Ciekawostki Historyczne
Średniowiecze

Święty Mikołaj nie żyje. Widzieliśmy dowody na własne oczy

Jowialny brodacz w czerwonej pidżamie wcale nie mieszka na biegunie północnym. Jego martwe, wysuszone zwłoki zostały skradzione przez normandzkich piratów. I zaskakująco wiele ma z tym wspólnego pewna polska królowa.

O historycznym świętym Mikołaju – człowieku, który stał się pretekstem do stworzenia komercyjnej i popkulturowej wydmuszki zwanej właśnie „Mikołajem” – niewiele wiadomo. Był biskupem Miry w Azji Mniejszej. Tyle jest w stanie powiedzieć każde dziecko. I mniej więcej na tym kończy się powszechna wiedza. Nad samym życiem biskupa Mikołaja szkoda się zresztą pochylać. Jak na bizantyjskiego świętego przystało, był chodzącym stereotypem.Tak świętego Mikołaja wyobrażają sobie kościoły wschodu.

Podobno żył w III lub IV wieku, ale dopiero kilkaset lat później pojawiły się na jego temat pierwsze ściślejsze informacje. Wychwalano go jako swojego rodzaju antycznego świętego Franciszka. Chłopak z bogatej rodziny, który rozdaje cały swój majątek i pogrąża się w fanatycznej ascezie. A następnie umiera w męczarniach. Przed tym ostatnim nie było ucieczki – we wczesnym średniowieczu tylko męczennicy zasługiwali na nimb świętości.

Martwy Mikołaj w starciu z Mahometem

Od tego kim był (i czy w ogóle był) święty Mikołaj, dużo ciekawsze są jego pośmiertne losy. Całe stulecia po zgonie domniemanego biskupa, w Mirze rozkwitł kult skupiony wokół grobowca uznawanego za miejsce jego wiecznego spoczynku. Do miasta przybywały pielgrzymki z całego basenu Morza Śródziemnego.

Wschodnia część imperium rzymskiego wraz z zaznaczonym położeniem miasta Mira.

Wschodnia część imperium rzymskiego wraz z zaznaczonym położeniem miasta Mira.

Sytuacja w Azji Mniejszej nie była jednak łatwa. Od VII wieku muzułmański taran metodycznie burzył to, co uchowało się ze Wschodniego Cesarstwa Rzymskiego. Wreszcie u schyłku VIII wieku w ręce wojsk kalifatu wpadła sama Mira.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Kto uratuje święta (i świętego)?

Legenda podaje, że nieokrzesani Saraceni próbowali wówczas splądrować grób Mikołaja. Tylko ich głupota (czy też ręka Boska) sprawiła, że zamiast do miejsca pochówku wielkiego biskupa, włamali się do sąsiedniego, nieistotnego mauzoleum. Ta historia wydaje się aż nazbyt schematyczna. Była raczej wymówką dla dalszych wydarzeń, niż odwzorowaniem faktów.

W świecie chrześcijańskim – poddającym się w coraz większym stopniu obsesji związanej z relikwiami – podniósł się niesamowity raban. Z różnych miejsc nawoływano do „uratowania” świętego Mikołaja przed niewiernymi. Potrzeba było jednak ponad dwustu lat i widma nowego, tym razem seldżuckiego zagrożenia, by słowa przekuć w czyny. Jako pierwsi do działania przystąpili przedstawiciele dwóch włoskich miast kupieckich: Bari i Wenecji.

Święty Mikołaj z Miry ratuje skazanych na śmierć. Obraz z XIX wieku.

Święty Mikołaj z Miry ratuje skazanych na śmierć. Obraz z XIX wieku.

Konkurenci wypływają na ring

Bari, port leżący zaraz pod tak zwaną „ostrogą włoskiego buta”, dzisiaj stanowi nieco zapomnianą, cichą stolicę Apulii. W X wieku był to jednak prawdziwy tygiel kultur i ważny węzeł handlowy.

Każda potęga regionu próbowała położyć na nim swoją łapę. Na zmianę panowali tu Arabowie, Grecy, Niemcy, a wreszcie – wojowniczy Normanowie. To właśnie pod władzą tych ostatnich sformowano plan uprowadzenia kostek bizantyjskiego świętego.

Wenecja była w tym czasie ośrodkiem dużo mniej znaczącym. To jeszcze nie żadna republika, a tym bardziej imperium gospodarcze. Raczej drugorzędna mieścina portowa szukająca własnej drogi do potęgi.

Każda ze stron liczyła, że relikwie przyniosą jej prestiż i namacalne dochody związane z biznesem pielgrzymkowym. W XI wieku jedynym rodzajem turystyki w Europie były właśnie pielgrzymki. A że wyruszało na nie tysiące, często zamożnych ludzi, to też było o co się bić. I wszystkie chwyty uważano za dozwolone.

