Na wojnę w Wietnamie wyruszyli przeróżni ludzie. Młodzi farmerzy, cwaniaczki z miasta, synowie imigrantów i chłopaki z liceów. Wielu nie wróciło, a niejeden robił tam rzeczy, które prześladowały go potem w koszmarach. Ale to tylko jedna strona medalu. Tuż obok byli zrehabilitowani skazańcy i ludzie niezrównoważeni psychicznie, którzy całkiem nieźle sobie poczynali...
Dla Jona Riccobono wojna w Wietnamie zaczęła się na ulicach Nowego Jorku. Tak jak ojciec był członkiem włoskiej mafii, ale pozwolił sobie na nieostrożność i trafił do aresztu na White Street na Manhattanie, do tak zwanego „Grobowca”. Dopiero tam od hipisów i czarnoskórych muzułmanów usłyszał o konflikcie, który miał zmienić jego życie.
Kiedy wojskowi rekruterzy pojawili się w areszcie i chcieli namówić go do zaciągnięcia się, odmówił. Do zmiany zdania skłoniła go dopiero informacja od „rodziny” o tym, że w Nowym Jorku jest spalony w połączeniu z perspektywą wyczyszczenia kartoteki przestępczej w podzięce za służbę ojczyźnie.
Zamiast wyroku dostał więc mundur i podobnie jak wielu innych przeszedł podstawowe szkolenie w bazie nasuwającej mu na myśl więzienie o złagodzonym rygorze. Następnie zgłosił się na ochotnika na szkolenie zaawansowane i w końcu ruszył do Wietnamu. Nad chłopakami z przedmieścia i gościami z farm miał sporą przewagę – jako gangster z wielkiego miasta cieszył się silną psychiką, a i przemoc nie była mu obca.
Kiedy samolot z Jonem i innymi rekrutami wylądował w Wietnamie, akurat ładowano czarne worki z ciałami zabitych i wysyłano je w drogę powrotną do domu. Riccobono mógł liczyć na bardzo podobny los, bo przydzielono go do LRRP – Patrolu Rozpoznawczego Dalekiego Zasięgu, który trafniej można by określić mianem oddziału samobójców. US Army podobno wzięła pomysł na LRRP od Australijczyków i zaadaptowała na własne potrzeby.
Kiedy Jon był w Wietnamie, nadal testowano ten rodzaj jednostki i dowódcy wysyłali kilkuosobowe patrole na najbardziej niebezpieczne misje. LRRP organizowały zasadzki, działały na tyłach wroga i eliminowały jego dowódców (wedle twierdzenia, że pozbawieni oficerów żołnierze Wietkongu będą jak dzieci we mgle) oraz zdobywały ważne dane wywiadowcze. A tym, co najlepiej obrazuje ich zdolności bojowe, jest fakt, że na jednego zabitego członka jednostki przypadało średnio 300-400 uśmierconych Wietnamczyków.
Jon trafił do patrolu LRRP, w którym służył Steve. Steve miał opinię psychopaty. Coś musiało być na rzeczy, skoro mafioso zapisał w swojej autobiografii:
Jeden z Zielonych Beretów, który szkolił naszą jednostkę, zobaczył, że rozmawiam ze Steve’em. Podszedł później do mnie.
– Na twoim miejscu unikałbym Steve’a – powiedział.
– Dlaczego?
– Jest szurnięty. Gdy idzie do wioski, droga za nim jest usiana trupami.
Moje rozumowanie było inne: „Chcę być z osobą, która zostawia za sobą trupy, bo to musi być najgorszy skurwiel w tych lasach”. Od tej pory łaziłem za Stevem
(J. Roberts, E. Wright, „Prawdziwy gangster”).
Psychol Steve nauczył „chłopaka z mafii” trzymać głowę nisko, wypatrywać linek naciągowych, pułapek Wietkongu i „węży jeden krok” (jak cię ugryzie – jeden krok i po tobie). Pokazał mu też jak sprawdzić czy wszyscy, których wyrżnąłeś w danej chacie na pewno są martwi (kiedy czyścisz jakieś pomieszczenie, nadepnij każdemu na oczodół, żeby upewnić się, że nie udaje martwego. Jeśli ten ktoś żyje, z pewnością się ruszy, a wtedy cofasz stopę i ładujesz mu kulkę w głowę).
LRRP nie byli jak zwykli żołnierze. Nie musieli wracać do domu po jednej zmianie w Wietnamie. Często na ochotnika zostawali na drugą i kolejne. Jednak wszystko to odciskało spore piętno na ich psychice. Nieważne czy wcześniej mieli na koncie pobicia, wymuszenia, byli skautami czy świrami.
Kiedy stawali się częścią jednostki, po pewnym czasie ich mózg ograniczał aktywność do najprostszych czynności: wyeliminować wroga, pozbyć się pijawek, załatwić potrzeby fizjologiczne, zaspokoić głód. Świat poza wojną nie istniał. Zabijanie i czołganie się w błocie to była ich rzeczywistość. Jon pisał o tym:
Kiedy parę razy wejdziesz do domu i zastrzelisz babcię albo nastolatkę, to wcale nie jest tak, że za każdym razem czujesz się coraz gorzej. Za każdym razem nic nie czujesz. Nie chciałem już wracać do domu. Co do cholery miałbym tam robić? Być szaleńcem na ulicach? Gdy żyjesz tak, jak my żyliśmy, przestajesz być cywilizowanym człowiekiem. Sądzę, że stajesz się zwierzęciem. Ktoś taki jak ja mógł na zawsze zostać w Wietnamie.
