Ciekawostki Historyczne

Gorące lato 1939 roku nie dla każdego było okresem beztroskiej sielanki. Wiele polskich rodzin ostatnie miesiące wolności spędziło rozmyślając o wojnie. Ale czy do hitlerowskiego najazdu i wieloletniej okupacji można się było w ogóle przygotować?

Sylwester 1938 roku państwo Wardellowie obchodzili z prawdziwą pompą, podobnie zresztą jak każdy poprzedni w wolnej Polsce. Halina, zamożna warszawianka, żona i matka, a jednocześnie jedna z niewielu polskich przedwojennych adwokatek, już od kilku tygodni szykowała odpowiednią toaletę. Razem z mężem pierwszą połowę wieczoru spędzili w domowej atmosferze, w towarzystwie rodziców i małej córeczki Ewy.

Człowiek, który wypił o kieliszek za dużo

Dopiero po północy ruszyli bawić się w gronie znajomych w luksusowej willi na Saskiej Kępie. Nie było to zwyczajne przyjęcie, ale raut przeznaczony wyłącznie dla ludzi ze świecznika. Stawili się politycy, arystokraci, najlepiej sytuowani przedsiębiorcy oraz ci, którzy na ów świecznik dopiero się wspinali. Nad pełną blichtru otoczką czuwała gospodyni.

W Sylwestra 1938 roku zapewne niejednej osobie po głowie kołatały się dokładnie takie same pytania, co Halinie Wardell (źródło: domena publiczna).

W Sylwestra 1938 roku zapewne niejednej osobie po głowie kołatały się dokładnie takie same pytania, co Halinie Wardell (źródło: domena publiczna).

Pośród brzęku szkła, gwaru rozmów i wspaniałych potraw Halina Wardell mimo wszystko nie czuła się dobrze. Uwielbiała podobne zabawy, tym razem jednak pewna uporczywa plotka nie pozwalała jej skupić swojej uwagi na świętowaniu. Jej sąsiadem przy stole był potentat przemysłu stalowego. Kobieta wreszcie nie wytrzymała i zapytała go wprost:

Proszę pana, czy będzie wojna w tym roku?

– Oczywiście, przecież nigdy nie miałem takiej koniunktury jak obecnie!

Zapytany o to samo wzięty adwokat, człowiek o szerokich koneksjach i bajecznych dochodach, również bez wahania przytaknął. Był absolutnie pewien wybuchu konfliktu i to zaraz po żniwach. Twierdził ponadto, że najlepiej już teraz zacząć robić zapasy, absolutnie wszystkiego. Kiedy wojna wybuchnie, będzie na to o wiele za późno – przestrzegał.

Halina Wardell już nawet nie myślała o tańcach i przysmakach. Dookoła roześmiani ludzie życzyli sobie nawzajem, by kolejny rok był jeszcze lepszy i jeszcze bardziej dochodowy od poprzedniego. Tymczasem jej myśli krążyły tylko wokół jednego tematu: jak zabezpieczyć się na wypadek wojny? No jak?!

Przy pierwszej okazji zwierzyła się ze swoich obaw mężowi. Ten jednak z pobłażliwym uśmiechem zbagatelizował całą sprawę. „Rozmawiałaś z ludźmi, którzy wypili o jeden kieliszek za dużo” – stwierdził.

Zobacz również:

Klient wie lepiej

Kto chciał wyglądać dobrze i z klasą, kierował swoje kroki do pracowni Adolfa Zaremby, najsłynniejszego krawca przedwojennej Warszawy. To on ubierał arystokratów, polityków, finansistów, dyplomatów. W jego progi wstępowali także profesorowie, adwokaci i filmowe gwiazdy. Krótko mówiąc, crème de la crème ówczesnych polskich elit.

Redakcja "Światowida" niestety się nie pomyliła ogłaszając już w styczniu 1939 roku "Rok Marsa". Miał on jednak potrwać tak naprawdę niemal sześć lat (źródło: domena publiczna).

Redakcja „Światowida” niestety się nie pomyliła ogłaszając już w styczniu 1939 „Rok Marsa”. Miał on jednak potrwać tak naprawdę niemal sześć lat  (źródło: domena publiczna).

