Ten nazista w sutannie nigdy nie odmówił sobie przyjemności bluzgania na Żydów. Wprost nawoływał do krwawych pogromów. Zaimponował tym pewnemu nieudolnemu pismakowi nazwiskiem Hitler, który postanowił swoje bełkotliwe tyrady przelać na papier.
Bełkot wylewał się z ust Hitlera już drugą godzinę z rzędu. Przyszły Führer od wielu dni dyktował jedną z najbardziej złowieszczych książek, jakie pozna historia – „Mein Kampf”.
Błędnym wzrokiem wpatrywał się w okno celi więzienia w Landsbergu, w którym osadzono go po nieudanej próbie przejęcia władzy w Monachium w listopadzie 1923 roku. Co chwila wyrzucał z siebie mieszankę wspomnień o długich miesiącach spędzonych w okopach oraz uwag o aktualnej sytuacji politycznej w Europie i zdradzieckich Żydach.
Tuż obok, przy biurku, siedział człowiek, który starał się uporządkować ten słowny chaos i nadać mu zdatną do czytania formę. Ale był kimś więcej – nienazwanym współautorem biblii narodowego socjalizmu, którego Hitler postanowi pozbyć się w stosownym momencie.
Ksiądz, który nienawidził Żydów
Bernhard Stempfle swój flirt ze skrajną niemiecką prawicą rozpoczął tuż po Wielkiej Wojnie. W 1919 roku zamieszkał w Monachium – przyszłym centrum ruchu nazistowskiego. Działalność duszpasterską łączył z agresywną publicystyką polityczną.
Ton jego dziennikarstwa był dość monotonny: pisał głównie o zgubnym wpływie, jaki mają Żydzi na Niemców. Na łamach gazet grzmiał o zagrożeniu, jakie rzekomy żydowski ateizm stanowi dla niemieckiego katolicyzmu.
Nawoływał do prześladowań i argumentował, że w samoobronie katolicy nie powinni cofać się nawet przed krwawymi pogromami. Coraz częściej udzielał wsparcia dla formującego się ruchu nazistowskiego.
Powiernik Hitlera
Zjadliwość jego żydożerczych ataków stała się obiektem kpin ze strony prasy lewicowej. Socjaldemokratyczni publicyści przezywali go „antysemickim biskupem”. Opisywali go jako fanatycznego katolika-nazistę, który prowadzi tłumy pielgrzymów do „wielkiej swastyki”. Drwili z jego nienawistnego rynsztokowego pamfleciarstwa.
Ale był ktoś, kto uważnie i z powagą wczytywał się w antyżydowskie tyrady publicysty. Adolf Hitler, wschodząca gwiazda Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników (NSDAP).
Obydwaj panowie przypadli sobie do gustu. Toczyli ze sobą długie rozmowy na tematy religijne. Hitlerowi imponował stempflowski antysemityzm, którego radykalizm działał na niego inspirująco. Duchowny włączył się aktywnie w ruch nazistowski.
W 1923 roku należał już do kręgu najbardziej zaufanych współpracowników Hitlera i stał się jego powiernikiem. To otworzyło mu drogę do najważniejszego zadania, jakiego miał się podjąć w całym swoim dotychczasowym życiu.
Jak uszlachetnić bełkot Wodza?
Hitler nie był nawet intelektualistą, a co dopiero oryginalnym myślicielem. Jego poglądy polityczne były zlepkiem rasistowskich przesądów, nacjonalistycznej megalomanii i prymitywnego darwinizmu. O ile był niewątpliwie porywającym mówcą, który potrafił zahipnotyzować tłum, to pisarz był z niego żaden. Surowy materiał „Mein Kampf” stanowił istny „groch z kapustą” – mieszankę wątków autobiograficznych i uwag na przeróżne tematy.
Ktoś z tej bezładnej sterty słów musiał zrobić książkę i nadać jej styl. Mieli się tym zająć Rudolf Hess i Stempfle. O ile jednak ten pierwszy był intelektualnie całkowicie podporządkowany Hitlerowi, to Stempfle okazał się wystarczająco silny, by odcisnąć na tworzącej się książce swoje własne piętno.
Współautor?
