W filmach sprawę niemal zawsze załatwia osinowy kołek. Nasi przodkowie byli o wiele bardziej pomysłowi. Przedstawiamy sposoby, do których naprawdę się uciekano – przez setki lat w całej wschodniej i południowej Europie.
Korzenie mitów o wampirach giną w pomroce dziejów. Zdaje się, że Słowianie wierzyli w te przebiegłe bestie od najdawniejszych czasów. O krwiopijcach opowiadano w chłopskich chatach w epoce pogańskich bożków, ale też całe stulecia po chrystianizacji.
Powszechne było przekonanie, że nieczyste siły potrafią posiąść martwe ciało, po części przywracając je do życia. Wampirami mieli zostawać przede wszystkim ludzie naznaczeni piętnem zepsucia: złodzieje, mordercy, pijacy, włóczędzy i samobójcy. Według ludowych tradycji wstawali oni nocą by wysysać krew, ale też roznosić choroby, zabijać trzodę chlewną, czy nawet wywoływać epidemie dżumy.
Ludzie żyjący w średniowieczu i epoce nowożytnej nie wierzyli, że wampira można pokonać, gdy ten wychodzi na żer. Od efektownych walk znanych nam z powieści i filmów, woleli… działania dywersyjne.
W świetle legend i chłopskich zwyczajów, do legowiska wampira należało się zakraść za dnia, gdy ten spał i był całkowicie bezbronny. Co dalej? W szczegółach instruktaże się różniły, przytoczymy więc kilka najbardziej popularnych metod. I to takich, które – w świetle badań archeologów – naprawdę stosowano.
Jeśli natkniesz się na śpiącego wampira…
Poczęstuj go… żelazem. W świecie fikcji niezawodną odtrutką na nocne monstra jest srebro. Zwyczajni średniowieczni chłopi nie mieli jednak dostępu do srebrnych wiedźmińskich mieczy, ani nawet – nie marzyli o podobnych akcesoriach. W autentycznych, ludowych wierzeniach to nie srebro, ale po prostu żelazo zabijało wampiry.
Przebij mu serce… prętem. Żelazem można było obić trumnę, ale ludzie pragnący absolutnej pewności nie ograniczali się do podobnych półśrodków. W 2014 roku w południowej Bułgarii odkryto grób z XIII stulecia, w którym – przynajmniej w opinii ówczesnych ludzi – musiał spoczywać wampir. Tors mężczyzny zmarłego w wieku około czterdziestu lat serdeczni sąsiedzi przebili grubym prętem wyjętym z pługa. Uderzenie było tak silne, że zmiażdżyło mu jedną z łopatek, a po drodze – bez wątpienia przebiło serce.
Ten konkretny „wampir” nie był żadnym wyjątkiem. W samej tylko Bułgarii natrafiono do tej pory na przynajmniej sto podobnych pochówków. Nawet pradziadkowie dzisiejszych Bułgarów wciąż przebijali wampirom serca, bo archeologom zdarza się odkopywać trupy z prętami w klatce piersiowej, pochowane nie wcześniej niż w XX wieku.
Nie pozwól mu wyjść. Wampira można było humanitarnie zabić, przebijając mu serce, ale można też było skazać go na powolną i bolesną śmierć z głodu. I była to opcja niemal równie popularna, co proste przebijanie serca.
Przykładowo ciało mężczyzny pochowanego na greckiej wyspie Lesbos w średniowieczu zostało przyszpilone do podłoża trzema solidnymi, żelaznymi prętami. Wprowadzono je przez szyję, miednicę i kostki. Tak przygwożdżony krwiopijca nie miał żadnych szans wyruszyć nocą na polowanie.
W przypadku braku młotka i gwoździ ciało można też było po prostu przysypać kamieniami, a kończyny związać lub… odrąbać. Wiedzieli o tym chociażby mieszkańcy Celakovic – osady położonej trzydzieści kilometrów na północ od czeskiej Pragi. Około XII wieku borykali się oni z prawdziwą plagą wampiryzmu. Aż czternastu młodym mężczyznom i kobietom zmarłym na skutek epidemii zafundowali zarówno pakiet gwoździ, jak i – sterty ciężkich kamieni.
Grób nieszczęśnika, którego potraktowano w ten właśnie sposób odkryto niedawno w Kamieniu Pomorskim. Podobne pochówki zdarzały się jednak nawet w dalekiej Wenecji. Zrób z niego rolnika. Wampira można było też przygwoździć do podłoża przy użyciu przedmiotu obdarzonego magiczną mocą. I to wcale nie musiał być żaden wyrafinowany amulet.
