Ciekawostki Historyczne
Zimna wojna

Najgorsi dranie, oszuści i łajdacy. Tacy byli pierwsi astronauci

Uśmiech jak milion dolarów, muskularne ciało, ekscytująca praca i świetne zarobki. Oficjalny wizerunek amerykańskiego astronauty sprawiał, że tysiącom dziewcząt miękły kolana. W rzeczywistości daleko im było do ideałów. Trudno o większego drania niż astronauta.

Umówmy się, to, jakie wrażenie mieli sprawiać pierwsi amerykańscy kosmiczni kowboje, było niemal sprawą bezpieczeństwa narodowego. Po drugiej stronie Pacyfiku przecież czerwony radziecki niedźwiedź z równym zapałem przygotowywał się do skoku na orbitę i dalej. Amerykanie bardzo starannie dobierali astronautów.

Musieli dobrze się prezentować, mieć za sobą błyskotliwą karierę, nienaganną (przynajmniej oficjalnie) opinię i wspaniałą wspierającą rodzinę. W praktyce zgadzały się tylko dwa pierwsze warunki. A najlepiej ze wszystkich wiedziały o tym żony pierwszych amerykańskich astronautów.

Tatuś roku? Jasne

Uśmiechnięty od ucha do ucha Donn Eisele. Może i był dobrym pilotem i astronautą, ale mąż i ojciec był z niego naprawdę marny.

Uśmiechnięty od ucha do ucha Donn Eisele. Może i był dobrym pilotem i astronautą, ale mąż i ojciec był z niego naprawdę marny.

Energiczna Harriet Eisele musiała trzymać w kupie cały dom. Jej osobisty astronauta Don sprawdzał się tylko w warunkach służby wojskowej. W domu nie potrafił nawet sam zdecydować, którym młotkiem wbić gwoździa w ścianę, nie wspominając nawet o poradzeniu sobie z trójką dzieci, spośród których jedno, syn Matt, było upośledzone. Wszystko spadało na barki Harriet. Łącznie z wożeniem Matta do szkoły specjalnej, co pochłaniało jej kilka godzin każdego dnia.

Kiedy kobieta (z zawodu będąca pielęgniarką) zauważyła u swojego chorego na zespół Downa syna niepokojące objawy, sprawy potoczyły się błyskawicznie. Lekarze bez najmniejszych wątpliwości zdiagnozowali białaczkę i chłopiec trafił do szpitala dziecięcego, a matka koczowała nocami przy jego łóżku. Ojciec tylko raz się na to zdobył, po usilnych błaganiach Harriet. Najwidoczniej jednak płacz i cierpienie chorego dziecka tak poruszyły serce czułego astronauty, że już nigdy więcej nie został do rana w szpitalu. W ogóle rzadko tam od tej pory zaglądał. Wolał jeszcze intensywniej poświęcić się szkoleniu i jednocześnie coraz mniej czasu spędzać w domu.

Zamiast własnego męża, to inne żony astronautów dbały o przytłoczoną chorobą syna Harriet (pomagały w prowadzeniu domu, robiły zakupy, a nawet kosiły trawnik).

W końcu mały Matt przegrał walkę z chorobą i zmarł w szpitalu. W chwili śmierci matka tuliła go czule, a ojciec siedział spokojnie na kanapie. Niedługo później Don Eisele wyjechał na przylądek Canaveral i jeszcze rzadziej wracał na weekendy do domu. W końcu w 1968 roku udało mu się spełnić marzenie i polecieć w kosmos. Odbębnił jeszcze wizytę w Białym Domu, uścisk z prezydentem, machanie do tłumu i już mógł zrzucić maskę.

Porzucił żonę i dwójkę pozostałych dzieci. Bohater narodowy i wzorowy Amerykanin rozwiódł się i zamienił Harriet na młodszy model.

Rozporek wiecznie otwarty

Co jakiś czas astronauci uczestniczyli w wielkich galach. Czerwony dywan, limuzyna, rzęsiste oświetlenie i nocowanie w doskonałych hotelach. Żyć nie umierać! Nie inaczej było na imprezie zorganizowanej w Kalifornii przez firmę, która odpowiadała za budowę rakiety mającej wynieść pierwszego człowieka w kosmos.

