które jest dowodzone przez wasali USA i tam walczą na wojnach wywołanych przez zdegenerowanych Banksterów z Wall Street

Reynevan4

Teraz biorą jak leci, nawet świrów do Obrony Terytorialnej. A ja tam zacząłem służyć w WP za czasów PRL, a dzisiaj bym do wojska nie poszedł. To była armia, która służyła społeczeństwu, a nie polytykierom. To była armia, w której wymagało się od żołnierza, ale i o niego dbało na miarę ówczesnych możliwości. To była armia do obrony Ojczyzny, a nie do realizacji imperialistycznych fantasmagorii.

obserwator rzeczywistości

oj oj czasy się zmieniły i kategoria D zamknęła wielu „bohaterom” możliwość „odnalezienia się” w lepszych czasach. Komisje nie zmieniały już kategorii no i nie mamy dzielnych „nowych” policjantów a nawet żołnierzy ( 2500 to już niezły powód żeby założyć kamasze – w odróżnieniu od obrony granic państwa …. jakie by tam było ale własnego).

Anonim

bylem w wojsku i nie zaluje a ci co nie byli i zdrowie im dopisywalo to mozna na nich mowic ta mezczyzna bo teraz mamy kobiety na ktore mozna mowic ten kobieta

    Prawda historyczna

    Widać że za tzw Komuny ludzie byli mądrzejsi i migali się od zwykłej służby wojskowej a teraz jak debile idą na ochotników do wojska, które jest dowodzone przez wasali USA i tam walczą na wojnach wywołanych przez zdegenerowanych Banksterów z Wall Street

woytek60

Gnilem w MON w latach 81-83.Jednostka pierwszorzutowa Gorzow W.Na pewno sie nauczylem nie zwracac uwagi na to ze akurat dostaje w d….e..Na pewno udalo mi sie przewalic wszystko co bylo wartosciowe w bibliotece pulkowej a bylo tego sporo.Na pewno niezle przypakowalem na swietnie wyposazonej silowni .Czas stracony-pewnie tak.Czy zaluje-po latach nie.
Pozdr dla Weteranow

PawelPastuszka

Ostatni akapit jest strasznie słaby. Jakiej partii nazwy by tam nie wstawić.. Twoje autorze osobiste gdybanie? Mnie w ogóle nie interesuje. Uważam, słabe i wymuszone. Poziom szóstoklasisty. A do tego momentu czytało się artykuł z zainteresowaniem.

baba

Jestem kobietą i ten problem na szczęście mnie nie dotyczył. Miałam jednak dużo kolegów, których historie znam nieźle (końcówka lat 70- tych i do połowy lat 80- tych):
1. Pierwsze, czego się chłopak nauczył w wojsku, to zamiatanie schodów „pod górę”- tak musiał wywijać szczotką, żeby śmieci wpadały o stopień wyżej
2. Ktoś inny- zbieranie wody z podłogi sznurówka od buta.
3. Po przyjęciu do jednostki inny chłopak udawał chorego psychicznie. Powieźli go do psychiatry do innego miasta (pociągiem). On miasto znał, po przyjeździe zerwał z głowy pilnującego go sierżanta czapkę i biegiem (a był świetny w biegach) poleciał sam do tego psychiatry. Zanim konwój dotarł, on już w kaftanie bezpieczeństwa był otoczony medykami. Był na tyle przekonujący, że dostał po jakimś czasie „żółte papiery”. Był bardzo z siebie dumny, ale zaszkodziło to w jego dalszym życiu. Przez długi czas nawet prawa jazdy nie mógł zrobić
4. Niektórzy bardzo w wojsku się rozpili, ale był też taki, który do dziś twierdzi, że wojsko uratowało go przed alkoholizmem
Znam też sporo śmiesznych opowiastek: durnemu sierżancinie chłopaki sprzedali borygo do „malucha”- kto wie, ten rozumie; ktoś zerwał z głowy czapkę podpułkownikowi, który siedział na sedesie w ogólnodostępnej toalecie podczas ćwiczeń, nie zamknął drzwi; podczas poligonu jeden udawał trupa, inni go reanimowali- ogólna panika, pogotowie, a efekt możliwy do przewidzenia- areszt i wiele wiele innych.
Wniosek prosty. Kto mógł migał się, ci, co byli pamiętają trudne i głupie chwile, ale wspominają te zabawne, a niektóre przyjaźnie z wojska przetrwały do dziś. Z punktu widzenia kobiety wiem jedno: do wojska szedł chłopak, wychodził mężczyzna. Kiedy patrzę na dzisiejszych młodzieńców, to się zastanawiam: „co to kurde jest?”. I tyle