Ideologiczny wpływ Stempfla na Hitlera ujawnia się między innymi w tych fragmentach „Mein Kampf”, w których jednoznacznie negatywnie opisuje się rolę neopogan w niemieckim nacjonalizmie:
Charakterystyczne dla większości tych natur jest to, że mają w nadmiarze starego germańskiego bohaterstwa, że lubują się w mętnej przeszłości, w kamiennych toporach, włóczniach i tarczach, ale w głębi duszy są największymi tchórzami, jakich można sobie wyobrazić. […] Cała ich działalność odwodzi naród od walki ze wspólnym wrogiem, Żydem.
Fanatyczny katolik Stempfle nie mógł pozwolić na to, by przewagę w ruchu nazistowskim zyskali ziejący nienawiścią do chrześcijaństwa miłośnicy germańskich starożytności.
Hitler, choć niechętny religii Jezusowej, o której mawiał, że jest najcięższym losem, jaki kiedykolwiek spadł na ludzkość, uległ przekonaniom duchownego. Za bardzo zależało mu na poparciu niemieckich katolików. I choć marzył o Rzeszy, w której chrześcijaństwo nie będzie już miało żadnego znaczenia, to teraz go potrzebował.
Rola Stempfla w powstaniu „Mein Kampf” dalece więc wykraczała poza zwykłą redakcję bełkotliwych monologów Hitlera. Był współautorem książki, którego jednak nie wymieniono na okładce. I miał za to współautorstwo zapłacić najwyższą cenę…
Zwłoki w lesie
Niecałe dziesięć lat później, 30 czerwca 1934 roku, ciało ojca Bernharda Stempfla znaleziono w lesie nieopodal Monachium. Jego serce przeorały trzy pistoletowe kule, a kark był strzaskany. Katom z SS naprawdę zależało na tym, by duchowny umarł.
Był jedną z ofiar „nocy długich noży” – politycznej czystki wewnątrz nazistowskiego ruchu, podczas której Hitler pozbył się części dawnych partyjnych towarzyszy. Wódz zadbał o to, by nikt się nie dowiedział, że biblia narodowego socjalizmu nie była tylko i wyłącznie jego dziełem…
Źródła:
- Eugene Davidson, The Unmaking of Adolf Hitler, Columbia 2004.
- Derek Hastings, Catholicism and the Roots of Nazism: Religious Identity and National Socialism: Religious Identity and National Socialism, New York 2010.
- Francis X. King, Szatan i swastyka. Okultyzm w partii nazistowskiej, Poznań 1996.
- Paul R. Maracin, Noc długich noży. 48 godzin, które zmieniły losy świata, Warszawa 2009.
Redakcja: Krzysztof Chaba; Fotoedycja: Rafał Kuzak
KOMENTARZE (38)
Nazizm nie był „skrajną niemiecką prawicą”.
Skąd stwierdzenie, żeby Stempfla przyklejać do prawicy?
Rzeczywiście to określenie wydaje się nietrafione – a przynajmniej nieco naciągane. Osobiście raczej byłbym za jego zmianą, ale myślę, że dobrze aby to autor odniósł się do tej uwagi.
To chyba bardziej skrajna lewica – wypadałoby poprawić – portal zajmujący historią myli lewicę z prawicą
Tak się dzieje milordzie, gdy portal tworzą lewicowcy .
Zgodzę się co do tego, że jednoznaczne określenie, po której stronie sceny politycznej – lewej czy prawej – należałoby ulokować nazizm nie jest proste. istotne jest jednak to, co uważamy za kluczowe wyznaczniki prawicowości bądź lewicowości. Na pewno należy unikać prostego wniosku, że jeśli naziści określali samych siebie jako narodowych socjalistów, to automatycznie kwalifikuje to nazizm jako lewicę (zgodnie z prostą implikacją: socjalizm -> lewica). Gdyby tak było, to za demokrację powinniśmy uznać PRL, bo jego włodarze nazywali system panujący w Polsce „demokracją ludową”. A skądinąd wiemy, że z prawdziwą demokracją „realny socjalizm” nie miał nic wspólnego.
Wrócę jednak do tego, że o tym, czy dana koncepcja/ruch/partią są lewicowe, czy prawicowe decyduje to, przez jakie „teoretyczne okulary” nań patrzymy. Trzeba również wziąć pod uwagę to, że wyznaczniki prawicowości i lewicowości są historycznie zmienne. Dobrym przykładem jest konserwatyzm: dziś kojarzy się go z zachowawczością w sferze obyczajowej, a liberalizmem w sferze gospodarczej. Tymczasem jeszcze XIX-wieczno konserwatyści i ci z początku XX-go stulecia nie opoiwadali się gremialnie za gospodarką wolnorynkową, że wspomnę tylko Chestertona, który nawet próbował stworzyć coś na kształ „trzeciej drogi” w ekonomii – pomiędzy ścieżką kapitalistyczną i socjalistyczną – i nazwał to dystrybucjonizmem.