Z każdym kolejnym miesiącem roku 1939 sytuacja międzynarodowa stawała się coraz bardziej napięta. Na ulicach polskich miast wpierw szeptano: „Będzie wojna z Niemcami”. Teraz ludzie mówią już o tym głośno. Ruch u Zaremby jest jednak taki, jak zawsze. Każdego dnia w eleganckim salonie pojawiają się wysoko postawione osobistości. Panu ministrowi trzeba zdjąć miarę na nowy frak, a ambasadorowi na wyjściowe palto.

Czterdziestojednoletni Adolf, mąż, ojciec i poważny biznesmen woli się upewnić, jak naprawdę stoją sprawy. Czy wojna to brukowa pogłoska, czy prawdziwa obawa? Jeśli Hitler rzeczywiście ostrzy sobie zęby na Polskę, to przecież trzeba przygotować do zawieruchy siebie, rodzinę i interes.

Co mógł w tej sytuacji zrobić człowiek o jego pozycji i znajomościach? Najlepiej zasięgnąć opinii u źródeł, czyli zapytać własnych, wysoko postawionych klientów. Po wielu latach Hanna Zaremba, córka słynnego krawca, wspominała tamte wydarzenia:

U ojca dużo się ubierało ludzi z rządu, z Sejmu, oni twierdzili: „Panie Zaremba, wojny nie będzie”. Myśmy nawet jak wybuchła wojna, nie mieli co jeść, bo tata powiedział: „Nie robimy żadnych zapasów – ludzie robią zapasy na wojnę – niepotrzebnie”.

Ćwiczenia przeciwgazowe i sanitarne Przysposobienia Wojskowego Kobiet w sierpniu 1939 roku (źródło: domena publiczna).

Ćwiczenia przeciwgazowe i sanitarne Przysposobienia Wojskowego Kobiet w sierpniu 1939 roku (źródło: domena publiczna).

Lepiej być przewrażliwionym niż głodnym

Czy nadciąga wojna? Na tak postawione pytanie aż do ostatnich dni udzielano sprzecznych odpowiedzi. Także postawy Polaków w obliczu coraz bardziej napiętej sytuacji międzynarodowej nie były jednakowe. Niektórzy zapisywali się do organizacji paramilitarnych, oddawali swoje ostatnie kosztowności w ramach powszechnej zbiórki na pomoc wojsku. W kraju odbywały się ćwiczenia obrony przeciwlotniczej i gazowej oraz próbne alarmy.

Byli też ludzie, którzy mimo wszystko nie wierzyli, że konflikt może wybuchnąć. Nie zaprzątali sobie głów budowaniem schronów, kupowaniem masek gazowych i gromadzeniem zapasów. Dopiero pamiętnego 1 września miało się okazać, kto miał rację.

Wspomnienie innej wojny

Już kilka miesięcy wcześniej mama i babcia Bogumiła Żórawskiego, kilkuletniego chłopca, który przeżyje w Warszawie wojnę i powstanie, zabrały się do gromadzenia żelaznych racji żywności.

Chleb kroiły na kromki i suszyły w piecu. Następnie sucharki wkładały do worków i chowały poza zasięg dziecięcych rączek. Oprócz tego rodzina zaczęła magazynować wszelkie niepsujące się artykuły. Spiżarnia zapełniała się mąką, cukrem, a nawet suszonymi warzywami.

Wiele rodzin, podobnie jak Żórawscy, doskonale pamiętało trudy I wojny światowej. Sama myśl o powrocie do lat głodu i niepewności wystarczała, żeby rozpocząć przygotowania – nawet jeśli sąsiedzi przyjmowali to z uśmiechem i docinkami.

Piętno panikarza

Nerwowy nastrój wyczuwało się  wszędzie. Ludzie, wyzywani od panikarzy, kupowali zapałki, naftę oraz sól. Matka Tadeusza Brzezińskiego, który w 1939 roku był nastoletnim chłopcem, uczniem Szkoły im. Powstańców 1863 roku w Warszawie, gromadziła zwłaszcza ten ostatni produkt pierwszej potrzeby. W czasie poprzedniego światowego konfliktu za sól można było dostać wszystko. Kobieta liczyła na to, że w razie wybuchu wojny scenariusz się powtórzy i czego nie zdąży kupić, dostanie za solną walutę.

