Ostatnie miesiące wojny dla więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych nierozerwalnie łączyły się z „marszami śmierci”. Trasa większości z nich prowadziła ze wschodu w głąb Rzeszy. Zdarzyło się jednak, że kierunek był odwrotny. Siedem tysięcy więźniów jednej ze wschodniopruskich filii KL Stutthof wysłano na wschód. Czekał ich najgorszy możliwy los.
Tragedia miała swój początek w dniach 20-21 stycznia 1945 r. W oczekiwaniu na natarcie Armii Czerwonej władze obozu – wypełniając rozkazy Himmlera – zdecydowały o ewakuacji placówki. Trasa była jednak wyjątkowa, ponieważ wiodła na wschód. Dlaczego wybrano ten – zdawać by się mogło – bezsensowny kierunek? Prawdopodobnie więźniów zamierzano przenieść do niewielkiego obozu pod Königsbergiem (obecnie Kaliningrad), a stamtąd drogą morską przetransportować na zachód.
Marsz śmierci czas zacząć
Większość z siedmiu tysięcy więźniów pochodziła z krajów bałtyckich oraz Polski. Do ich pilnowania w trakcie przymusowej ewakuacji wyznaczono ponad dwudziestu uzbrojonych po zęby esesmanów oraz około 150 członków Organizacji Todta (wśród nich byli Ukraińcy, Łotysze, Litwini, Estończycy, Belgowie oraz Francuzi).
Już w trakcie prowadzonej w nieludzkich warunkach wędrówki do stolicy Prus Wschodnich strażnicy zamordowali kilkuset spośród swych „podopiecznych”. W samym mieście rozstrzelali kolejnych, ale do prawdziwej orgii mordu przystąpili po wyruszeniu do nadbałtyckiej osady Palmnicken (obecnie Jantarnyj).
Podczas pięćdziesięciokilometrowego „marszu śmierci” więźniowie brnęli przez wysokie zaspy, przy siarczystym mrozie. Ci, którzy nie potrafili dotrzymać kroku głównej kolumnie byli bezlitośnie zabijani. Jak pisze Ian Kershaw, autor książki „Führer. Walka do ostatniej kropli krwi”:
Strażnicy zamordowali ponad dwa tysiące spośród nich […], porzucając ciała ofiar na poboczach. Mniej więcej dwieście-trzysta zwłok pozostało na ostatnim, dwukilometrowym odcinku tej drogi, kiedy około trzech tysięcy więźniów dotarło ostatkiem sił do Palmnicken w nocy z 26 na 27 stycznia.
Co zrobić z więźniami? Wymordować!
Na miejscu okazało się, że nie ma żadnych szans na przetransportowanie na zachód tych więźniów, którym udało się przeżyć. Pojawił się niebagatelny problem: co zrobić z tysiącami naocznych świadków Holokaustu? Przecież Reichsführer-SS jasno powiedział, że więźniowie nie mogą dostać się żywi w ręce Sowietów.
Po ożywionej dyskusji kierownictwo partyjne wschodniopruskiego okręgu oraz dyrektor państwowego kombinatu bursztynowego w Königsbergu zadecydowali, że straże zapędzą Żydów do nieczynnej kopalni, z której wyjście następnie zapieczętują.
Oznaczało to ni mniej, ni więcej, tylko zagłodzenie ich na śmierć w najokrutniejszy możliwy sposób! Wtedy jednak pojawiły się niespodziewane „trudności”. Zarządca sztolni nie zgadzał się z planami i kazał nakarmić wyglądających jak szkielety więźniów. Ponadto stwierdził, że póki sam żyje nie pozwoli na ich uśmiercenie.
To rzecz jasna rozwścieczyło esesmanów, którzy rzucali pod jego adresem słabo zawoalowane groźby. Niespodziewanie po stronie zarządcy stanął dyrektor kopalni, odmawiając otwarcia szybów, do których planowano zapędzić ofiary. Głos dwóch odważnych niewiele jednak znaczył w obliczu całego aparatu terroru.