Wrócmy jednak do pytania o to, czy można uznać nazizm za (skrajnie) prawicową opcję polityczną. Jeśli za elementy decydujące o prawicowej tożsamości nazizmu uznamy takie jego składowe, jak np. zasadę wodzostwa (fuhrerprinzip), akcentowanie „tradycyjnych” wartośći (rodzina etc.), patriarchalizm, nacjonalizm, umiłowanie porządku i dyscypliny, militaryzm, to myślę, że taki sąd jest akceptowalny a przynajmniej uprawniony. Owszem, narodowy socjalizm miał mocne postulaty socjalne – a nawet wenętrzny nurt, który można by nazwać „nacjonal-bolszewizmem” (przedstawiciele: Strasser, Rohm) – ale takie postulaty miały wówczas także inne partie i nie wydaje mi się, że to były te elementy, które decydowały o politycznej specyfice nazizmu.
Podane cechy nazizmu można bez zastanowienia przypisać również komunizmowi może za wyjątkiem nacjonalizmu, tam mamy „internacjonalizm” a tzw „tradycyjne wartości” były przez nazistów zwalczane równie intensywnie jak przez komunistów, to tylko dwa nurty tej samej lewicowości – jeden nacjonalistyczny a drugi internacjonalistyczny
Komunizm oraz nazizm to dwie prawice. Obie te dyktatury nie zrobiło niczego lewicowego. Popatrz na stosunek do kobiet, gejów czy mneijszości – jest dokładnie taki sam jak dzisiejszej prawicy do w/w. Stąd wniosek jest prosty.
O swojej lewicowości doskonale mówią sami zainteresowani. Np. w książce „Ruch i ideologia narodowych socjalistów w Republice Weimarskiej”. Byli bardzo niepocieszeni, że stalinowska Rosja jest internacjonalistyczna i prożydowska, bo właściwie wszystko inne ich łączy.;->
Nigdzie nie mogę odszukać informacji, że nawoływał do prześladowań. To by było działanie zdecydowanie wbrew zakazowi Stolicy Apostolskiej i groziłoby pewnymi konsekwencjami. Z drugiej strony tłumaczyłoby zdjęcie w garniturze w czasach przed SW2.
Od kiedy niby nazizm był prawicowy???
Czytałem Mein Kampf i było w nim napisane, iż Kościół Katolicki jest wrogiem narodu niemieckiego gdyż wpaja dzieciom „złe” wartości, a społeczeństwo w razie kryzysu lgnie do niego zamiast aparatu państwowego. Hitler (?) uważał, że aby Niemcy były silne należy zdyskredytować i wyeliminować Kościół.
Ten ksiądz chyba taki katolicki był chyba tylko z nazwy…
A… może jest coś więcej, coś o czym w ogóle nie wiesz albo… nie chcesz wiedzieć ?
Zygmunt! Rozwiń proszę… Czego nie wie albo nie chce wiedzieć ?
Socjaliści widzą historię jako walkę klas, natomiast dla nazistów i Hitlera historia była walką róźnych ras. Sam socjalizm został dodany do nazwy jego ruchu politycznego aby zmylić działaczy związków zawodowych i przyciągnąć do ruchu robotników. Był tylko wybiegiem politycznym, doskonale działającym do dzisiaj skoro ciągle próbuje się dodawać nazizm do socjalizmu. Wszystko dzięki jednemu słowu w nazwie! Adolf Hitler nigdy nie był socjalistą i nie zamierzał uwzględniać żadnych postulatów tego nurtu politycznego. Hitler nie będąc intelektualistą zbudował swój światopogląd ze zlepku różnych głupot. Nietrudno pojąć że przeciętny, gorzej wykształcony Niemiec nie był zbyt dobry w odróżnianiu nurtów politycznych.
Hitler był Austriakiem.
Przed wojną nie było rozróżnienia na Niemców i Austriaków. Kto mówił po niemiecku, był Niemcem.
prawa lewa siano słoma
Jako tendencyjne należy oceniać pisanie o Hitlerze jako pismaku, szaleńcu, zboczeńcu …. Przyjmując takie założenia wstępne to co się napisze dalej nie ma poznawczego sensu.