Alan Shepard dekorowany przez prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy'ego Medalem za Wybitną Służbę. W tle widoczne panie Shepard i Kennedy. Obie nie miały łatwego życia ze swoimi kochliwymi mężami.

Alan Shepard dekorowany przez prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy’ego Medalem za Wybitną Służbę. W tle widoczne panie Shepard i Kennedy. Obie nie miały łatwego życia ze swoimi kochliwymi mężami.

Tym razem astronauci zostali umieszczeni w luksusowym kurorcie Kona Kai, a każdy z nich dostał swój własny pokój. Dla Alana Sheparda (w kosmosie w 1961 roku) to była kolejna z wielu okazji do tego, żeby się połajdaczyć. Astronauta zdążył wyskoczyć do Meksyku i w Tijuanie poderwać jakąś chętną panienkę w barze popularnym wśród marynarzy. Do tego miał do dyspozycji plażę i przepiękne, w nocy rozświetlone pochodniami ogrody.

Plany mógł mu pokrzyżować jedynie fakt, że dostał dla siebie pokój z dwoma pojedynczymi łóżkami, a na takich trudno się uprawia miłosne zapasy. Na jego szczęście kolega zgodził się zamienić. Shepard był zadowolony i na tyle pewny siebie, że przestał uważać. Na efekty nie trzeba było długo czekać.

John Powers, rzecznik prasowy NASA miał pełne ręce roboty. Dowiedział się właśnie, że pewna gazeta dysponuje zdjęciami pokazującymi Alana Sheparda i tajemniczą ślicznotkę in flagranti. Co więcej, gazeta ta była zdecydowana opublikować zdjęcia i soczysty opis całej sytuacji, całkowicie kompromitując wizerunek idealnego kosmicznego kowboja, żyjącego w perfekcyjnym małżeństwie.

To było wręcz zagrożenie bezpieczeństwa narodowego! Na szczęście dla Sheparda i dla NASA, sprawie udało się ukręcić łeb i ostatecznie materiały nie ujrzały światła dziennego. Jak pisze Lily Koppel, autorka książki „Żony astronautów”, na naradzie za zamkniętymi drzwiami zdobywcy kosmosu mieli usłyszeć, że:

każdy astronauta, który miał problem z utrzymaniem „zapiętych spodni”, zagrażał powodzeniu misji i mógł zniweczyć szanse Ameryki na pokonanie Rosjan nie tylko w wyścigu w kosmos, ale także w kwestii moralnej wyższości. Spoczywała na nich odpowiedzialność względem całego kraju i musieli zachowywać się jak nieskazitelni bohaterowie, na jakich ich kreowano.

Alan Shepard, czyli bezczelność w każdym calu (źródło: domena publiczna).

Alan Shepard, czyli bezczelność w każdym calu (źródło: domena publiczna).

Te górnolotne słowa nijak się miały do rzeczywistości. NASA nie miało nic przeciwko temu, żeby ich złoci chłopcy puszczali się na prawo i lewo, zaliczając wszystkie chętne (a przypomnijmy, astro gruppies było mnóstwo!) pod warunkiem, że robili to po cichu. Alan Shepard niewiele sobie z tego robił, afiszując się w kółko z kolejnymi podbojami.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Wybierz poniżej kolejną, by czytać dalej.

Uwaga! Nie jesteś na pierwszej stronie artykułu. Jeśli chcesz czytać od początku kliknij tutaj.

Doszło nawet do tego, że otwarcie kpił z niego jeden z amerykańskich komików mówiąc, że jeśli plotki są prawdziwe i rzeczywiście przespał się z tyloma kobietami, to „fiut powinien był mu odpaść”. Tymczasem on został wybrany do lotu w kosmos. Może miało to związek z tym, że NASA potrzebowało prawdziwych macho, skoro badało między innymi… ilość plemników w spermie poszczególnych astronautów.