Na efekty „niesubordynacji” nie trzeba było długo czekać. Już 30 stycznia znaleziono zwłoki zarządcy. Do dzisiaj nie ustalono czy sam odebrał sobie życie, czy też zamordowali go oprawcy spod znaku trupiej główki. Tak czy inaczej, jeszcze tego samego wieczora miejscowy burmistrz Kurt Friedrichs – długoletni i fanatyczny członek NSDAP – wezwał do siebie grupę uzbrojonych członków Hitlerjugend. Upił sfanatyzowanych młodzików i posłał ich do kopalni.
Tam esesmani powierzyli im przewidziane zadanie. Chodziło o przypilnowanie około czterdziestu-pięćdziesięciu Żydówek, które próbowały uciec, a teraz oczekiwały na rozstrzelanie. Jak zauważa w swojej książce Kershaw: Esesmanom pilno było „pozbyć się tych Żydów i Żydówek, wszystko jedno jak”. Postanowili rozwiązać problem, rozstrzeliwując resztę więźniów.
Jak zaplanowali, tak też zrobili. Wieczorem 31 stycznia strażnicy zapędzili Żydów na plażę, a następnie kazali im wejść do lodowatej wody, bijąc ich kolbami karabinów i kosząc z brzegu seriami z broni maszynowej. Przez kilka kolejnych dni fale wyrzucały na brzeg zwłoki ofiar. Nie wszyscy jednak zginęli. Ze względu na pośpiech, w jakim dokonywano mordu, Niemcy nie wykazali się dostateczną „starannością”. Część Żydów uszła z życiem i zdołała dotrzeć z powrotem na ląd.
Tutaj czekał na nich kolejny cios, bo mieszkańcy Palmnicken wcale nie zamierzali pomagać ocalałym. Wręcz przeciwnie! Wspomniany już burmistrz Kurt Friedrichs zorganizował tzw. Suchkommando (grupę poszukującą), w skład którego weszli członkowie miejscowego Hitlerjugend. Ich zadaniem było tropienie zbiegłych więźniów. Te okrutne „łowy” trwały przez wiele tygodni, a złapanych natychmiast rozstrzeliwano.
Znaleźli się jednak i tacy, którzy udzielili uciekinierom schronienia. Wśród nich byli między innymi lekarze i pielęgniarki z pobliskiego szpitala oraz dwaj polscy robotnicy przymusowi. Ostateczny bilans zbrodni był zatrważający. Spośród liczącej początkowo siedem tysięcy więźniów grupy, przeżyło zaledwie dwustu.
Źródła:
Podstawowe:
- Ian Kershaw, Führer. Walka do ostatniej kropli krwi, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2012, s. 250-252.
Uzupełniające:
- Danuta Drywa, Społeczeństwo niemieckie wobec więźniów żydowskich KL Stutthof [w:] Władze i społeczeństwo niemieckie na Pomorzu Wschodnim i Kujawach w latach okupacji niemieckiej (1939-1945), pod red. Katarzyny Minczykowskiej i Jana Szilinga, Fund. „Archiwum i Muzeum Pomorskie Armii Krajowej oraz Wojskowej Służby Polek”, Toruń 2005, s. 135-151.
KOMENTARZE (19)
Ogrom popełnionych zbrodni przeraża. Przeraża również to, że tak szybko się o nich zapomina. Coraz mniej świadków, a co raz więcej ignorantów historii tamtych lat.
Dlatego należy przypominać o tych wydarzeniach, aby nigdy się to nie powtórzyło.
Prawda jest okrutna!!.Bohaterowie,obroncy ojczyzny ktorym udalo sie przezyc, byli przesladowani i mordowani przez polskiego oprawce z SB.Dzisiaj w 2014tym roku 25 lat po obaleniu komunizmu w Polsce byli oprawcy nigdy nie odpowiedzieli za swoje zbrodnie i sa pod ochrona rzadu polskiego
Taka była ich praca a donosili do nich? Kto donosił?