Pio

Ja byłem 2 lata w wojsku za komuny i szczerze miło wspominam ten czas. Oczywiście rozumiem tez tych co od woja uciekali i rozumiem też tych co nie podobała się ideologia w wojsku. Ja jednak dzięki wojsku mam prawo jazdy za darmo na wszystkie kategorie (kursy dla wojska). Byłem w Batalionie Inżynieryjno Budowlanym (tzw Bibolem). Szli tam ludzie głównie po szkole zawodowej, technicznej, i wykonywali prace budowlane dla wojska. Wielu się z nas śmiało, ale najbardziej to ja się śmiałem z tych cwaniaczków śmieszków, ponieważ tylko Bibol mógł w wojsku zarobić. Za wykonywaną pracę dostało się niemałe pieniądze, a nie nędzny żołd jak to cała reszta. Zresztą była walka o miejsca w BIB-ie. Fala może i jakaś była, ale i mądrzejszy mógł się przed tym uchronić. Tak więc nie dla wszystkich to były dwa wycięta lata z życia. A i wielu chłopa zostawało potem zawodowymi, bo niektórym wojsko się podobało.

    Prawda historyczna

    Widać że za tzw Komuny ludzie byli mądrzejsi i migali się od zwykłej służby wojskowej a teraz jak debile idą na ochotników do wojska, które jest dowodzone przez wasali USA i tam walczą na wojnach wywołanych przez zdegenerowanych Banksterów z Wall Street

Anonim

dlaczego nikt nie pisze jak brali lapowy za zalatwienie tych lewych papierow zeby ne pojsc do wojska a nie bylyto male kwoty .Byly takie czasy zeby nie pojsc do wojska to trzeb bylo daclac rownowartosc nowego malucha(fiat 126p)

labioplastyk

Jeśli chodzi o ten wpis o poborowym który amputował sobie jądro to oczywista bzdura. Przepis mówił wyraźnie- z wojska zwalnia brak OBU jąder – wlasnie dlatego żeby poborowi nie mieli głupich pomysłów.

tommi

moja służba trwała niecałe dwa lata, mój Ojciec służył trzy, widziałem takich co się cieli lub wieszali, ojciec miał takich co nie wracali z przepustki będąc we Francji czyli dezercja. Dziwię się bo cała ta służba nie była na tyle ciężka by takie rzeczy robić? (nie kwestionuje ucieczki w okresie komuny za granicę) , tatuaże w stylu kreska ,kropa, kreska jako przerwa w życiorysie też do mnie nie przemawia (za młody jestem by znać głęboką komunę i ten okres), miałęm jednak kolegę, który idąc na stawkę w WKU chciał wziąć narkotyk by być wiarygodny, choć wczesniej nie brał, po latach spotkałem go jako wrak człowieka, okazuje się że brał narkotyki od tego czasu stale. przeszedł odwyk, był odcinany pod prysznicem, zmienił pracę, choć miał umysł ścisły pracował jako pracownik magazynowy. żal było patrzeć. po czasie dowiedziałem się że jednak nie wytrzymał psychiki i juz nie żyje. i tylko po to by n ie iśc do wojska. zrobił jak chciał, ale czy warto było?

generał

Ja byłem miesiąc w „żółtych beretach” . Jak wiadomo „generałów nie brali”. Dostałem żółte papiery ,potem tylko komisja wojskowa lekarska, i po zawodach. Ta komisja lekarska wojskowa była w Warszawie , musieli wojskowi lekarze potwierdzić że się nie nadajesz do syfu. Ale było tych symulantów na tej komisji ! Nie wiem czy codziennie 100 chłopa było , czy tak akurat trafiłem na taki tłok , na tej komisji byli symulanci cywilni i wojskowi . Czyli moje wspomnienia z armii to miesiąc ze świrami, 99% świrów miało dziwne religijne pomysły . Szyby z plexi , jedzenie łyżką -brak noży . Nudy tylko , ileż można słuchać że ten siedzi za „ogień” , ten w pasach zajebał matkę siekierą , jakiś ma pod piżamą kotki . Pewnie że teraz to są tylko wspomnienia , ale jednak jakiś stres był . Tak czy siak , trza było kombinować .