On był geniuszem i samolubnym, zakompleksionym wariatem. Chyba nie trzeba tego tłumaczyć.
Nazizm był wzorowany na Talmudzie, te wszystkie historie o Rasie Panów i bydle wzięte są wprost z Talmudu.
’skrajną niemiecką prawicą’ po tym stwierdzeniu odechcialo mi sie czytac dalej; Panie Robercie Jurszo mysle, iz miast pisac powinien Pan wpierwej poczytac (ze zrozumieniem); jesli jest Pan tylko nieswiadom swojej kompromitacji to pozdrawiam; jesli natomiast kolejnym kacykiem mainseweru to coz… :)
Nie wiem dlaczego uzasadnione uprzedzenia nazywa się antysemickie przesądy, to nie przesądy to doświadczenie płynące z życia i historii
Jest hitler zadbal żeby sie nie dowiedziano to skąd nagle to wiemy?
Narodowy socjalizm /nazim/ był lewicowy podobnie jak sowiecki czerwony socjalizm, a nie prawicowy.
Socjaldemokracja jako przodek narodowego socjalizmu
„…., że najważniejsi prekursorzy narodowego socjalizmu, jak Johann Gottlieb Fichte, Karl Johann Rodbertus i Ferdinand Lassalle, byli „równocześnie uznanymi protoplastami socjalizmu”, a więc niemieckiej socjaldemokracji. Dziwić może tylko fakt, że Hayek zdaje się nie przypisywać szczególnie znaczącej roli marksizmowi, a nawet jakimś cudem wypatrzył „pewną liberalną treść” w jego „internacjonalizmie i demokratyzmie”. To bagatelizowanie marksizmu odpowiada ideologicznej samoświadomości niemieckiej SPD, przynajmniej od uchwalenia w 1959 roku programu z Bad Godesberg, w którym zrezygnowano z marksizmu jako oficjalnej doktryny i doszukano się historycznych korzeni SPD raczej u Lassalle’a niż u Marksa. Swego czasu interpretator ewolucji socjaldemokratycznej aksjologii, niegdyś adwokat lewicowych terrorystów, a następnie minister do spraw ochrony konstytucji (spraw wewnętrznych) Otto Schilly, nawiązując do Lassalle’a, samokrytycznie przyznał, że w obecnej niemieckiej SPD ciągle jeszcze panuje mania na punkcie państwa, od której partia musi się uwolnić: „Przy zakładaniu SPD przez Lassalle’a w centrum znajdowała się idea wolności. Ten wolnościowy impuls trzeba ponownie i mocniej podjąć”.
Doprawdy trudno o bardziej wymowne świadectwo ignorancji: akurat zaprzysięgły zwolennik socjalizmu państwowego Lassalle, którego doktryna, działalność i postawa w pewnej mierze pomogły zresztą SPD uwolnić się od utopijnych mrzonek bezpaństwowego marksizmu, miałby wyrażać „ideę wolności”? Gdyby to była prawda, to za reprezentanta tej idei należałoby uznać również Adolfa Hitlera, który wszak podzielał pogląd Lassallea, że demokracja ma tylko jeden cel: uprawomocnić i zinstytucjonalizować socjalistyczną wodzowską dyktaturę.
Na przeszkodzie temu stała tradycyjna monarchistyczna czy szerzej, konserwatywna i narodowo-liberalna prawica, której rządy na¬jeżało wobec tego obalić na drodze postępowej lewicowej rewolucji. (…) Zdobycie władzy w Rosji przez Lenina postawiło przed marksistami kwestię nierozstrzygniętą do końca przez Marksa: jak właściwie ma funkcjonować socjalistyczny ustrój ekonomiczny. Za wzór, który można było ad hoc naśladować, służyć mogły tylko, w miarę sprawnie zarządzane, państwowe przedsiębiorstwa cesarstwa niemieckiego takie, jak na przykład poczta. Taki pogląd musiała przyjąć także, sprawująca władzę dzięki rewolucji, socjaldemokracja niemiecka, zmuszona do tego sytuacją, w jakiej przyszło jej działać.
