Rozczłonkowane ciało młodej kobiety, której ramienia nigdy nie odnaleziono. Zmasakrowane zwłoki dziewczyny, pozbawione sutków za pomocą żyletki. Kobieca ręka, wystająca z płytkiego grobu. Niejedną gwiazdkę brutalny "The End" spotkał o wiele wcześniej, niż się spodziewała...
Jane, Karin, Linda i Natalie. Każda z nich była piękna, utalentowana i spragniona wielkiej kariery, a świat stał przed nimi otworem. Łączyło je coś jeszcze. Wszystkie zginęły brutalnie zamordowane.
Seryjny morderca na usługach scjentologów?
Dwudziestoośmioletnia Evelyn Jane King miała za sobą udział w sześciu serialach. Rok 1977 miał być dla niej przełomowy. Po raz pierwszy miała wystąpić w filmie kinowym. Rankiem 10 listopada wyjechała na zdjęcia próbne.
Nigdy nie dotarła do studia. Jej drogę przeciął Kenneth Bianchi, z zawodu agent ochrony, z zamiłowania seryjny morderca, znany jako „Dusiciel ze wzgórz”. Jego ofiarami padały młode kobiety. Najpierw brutalnie je gwałcił, potem wiązał i dusił, a następnie porzucał ich ciała.
Jane King odnaleziono tydzień później na północnych wzgórzach Los Angeles. Jednak ciało młodej aktorki nie pasowało do schematu zbrodni „dusiciela”. Zwłoki były bowiem starannie poćwiartowane.
Stopy i dłonie leżały pomiędzy głową a korpusem. Na obie nogi i lewą rękę natrafiono kilka metrów dalej. Być może zostały przeniesione przez zwierzynę. Lewego ramienia nigdy nie odnaleziono. Wciąż otwarte oczy zdawały się przyglądać policjantom. Ustalono, że szczątków kobiety nie wyrzucono z samochodu, jak to miało miejsce w innych przypadkach, tylko zostały starannie ułożone.
Mimo tych różnic policja postanowiła zakwalifikować śmierć Jane jako działanie tego samego seryjnego mordercy, który na swoim koncie miał już co najmniej jedenaście ofiar.
Kilka lat temu pojawiła się nowa teoria dotycząca morderstwa Jane King. Na jaw wyszły jej powiązania z Kościołem Scjentologów i rozpaczliwe próby zerwania kontaktów z jego przedstawicielami. Czyżby chęć odejścia aktorki z Kościoła mogła być przyczyną jej zabójstwa, a Bianchi był tylko narzędziem w rękach sekty?
Pod łóżkiem pianisty
Karin Irene Schlegel z Nowego Jorku miała wszystko, o czym może marzyć 24-latka. Dobrą pracę, pieniądze i świetny debiut książkowy. To było jednak za mało dla kobiety, która – jak można dowiedzieć się z nowego serialu CBS Reality pt. „Sława zabija” – od dziecka pragnęła zostać aktorką.
W roku 1974 w lokalnej prasie odnalazła ogłoszenie. Nauczyciel gry na pianinie Charles Yukl rozpoczynał właśnie pracę nad swoim pierwszym filmem reklamowym i potrzebował młodej aktorki. Przesłuchanie miało się odbyć 20 sierpnia o godzinie 21 w jego mieszkaniu przy 120 Waverly Place.
Znajomi odradzali Karin wieczorną wizytę w prywatnym domu nieznanego mężczyzny. Pragnienie bycia aktorką okazało się jednak silniejsze.
Gdy tylko Karin przekroczyła próg mieszkania pianisty, ten rzucił się na nią i zaczął dusić swoim krawatem. Robił to tak mocno, że złamał jej kark. Potem bił z całej siły martwe już ciało kobiety i rozebrał do naga zmasakrowane zwłoki. Gdy się zmęczył, wyciągnął z kieszenie żyletkę i zaczął ją ciąć.
W tym samym momencie zadzwoniła żona Charlesa z informacją, że za kwadrans będzie w domu. Ten szybko owinął zwłoki Karin z folię i schował je pod małżeńskim łóżkiem. Pani Enken Yukl nie zauważyła śladów krwi w mieszkaniu. Nie była też świadoma, że w nocy, gdy uprawiała z mężem seks, pod ich łóżkiem leżało zmasakrowane ciało młodej kobiety. A może nie chciała niczego widzieć?
Następnego ranka, gdy tylko żona wyszła do pracy, Charles zabrał ciało Karin, wyniósł na dach swojego bloku i tam porzucił. Wszystkie rzeczy należące do niej ukrył w koszu na śmieci.