Do podboju kosmosu potrzebni byli prawdziwi macho, dlatego NASA przymykała oko na ich wybryki. Na zdjęciu członkowie misji Apollo 14. Od lewej: Stuart Roosa, Alan Shepard i Edgar Mitchell.

Do podboju kosmosu potrzebni byli prawdziwi macho, dlatego NASA przymykała oko na ich wybryki. Na zdjęciu członkowie misji Apollo 14. Od lewej: Stuart Roosa, Alan Shepard i Edgar Mitchell.

A co na to biedna żona tego kosmicznego Don Juana? Zapytana przez koleżanki uparcie twierdziła, że wie o wszystkim, ale się nie przejmuje. Wszak tak naprawdę Alan kocha tylko ją.

Podwójne życie?

Gus Grissom i John Young mieli razem lecieć w kosmos. Razem też wynajęli mieszkanie blisko bazy, gdzie intensywnie trenowali. Ale razem nie mieszkali. Kiedy Gus rozmawiał ze swoją żoną Betty, Johna nigdy nie było w pobliżu. Zaczęło to budzić w kobiecie pewne podejrzenia. Czy ten cały John w ogóle tam mieszka? Sprawa wyjaśniła się na kilka tygodni przed kosmicznym lotem Grissoma i Younga (1965 rok).

Betty przyjechała odwiedzić męża i spędzić z nim kilka dni zanim ten znajdzie się na orbicie. W trakcie tego pobytu dwaj panowie zabrali ją na przejażdżkę. Ale nie tylko ją. W samochodzie znalazła się także zaproszona przez Johna Susy. Dziewczyna znacznie młodsza i szczuplejsza od jego żony (i przyjaciółki Betty!) Barbary.

Okazało się, że Gus jednak mieszka zupełnie sam, a John ma inne gniazdsko, wspólnie z długonogą Susy. Lily Koppel opisuje to dość dosadnie: Jechali w ciszy wśród tanich motelików Cocoa Beach. Nagle Susy zaszczebiotała: – O, nasze stare mieszkanie!

W tej sekundzie wszystko stało się dla Betty jasne jak słońce. I tylko z tyłu głowy kołatała myśl, że jej Gus wcale nie przyjeżdża do domu jakoś specjalnie częściej niż John, a już na pewno rzadziej niż inni astronauci. A ludzie plotkowali. W szczególności o tym, że ponoć Grissom pewnego wieczoru najpierw bawił na przyjęciu z własną żoną, po czym odwiózł ją na lotnisko.

John Young (od lewej) i Gus Grissom to też niezłe ziółka. Dla potrzeb swoich miłosnych podbojów wynajęli oddzielne mieszkania, ale żonom mówili, że mieszkają razem.

John Young (od lewej) i Gus Grissom to też niezłe ziółka. Dla potrzeb swoich miłosnych podbojów wynajęli oddzielne mieszkania, ale żonom mówili, że mieszkają razem.

Na tym jednak nie zakończył tego wieczoru. Wrócił na dokładnie to samo przyjęcie, tylko że z inną dziewczyną u boku. Sama Betty podobne informacje skwitowała stwierdzeniem: Nie twierdzę, że Gus nie miał dziewczyn na boku […] ale za każdym razem gdy myślę o takich rzeczach, staram się nie wnikać w szczegóły.

Żródło:

KOMENTARZE (30)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Funio

Łoj, jak nie miłość do Żydków czy Mudzynków, to feminizm! I tak to leci na na naszych kochanych ,,Ciekawostkach”? Nieważne, że ci ludzie byli pionierami eksploracji kosmosu, ważne, że zdradzali żony… BTW, proponuję temat: jak to by było, gdyby np. na Księżyc leciano teraz? Jak by dobierano załogę? 1 gej+1 lesbijka+1 trans+1 Żyd+1 niepełnosprawny+1 mudzynek+1 Indianin+1 łysy, tzn. zarośnięty inaczej… :)

    Nasz publicysta | Rafał Kuzak

    Dzięki za kolejną jakże konstruktywną krytykę, jednak każdy widzi to co chce zobaczyć. Ja nie dostrzegam w tym tekście feminizmu. Czy to, że byli oni pionierami podboju kosmosu automatycznie sprawia, że nie można pisać o tym jakimi byli ludźmi w życiu prywatnym?