Ułatwiła jej to właśnie tradycja Lassalle’a, którą tak dziś wychwalają współcześni niemieccy socjaldemokraci. Dokładnie w tym punkcie widzieć można decydujący wkład socjaldemokracji w powstanie narodowego socjalizmu! Koncepcja „socjalizmu wojennego” nasuwała się jako wzór ładu gospodarczego nie tylko dlatego, że wojna interpretowana jako rewolucja zaprzeczała – z marksistowskiego punktu widzenia – argumentacji Bernsteina, twierdzącego, że przepowiadana przez Marksa rewolucja nie była niezbędna dla zbudowania socjalizmu. Ważniejsze było rozpoznanie, iż równocześnie z wojną światową, w której manifestuje się rewolucja światowa, nastała faza przejścia do socjalizmu. Niemieckie kierownictwo polityczne i pruska armia zostały zmuszone do tego, aby we współpracy z socjalistycznymi związkami zawodowymi realizować program, będący celem Lassallea: autorytarne państwo realizuje socjalistyczny program!
Zastrzeżenia wobec pomysłu, aby to właśnie państwo pruskie miało wprowadzić socjalizm, Lassalle zbywał charakterystycznym stwierdzeniem: „Czegóż pan chce? Państwo jest Bogiem”.
A co uczyniło państwo Bogiem? Nie „wolnościowy komponent”, który minister Schilly – jak sam uważa – odkrył u Lassalle’a, tego „dyktatora w każdym calu”, ale „dyktatura albo to, co dzisiaj nazywamy imperializmem, co dla niego [Lassalle’a] w żadnym razie nie było przejściową koniecznością, lecz podwaliną koncepcji państwa”.
Nie podlega kwestii, że totalitaryzm Lassalle’a wolno jednoznacznie określić jako „narodowy” (volkisch). Stało się jasne, że budowa socjalizmu według tej etatystycznej koncepcji socjaldemokracji wymaga ustanowienia dyktatury.
Podczas pierwszej wojny światowej powszechna mobilizacja ludzi i zasobów szła w parze z dyktatorskimi uprawnieniami kierownictwa wojskowego, szczególnie gdy chodzi o sterowanie gospodarką. Z socjalistycznej perspektywy to właśnie te uprawnienia i kompetencje państwa umożliwiały przejście do socjalizmu! Dzięki zastosowaniu instrumentów polityki socjalnej, „koncentracji i biurokratyzacji środków produkcji, podporządkowaniu aparatu dystrybucji władzom wojskowym”, gospodarka wojenna stwarza „rzeczywistą wspólnotę narodową, (jak socjaldemokracja w czasie wojny określała zgodę narodową), nawet jeśli tylko jako zbrojną wspólnotę obronną. Państwo, które taką wspólnotę zmuszone jest organizować pod naciskiem imperialistycznych napięć naszej epoki, każdemu pojedynczemu członkowi wspólnoty narodowej i obronnej wskazując jego miejsce w totalnym systemie obrony kraju, może w istocie jawić się socjalne państwo ludowe, jego zaś wojskowa organizacja przybrać narodową (volkisch) postać”.
/H.Heller we wstępie do opublikowanego przez wydawnictwo Reclam „programu robotniczego” Lassalle’a, 1919/
cytat za:
J.Schusslburner „Czerwony , brunatny i zielony socjalizm” – wydawnictwo Wektory 2006.
Bardzo „wdziecznym” tematem jest też sprawa finansowania narodowego socjalizmu i samego Hitlera ….
Jak pisał w 1923 r. Ernst Niekisch, jeden z przywódców niemieckiej „kompartii” w latach 1920-tych i wschodnioniemieckiej partii komunistycznej po 1945 r. doktryny komunistyczna i nazistowska są „z istoty najbardziej skutecznymi przejawami nieprzejednanego fanatyzmu antyrzymskokatolickiego”.
Z kolei Goebbels w liście otwartym z datą 1925 podkreślał, że „w rzeczywistości komuniści nie są naszymi wrogami”, zaś Hitler , który po 1933 r., żądał by pozostawiono otwarte drzwi do NSDAP komunistom, którzy chcieliby do niej wstąpić, pisał w tym samym czasie : „W naszym ruchu (socjalistycznym) łączą się dwie skrajności: komuniści z lewicy i oficerowie oraz studenci z prawicy
(…) To zbrodnia, że przeciwstawiają się oni sobie w walkach ulicznych. Komuniści są idealistami socjalizmu”
Tak więc zarówno czerwony jak i brunatny socjalizm miały wiele punktów wspólnych, o czym świadczyć może także ich stała i bliska współpraca w okresie międzywojennym. Jak słusznie zauważył jeden z ówczesnych badaczy „Niemcy dzisiejsze równie dobrze są przygotowane do komunizmu, jak do rasistowskiego nacjonalizmu. Zmiana systemu społeczno-politycznego na komunistyczny byłaby tylko przemalowaniem szyldu, bo ducha nie trzeba tam przekształcać.”
