Ciekawostki Historyczne

Śledczy ściera z szyby krwawy ślad dłoni... by nie przerazić rodziny. Największe policyjne szychy kryją oszustów. Spisy przestępców trafiają w ręce policji... po dziewięciu miesiącach od ich sporządzenia! Nic dziwnego, że metody pracy XIX-wiecznego Scotland Yardu budziły uśmiech politowania.

– Trucizna – jednym słowem odparł Holmes i ruszył do wyjścia. – I jeszcze coś, Lestrade – dorzucił odwracając się przy drzwiach. – Rache to po niemiecku „zemsta”, niech więc pan nie traci czasu na poszukiwania jakiejś tam Racheli.

Ten fragment opowiadania Arthura Conana Doyle’a pt. „Studium w szkarłacie” wyśmienicie pokazuje, jaki stosunek do inspektora Scotland Yardu Lestrade’a miał genialny detektyw Sherlock Holmes. W tym i w innych opowiadaniach, a w jeszcze większym stopniu w licznych filmowych ekranizacjach przygód Holmesa, Lestrade to uosobienie nieporadności i niekompetencji.

Gdy pojawi się jakaś ciut bardziej skomplikowana sprawa, inspektor niezawodnie stawi się w mieszkaniu na Baker Street 221B i poprosi Holmesa o pomoc. Sam staje się natomiast obiektem kpin i złośliwości wygłaszanych nader często przez detektywa.

Skąd u Conana Doyle’a taka niechęć do zacnego skądinąd inspektora Scotland Yardu? Być może miała korzenie w rzeczywistych wydarzeniach. Brytyjska policja – dziś uznawana za jedną lepszych na świecie – w XIX wieku dopiero raczkowała i miała na koncie wiele kompromitujących wpadek.

Krwawy odcisk na szybie

29 czerwca 1860 roku w miejscowości Trowbridge w hrabstwie Somersetshire, w willi inspektora fabryki Samuela Kenta, znaleziono zwłoki jego najmłodszego synka. Dziecko leżało w ogrodowym ustępie z podciętym gardłem.

Kent mieszkał w willi ze swoją drugą żoną, trojgiem dzieci z pierwszego i trojgiem z drugiego małżeństwa. Zamordowany chłopiec był ulubieńcem ojca i matki. Miejscowa policja kierowana przez ograniczonego nadinspektora Fowleya okazała się całkowicie niekompetentna.

fot.Dave Evans/Djce / CC BY-SA 2.5

Widok na ratusz w Throwbridge. To właśnie w tej spokojnej mieścinie dokonało się straszne dzieciobójstwo, którego nikt nie mógł się spodziewać.

Fowley nie miał pojęcia jak prowadzić śledztwo. Mało tego: dopuścił się kilku zupełnie niezrozumiałych działań. Gdy znalazł w kotle do prania zakrwawioną koszulę nocną, nie zabezpieczył jej tylko pozwolił, by ktoś ją zabrał. Z kolei pozostawiony na szybie krwawy odcisk dłoni… starł, aby „rodzina się nie przeraziła”. Kazał za to aresztować nianię dzieci, choć ta nie miała żadnego motywu, by kogokolwiek zabijać.

Zobacz również:

Zbrodnia, by zrobić na złość

15 lipca do Trowbridge wezwano z Londynu inspektora Jonathana Whichera. Nie miał kryminalistycznego doświadczenia, ale miał zdrowy rozsądek i umiejętność obserwacji. Fowley przyjął go wrogo (nikt nie lubi, jak centrala wściubia nos w jego sprawy…) i nie poinformował o zakrwawionej koszuli i krwawym odcisku dłoni.

Whicher rozpoczął jednak własne dochodzenie i po czterech dniach był pewny, że sprawcą zabójstwa może być tylko jedna osoba: szesnastoletnia córka Kenta z pierwszego małżeństwa, Konstancja. Dziewczynka była zawsze niezadowolona, nienawidziła macochy i uważała, że jest poniżana i źle traktowana. Whicher twierdził, że zabiła swojego brata, by się zemścić na rodzicach. Domysły inspektora potwierdzał fakt, że jedna z trzech nocnych koszul Konstancji zniknęła.

Gdy opierając się na tych wnioskach Whicher zażądał aresztowania dziewczyny, wybuchł skandal. Opinia publiczna była wzburzona, że bezduszny policjant domaga się wsadzenia za kraty niewinnej dziewczynki. Jaki zepsuty musi być człowiek, który wymyślił takie oskarżenie! – pytano retorycznie.