    A co do fragmentu „Łoj, jak nie miłość do Żydków czy Mudzynków”, to masz jakiś problem z tymi nacjami/rasami? Ludzie jak ludzie. Są wśród nich zarówno dobrzy jak i źli. No i jeżeli chciałbyś uważnie przeczytać nasze artykuły to zauważyłbyś, że piszemy o jednych jak i o drugich.

    Ostatniego fragmentu Twojej wypowiedzi nawet nie skomentuję.

      Funio

      Także @Aleksandra

      Oj, jakie święte oburzenie! :) Ja chciałem tylko niesmiało zauważyć, że artykuły publikowane na ,,Ciekawostkach” doskonale wpisują się w mainstreamowy nurt lewackiej propagandy. Biali faceci są źli i koniec dyskusji. Np. Pani Oli nie przyszło do uroczej główki możliwość, że małżonka któregoś z astronautów mogła być wredną zołzą i stąd wynikały małżeńskie problemy. No bo, oczywiści, tylko biali faceci są źli… :)

      Co do Żydków i Mudzynków, to nie tylko ja, ale cały świat ma z nimi problemy. Ale zgadzam się, że to temat na osobny artykuł, którego rzecz jasna się nie doczekamy, no bo tylko biali faceci są źli (żydowscy i czarni już nie), lol!

      Co do ostatniego akapitu, to jednak powinieneś go skomentować, bo nieźle obrazuje ideowo-lewackie przemiany społeczne na przestrzeni ostatnich 50 lat, czyż nie? :)

        Henryk Yoorevitch

        Zapomniałeąś jeszcze o masonach i cyklistach.
        Jesteś typowym przykładem Polaka z amerykańskich polish jokes.

    Grześ

    Weź ty się gościu puknij w głowę. Pewnie wg ciebie za całe zło tego świata odpowiadają „Żydki i Mudzynki” i należy pisać o nich tylko źle, bo jak ktoś tego nie robi, to jest na ich usługach. Naprawdę szkoda mi takich ludzi jak ty.

      Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

      Ja bardzo proszę nie dorabiać do mojego tekstu zbędnej ideologii :) nie neguję ani nie wyolbrzymiam roli pierwszych astronautów jako zdobywców kosmosu. ja tylko podkreślam fakt, że ich wizrunek idealnych herosów tamtej ery jest naciągany. w życiu prywatnym, no cóż… różnie bywało.

    zabójca debili

    Jesteś typowym przedstawicielem tej części byłej „przodującej” klasy,która gorliwie kolaborowała z okupantem. Prostakiem, który świadomość, że przesrał swoje życie usiłuje zagłuszyć atakowaniem wszystkich mądrzejszych i lepszych czyli niemal każdego. Pisanie bredni na forach nie zastąpi ci jednak leczenia u psychiatry i to dobrego. Jesteś też typowym tchórzem. Boisz się, mimo,ze piszesz oczywiście anonimowo. Kto to są „Mudzynki”? Boisz sie napisać wprost kogo opluwasz? Zabrakło oczywiście masonów i cyklistów. I ani słowa o gender! No, fe. Nie wyśliłeś zbytnio swego „intelektu”. A tak przy okazji, jak tacy jak ty łączą ten prymitywny, bezmyślny atak na „Żydków” z klepaniem paciorków do żydowskiego boga, żyda Jezusa i żydówki Marii? I ostatnia uwaga, na która sobie pozwolę jako,że mam do czynienia z osobą mającą trudności z pisaniem. Otóż język polski odróżnia słowo „żyd” od słowa „Żyd”. Tobie sie nie udało, ale jak pisałem wcześniej jesteś tylko prymitywnym prostakiem