Halina Wardell też wiedziała swoje. Miała pieniądze i możliwości, a gromadzenie produktów, których na sklepowych półkach był dostatek, nie wyrządzało nikomu krzywdy. Już w styczniu postanowiła, że nie pozwoli, żeby wojna ją zaskoczyła. Wiedziała jednak zarazem, że musi działać w najściślejszej tajemnicy.

Przezorniejsi gromadzili zapasy już na długo przed wybuchem wojny. Inni czekali do ostatniej chwili, stojąc w długich kolejkach do sklepów. Zdjęcie z książki Aleksandry Zaprutko-Janickiej "Okupacja od kuchni".

Przezorniejsi gromadzili zapasy już na długo przed wybuchem wojny. Inni czekali do ostatniej chwili, stojąc w długich kolejkach do sklepów. Zdjęcie z książki Aleksandry Zaprutko-Janickiej „Okupacja od kuchni”.

Nietrudno było sobie wyobrazić, jak zareaguje otoczenie czy nawet jej własna rodzina. Samą wzmianką o robieniu zapasów naraziłaby się na śmieszność.

Spiżarnia na ciężkie czasy

W przygotowania wtajemniczyła tylko dwie osoby – pokojówkę Anię i pana Przyborowskiego, który wykonywał dla rodziny różne prace w domu. To właśnie jemu Halina Wardell powierzyła wszystko. Uczciwy i systematyczny mężczyzna miał za zadanie przygotować zapasy „jak na ciężką, długą wojnę”.

Znał dobrze gospodarstwo domowe, wiedział, ile osób w nim na stałe przebywa i jakie są ich potrzeby. Pobierał od pracodawczyni pieniądze na konkretne zakupy i ciągle kursował z nimi dorożkami.

Spiżarnia bardzo szybko się zapełniała. W końcu zaczęła przypominać całkiem nieźle zaopatrzony sklep kolonialny. Pochodząca ze wsi pokojówka patrzyła na to z szeroko rozdziawionymi ustami, a Przyborowski tłumaczył:

Tutaj ustawiliśmy mąkę, tutaj kaszę i cukier, kawy i herbaty w tym domu idzie dużo, boczek […], suszone owoce dla dziecka, miód i grzyby trzeba sprowadzić od Macieja ze wsi, a masło topione i smalec zakopalim w piwnicy, bo zimno tam. Na pewno będziemy jeszcze smażyli borówki, pomidory i marynowali grzyby.

Przygotowując się do nadchodzącej wojny Halina Wardell zadbała o odpowiednio duży zapas węgla (źródło: domena publiczna).

Przygotowując się do nadchodzącej wojny Halina Wardell zadbała o odpowiednio duży zapas węgla (źródło: domena publiczna).

Czarne złoto w piwnicy

Na jedzeniu rzecz się nie kończyła. Halina Wardell zadbała również o nie mniej ważny surowiec – opał. Zamiast zwyczajowych dwóch ton węgla zdecydowała się tym razem zamówić pięć. Gdyby wieść o tym dotarła do jej męża, na pewno pokładałby się ze śmiechu – mimo że był poważnym urzędnikiem państwowym, zupełnie nieznającym się na żartach.

To właśnie jego postawę należałoby uznać za standard. W prasie i radiu nieustannie przypominano o sile armii i nieustępliwości rządzących krajem spadkobierców marszałka Piłsudskiego. Zwykli Polacy woleli sny o potędze od codziennej trwogi. Zamiast przejmować się wyimaginowanymi inwazjami na granice Rzeczpospolitej, cieszyli się upalnym latem i używali życia. To właśnie nimi w lipcu i sierpniu zapełniły się miejscowości letniskowe.

Tłumy przybyły do Truskawca, Zakopanego, nad polskie morze. Plażowali minister spraw zagranicznych Józef Beck i wojewoda pomorski Władysław Raczkiewicz, oficerowie i urzędnicy państwowi. Sielanka trwała aż do 25 sierpnia. Nowe rozkazy były niczym grom z jasnego nieba. Odwołano wszystkie urlopy wojskowe, a letnikom nakazano niezwłoczne opuszczenie Półwyspu Helskiego. 30 sierpnia ogłoszono powszechną mobilizację.

***

„Okupacja od Kuchni” to poruszająca opowieść o czasach, w których za nielegalne świniobicie można było trafić do Auschwitz, warzywa hodowano w podwórkach kamienic, a zużytymi fusami handlowano na czarnym rynku. To także niezwykła książka kucharska: pełna oryginalnych przepisów i praktycznych porad z lat 1939-1945. Polecamy!