Roman

W latach 90tych podobno najcięższe jednostki to były KRWP Warszawa (musztra,musztra,musztra 6-8 godzin dziennie w skwarze na placu apelowym) oraz jednostki Marynarki Wojennej ale te ze względu na gnębienie młodych (falę) Najlepiej chłopaki wspominają ci co byli w desancie w Krakowie i w tzw.trójkącie bermudzkim przy zachodniej granicy.

Rafał

Dzięki tej wstawce o PiSie, musze pamiętać, żeby przypadkiem nie kupić książki autorstwa tego Pana. Książka historyczna traci wartość, gdy autor zaczyna dopisywać kompletne fantazje i nigdy nie wiadomo, co jest na podstawie faktów, a co wymyslone.

Björn Bjørn 666

Za komuny w 1986 roku służyłem. Wojsko polskie jest najlepsze! Teraz jestem szwedzkim wojakiem służącym w armii norweskiej!

Blair witch

Mój ojciec był w wojsku był bardzo agresywnym człowiekiem do tego dużo pił,sam nie był bity w dzieciństwie dlatego to mnie zaczęło zastanawiać skąd ta agresja w nim,Teraz już wiem, już nie wspomnę że jego agresja spowodowała u nas choroby do tej pory się z nich leczymy.Jak ktoś mnie mówi o tym tzw męskim traktowaniu w wojsku i fali to mnie krew zalewa.Napiszcie o samobójstwach w wojsku,przemoc trzeba tępić nie chlubić.

Zobacz również

Zimna wojna

Matrioszki Stalina. Czy Polską Ludową rządziły sobowtóry?

Bolesław Bierut, Józef Światło, a może także i ci, którzy rządzili PRL w latach 80? Komunistyczni kacykowie, którzy zarządzali Polską Ludową byli jedynie sobowtórami, wyszkolonymi...

8 czerwca 2020 | Autorzy: Marcin Moneta

Zimna wojna

Jesteś tym, co jesz. Ten kanibal grasował w Szczecinie w czasach PRL

Ciemność… Ciemność potrafi być tak gęsta, że czasem wydaje się wręcz namacalna. Czujemy wtedy, jak nas otacza, jak przyjmuje materialny kształt, który gra na niewidzialnych...

19 kwietnia 2020 | Autorzy: Łukasz Wroński

Historia najnowsza

Ludzie głodowali, a oni kradli na potęgę. Jak pracownicy peerelowskiego MSW próbowali wzbogacić się na złocie ze „zgniłego Zachodu”?

W PRL żyło się biednie. Zwyczajni obywatele zmagali z niedoborem dosłownie wszystkiego. Tymczasem na najwyższych szczeblach władzy w najlepsze trwała gorączka złota. Partyjni oficjele wierzyli,...

18 marca 2020 | Autorzy: Maria Procner

Historia najnowsza

Oczko się odlepiło temu misiu i inne bareizmy... Jak kręciło się komedie w PRL-u?

Twórca doskonałych komedii wyśmiewających realia życia w PRL sam często padał ofiarą systemu. Oto jak wyglądały realia kręcenia „Misia” i innych przebojów Stanisława Barei.

27 września 2019 | Autorzy: Michał Procner

Zimna wojna

Ilu Polaków współpracowało z bezpieką?

To dzięki ich donosom decydowano kto jest „wrogiem ludu”, kto już powinien siedzieć za kratami, a kto - stracić jakiekolwiek szanse na karierę. Oddech Tajnych...

28 października 2017 | Autorzy: Anna Winkler

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.