      Funio

      Nie raczyłeś określic, do kogo skierowana jest ta odpowiedź (oznaka tchórzostwa?), ale domyślam się że do mnie. Synku, nie zapluwaj się tak, nie ma sensu, bo cała twoja odpowiedź to właśnie propagandowo-lewacki słowotok. Kto nie z nami, ten do psychiatry, poza tym niedowartościowany i tchórz. No proszę, jak to niewiele trzeba, aby być odważnym i dowartościowanym… wystarczy kochać mudzynków tudzież innych imigrantów, nawet jak gwałcą, napadają i podpalają. Jakie to proste! :) I po raz kolejny proszę o konkretne powody do kochania Żydów, poza, oczywiście, nakazami ideologii. Za olbrzymi wkład w zbrodnie komunizmu zapewne. Poza tym interesująca lewacka teoria – kto jest wierzącym chrześcijaninem (jak akurat nie), ten jest dyżurnym antysemitą. Ateista z kolei musi być filosemitą, aby byc prawdziwym ateistą. Jeżeli nie jest to element zydowsko-lewackiej propagandy, to jakiej? Zabijanie debili polecam rozpocząć od własnej osoby… :)

    Diork

    Czytając komentarze pod spodem dochodzę do wniosku, że zdrada małżeńska to cos akceptowalnego społecznie… tym bardziej nie dziwi fakt, że żony bohaterów tego artykułu przymykały oczy na przygody swych mężów za cenę splendoru. O ile nagłówek jest faktycznie nieco przesadzony o tyle meritum całej sprawy nie dotyczy problemów małżeńskich tylko amerykańskiej propagandy o narodowych bohaterach bez skazy. A mieszanie do tego poglądów politycznych i oskarżanie autorki o feminizm to już lekka przesada, ktoś pomylił portal historyczny z populistycznym, niestety.

Nasz publicysta | Redakcja

Komentarze do artykułu na naszego profilu na Fb https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne:

Piotr J.: Zanim zabiorę się do czytania, stawiam teorię, że kosmiczni kowboje najpierw nabroili, a potem uciekali w kosmos, w nadziei, że tam ich kobiety nie dorwią ;)

Ciekawostki historyczne: Teoria ciekawa, tylko pojawia się jeden problem. Oni w tym kosmosie przebywali raczej krótko, więc nie na wiele by się im to zdało ;).

Architecture, games, everything: Zakładali, że bohaterów się nie sądzi.

Bodek R.: Dobrze że nie spotkali jakiegoś statku z kosmitkami, byłoby Bliskie Spotkanie i międzyplanetarny skandal

Jarosław R.: Ten zawód wymagał, zwlaszaszcza w tamtym czasie, dużego zamiłowania do zachowań ryzykownych, więc wszystko się składa.

Kajetan R.: Heh, proponuję, żeby jednak oprócz książki o żonach astronautów sięgnąć też do książki Toma Wolfe „S-KADRA” – pokazuje on jak wyglądało życie astronautów zanim zostali astronautami, jak po lotach w kosmos, jak działała prasa, a i żon przy tym nie pomija, a czyta się BARDZO ciekawie :)

wisznu

Najgorsi dranie i łajdacy?

wydaje mi się, że istnieją gorsze czyny niż podrywanie kobiet, nwet w dużej ilości. Wydaje mi się, że tytuł co najmniej przesadzony, spodziewałem się po tytule kogoś pokroju Hitlera czy Stalina ;)

    Nasz publicysta | Rafał Kuzak

    No jednak ja Hitlera i Stalina draniem ani nawet łajdakiem bym nie nazwał. Oni byli potworami i masowymi zbrodniarzami. Moim zdaniem takie określenia akurat pasują do opisanych w artykule astronautów. W końcu trzeba być niezłym draniem, aby porzucić żonę z upośledzonym synem.

      wisznu

      Nie wiem czy zauważyłeś, ale tylko jeden z nich porzucił żonę z upośledzonym synem.
      Reszta z nich po prostu zdradzała swoje żony. To naprawdę nie jest takie koszmarne, żeby robić z nich „najgorszych łajdaków i oszustów”. Owszem – fajne to nie było, bardzo samolubne, ale nie przesadzajmy z tym odbrązawianiem wizerunków.
      Naprawdę nie wyobrażacie sobie nic gorszego?