KOMENTARZE (13)

Skomentuj gość Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Anonim

Nienawidzę stron, które dzielą art. na części

    Mariusz Składanowski

    Akurat tutaj mi to nigdy nie przeszkadzało, to chyba jedyne takie miejsce.

Bleh

Podczas czytania artykułu można odnieść wrażenie, że do wojny przygotowywały się tylko kobiety. Co robili wtedy mężczyźni, autorko? Maltretowali swoje żony? Puszczali się na Ashley Madison? Bili muzułmanów? Nie wiem co obecnie twierdzą feministki, więc pytam.

PS Powinnaś zmienić tytuł wpisu, nie uważasz? Na „Polki w obliczu wojny. Jak nasze babcie przygotowywały się do kampanii wrześniowej?”. A jeśli chcesz zachować aktualny, to napisz o tym, jak nasi dziadkowie się przygotowywali, a nie babcie.

    Bleh

    Domyślam się, że odpowiedzi się nie doczekam.

      stiv

      gnida jestes i tyle

Nasz publicysta | Redakcja

Wybrane komentarze do artykułu z serwisu wykop.pl, które mogą Was zainteresować
http://www.wykop.pl/link/2730323/polak-w-obliczu-wojny-jak-nasi-dziadkowie-przygotowywali-sie-do-kampanii/

kolanin:
Ogólnie temat gromadzenia zapasów jest trochę obecnie lekceważony.
Każdy powinien mieć zapasy żywności chociaż na 1-2 tygodnie w domu na wypadek gdyby coś.
Nie jest trudno mieć zapasy ryżu, ziemniaków czy jakieś mięso w zamrażarce albo kilka słoiczków z przetworami, gotowymi daniami itd. Większość ludzi to bagatelizuje a gdy zapomni, że jest jakieś święto i sklepy pozamykane to musi iść do żabki czy osiedlowego sklepu by coś kupić, bo w domu nie ma nic do jedzenia.
A zagrożenia są różne od tych poważnych jak wojna czy katastrofy ekologicznej po te częściej spotykane jak brak prądu przez jakiś czas. Dodatkowo ostatnio chociażby przykład Grecji pokazuje, że warto mieć zapasy i to nie tylko jedzenia ale i gotówki na kilka dni bo rządzący mogą szybko wyłączyć bankowość elektroniczną.

Marian_Koniuszko:
Polecam audycję „1939 – Rok pokoju, rok wojny”. Autorzy dzień po dniu, odtwarzają wszystko to, czym żyła Polska w 1939 i o czym pisała prasa. Z audycji można się dowiedzieć kiedy i jak ludzie zaczęli sobie uświadamiać zagrożenie wojną. Jakie były nastroje społeczeństwa, jak traktowano sojusze, jaka była propaganda i wreszcie jak wyglądały pierwsze dni wojny.
Kocham_Koty:
@Marian_Koniuszko: przypomina mi opowieść dziadka, jak inwentaryzowali konie i rowery ( aut na wsi nie było), wojskowi zapewniali że Niemcy żołnierzy po epidemii cholery nie mają, i że sprzętu nie mają. U nas były defilady i pokazy wojskowe. Wojskowi mówili że mamy parę tysięcy samolotów. Poźniej ogłosili mobilizację. 30 km do jednostki pieszo, nie było mundurów i broni, więc odesłano ludzi bez szkolenia do domu. Jak później zobaczył Werhmacht na stacji kolejowej, to wiedział że przegraliśmy. Dziadek powiedział, że każdy żołnierz miał latarkę i mapnik i wyglądał na odżywionego i wypoczętego.