Sytuację w jakiej znalazły się ówczesne Niemcy trafnie i lapidarnie ujął generał Erich von Ludendorff , który w 1935 roku w czasie rozmowy przeprowadzonej z dziennikarzami stwierdził: „Jestem przeciwnikiem chrześcijaństwa i poganinem i jestem z tego dumny (…). My Niemcy jesteśmy w tej chwili ludem, który najbardziej odłączył się od chrześcijańskiej nauki. Dopiero wskutek zupełnego odrzucenia chrześcijaństwa nabędzie lud niemiecki zwartości, której potrzebuje i której byłby potrzebował w ciężkich chwilach 1918 roku.”
Prawie 70% nazistów z SA to dawni komuniści
Jak mawiano : SA to „Beefsteak Sturm” (Befsztyk Szturmowy) – „brunatny z wierzchu, a w środku czerwony”.
Jak pisał Pierre de Vilemarest „Żródła finansowania komunizmu i nazimu”
„Dwadzieścia tysięcy komunistów niemieckich zapłaci drogo, po 1933, za swe ślepe posłuszeństwo rozkazom sowieckim. Ale tysiące innych, na rozkaz z góry albo dlatego, że umieli zręcznie manewrować, wstępując do NSDAP, po odnowieniu swej politycznej niewinności przez wejście do formacji SA przeżyło, służąc Hitlerowi, a potem przechodząc ponownie do partii komunistycznej po 1944. Różnorodne dokumenty wykazują, że wokół Roehma i braci Strasser, między rokiem 1929 i 1933, prawie 70% członków grup SA to „skruszeni komuniści”. Czyż Roehm nie oświadczał, iż „możemy zmienić jakiegokolwiek komunistę w nazistę w niespełna cztery tygodnie”? Wieść gminna nie myliła się co do tego: przezwała ona SA „Beefsteak Sturm” (Befsztyk Szturmowy) – „brunatny z wierzchu, a w środku czerwony”. To być może dlatego Tomasz Mann, dowiedziawszy się w styczniu 1933, że Hindenburg kazał wezwać do siebie Hitlera, wykrzyknął: „Tym lepiej, nie przetrzyma ośmiu miesięcy!” Przetrzymał ich sto czterdzieści siedem i niewiele brakowało, aby przetrzymał dużo więcej.
W związku z notorycznym nadużywaniem terminu „antysemityzm” w duchu tzw. „poprawności politycznej” warto zauważyć, że w istocie nie ma antysemityzmu , lecz jest antyjudaizm. Źródłem antyjudaizmu jest antygoizm. Gdyby go nie było, nie byłby znany antyjudaizm. Gdyby nawet wszyscy Żydzi byli Semitami (a tak przecież nie jest) to i tak stanowili by oni zaledwie około 10% populacji wszystkich ludów semickich.
* * *
„Przeciwżydowski ruch nie wypływa z pobudek rasowych, ale wspiera się na całkiem innym gruncie. Rasa semicka jako rasa nie posiada w sobie nic niebezpiecznego względem chrześcijańskich narodów w Europie czy Ameryce. (…)
Nazwa „antysemityzm” jest ulubionym określeniem w mowie żydów i oni to głównie przyczynili się do jej spopularyzowania. Autorowie żydowscy używają celowo wyrażenia „antysemityzm”, aby odwrócić uwagę od istotnych przyczyn owego „antysemityzmu”. Podłożem antyżydowskich wystąpień jest tak zwany „judaizm”, który wciela w życie zasady Talmudu. Byłoby słuszniej nazywać ruch, o którym mowa, antyjudaizmem. Wyraz ten brzmi bardzo niemile dla ucha żydowskiego, jako wymierzony wprost przeciwko żydom, związanym w jedną organizację, nazywaną judaizmem.