      Chodzi mi po prostu o to, że tytuł jest taki trochę tabloidowy.:)

      Nasz publicysta | Rafał Kuzak

      Tytuł musi przyciągać uwagę ;)

        pol

        zastanawiam się dlaczego ta witryna wyciąga wszelkie brudy ,być może wyimaginowane? po co zrzucać bohaterów z piedestału? żeby wstawić swoich? na tym polega lewactwo. zniszczyć,ośmieszyć autorytety i wstawić swoje . już na zachodzie lewactwo tryumfuje. obrzydzili chrześcijaństwo i wchodzi islam o to chodzi??? jeszcze napiszcie że taki czy inny król nie mył się,dłubał w nosie itd.to ,co wypisujecie to są ciekawostki z magla rodem. a w tym przypadku astronautów to raczej nie powinno się zaglądać do łóżek tylko oceniać osiągnięcia.moralną stronę niech ocenia kościół

    Jan pawel

    Po mojemu to te żony były zwykłymi k….a zależało mi tylko na pieniądzach I na rozgłosie

Anonim

Mam książkę Toma’a Wolfe’a „S-kadra” i wyżej przedstawione sytuacje dotyczące żon astronautów programu MERKURY były w niej też dość dobrze opisane. Osobiście polecam.

Dorota R

pięknie Pani pisze..dziękuje za świetne artykuły

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

    Pani Doroto! To ja dziękuję za miłe słowa, które dodają energii do dalszego ciekawostkowania :)

olo

Wielkie odkrycie – ludzie znani ze swoich osiągnięć zawodowych nie zawsze są dobrymi dla swoich rodzin. To się tyczy nie tylko astronautów, ale też muzyków, poetów, aktorów, pisarzy i polityków obu płci. Kobiety też zdradzały i zdradzają swoich partnerów, ale w tym przypadku próbują się zazwyczaj usprawiedliwiać lub wprost nie widzą nic złego w tym, że mają narzeczonego albo męża i „fuck frienda” o którym nie wie ten pierwszy.

Niestety w tamtych czasach szowinizm był czymś powszechnym i kobieta musiała mieć wielkiego farta, jeśli jej amerykański maczo, który płacił za jej utrzymanie i dach nad głową spał tylko z nią. Z drugiej strony zwyczajem było, że facet za bardzo nie był wylewny jeśli chodzi o mówienie o swoich uczuciach, słabościach. Nigdy się nie dowiemy co się działo w głowie tego astronauty, na którego patrzył cały świat, czy da radę, czy sie potknie, astronauty który mógł w trakcie misji po prostu zginąć bolesną śmiercią. Na pewno było to spore obciążenie psychiczne, może nawet wieksze niż fakt bycia zdradzaną dla żony.

Tak więc nie ma co sie kierować jedynie wersją historii opowiedzianą przez te kobiety.

marek j

Dlatego jestem wiecznym kawalerem,dla wielu ludzi poprostu starym prykiem bo jestem po 40 stce,ale nikogo nie zdradzam i nie jestem zdradzany :-)

Julian

Drodzy państwo, to jednak trochę niesmaczne, ta tematyka. Gus Grissom spalił się żywcem w Apollo 1…

    TZ.

    Za karę.

BooB

Po pierwszych 2 zdaniach, wiedziałem że autorką jest kobieta… może zanim się zmiesza tych astronautów z błotem to warto było nadmienić choćby 2 rzeczy:
1. Lata 60/70 to czas rewolucji sexualnej w USA, każdy czuł się wyzwolony, nie było AIDS, ludzie uprawiali sex częściej niż dziś i nie było to jakoś szczególnie piętnowane – takie czasy.
2. Astronauci wybierali się w kosmos, najbardziej zabójczą przestrzeń dla żywych organizmów. Do tego ciążyła na nich presja polityczna. Oczywistym jest, że taka mieszanka generuje w człowieku potężny stres. Stres niweluje dopamina uwalniana w trakcie sexu. Jakkolwiek to nie brzmi, potrzebowali tego sexu, jak powietrza by normalnie funkcjonować. A że w oczach kobiet byli pociągającymi samcami alfa to korzystali…