mama_stiflera:
Matka znajomego pracowala przed wojna w Wawie u jakiego panstwa jako pomoc domowa. Taka tam mloda dziewczyna ze wsi. 1 września państwo poradzilo jej zawijac się do domu. I lepiej zeby szla polami a nie drogami. Pikus. To tylko 170 km. Szla 6 dni. I przeżyła.
Kocham_Koty:
@mama_stiflera: Wtedy tylko ówczesne lemingi nie wiedziały że lada dzień będzie wojna. Mówiło się o tym, ale każdy z rządu lamentował – czyście już pogłupieli z tą wojną?
Jeżeli ktoś 1 września zdał sobie sprawę że jednak, tzn że nie miał wojskowych lub urzędników w rodzinie, bo przez cały sierpień szły pisma przygotowawcze.
BennyLava:
@mama_stiflera: To dzisiejszym ludziom, którzy na odległość większą niż kilometr wsiadają w samochód/tramwaj/autobus wydaje się, że przejść kilkadziesiąt km to jakiś niesamowity wyczyn. 170 km w 6 dni to wbrew pozorom bardzo niskie tempo marszu.
@Kocham_Koty przeglądałem kiedyś dzienniki ustaw z ’39 roku i można ewidentnie zauważyć tendencję, że od marca/kwietnia było uchwalanych coraz więcej ustaw dotyczących wojska, wojny itd. Zdaję sobie sprawę z tego, że chłopi to za bardzo się takimi rzeczami nie interesowali i nie mieli do tego zbytnio dostępu, ale tak jak piszesz – wiadomości i plotki musiały się rozchodzić szeroko pocztą pantoflową.
Kocham_Koty:
@BennyLava: W szkole nas uczyli że po prostu zaskoczyli nas wojną. Dziadek mówił że już w lipcu nie wolno było mówić o wojnie aby nie siać paniki. Chłopi wiedzieli bo inwentaryzowali im konie i żywność. Wojskowi w moim regionie sprawdzali karty mobilizacyjne po domach. Jak się pytali po co? To odpowiadano im że na wszelki wypadek.
W sierpniu ludzie robili zapasy i nie można było już nic kupić.
mama_stiflera:
@BennyLava: tempo było slabe ponieważ Niemcy bombardowali drogi. Babka szla zadupiami i raczej nie w dzień

DjPozdro:
Kupjem

phfthphthf:
Gdyby za miesiac lub kilka miala byc wojna to wydaje mi sie, ze przy naszej zdolnosci obronnej cywilom bardziej przydalyby sie komunikatywne podstawy jakis popularnych jezykow niz smalec zakopany w piwnicy.
Nie bede sie juz chwalic kreatywna rodzina, ale znam takiego jednego cwaniaka ktoremu sama umiejetnosc belkotania w obcym jezyku uratowala zycie.

Nasz publicysta | Redakcja

I jeszcze kilka komentarzy z naszego facebookowego profilu
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1140934125935245

Maria K.:
Ze wspomnień mojej Mamy – stojąc w kolejce po cukier, makę etc uslyszała wypowiedź „Ja tam sie wojny nie boję, moge jeść codziennie chocby zrazy z kaszą”. Długo ze smiechem i lzami wspominano w rodzinie te historię
Ciekawostki historyczne:
Świetna anegdotka. Widać, że trzeba ludziom przypominać, jak się jadło podczas wojny, żeby nie mieli mylnych wyobrażeń…

Mariola G.:
moja mama tez zrobila zapasy,mieszkala w Warszawie,ale 5 dnia wojny bomba trafila w dom i stracila,mieszkanie i zapasy,dobrze ze z babcia nie stracily zycia

gość

Kocham_Koty:
mój dziadek miał nieprzyjemność służyć w kilku armiach tamtej wojny. zaczął we wrześniu w polskiej armii, w używanym, niekompletnym mundurze. a lornetka i mapy były prywatne kapitana. błąkali się po swoim rejonie zmieniając miejsca wg rozkazów. nie wystrzelili ani razu, nie mieli do kogo i niespecjalnie mieli czym. bo kilka pocisków do działka bodajże 37 mm to raczej skromnie.
wiosną 1940 roku pojechał na wczasy do francji z wehrmachtem……i od tego momentu znienawidził polskę i jej rządzących. a polską armię nazywał tylko i wyłącznie „dziady” to było nieporównywalne! począwszy od uzbrojenia , przez mundury i buty po takie drobiazgi jak szczoteczki do zębów , napoje , czy czekoladę. ba! był nawet przydział prezerwatyw!!!!
ale i tak do końca swoich dni był zauroczony armią brytyjską, której mundur nosił od lata 1944 roku.chociaż już nie zdążył powalczyć , już sama organizacja u angoli robiła wrażenie. oczywiście wszystko było tak jak u niemców wg regulaminu – by the book. jak pytałem się dziadka na czym polegała różnica, to zawsze mówił , że niemcy wykonywali rozkazy , a anglicy przy tym używali mózgu. co do zapasów, to nawet po wojnie za komuny piwnica uginała się weków i nie tylko z kompotami , ale z mięsem , pasztetami , zawsze była beczka kapusty kiszonej i duża skrzynia ziemniaków, nie wspominając o mące, cukrze czy soli. zapasów specjalnych nikt nie robił, a zakupy nawet w 1939 roku obie moje babcie często robiły ….po niemieckiej stronie, więc nie bały się braków w zaopatrzeniu , a że będzie wojna wszyscy wiedzieli od napaści niemiec i polski na czechosłowację i odwróceniu się zachodu od polski. nikt nie chciał umierać za kraj współpracujący z faszystami ( pakt ribbentrop-beck)

