Każdemu zdarza się czasem popełnić w towarzystwie jakąś gafę. A to nieodpowiednio się ubierze, powie coś głupiego czy niestosownego. Większość z takich faux pas da się zbyć śmiechem, czy zamaskować dowcipem. Ale co jeśli gafę popełnia prezydent? Albo żona ministra spraw zagranicznych?
Przyczyny popełniania nietaktów bywają różne. Czasem jest to chybiona próba kurtuazyjnego zachowania, innym razem winna jest nieznajomość języka lub zwykła ignorancja. By nikomu nie uchybić trzeba znać normy towarzyskie, umieć zastosować je w praktyce i… mieć odrobinę szczęścia. Bo niekiedy pierwsze dwa warunki nie wystarczają.
O psie i o koronowanym fryzjerze?
Przekonała się o tym żona ministra praw zagranicznych, Józefa Becka. Pani Jadwiga była elegancka, ambitna i kulturalna. Robiła wszystko by dbać o jak najlepszy wizerunek publiczny męża. Brylowała na europejskich i krajowych salonach. Jednak nawet dbałość o szczegóły nie zawsze chroniła ją przed popełnianiem gaf. Oto dwie najzabawniejsze.
Kiedy Jadwiga Beckowa wraz z mężem przebywała w Jugosławii, została zaszczycona przez tamtejszą królową zaproszeniem na podwieczorek. Jak wiadomo, odwiedziny u koronowanej głowy wymagają pewnych gestów szacunku, do których zalicza się między innymi ukłon. Beckowa – dobrze obeznana z obowiązującą etykietą – oczywiście taki ukłon złożyła. Na tyle głęboki, że jej suknia zamiatała podłogę.
Ten moment wykorzystali ulubieńcy królowej, czyli małe rozbawione pieski, które wbiegły na materiał. Stanęły na sukni, przez co pani ministrowa nie była w stanie się podnieść. Cóż robić w takim wypadku? Odpędzić pupili monarchini? Nie wypada! Wziąć na ręce? Nie wiadomo czy wolno… Czekać w dziwnej pozycji, aż zwierzęta się znudzą? A ile to może potrwać?!
Innym razem polski minister spraw zagranicznych wraz z małżonką gościł w Hiszpanii. Pani Beckowa odbierając w miejscu gdzie kwaterowali telefon usłyszała, że dzwoni Alfonso. Bardzo się ucieszyła, przekonana, że dzwoni jej fryzjer o tym imieniu.
Bez namysłu zaczęła umawiać się na następną wizytę. Po drugiej stronie zapadła cisza. Po chwili zmieszany mężczyzna zaczął tłumaczyć, że chyba jednak doszło do nieporozumienia. Pani ministrowa szła jednak w zaparte. Przecież przed wizytą na dworze królewskim potrzebowała nowej fryzury!
Co się okazało? Rzeczywiście dzwonił Alfonso. TEN Alfonso, czyli Jego Wysokość król Hiszpanii Alfons XIII. Kiedy Beckowa zrozumiała swoją okropną gafę, starała się jak mogła przeprosić. Nie dało się, bo po drugiej stornie słyszała tylko jakieś dziwne, nieartykułowane dźwięki… król pokładał się ze śmiechu.
Prezydenckie roszady
Kilka drobnych wpadek o niczym jednak nie świadczy. Jadwiga Beckowa była wytrawną lwicą salonową i wypełniała swoje obowiązki żony ministra spraw zagranicznych znakomicie. Trochę pod górkę miała natomiast głowa państwa polskiego. Stanisław Wojciechowski, syn kaliskiego strażnika więziennego, nie za bardzo miał gdzie nabrać ogłady tak potrzebnej do bycia pierwszą osobą w kraju. Chyba na karb tego wypada nam zrzucić tak poważną nieznajomość protokołu dyplomatycznego, jaką objawił przy okazji jednego z przyjęć…
Podczas imprezy zorganizowanej dla korpusu dyplomatycznego przebywającego w Warszawie prezydent strzelił paskudną gafę. Kiedy przed przybyciem gości stoły były już przygotowane, a na poszczególnych miejscach umieszczono odpowiednie winietki z nazwiskami poszczególnych dyplomatów, prezydent postanowił wprowadzić po kryjomu własne porządki. Wojciechowski poprzekładał karteczki wedle osobistego uznania, łamiąc tym samym protokół dyplomatyczny.