Określenie natomiast „antysemityzm” posiada daleko szersze znaczenie, jako odnoszący się do rasy semickiej i nie dotyczy wprost żydostwa, jako społeczności odrębnej, posiadającej własne prawa, ustawy i zwyczaje częstokroć wrogie prawom i ustawom tych narodów, obok których żydzi mieszkają.”
ks.prof. Józef Kruszyński – „Antysemityzm, antyjudaizm, antygoizm” – Włocławek 1924 r:
* * *
W roku 1879 hamburski anarchista Wilhelm Marr założył Ligę Antysemicką, wprowadzając do słownika politycznego termin „antysemityzm” . Choć brzmi to niemal jak paradoks, to miał on żydowskiego ojca Heinricha Marra, który był znanym artystą w Hamburgu. Warto jednak zauważyć, że termin „antysemityzm” w warunkach drugiej połowy XIX wieku (zgodnie z teorią o tzw. „rasach niższych”) wymierzony był przeciw wszystkim Semitom : tj. Arabom, Żydom, Aramejczykom, Chaldejczykom, Asyryjczykom, Etiopczykom itp. Obecnie zatracił swój pierwotny sens i został przywłaszczony przez środowiska żydowskie jako określenie jakiejkolwiek krytyki czy postawy skierowanej przeciwko ich dążeniom.
antysemityzm i antyjudaizm jest niepoprawna formą względem żydów…bo żydzi nie są semitami, a jedynie mieszaniną różnych nacji jako potomkowie prozelitów…i z tego powodu żydzi nic nie mają wspólnego z judaizmem, bo judaizm odnosi się do Judejczyków (Semitów), a jedynymi potomkami Judejczyków są współcześni Palestyńczycy ( muzułmanie i chrześcijanie)…również żydowska religia oparta na Talmudzie (czyli różne „mądrości” mędrków żydowskich) nie ma nic wspólnego z religią Judejczyków, bo starożytny judaizm był religią objawioną (Mojżeszowi) i mogła jedynie funkcjonować ze składanymi ofiarami w świątyni w Jerozolimie…współcześnie jest jedynie antyżydzizm lub antysyjonizm… wszystkie inne formy są zakłamywaniem rzeczywistości…
Sutannowy autorem „Mein Kampf”? Nie nie ma się czemu dziwić. Wystarczy przejrzeć sobie archiwalne, katolickie gazety lub poczytać wypociny kościelnych dostojników (niemieckich lub rodzimych) sprzed wojny i od razu widać ile w nich antysemickiego jadu, którego Hitler by się nie powstydził. W sumie to nie Hitler wymyślił getta i znakowanie Żydów tylko Kościół, SS wzorowane było na zakonie jezuitów a jestem pewien, że jakby dobrze poszperać to i autorstwo pomysłu „korytarza” należy do jakiegoś papieskiego sługi. Mój faworyt to biskup Leszczyński.
Chyba nadszedł czas na odebranie like’a waszej stronie i nie czytanie tych wypocin.
NSDAP była partią lewicową!!! Ile już będzie tych kłamliwych tekstów. W nazie przecież miałą nazwę socjalistyczna
Robercie Jurszo, nie kręć, tylko jak mężczyzna powtórz „LE-WI-CO-WA”. Odzyskasz szacunek i honor. NSDAP i hitleryzm to LEWICA.
w takim razie PiS to też lewica, bo tak samo daje zasiłki na dzieci i hołubi państwowe firmy
Zgadza się, PiS to lewica z różańcem w zębach.
Tak NSDAP to taka lewica, że pierwsze co to pozbyła się komunistów z KPN a w Reichstagu na prawo od nich, była tylko ściana. Socjalistyczny bełkot i postulaty prac społecznych służyły wyłącznie przyciągnięciu mas oddolnych. W rzeczywistości Rzesza stosowała szeroki korporacjonizm. „Got mit Uns”, monarchizm i współpraca z kościołem też tak bardzo lewica :). No, ale czego się spodziewać jak się dopuści korwinistów do komentowania.
A Korea Północna jest demokratyczna, bo tak ma w nazwie :)
Robert Jurszo jest taki dziennikarz w lewicowego OKO press, zbieżność nazwisk ?
„skrajną niemiecką prawicą”
NSDAP – Narodowo-Socjalistyczna-Niemiecka-Partia-Pracy. Który z tych członów wskazuje na prawicową ekstremę, Panie Autorze?
Ależ boli prawaków i PiSowców nazywanie zgodnie z prawdą NSDAP partią prawicową. I jakich szpagatów intelektualnych próbują dokonywać, by udowodnić swoje racje.