Kiedy Jon miał 19 lat, w Wietnamie odbywał już drugą zmianę. Razem z niezrównoważonym Stevem, należącym do nowojorskich skautów Georgem, Zielonym Beretem Lou i wietnamskim tłumaczem wykonywali nowe zadania. Bardzo brutalnie zdobywali dane wywiadowcze o bazach i tunelach wroga, jego dowódcach, składach amunicji. Naprowadzali też na te cele lotnictwo. Wyżynali maruderów, zabijali rannych i tych którzy ich transportowali, torturowali pojmanych jeńców, przejmowali nadajniki radiowe i nasłuchiwali.
Informacje zbierane przez LRRP pozwoliły Amerykanom na wygranie niejednej potyczki i zniszczenie wielu strategicznych celów. Dlatego dowódcy przymykali oko na metody stosowane przez patrole. Informacje o obdzieraniu żywcem ze skóry czy mordowaniu cywili dowództwo puszczało mimo uszu.
Dzięki takim maszynom do zabijania czającym się w lasach i czołgającym się w błotach zwiększała się skuteczność działań US Army. I choć dowództwo patrzyło na nich z góry, bandyci i psychopaci byli mu potrzebni. Zresztą, lepiej było dla USA by grasowali na polach ryżowych niż na ulicach Nowego Jorku, czy Chicago.
A co stało się z Jonem? W końcu wrócił do Stanów i po długim leczeniu psychiatrycznym próbował zacząć nowe, uczciwe życie. Koniec końców wrócił jednak do starych nawyków. Znów był gangsterem, ale z całą gamą nowych, zdobytych w wojsku umiejętności.
Źródło:
Ciekawostki to kwintesencja naszego portalu. Krótkie materiały poświęcone interesującym anegdotom, zaskakującym detalom z przeszłości, dziwnym wiadomościom z dawnej prasy. Lektura, która zajmie ci nie więcej niż 3 minuty, oparta na pojedynczych źródłach. Ten konkretny materiał powstał w oparciu o:
- Jon Roberts, Evan Wright, Prawdziwy gangster, Znak Literanova, Kraków 2012.
KOMENTARZE (8)
Wybrane komentarze do artykułu w serwisie wykop.pl (http://www.wykop.pl/link/1244827/wloski-mafioso-na-wojnie-w-wietnamie/):
SGajusz:
Ciekawe, aż rozejrzę się za książką ;)
mage:
Ogólnie działania zarówno jednej jak i drugiej strony niewiele miały wspólnego z cywilizowanym światem.
Masaskra w My Lai – jedna z najbardziej nagłośnionych.
Myślę że te oddziały to był czubek góry lodowej, Agent Orange zbiera tam żniwo może nawet i do dziś.
RT_NR:
Mimo wszystko nie porównywałbym Amerykanów z komuchami. Masakra w My Lai pod względem liczby ofiar, jest niczym w porównaniu do masakry w Hue, która niestety nie została należycie nagłośniona.
hasser:
Bohater artykułu jest tez bohaterem bardzo ciekawego filmu dokumentalnego „Kokainowi kowboje”, który polecam. Film opowiada o środowisku handlarzy i przemytników kokainy w Miami do których należał właśnie John
Gh0st:
Kiedyś uważałem „Kokainowych kowbojów” za świetny dokument, ale ten artykuł pokazuje jaki jest ubogi. Tam Jon Roberts (Riccobono) przedstawiony jako zwykły handlarz, który trzymał się z dala od kłopotów. Jakoś im umknęła historia o jego przygodzie z Wietnamu.
arczer:
„kiedy czyścisz jakieś pomieszczenie, nadepnij każdemu na oczodół, żeby upewnić się, że nie udaje martwego”
Praktyczne porady dla firm sprzątających biura
hasser:
300-400 zabitych przez jednego żołnierza?
@WalSzary: Nie przez jednego żołnierza ale na jednego martwego żołnierza przypadało 300-400 z drugiej strony. Jak by ich było np.: 300 i stracili tylko jednego żołnierza to wtedy średnio jeden żołnierz zabił jednego wroga.
trekkers:
Jona Robertsa znam z „Cocaine Cowboys”, podobno miał powstać film o jego życiu ale chyba nic z tego. Szkoda, że nie dawno mu się zmarło.
GOHAN:
Pffff… Michael Corleone tez byl na wojnie :/
Polecam wspomnianych „Cocaine Cowboys” (dostępne w naszym języku na youtube), świetny dokument.
Przedstawia lerpsów jako bandę psychopatów. A to nieprawda- Rangers (w 1968 przekształcono LRRP w obecny 75 pułk Rangers) to sprawni i myślący ludzie, nie mogli sobie pozwolić na takie patologię. Tym bardziej współpracując z zielonymi beretami (specjalistami od współpracy z miejscową ludnością) -z którymi ich nie mieszano jak tu przedstawiono., To dwie różne formację.
Psychopaci LRRP ?? Tylko skończony/a idiota, albo tępy lewak może takie bzdety
nie sądzę żeby wojny ludzi uszlachetniały także nie ma czemu się dziwić skoro zezwierzęcają.
*wyrzynali
Cytat „jest fakt, że na jednego zabitego członka jednostki przypadało średnio 300-400 uśmierconych Wietnamczyków.”
Czy autorka zdaje sobie sprawę, że ci „ludzie” brutalnie mordowali nie uzbrojone osoby w tym dzieci i kobiety tzw. cywili?
Tak, przecież w tym samym artykule to napisała, i to nie raz. Umiesz czytać?