Karin znalazł dozorca budynku. Stan zwłok był przerażający. Naga kobieta miała poderżnięte gardło i odcięte sutki. Ciało było ponacinane żyletką, szczególnie piersi i wagina. Sekcja zwłok wykazała brak odciętej łechtaczki. Po śmierci kobieta została też zgwałcona.
Dowody zebrane przez policjantów pozwoliły oskarżyć Charlesa o morderstwo. Z powodu błędów prawnych podczas procesu sąd skazał pianistę jedynie na piętnaście lat więzienia. Jego żonie nigdy nie przedstawiono zarzutów. Po kilku dniach odsiadki Yukl powiesił się w swojej celi.
Jedna na tysiąc
Dwadzieścia pięć mil na północ od Los Angeles znajduje się park narodowy. Właśnie tam, 23 listopada 1995 roku, strażnicy leśni dokonali makabrycznego odkrycia. Z ziemi wystawało kobiece ramię. Szybko okazało się, że były to zwłoki modelki i początkującej aktorki, dwudziestosiedmioletniej Lindy Sobek, która zaginęła 8 dni wcześniej. Gdy widziano ją po raz ostatni, jechała na sesję zdjęciową do odcinka serialu „Świat według Bundych”.
Policja szybko odnalazła rzeczy zamordowanej, a w nich rachunek za wynajęcie samochodu na nazwisko fotografa Charlesa E. Rathbuna. Tym samym stał się on głównym podejrzanym. Już na pierwszym przesłuchaniu mężczyzna przyznał się do zabicia Lindy. Według jego wersji, śmierć modelki spowodował wypadek podczas sesji zdjęciowej na pustyni Mojave.
Rathbun podczas „kręcenia bączka” samochodem miał uderzyć w Lindę. Wskutek odniesionych obrażeń kobieta zmarła, a spanikowany fotograf ukrył jej ciało w płytkim grobie i uciekł.
Jak można się przekonać z serialu „Sława zabija”, wersja podejrzanego od razu wydała się policjantom nieprawdziwa. Sekcja zwłok wykazała, że ciało Lindy Sobek nie miało żadnych urazów wskazujących na uderzenie pojazdem. Stwierdzono natomiast krwawe wybroczyny otrzewnej, przekrwienie narządów wewnętrznych, wskazujące na uduszenie oraz rozpoczęcie procesu gnilnego.
Co więcej, najbardziej uszkodzonymi częściami ciała modelki były jej pośladki i odbyt. Już po śmierci kobiety Rathbun odbył z nią stosunek seksualny. Okoliczności zgonu były niemal identyczne z dwoma innymi przypadkami śmierci modelek. Wszystkie mieszkały w sąsiedztwie fotografa.
Na konferencji prasowej ogłoszono, że Charles E. Rathbun jest poszukiwanym od dawna seryjnym mordercą. Prokuratorowi udało się udowodnić mu wyłącznie morderstwo Sobek, za które trafił dożywotnio do więzienia.
„Wypadek i inne nieokreślone czynniki”
Urodzona w 1938 roku Natasza Nikołajewna Zacharenko, córka rosyjskich imigrantów, w wieku dziewięciu lat stała się znana jako Natalie Wood, wschodząca gwiazdka Hollywood. Trzy nominacje do Oskara uczyniły z niej wielką aktorkę, a filmy „Buntownik bez powodu” i „West Side Story” zapewniły jej nieśmiertelność.
Jako 15-latka została zgwałcona przez wielką gwiazdę ówczesnego kina Kirka Douglasa. Sławny aktor nigdy nie odpowiedział za swój czyn. Potem nie było lepiej. O jej małżeństwach i rozwodach rozpisywała się prasa. Ostatnim mężem Natalie został Robert Wagner, aktor uwielbiany, ale na co dzień apodyktyczny i zazdrosny.
To z nim Wood spędziła ostatni listopadowy weekend 1981 roku na jachcie „Splendour” niedaleko Los Angeles. Towarzyszył im aktor Christopher Walken, z którym wówczas Natalie kręciła film „Burza mózgów”.
To, co wydarzyło się wtedy na jachcie, do dziś pozostaje jedną z najmroczniejszych zagadek Hollywood. Wspólna impreza, wypełniona alkoholem, lekami uspokajającymi, przemocą i zazdrością, skończyła się tajemniczą śmiercią Wood.
Krótko przed północą Wagner ostro pokłócił się z Walkenem. Mąż podejrzewał Natalie o romans z kolegą z planu. Wkrótce aktorka zniknęła z pokładu wraz z szalupą ratunkową. Jej dryfujące ciało znaleziono kilka godzin później.