Desant na wrogi grobowiec

Zachowane wersje historii różnią się w szczegółach. Wedle najbardziej realistycznego scenariusza, baryjscy żeglarze, podający się za kupców, zacumowali w porcie Miry wiosną 1087 roku. W tym czasie miasto znajdowało się jeszcze pod władzą Bizancjum i gości z Włoch nikt nie uważał za wrogów.

Baryjczycy musieli się jednak śpieszyć. Doskonale wiedzieli, że konkurenci z Wenecji depczą im po piętach. I że mogą dotrzeć do Miry nawet jeszcze tego samego dnia. Należało natychmiast ruszać do akcji.

Członkowie ekspedycji potraktowali sprawę z wojskową precyzją. Po pierwsze wysłali dwóch ludzi na przeszpiegi. Szpica ustaliła, że grobowca świętego strzeże zaledwie czterech mnichów. Droga była otwarta.

47 pielgrzymów z mieczami

Dokonano natychmiastowego desantu całego oddziału: czterdziestu siedmiu uzbrojonych mężczyzn. Nadal nikt ich nie zatrzymywał. Święty Mikołaj był uznawany za patrona żeglarzy, nie wydawało się więc dziwnym, że załoga pragnie pomodlić się przy jego grobie.

W drugiej połowie XI stulecia Bari dostało się w ręce normandzkiego władcy Roberta Guiscarda. W swoim czerwonym kubraczku (patrz ilustracja powyżej) bardziej przypominał on stereotypowego świętego Mikołaja niż prawdziwy biskup Miry...

W drugiej połowie XI stulecia Bari dostało się w ręce normandzkiego władcy Roberta Guiscarda. W swoim czerwonym kubraczku (patrz ilustracja powyżej) bardziej przypominał on stereotypowego świętego Mikołaja niż prawdziwy biskup Miry…

Obaw nie nabrali nawet braciszkowie pilnujący mauzoleum. Bez wahania pokazali uzbrojonym przybyszom w którym dokładnie miejscu spoczywają kości męczennika. Baryjczycy wiedzieli już wszystko, nie chcieli jednak niepotrzebnie mordować świętobliwych ludzi. Zaoferowali mnichom, że kupią szczątki świętego za 300 złotych monet. Dopiero gdy gospodarze odmówili – związali ich, zakneblowali i prawdopodobnie pobili.

Istniało poważne ryzyko, że braciszkowie zdołali mimo wszystko ostrzec mieszkańców miasta. Teraz nie było już chwili do stracenia. Żeglarze na gwałt zaczęli rozbijać płyty grobowca i grzebać w ziemi. Zabrali ze sobą taką część szczątków, jaką tylko udało im się od ręki spakować, po czym biegiem wrócili na pokład.

Zamek w Bari, widok współczesny. Budowę twierdzy rozpoczęto niedługo po sprowadzeniu do miasta zwłok świętego Mikołaja.

Zamek w Bari, widok współczesny. Budowę twierdzy rozpoczęto niedługo po sprowadzeniu do miasta zwłok świętego Mikołaja (fot. Kamil Janicki).

Ładunek skontrolowali dopiero po tym, jak wypłynęli w morze i oddalili się na bezpieczną odległość od Miry. Nawet jeśli sukces nie był pełny, to jednak – był. Baryjczycy wracali do domu ze świętym Mikołajem. A przynajmniej – z nieco ponad połową świętego Mikołaja.

Pół Mikołaja od ręki ukradnę

9 maja 1087 roku okręt zawinął do portu w Bari. Tutaj żeglarze nie byli już żadnymi piratami. Z dnia na dzień przeobrazili się w bohaterów całego półwyspu.

Natychmiast przystąpiono do budowy Bazyliki Świętego Mikołaja. Inwestycja przebiegała w ekspresowym tempie. Już w 1089 roku papież Urban II przybył do Bari, by dokonać uroczystego złożenia szczątków Mikołaja w specjalnej krypcie. Cały kościół powstawał jeszcze przez kolejne kilkadziesiąt lat. Można go podziwiać do dzisiaj.

Z pozoru to typowa, surowa bryła charakterystyczna dla romańskich świątyń. Z bliska nie wydaje się to już jednak równie oczywiste. Bazylika powstała jako istny miszmasz stylów i materiałów. Wcześniej na tym miejscu stał pałac bizantyjskiego gubernatora. Wykorzystano różne kamienie, różne fundamenty. Nic dziwnego, że w jednej nawie stoi więcej kolumn, w drugiej mniej. Wieże kościelne też są zupełnie inne.

Krypta w podziemiach bazyliki. To tutaj spoczywają szczątki świętego Mikołaja.

Krypta w podziemiach bazyliki. To tutaj spoczywają szczątki świętego Mikołaja (fot. Kamil Janicki).

Wreszcie, prawdziwy szok kulturowy czeka każdego, kto zejdzie do krypty, w której spoczywają relikwie Mikołaja. Można odnieść wrażenie, że Baryjczycy nie tylko ukradli jego szczątki, ale też pożyczyli sobie z Azji cały wystrój typowego, bizantyjskiego kościoła.

Na tym nie koniec kontrastów. Kościół, w którym spoczywa najsłynniejszy święty na świecie ma też swoje mniej znane, polskie oblicze.