Wystarczy prawo karne negujących Holokaust
„Dzisiaj w 2014tym roku 25 lat po obaleniu komunizmu w Polsce byli oprawcy nigdy nie odpowiedzieli za swoje zbrodnie i sa pod ochrona rzadu polskiego”
Pod ochroną rządu? Toż to kosmiczny bełkot!!! Wstydziłbyś się :P ale skoro to napisałeś, to wstyd jest ci obcy…
Amerykańscy żołnierze we Władywostoku podczas alianckiej interwencji w Rosji, 1 sierpnia 1918 r.Niezdecydowana interwencja w Rosji była zwiastunem wszystkich błędów popełnionych pół wieku później w Wietnamie, lecz Ameryka wolała puścić arktyczne fiasko w niepamięć.W czasie zwycięskiego marszu od plaż Normandii aż po Łabę żołnierze Stanów Zjednoczonych dopuścili się całej masy zbrodni. Na większość z nich przymykano oko, a niektóre odbywały się za przyzwoleniem dowódców. Nigdy nie zostały rozliczone.Naśladowcy Hitlera? Amerykanie traktowali więźniów obozów koncentracyjnych jak bydło.Jak podkreśla w swojej książce „Sąsiedzi naziści. Jak Ameryka stała się bezpiecznym schronieniem dla ludzi Hitlera” Eric Lichtblau, alianci zupełnie nie mieli pomysłu, co zrobić z dotychczasowymi więźniami. W efekcie:
Tysiące osób nadal tkwiących w obozach umierały z powodu chorób i niedożywienia jeszcze długo po klęsce Niemiec. Pozostawały uwięzione za ogrodzeniem wybudowanych przez Hitlera obozów w Dachau, w Bergen-Belsen i w dziesiątkach podobnych miejsc, przekształconych w obozy dla dipisów. Ocalałych otaczał smród śmierci i nędzy…Chociaż trudno nam sobie to dzisiaj wyobrazić stłoczeni, niedożywieni więźniowie, którzy przeżyli wojnę, wciąż musieli nosić obozowe pasiaki. Jakby tego jeszcze było mało w niektórych obozach ofiary brunatnego reżimu przebywały w tych samych barakach co schwytani hitlerowcy! Zdarzały się wręcz wypadki, że tym ostatnim powierzano zadanie: pilnowania umieszczonych w alianckich obozach Żydów, przez co panowali nad nimi nawet po własnej klęsce.
Raczej byli mordowani przez oprawców z NSZ.Wtedy SB nie było,było UB.
nigdy więcej…………………………………………………………….
Podziwiam cywilna odwage tych nielicznych niemcow
Ja podziwiam cywilną odwagę Polaków ratujących żydów. Przypominam, za to od okupanta kara śmierci.
dokladnie te zbrodnie przedstawia film
http://www.phoenix.de/bernsteinland
Szacunek dla autora..za uswiadamianie i pamiec wszystkim tym ,ktorym nie pozwolono zyc..!
Polecam tez,malo znana historie Zamku Smierci Hartheim w Austrii i jego Ofiarom..
ok.2000 tys. Polakow,zagazowanych i zmielonych w pyl..Oni czekaja na odnalezienie
do dzis..!
Ważny i potrzebny artykuł. Zapomina się o zbrodniach świadkowie wymierają, część osób chce wymazać te fakty z pamięci zbiorowej. Dziękuję Panie Rafale za ten tekst.
a teraz niemieccy rewizjoniści sycą się obrazem bohaterskich niemców z Nazi Matki , nazi ojcowie i jak PiS walczy o dobre imię ofiar z ZDF, to komunistyczne lewicowe gadziny spod znaku GazWyb krzyczą, że to oni faszyści…
PIS walczy o swoje koryta.
Jak wiem na ulicach polskich miast niczym za III Rzeszy są obrazki od których jasno widać polska prawica zachowuje się jak odziały szturmowe SA.
Czemu nigdzie w tekście nie pada obecna nazwa, Sztutowo?
w sumie to człowiek nie zmienił się od czasu Holocaust. Ludobójstwo w ówczesnej Jugosławii w latach `90 ubiegłego wieku czy zbrodnie ISIS na terenie Syrii w XXI wieku, które dalej trwają. Niczego nie nauczył Holocaust a najgorsze, że nie zmienił niczego w ludziach na lepsze.