    Nasz publicysta | Anna Dziadzio

    Szanowny Panie, tak samo można stwierdzić, że po pierwszych dwóch zdaniach wiadomo, że autorem komentarza jest mężczyzna. Punkt widzenia zależy, jak widać, od punktu siedzenia, ale nie zapominajmy, że nie chodzi o usprawiedliwianie, ale o fakty. Pozdrawiamy :)

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

    Ja zapytam inaczej. Czy przytoczonymi przez Pana argumentami powinien się zasłaniać Donn Eisele? Co ma wspólnego porzucenie własnego niepełnosprawnego dziecka, które potem zmarło na białaczkę z seksem? Czy stresująca praca jest usprawiedliwieniem dla prowadzenia podwójnego życia i oszukiwania żony z czym nie miał problemu John Young? Pańska argumentacja przypomina tę z lat sześćdziesiątych – astronautom wolno wszystko i należy im się wszystko bo lecą w kosmos. A gdzie zwyczajna ludzka przyzwoitość?

Endru

Temat sam w sobie ciekawy, ale ilość jadu aż poraża. :) Nie twierdzę, że tekst jest feministyczny (ani że feminizm oznacza coś złego, Boże broń!) ale ukryć, że go pisała kobieta nie sposób. ;)

    Racjonalista Maskulinista

    Otóż to. Chyba żaden mężczyzna nie napisałby o innym mężczyźnie, że ten „się puszcza” – puszczanie się to domena kobiet i nie ważne jak mocno feministki chciałby, żebyb było inaczej, to kobiety zawsze będą „się puszczać” a mężczyźni „zaliczać”, a nie odwrotnie.

      Nasz publicysta | Autor publikacji | Aleksandra Zaprutko-Janicka

      Nazywajmy rzeczy po imieniu – nie jesteś maskulinistą, tylko seksistą. W feminizmie chodzi o równouprawnienie płci, a nie o to by kobiety były traktowane lepiej od mężczyzn. Gdyby kobiety wykazywały wzorce zachowań takie, jak mężczyźni opisani w artykule, jak byś je nazwał? W artykule mężczyźni piętnowani są nie dlatego, że są mężczyznami, ale dlatego, że zachowywali się jak zwyczajni dranie, puszczali się, czy porzucali umierające dziecko. Czy o takiej postawie należy pisać polewając to wszystko lukrem i zachwytem, bo to przecież astronauci?

        Racjonalista Maskulinista

        Szanowny Członku redakcji:

        nikt nie mówi o zachwycie ani lukrze, tylko o tym, że „język kształtuje świadomość” a w tym wypadku, świadomość kształtuje język. Mowa więc o tym, że już po samych użytych w tekście sformułowaniach widać jak na dłoni płeć (i pewną feministyczną zapalczywość) Autora, co wytknęli liczni Czytelnicy.

        Tylko kobieta mogłaby wpaść na pomysł, aby określić męską rozwiązłość jako „puszczanie się”. Taka próba przekucia tego sformułowania „w drugą stronę” razi sztucznością i nieudolnością. To tak, jakby powiedzieć, że zamek dokonał otwarcia klucza – może być tylko odwrotnie, z natury samej rzeczy. To kobiety trudno zaciągnąć do łóżka i to kobiety decydują, kiedy do tego łóżka pójść, a kiedy nie – mężczyzn nie trzeba do tego przekonywać, oni „puszczają się” zawsze. Dlatego to kobietę, gdy jest rozwiązła, określa się „puszczalską” jako odbiegającą od normy, dającą łatwo coś, co zazwyczaj jest limitowane. Mężczyznę w takim wypadku nazywa się – mężczyzną ;)

        A że do czynów typu zamknięcie się w ciasnej kapsule i danie się wystrzelić w ciemną otchłań na czubku rakiety zgłaszali się raczej mężczyźni napakowani testosteronem, to musiało to znaleźć odzwierciedlenie również w ich intymnej sferze życia. Tak to już jest, testosteron to siła napędowa świata, kreująca wariatów, straceńców i macho – wierny i spokojny domator raczej nie zostanie pilotem doświadczalnym i astronautą. Stąd nadreprezentacja drani w niebezpiecznych zawodach. Logika.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.