Pamiętacie czasy, gdy jedna spalona żarówka wystarczała, by zgasł cały komplet światełek? Krew gotuje wam się w żyłach na wspomnienie godzin spędzanych na poszukiwaniu pechowej lampki? Oto historia człowieka, który był wszystkiemu winny. I opowieść o obsesji, którą stworzyli wespół: milionerzy, politycy i brukowa prasa.
Naturalnie zaczęło się od świec. I od początku była to atrakcja dla naprawdę bogatych. Tylko ich było stać na to, aby licznymi świecami (najlepiej woskowymi, które mniej dymiły i dawały ładny zapach, w przeciwieństwie do parafinowych) przyozdobić choinkę, nadając tym nieco magii i świątecznego blasku domowym wnętrzom.
Atrakcje dla piromanów
Jednak otwarty ogień plus iglak to, jak wiedzą nawet najmłodsi, gotowy przepis na pożar. Były więc różne pomysły na to, jak ma wyglądać świąteczne BHP. Od wiadra z wodą czy piaskiem w pobliżu drzewka, przez nieudane patenty jak: przeciwwaga dla świeczników po tej stronie choinki, która była niewidoczna, lampki naftowe czy gazowe. Pojawiły się nawet specjalne szklane nakładki na świecie – tzw. „światełka wróżek”.
Nawet to na nic się nie zdało. Choinki często płonęły. Potrzeba było wynalazku tyle pięknego, co i bezpiecznego.
Zapomniany odkrywca
W Internecie można natrafić na informacje, że ojcem świątecznych światełek jest Thomas Alva Edison. Ten sam, który w 1879 roku wynalazł żarówkę. To kłamstwo. Pierwsze lampki choinkowe wymyślono faktycznie w Stanach Zjednoczonych w 1882 roku, ale autorem tego pomysłu był kolega Edisona – wiceprezes Electric Light Company, Edward Johnson.
To on w swoim apartamencie przy piątej alei w Nowym Jorku zamontował na choince 80 lampek w kolorach flagi amerykańskiej, wielkości orzecha włoskiego, połączonych kablem (specjalnie nakazał je dla siebie wyprodukować w firmie, której przewodził). Co więcej choinka stała na obrotowym stojaku, a światełka były przymocowane także na suficie.
Wiemy to wszystko dzięki reporterowi Williamowi Augustusowi, który opisał osobliwy wynalazek na łamach lokalnego pisma “Detroit Post”.
Wczorajszego wieczoru, przechodziłem piątą Aleją i zadzwoniłem do rezydencji Edwarda H. Johnsona (…) Z tyłu pięknego salonu była duża choinka, prezentująca najbardziej malowniczy i niezwykły widok.
Jaskrawo błyszczała wieloma kolorowymi globami wielkości orzecha włoskiego i do tego obracała się sześć razy na minutę na małym pudełku (…). Gdy drzewko się obracało barwy się zmieniały, bo lampki gasły, a potem znowu się zapalały. Dawało to efekt tańczących kolorów czerwonego, białego i niebieskiego przez cały wieczór.
Nie muszę wam mówić, że migoczące, wiecznie zielone drzewko było wspaniałym widokiem – trudno doprawdy wyobrazić sobie coś piękniejeszego. Na suficie skośnie krzyżowały się też dwa łańcuchy z 28 małych światełek; a wszystkie lampy i fantastyczne drzewko zasilał prąd elektryczny z głównego gabinetu płynący kablem. Choinką obracała korba ukryta w podłodze, napędzana elektrycznie. Była to wspaniała ekspozycja.
Johnson nigdy lampek nie opatentował. Opatentowany został tylko sam sposób połączenia światełek, czyli układ szeregowy. Jeszcze do końca XX wieku (a czasem i do dziś!) taka metoda przewodzenia prądu była istnym koszmarem dla tatusiów, którzy przyozdabiając choinkę, byli zmuszeni spędzać godziny na poszukiwaniu tej jednej jedynej zepsutej żaróweczki. Trzeba ją było wymienić lub obejść – inaczej komplet nie nadawał się do użycia.
Dopiero później wymyślono układ, który w przypadku przepalenia ogniwa pozwalał na dalsze przewodzenie prądu w podstawie żarówki. Dzisiaj znajdziemy go nawet w najtańszych chińskich światełkach.
Gadżet dla bogatych
Co jednak sprawiło, że lampki choinkowe stały się tak popularne? W 1895 prezydent Grover Cleveland zawiesił elektryczne lampki na swojej choince w Białym Domu. Naturalnie wykonano zdjęcie. I naturalnie podobne zdjęcia zaczęli robić sobie też inni celebryci.
Zdjęcia trafiały do prasy i to za sprawą gazet lampki zeszły w końcu „pod strzechy”.
W pierwszych latach był to bardzo drogi świąteczny gadżet. W 1900 roku komplet lampek potrafił kosztować w USA 300 dolarów. Tyle co połowa niezłego samochodu! Zarazem była to nowinka, na którą niezbyt przychylnym okiem patrzyli tradycjonaliści.
Nowe lampki w starym świecie
W latach 20. i 30. także w Europie lampki choinkowe stały się pożądanym hitem w bogatych rodzinach. Stało się tak (a jakże!) za sprawą mediów. Pism dla pań domu, magazynów dla nastolatków i poważnych czasopismach dla panów, którzy czytali je w klubach między cygarem a koniakiem.
Swoje zrobili także emigranci z Europy, którzy osiedli za „wielką wodą”. Przysyłali do rodzin listy i pisali o amerykańskich zwyczajach oraz tamtejszych „świątecznych hitach”.
Modne stawały się też kartki świąteczne, na których przecież nawet niepiśmienni mogli zobaczyć lampki na choinkach. Nie inaczej było w Polsce.
Amerykańska nowość na polskim drzewku
Pierwsza stojąca choinka z elektrycznymi lampkami pojawiła się w polskim domu na Śląsku na przełomie XIX i XX wieku (choć jeszcze niepodległej Polski nie było). Stopniowo i u nas co bogatsi pozwalali sobie na taką ekstrawagancję.
Światełka znane były pod nazwą „elektryczne świece na choinkę” a reklamowano je jako „amerykańską nowość”. Stopniowo kolejne rodziny, także średniozamożne, chciały lampek. Ten trend przerwała dopiero wojna.
Byli też i przeciwnicy – niektóre panie domu uznawały wynalazek za niemiecki czy nietradycyjny, pozostając przy zimnych ogniach albo świecach.
Wreszcie sprawę załatwił postęp. Masowa elektryfikacja, spadek cen prądu oraz samych światełek choinkowych, które w okresie międzywojennym produkowano już na przemysłową skalę. Te cztery czynniki wystarczyły, by lampki na stałe zagościły w polskich domach. Kolejna wojna już nie była w stanie tego zmienić. W latach 40 .w prasie regularnie pojawiały się ogłoszenia o „żarówkach choinkowych”. Przynajmniej w miastach nabyć je mógł w zasadzie każdy średniozamożny człowiek.
Źródła:
- Lemański Jerzy, Muzeum Techniki i Przemysłu w Warszawie, wywiad dla radiowej Trójki
- Sielicka Klara, Muzeum Etnograficzne w Warszawie, wywiad dla radiowej Trójki
- Collins Ace, Stories Behind the Great Traditions of Christmas, Zondervan, Michigan 2003.
- How the tree got its lights, “Ancestry”, t. 23, nr 6 (listopad-grudzień 2005).
- Klein Christopher, The Father of Electric Christmas Tree Lights, “History.com”, 19 grudnia 2014.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.