Nie trzeba było być arcybiskupem ani prymasem, żeby wśród średniowiecznego duchowieństwa wyróżniać się ogromnymi wpływami i bogactwem. Wystarczyło zostać papieskim poborcą podatkowym, a droga do niemal każdego źródła dochodów stawała otworem.
Kolektorzy generalni to urzędnicy skarbowi, którzy na rzecz Stolicy Apostolskiej zbierali świętopietrze i inne podatki. Jako jedyni przedstawiciele papieża w Polsce często mieli prawo wydawać dyspensy na zawarcie kazirodczych związków małżeńskich albo nawet zdejmować klątwy kościelne.
Na urząd kolektora mianowani byli zwykle ambitni duchowni średniego szczebla, którzy liczyli na zrobienie wielkiej kariery w strukturach kościelnych. Niektórym się udawało i dochodzili nawet do godności biskupich.
Podstawowe źródła dochodu
Jednak, jak udowadnia dr hab. Marek Daniel Kowalski z Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, od przywilejów i prestiżu jeszcze ważniejsze były dochody. Takie wnioski wysnuł po przeanalizowaniu kariery kolektorów generalnych w Polsce w latach 1418-1496.
A były to niebagatelne dochody. Po pierwsze, kolektorzy otrzymywali zwyczajową pensję równą tej, jaką przynosiły najbardziej prestiżowe kościelne stanowiska. Do tego często przejmowali funkcję bankiera, obracając zebranymi pieniędzmi. Papieska prowizja za te usługi co do zasady wynosiła dziesięć procent. Dawało to rocznie nawet do stu florenów – tyle, ile przyniosłaby dodatkowa godność kościelna.
Na czym jeszcze mogli zarabiać?
Praca dla papieża otwierała też drogę do rozmaitych beneficjów, przynoszących konkretny grosz. Różnie wykorzystywali to kolejni kolektorzy, umiejętnie żonglując zdobytymi stanowiskami i zabiegając o nowe wpływy.
Niejaki Piotr Wolfram na przykład skutecznie zamieniał swoje prebendy na coraz bogatsze i bardziej prestiżowe. Giacomo Rossi z kolei w walce o dochodową kantorię opolską kilkukrotnie odwoływał się do autorytetu papieża, aż wreszcie uzyskał ten urząd, mimo wcześniejszego zatwierdzenia nominacji innego kandydata. Rekordzista tego okresu, Zygmunt Giżycki, skumulował aż siedem beneficjów, z czego trzy teoretycznie nie powinny znaleźć się w jednym ręku.
Ale papieże często wydawali kolektorom dyspensy na sprawowanie jednocześnie beneficjów, których zgodnie z prawem nie powinno się łączyć. Zwykle były to zezwolenia czasowe, mające dać kolektorowi czas na zamianę sprawowanych stanowisk na inne i uregulowanie swojej sytuacji. Zdarzało się jednak, że otrzymywali oni dożywotnią zgodę na sprzeczną z zasadami kumulację dwóch, a nawet trzech beneficjów.
Biorąc pod uwagę pensję kolektorską, dochody z licznych beneficjów i prowizję z działalności bankierskiej, ludzie papieża w Polsce mogli zarabiać łącznie kilkaset, a przy maksymalnej kumulacji godności nawet tysiąc florenów. Była to niebotyczna kwota, na jaką mogła liczyć tylko garstka najwyższych dostojników państwowych.
Źródłem powyższego newsa jest:
Marek Daniel Kowalski, Dlaczego warto było zostać kolektorem? Kariery papieskich kolektorów generalnych w Polsce w XV wieku, [w:] „Roczniki Historyczne”, Rocznik LXXX (2014), Poznań-Warszawa 2014, s. 133-154.
Newsy historyczne. O co chodzi?
Rubryka „newsów historycznych” to najnowsze doniesienia ze świata historii. Szukamy przegapionych i przemilczanych odkryć polskich (i nie tylko) naukowców. Pokazujemy, że w badaniach nad przeszłością nieustannie coś się dzieje. | |
Nasze newsy są krótkie i przystępne. Na 2-3 tysiącach znaków streścimy dla Was odkrycia, które naukowcy zawarli na dziesiątkach stron hermetycznych prac. Piszemy tylko o tym, co naprawdę ma znaczenie. Bez przynudzania. | |
Opieramy się na publikacjach naukowych z ostatnich 18 miesięcy. W świecie historii newsy rozchodzą się powoli, a prace akademickie trafiają do potencjalnych odbiorców z dużym opóźnieniem. To co w innych dziedzinach przestaje być newsem po 24 godzinach w historii może nim być nawet rok później. | |
Przygotowując newsy kierujemy się listą najbardziej prestiżowych periodyków historycznych. Jeśli jesteś wydawcą lub autorem i chciałbyś, abyśmy sięgnęli do konkretnej publikacji – wyślij ją na adres naszej redakcji. |
KOMENTARZE (6)
A ja słyszałam, że to nie ojciec dyrektor miał maybacha a ojciec rzeplinski. Moze by nadać tytuł analogicznie tylko z ojcem rzeplinskim? Będzie śmiesznie i necaco? Prawda? A może coś o ojcu kijowskim? W historii jest dużo przykładów jak goście okradali własne rodziny i spędzali czas na warcholstwie… Moze być i o biskupach którzy byli ojcami a dzieci oddawali na wychowanie do klasztorów lub chłopów po wioskach sami dalej imprezujac. Taki tekst można by nazwać „nie tylko kijowski nie płacił na swoje dzieci” ale będzie zachęcający tytul.!!!
Co prawda mayhbach ojca Tadeusza jest raczej miejską legendą, to jednak dla mnie tytuł jak najbardziej adekwatny. Ta i i ta sytuacja pokazuje, że będąc duchownym, można też być całkiem sprawnym biznesmenem (chyba Rydzykowi nikt tego nie odmówi :) ). I że kościół to naprawdę zacne pole do robienia pieniędzy… co niestety trochu, albo i nawet bardzo boli. Ale cóż, ludzie są ludźmi.
Więc raczej ani pan Kijowski, ani pan Rzepliński tu nie pasują.
Ale co ja tam wiem :D
#dobrazmianawnatarciu
Kosciół katolicki to wrzód na dupie państwa , inni bizesmeni nie dostaja państwowych dotacji. Niech sie odpierdziela od państwa polskiego płaca podatki i dziąłja na zasadach rynkowych a nie to co sie dzieje teraz w państwie polskich to jest po prostu smieszne dotowanie tej przesteprzej organizacji.
Ale żeby nie było, to nie tylko kosciół, ale praktycznie każda grupa wyznaniona to dobre pole do zarobku :)
A tego Maybaha to szanowna autorka osobiście widziała czy tylko grepsy jaśnie oswieconej kolłtunerii spod znaku lewicy laickiej powtarza?!
A tobie padrus rydzykus placi za obrone czy robisz to zwlasnej woli?