Śmierć aktorki uznano za nieszczęśliwy wypadek. Pijana Natalie miała wpaść do wody podczas próby dostania się do nadmuchiwanej łódki. Nie było świadków, gdyż wszyscy uczestnicy imprezy spali w swoich kajutach. Śledztwo zamknięto, wątpliwości pozostały.
Przełom w sprawie nastąpił w roku 2011, gdy podczas wywiadu telewizyjnego kapitan przyznał się, że tamtego tragicznego dnia skłamał podczas przesłuchania. Nie powiedział, że po awanturze z Walkenem Wagner ostro kłócił się z żoną.
Gdy kapitan wyszedł do nich, aktor stał już sam. Powiedział tylko, że Natalie zniknęła. Nie próbował szukać żony, a także zabronił kapitanowi powiadamiania służb o wypadku. Pierwszy meldunek Wagner nadał dopiero po dziewięćdziesięciu minutach i zataił prawdę.
Policja z Los Angeles natychmiast wznowiła śledztwo. Nowy raport koronera stwierdzał, że na ciele aktorki znaleziono ponad dwadzieścia świeżych siniaków na nadgarstkach, twarzy i kolanach oraz zadrapania na szyi i czole. Oznaczało to, że Wood przed utonięciem została napadnięta.
Treść jej żołądka wskazywała, że Natalie zmarła półtora godzinny przed powiadomieniem o wypadku. Na podstawie zbadanego poziomu moczu uznano, że aktorka była nieprzytomna zanim wpadła do wody.
Kapitan oskarżał o morderstwo Wagnera, który najpierw zmieniał swoją wersję wydarzeń, a potem uparcie milczał. Niedługo po tym policja opublikowała dodatek do raportu z autopsji, który ostatecznie wykluczył ustalenia śledczych sprzed trzydziestu lat. Zmieniono w nim przyczynę śmierci z „wypadku” na „wypadek oraz inne nieokreślone czynniki”.
Roberta Wagnera nie postawiono nigdy w stan oskarżenia. Christopher Walken do dziś twierdzi, że nic nie słyszał i nic nie widział. Lana Wood, siostra Natalie, wciąż walczy o prawdę. Na razie bezskutecznie…
***
Bycie gwiazdą filmową to dla wielu osób marzenie życia. Sława, bogactwo i uwielbienie fanów kusi niczym rajski owoc. Nie każdy pamięta jednak, że istnieje również druga strona medalu. Marzenia o Hollywood czasem kończą się tragiczną śmiercią. Sława może unieśmiertelnić, łatwo może również zabić…
Bibliografia
- Lori Carangelo, Serial Killers on the Interstate, Access Press 2015.
- Suzanne Finstad, Natasha: The Biography of Natalie Wood, Random House 2011.
- Dirk Cameron Gibson, Serial Murder and Media Circuses, Greenwood Publishing Group 2006.
- Clifford L. Linedecker, Death of a Model, Macmillan 2014.
- Martin Rullin, Dennis Davern, Goodbye Natalie, Goodbye Splendour, Open Road Media 2014.
- Robert Tanenbaum, Peter Greenberg, The Piano Teacher: The True Story of a Psychotic Killer, Simon and Schuster 2010.
- Robert Wagner, Pieces of My Heart, Harper Collins 2008.
- Lana Wood, A memoire by Her Sister, Graymalkin Media 2011.
***
KOMENTARZE (6)
Kirk Douglas gwałcicielem? Smutne. Śmierć Dorothy Stratten można jeszcze wymienić jako przykład mordu na celebrytce.
Douglas gwałcicielem? Jakoś trudno w to uwierzyć….Zapomnieliście o żonie Polańskiego i Selenie…:(
Nie było „Dusiciela ze wzgórza”, byli „Dusiciele… Bianchi nie działał sam, przynajmniej nie w Los Angeles. Jane King zamordował ze swoim kuzynem, Angelo Buono. Sam zabił dwie inne kobiety w Bellingham, w stanie Waszyngton.
Był, był… Nazwę „Dusiciel ze wzgórz” nadali mu dziennikarze z Los Angeles. W roku 1977 ani policja, ani miejscowa prasa nie wiedzieli o tym, że morderców jest dwóch. Dopiero podczas procesu Bianchi przyznał się, że miał wspólnika w Los Angeles. W momencie zabicia Jane oficjalnie (według mediów) działał tylko jeden „dusiciel”.
A co z historią Elisabeth Short tzw. Czarna Dalia.
Co do Natalie: może pokłóciła się z mężem, a ten ją pobił? A potem pijana popełniła samobójstwo, albo uderzyła się o coś i upadła?