Doborowe sąsiedztwo

Dzisiaj mało który Baryjczyk przyzna się do tego głośno. W bazylice nie ma nawet jednej małej tabliczki poświęconej Jagiellonom czy Wazom, ale dwustu lat historii nie sposób wymazać. Prawda jest natomiast taka, że Bazylika Świętego Mikołaja w Bari przez niemal całą nowożytność była… reprezentacyjnym kościołem polskich królów!

To właśnie tutaj spoczęły zwłoki królowej Bony Sforzy, po tym jak została zamordowana przez własnych dworzan w 1557 roku. U schyłku XVI wieku jej córka, Anna Jagiellonka, przemieniła bazylikę w wielkie mauzoleum ku czci swojej matki. Zbudowała jej wspaniały grobowiec, zwieńczony szeregiem rzeźb, w tym realistyczną, pełnowymiarową figurą przedstawiająca Bonę we własnej osobie.

W głównej nawie świątyni znajduje się mauzoleum i grobowiec polskiej królowej - Bony Sforzy.

W głównej nawie świątyni znajduje się mauzoleum i grobowiec polskiej królowej – Bony Sforzy (fot. Kamil Janicki).

Przez kolejne dziesięciolecia każdy polski monarcha uważał za swój obowiązek ozdabianie Bazyliki nowymi obrazami i dziełami sztuki. Ze ścian spoglądała na modlących się Włochów cała dynastia Wazów.

Dzisiaj niemal nic z tego nie zostało. Na początku XX wieku gospodarze świątyni z premedytacją usunęli i zniszczyli wszelkie ślady związków Bari z Polską. Zachował się tylko fragment mauzoleum. Żadna dewastacja nie zmieni jednak niepodważalnego faktu. Polska królowa Bona Sforza już na zawsze pozostanie sąsiadka świętego Mikołaja. Dzieli ich tylko kilka metrów.

Źródło:

Więcej na temat Bari, niezwykłej historii tego miasta i związków Apulii z Polską przeczytasz w najnowszej książce Kamila Janickiego pt. „Damy złotego wieku” (Znak Horyzont 2014). Artykuł powstał w oparciu o literaturę i materiały zebrane przez autora podczas prac nad tą publikacją.

Zobacz również

Nowożytność

Morderca w czerwonym kubraku. Ile osób zabił święty Mikołaj?

Jest patronem dzieci, piekarzy, panien na wydaniu i ubogich. Wyobrażamy go sobie albo jako czcigodnego biskupa, albo jowialnego staruszka w czerwonym kostiumie. Z tym wizerunkiem...

5 grudnia 2015 | Autorzy: Paweł Czernich

Starożytność

Dwie Wielkanoce w jednym roku? To już się kiedyś zdarzyło

Wielkanoc za nami. Jezus zmartwychwstał, a my niedługo zjemy ostatnie mazury i  wrócimy do codziennych obowiązków. Można powiedzieć: Święta, święta i po świętach… A gdyby...

5 kwietnia 2015 | Autorzy: Łukasz Kościółek

Starożytność

Pijane słonie bojowe. Tajna broń starożytnych

"Słoń należący do stada przystosował się do picia wody. Ale słoń, który walczy na wojnie, pije wino". Tak Klaudiusz Elian, rzymski pisarz, sofista i domorosły...

28 stycznia 2015 | Autorzy: Daniel Budacz

Nowożytność

Okłamali Was w szkole. W Polsce nigdy nie było dynastii Wazów

Panowanie Henryka Walezego było dla Polaków otrzeźwiającym rozczarowaniem. Dziesięć lat Stefana Batorego na krakowskim tronie też nie każdego zadowoliło. Monarcha wielokrotnie deklarował, że chętnie wymieni...

22 stycznia 2015 | Autorzy: Kamil Janicki

Starożytność

Demaskujemy świętego Sylwestra. Co takiego zrobił, że dostał najlepszą datę w roku?!

Świętowanie Sylwestra.  Zwyczaj bardziej śmiertelny niż klątwa Tutenchamona, bardziej przewrotny niż tytoniowa zemsta Indian. Co roku zbiera śmiertelne żniwo. A mogło być inaczej!

31 grudnia 2014 | Autorzy: Maciej Gablankowski

Starożytność

Czy do rzezi niewiniątek doszło naprawdę?

Gdyby Herod został oskarżony w procesie o rzeź niewiniątek, prokurator miałby twardy orzech do zgryzienia. Dysponowałby jednym świadkiem i kiepską opinią oskarżonego. Obrona byłaby lepiej...

24 grudnia 2014 | Autorzy: Michael Morys-Twarowski

KOMENTARZE (2)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Agnieszka Paulina Lew

Zwłoki nie mogą być raczej żywe, tak więc „martwe zwłoki” to zbyteczny pleonazm.

gisch

Czy ktoś może więcej powiedzieć lub polecić źródło na temat „wypolszczenia” bazyliki na początku XX wieku?

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.