Na honorowym miejscu obok siebie posadził ambasadora Francji, z którym widoczni miał sobie ochotę podyskutować. Jednocześnie gdzieś na koniec stołu odsunięty został senior korpusu dyplomatycznego (ambasador przebywający najdłużej na placówce w danym kraju), czyli przedstawiciel słonecznej Italii. Polsko-włoskie stosunki dyplomatyczne zawisły na włosku! Signore Tommasini wyszedł urażony zaraz po posiłku, a Ministerstwo Spraw Zagranicznych musiało się gęsto tłumaczyć…
Czyżby Holandia krowami stała?
Innym razem brakiem taktu, a może raczej spostrzegawczości i czujności, wykazała się nie osoba z socjety, a rozgłośnia radiowa.
Wesoła Lwowska Fala była chyba najbardziej kultową audycją radiową Polski międzywojennej. W 1937 roku, aby rozbawić swoich słuchaczy nadała „wywiad” z holenderską wysokomleczną mućką. Jak pisze Maria Barbasiewicz, autorka książki „Dobre maniery w przedwojennej Polsce”, reporter zadawał bezsensowne pytania z dziedziny rolniczo-hodowlanej, a krowa porykując na różne tony, odpowiadała.
Jak gigantycznego trzeba było mieć pecha, żeby nadać taką audycję akurat w dniu, gdy do Krynicy, przybyła będąca w podróżny poślubnej… następczyni tronu Holandii wraz z księciem małżonkiem? Ministerstwo Spraw Zagranicznych musiało zadrżeć.
Taki skandal! Obraza majestatu! Oczywiście winnym uznano dyrektora rozgłośni Polskiego Radia Lwów, który dopuścił do takiego nietaktu. Napięcia załagodzono karnym przeniesieniem ze Lwowa do Wilna. Tylko przemilczano fakt, że „winowajca” objął tam identyczne stanowisko.
Takie gafy bawiły lub irytowały, w zależności jaki kto miał dystans do siebie. Popełniane absolutnie bez premedytacji, czasem obrażały do żywego. Jeśli już tak się stało, sięgano niekiedy do wielokrotnie wznawianego w międzywojniu kodeksu honorowego, spisanego przez niejakiego Boziewicza. Pozostawało wówczas tylko żądać satysfakcji…
Źródła:
Ciekawostki to kwintesencja naszego portalu. Krótkie materiały poświęcone interesującym anegdotom, zaskakującym detalom z przeszłości, dziwnym wiadomościom z dawnej prasy. Lektura, która zajmie ci nie więcej niż 3 minuty, oparta na pojedynczych źródłach. Ten konkretny materiał powstał w oparciu o:
- Maria Barbasiewicz, Dobre maniery w przedwojennej Polsce, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2012.
KOMENTARZE (13)
Wiadomo, że stolicą Rumunii jest Budapeszt, język węgierski jest językiem słowiańskim, a Obama się nieszczęśliwie przejęzyczył.
Wybrane komentarze do artykułu z serwisu wykop.pl (http://www.wykop.pl/ramka/1160005/to-bylo-niechcacy-najwieksze-gafy-dyplomatyczne-ii-rzeczpospolitej/):
histeryk_13:
Artykuł ciekawy (w sumie jakby taki nie był to bym nie wrzucił ;p), ale ja znam inną wersje tej wpadki z królem i Beckową. Ministrowa w swoich wspomnieniach pisze, że był to król Włoch a nie Hiszpanii.
mehis:
@histeryk_13: Z anegdotami już tak jest, że krążą w przeróżnych wersjach. I koniec końców trudno ustalić, która była prawdziwa, jeśli którakolwiek…
Archeolik:
@histeryk_13: To w końcu dzwonił Alfonso czy Vittorio? Kwestia imion wydaje się kluczowa ale wiadomo jak to z anegdotami bywa.
mehis:
@Archeolik: Oba imiona dobre dla fryzjera….
isomalta:
Szkoda tylko, że tak mało opisanych gaf (bo nie wierzę, że więcej ich nie popełniono : P). : )
Ardai:
I co się stało z pieskami na sukni?
Komendant_Melanzu_Bonkers:
@Ardai: no właśnie, to jak zacząć opowiadać dowcip i nie skończyć
hakuna_matata:
Brakuje mi tu żony byłego premiera Leszka Millera. Jej różowa sukienka z wymownymi napisami zdecydowanie była wpadką :> Zresztą polskimi rządowymi wpadkami można by obdzielić kilka innych artykułów o gafach ;)
@hakuna_matata:
A to Leszek Miller był premierem w II RP?