    Marek

    Kompletna ignorancja historyczna wylazła z ciebie pod koniec komentarza, a raczej celowe zakłamywanie. Reszta komentarza równie niewiarygodna i załgana.

    Jan

    W roku 1985 roku odwiedził nas z Anglii kuzyn mojej żony ze swoją matka włoszka pokazując zdjęcia swego ojca w mundurze angielskim i polskim. Trzeba było zobaczyć jego minę gdy żona wyszperała także zdjęcie wujka w mundurze wermachtu dołączając do kolekcji.

Chriss

Do kampanii wrześniowej to mógł się przygotowywać dziadek w Wehrmachcie, albo Waffen SS. W Polsce przygotowywano się do „wojny obronnej”…

Chalie

Niemcy + Rosjanie + Ukraińcy wymordowali kilka milionów Polaków a niektóre komentarze aż się proszą by ich autorów przynajmniej z liścia potraktować.

Mikołaj Symołończyk

Gość zachwyca się zaopatrzeniem niemieckiej armii, a nie uświadomił sobie ten jego ciemny dziadek, że Szkopy rabowali Polaków i dlatego Wermacht miał wszystko, bo wyżerkę wieźli im zarekwirowaną z polskich wsi, gdzie dzieci polskie głodowały pozbawione wszystkiego.

Zobacz również

Druga wojna światowa

Ta Polka powiedziała Hitlerowi prosto w twarz, że jest... kurduplem

Maria Kwaśniewska nie była zwyczajną kobietą. Wszechstronnie utalentowana, uprawiała siedem dyscyplin sportu – i w każdej odnosiła sukcesy. Lecz to nie brązowy medal na olimpiadzie...

8 października 2018 | Autorzy: Paweł Stachnik

XIX wiek

Kobieta, dla której nawet Piłsudski był tchórzem. Niezwykła młodość pierwszej polskiej prezydentowej

Nerwy ze stali, maniacki upór i niezachwiana wiara w większą sprawę. W 1922 roku Maria zostanie pierwszą damą. Ale już w młodości udowodniła, że potrafi...

21 listopada 2015 | Autorzy: Kamil Janicki

Druga wojna światowa

Hitlerowcy nie mieli szans. Sześć polskich metod przemytu, w które aż trudno uwierzyć

Na polskiego szmuglera nie było mocnych. Nasi dziadkowie przemycali kreatywnie, odważnie i z nutą szaleństwa. Zawsze mieli pod ręką nowy sposób i doskonale wiedzieli co zrobić, by...

6 września 2015 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Dwudziestolecie międzywojenne

Skąd się wziął czarny rynek?

Gangsterzy kupują na nim broń, narkotyki, dzieła sztuki, a nawet ludzkie organy. Ale dawniej tak nie było. Przed II wojną światową czarny rynek... w ogóle...

4 września 2015 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Druga wojna światowa

Nie uwierzysz, że oni to jedli. 10 szokujących okupacyjnych potraw

W obliczu prawdziwego głodu nic nie jest niejadalne. Przekonały się o tym miliony mieszkańców okupowanej Polski. Sprawdź czym musieli się żywić nasi dziadkowie. 

3 września 2015 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Druga wojna światowa

Nasze babcie potrafiły przetrwać wszystko! Tak wyglądała wojna na domowym froncie

Pięć lat brutalnego, niemieckiego ucisku nie zdołało złamać polskiego hartu ducha. Przed głodem i desperacją Polaków uratowały dzielne kobiety. Zapomniane bohaterki okupacji, prowadzące codzienną walkę...

30 sierpnia 2015 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.