W dawnej Polsce wierzono, że aby całkowicie unieruchomić krwiopijcę wystarczy położyć mu na piersi (lub na szyi) sierp. Najbardziej pospolite narzędzie, dostępne w każdej chłopskiej chacie. I chyba rzeczywiście metoda działała, bo kościotrupy obłożone sierpami, na które archeolodzy natrafili w 2009 roku na średniowiecznym cmentarzysku w Drawsku, wyglądają na zupełnie, stuprocentowo martwe…
Postaraj się, żeby stracił głowę. W przypadku, gdyby sierp jednak nie wystarczył, można było pozbawić wampira dostępu do kłów. Odrąbać głowę i będzie po sprawie. Jedna z metod zakładała powieszenie budzącego podejrzenia ciała do góry nogami i pozostawienie go na tak długo, aż zupełnie przegnije, a głowa od niego opadnie. Dopiero wtedy – już z zupełnym spokojem – można je było pochować.
Chyba właśnie tak postąpiono z czterema mężczyznami pochowanymi w XVI wieku w pobliżu Gliwic. W każdym grobie spoczęło bezgłowe ciało. Same głowy natomiast umieszczono między nogami kościotrupów.
Pochowaj go… w kościele. Najczęściej dbano o to, by wampir spoczywał jak najdalej od miejsc kultu, ale wcale nie zawsze. Znane są przypadki, gdy zwłoki ludzi podejrzewanych o pośmiertną karierę potwora wysysającego krew, celowo chowano jak najbliżej ołtarza. Wierzono, że szczególna świętość takiego miejsca zapobiegnie nocny wędrówkom krwiopijcy.
Tak właśnie rozumowali, jak się zdaje, XVIII-wieczni mieszkańcy Prostějova na Morawach. W 1998 roku w jednej z kaplic miejscowego kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego odkopano niewątpliwy „pochówek wampiryczny”. Trumna wzmocniona żelazem, odrąbane nogi i kamienie ułożone w trumnie. A to wszystko… zaraz pod posadzką prezbiterium.
Bibliografia:
- M. Affleck, 8 Recently Discovered Medieval Vampire Burials, „Listverse”, 4 kwietnia 2013.
- D. Barrowclough, Time to Slay Vampire Burials? The Archaeological and Historical Evidence for Vampires in Europe, 9 października 2014.
- T.K. Betsinger, A.B. Scott, Governing from the Grave: Vampire Burials and Social Order in Post-medieval Poland, „Cambridge Archaeological Journal”, 3 (24), 2014.
- M. Day, Polish archaeologists unearth „vampire grave”, „Telegraph”, 11 lipca 2013.
- M. Day, H. Alexander, „‘Vampire grave” found in Bulgaria, „The Telegraph”, 10 października 2014.
- L.A. Gregoricka, T.K. Betsinger, A.B. Scott, M. Polcyn, Apotropaic Practices and the Undead: A Biogeochemical Assessment of Deviant Burials in Post-Medieval Poland, „PLoS ONE”, 9(11), 20214.
- Pavel Moš, Ve městě prý řádil upír, tak ho v rakvi rozsekali, „Prostějový denik.cz”, 11 lutego 2011.
KOMENTARZE (10)
Zawsze intryguje mnie, co kierowalo ludzmi, gdy decydowali sie okrzyknac pewna jednostke na przyklad wampirem, wiedzma. Co taka osoba robila rozniacego ja/go od reszty spoleczenstwa, ze spotykal ich raczej przykry los czesto przedwczesnej smierci.
Wystarczy, że zrobiła coś co nie spodobało się np. sąsiadom. Wystarczyły zeznania 2-3 osób aby taką osobę skazać na spalenie (wiedźmy). Ludzie wykorzystywali tę możliwość bardzo często.
No wlasnie – tylko co wlasnie taka osoba zrobila.
Nic nie musiała robić. Wystarczy, że była niewygodna dla sąsiadów. Zwykła ludzka zazdrość, chęć zemsty czy cokolwiek, jeżeli chciałeś się kogoś pozbyć zbierałeś znajomych, którzy również chcieli pozbyć się danej osoby i składali zeznania, że widzieli jak uprawiał/a magię, pił/a krew czy cokolwiek. Takie czasy.
Przez setki lat ludzie palili je na stosach i musieli mieć na to dobry powód
Nie jesteś żonaty i nie wierzysz w wiedźmy?
Ożeń się.
Przestaniesz bezpodstawnie zakładać, że czarownice były niewinne.
Sam i Dean Winchester mogliby się nauczyć nowych sztuczek :D
No właśnie :) A oni tylko sól i woda święcona… :D
Kołek osikowy, a nie pochodzący z gminy Osina kolo Goleniowa.
Najcześciej jednak te osobniki, to za życia kanalie niezłe były…więc lud na logikę szedł i profilaktykę :)
To żadna nowina, że kultura tradycyjna była bardzo opresyjna. Oskarżenie o bycie wiedźmą, o czary, to był taki dawny język nienawiści :) Dawne stygmatyzowane. Dzisiaj mamy wyrównywanie nierówności, bo powstała Unia