Czytam właśnie książkę:) Jest tam więcej takich opowiastek:)
Pozdrawiam
„Rzeczywiście dzwonił Alfonso. TEN Alfonso, czyli Jego Wysokość król Hiszpanii Alfons XIII.”
To on rozmawiał z Beckową po polsku?
Podejrzewam, że po francusku rozmawiali.
I co w końcu Jadwiga Beckowa zrobiła z pieskami na sukni :) ?
Pojawiła się w tekście pewna nieścisłość, otóż dziekanem korpusu dyplomatycznego w II RP ( podobny zwyczaj zachowany jest do dzisiaj ) był Nuncjusz Apostolski, a nie ambasador Królestwa Włoch. Wynika to z norm kodeksu dyplomatycznego przyjętych przez kraje katolickie. ( w razie wątpliwości, lub możliwości pomyłki z mojej strony odsyłam do pracy „Prawo dyplomatyczne i konsularne” autorstwa Juliana Sutora).
Drogi Dyplomato,
to prawda, że dziekanem korpusu jest Nuncjusz, ale poza nim kolejność precedencji zależała od długości przebywania na polskiej placówce. W tej kategorii wygrywał włoski ambasador, który w związku ze swoją pozycją wcale nie został określony jako dziekan, tylko senior. Usadzenie wyżej od niego ambasadora francuskiego, przebywającego w Polsce krócej, było złamaniem przywilejów włoskiego przedstawiciela, i stąd cała gafa.
Nikt nie przebije Bronka włażącego na krzesło
Trudno powiedzieć, może jednak udało się paru amerykańskim prezydentom? Proszę spojrzeć tu: http://ciekawostkihistoryczne.pl/2015/11/12/kto-rzadzi-mocarstwem-nie-musi-sie-z-nikim-liczyc-najgorsze-wpadki-przywodcow-usa/ :)
no wlasnie moze Cus o naseych kaszalotach z PPR
@Lucas, powtarzasz brednie pisowskiej szczujni. Trzy tysiące wynajętych trolli powtarzało te KŁAMSTWA, by ośmieszyć i wyszydzić prezydenta Komorowskiego i by prezydentem został Duda. Trzy tysiące wynajętych trolli powtarzało to tyle razy, by wbić ludziom do głowy oczywiste klamstwa. I one zwyciężyły – wygrał Duda.
Na nic się zdało tlumaczenie japońskiego MSZ , polskiego MSZ oraz dowody zdjęciowe , że to nie żadne krzesło a specjalny podest do zdjęć dla gości parlamentu japońskiego. Kłamstwo powtarzana tysiące razy zostalo przyjęte za prawdę i ludzie wierzą w nie do dziś.
Podobnie jest z absurdalnym wymysłem o „zamachu” smoleńskim (mimo wszelkich niepodważalnych dowodów) i stworzonej przez Jacka Kurskiego kłamliwej historyjce o dziadku Tuska, który – jak rozpowszechniał – do Wehrmachtu miał wstąpić na ochotnika.
W rzeczywistości odmówił on nazistom służby, za co wsadzono go do obozu w Stutthofie, po czym wcielono go do Wehrmachtu przymusowo. Wtedy z narażeniem życia zdezerterowal do aliantów i do konca wojny walczył po ich stronie. Czyli nie zdrajca, nie tchórz – a bohater.
Ale klamstwo powielane po tysiackroc przez armię trolli, w tym tych, którzy w nie uwierzyli, odniosło swój skutek – Tusk minimalnie przegrał, prezydentem został Lech Kaczynski (i była to najsłabszą prezydentura… dopóki nie przebił jej jeden z jego b.urzędników …)
Co można powiedzieć o morale człowieka , który świadomie cynicznie kłamał? Sam Jacek Kurski wyznał szczerze: – „jasne, ze z tym dziadkiem z Wehrmachtu to lipa ale JEDZIEMY W TO, BO CIEMNY LUD TO KUPI. Powiedzial to kilkoro dziennikarzom w przerwie programu „Poranek Radia Tok FM” – byli tam m.in. Kolenda-Zalewska, Tomasz Wołek i Tomasz Lis, który zaraz po wejściu na antenę , poruszony i oburzony, ujawnił, Pamiętam to jak dziś, słuchałem tej audycji na żywo.
@Lucas. pozostaje pytanie – czy ty jesteś trollem czy ofiarą trolli, która się nabrala na ich klamstwa?