Samuel Kent oraz Konstancja Kent – jego córka i morderczyni własnego brata (źródło: domena publiczna).

Na Whichera posypały się gromy, oskarżenia i kalumnie. Pod taką społeczną presją przełożeni zdymisjonowali go niezwłocznie, a sprawa pozostała nierozwiązana. Cztery lata później, w 1864 roku, Konstancja Kent przyznała się do zamordowania przyrodniego brata. Zeznała, że zabiła go, by zrobić na złość rodzicom…

Pięć podciętych gardeł

Inna znana do dziś kompromitacja Scotland Yardu to sprawa, która zaczęła się 7 sierpnia 1888 roku. Tego dnia w obskurnych uliczkach podrzędnej londyńskiej dzielnicy Whitechapel znaleziono zmasakrowane zwłoki trzydziestopięcioletniej prostytutki Marthy Turner. Jej szyja była głęboko przecięta nożem.

Potem posypały się kolejne podobne morderstwa, równie krwawe i równie brutalne. 8 września znaleziono Annie Chapman, 30 września Elizabeth Stride i Catherine Eddowes, a 9 listopada Mary Jane Kelly. Wszystkie były prostytutkami, wszystkim podcięto gardła przy użyciu ostrego narzędzia (być może skalpela), nieraz bardzo głęboko. Niektóre miały też rozpłatane brzuchy i wywleczone wnętrzności, a także wycięte genitalia.

Na Londyn padł blady strach. Opinia publiczna, prasa i politycy domagali się natychmiastowego ujęcia sprawcy. Scotland Yard stawał na głowie, by ustalić, kim był morderca. Stworzono duży zespół śledczy prowadzący dochodzenie, patrolowano ulice, przesłuchiwano mieszkańców (w sumie ponad 2 tysiące osób), zatrzymywano podejrzanych (80 osób), dokonywano rozmaitych analiz.

Odnalezienie jednej z ofiar Kuby Rozpruwacza (źródło: domena publiczna).

Wszystko na próżno. Zabójcy nazwanego Kubą Rozpruwaczem nie udało się ująć. Jego tożsamość do dziś pozostaje nieznana. W najnowszej książce Krystyny Kaplan pod tytułem „Londyn w czasach Sherlocka Holmesa” autorka cytuje wypowiedź inspektora Dewa, który w 1888 roku przybył na miejsce mordu jednej z ofiar Kuby Rozpruwacza:

Żaden dzikus by nie mógł być bardziej barbarzyński. Żadne dzikie zwierzę nie mogłoby zrobić czegoś tak przerażającego […]. Bardzo mało z niej zostało, nie więcej niż szkielet. Jej twarz była oszpecona i okaleczona. Wszystko to napawało przerażeniem, ale co utkwiło mi w głowie, to oczy tej kobiety. Były one szeroko otwarte i wydawało się, że wpatrują się we mnie z wyrazem grozy.

Zwłoki w siedzibie policji

Pokazem nieudolności była też sprawa zwłok znalezionych 2 października 1888 roku na budowie nowej siedziby Scotland Yardu w Westminster. W niedawno ukończonych piwnicach natrafiono na pakunek, w którym był… pozbawiony głowy i kończyn tors kobiety. Jego analiza wykazała, że sprawca znał się na anatomii i chirurgii, bo amputacji dokonał w sposób fachowy.

Oszacowano, że od zgonu kobiety minęło od sześciu tygodni do dwóch miesięcy. Prócz lewej nogi zakopanej na placu budowy i odnalezionej przez pewnego dziennikarza, innych kończyn zamordowanej nie udało się odszukać. Policji nie udało się też ustalić sprawcy mordu i tożsamości kobiety. Tak jest do dziś. Głośnych spraw kryminalnych z końca XIX wieku, których nie udało się rozwiązać angielskiej policji, było znacznie więcej.

57 godzin poszukiwań

Spójrzmy teraz na metody stosowane przez Scotland Yard w tamtym czasie. Może w nich tkwi zagadka małej skuteczności śledczych, tak wykpiwanej przez Sherlocka Holmesa. W latach 70. angielska policja zaczęła sporządzać spisy zawodowych przestępców oraz spisy zwalnianych po odsiadce więźniów. Tyle że spisy te wykonywali urzędnicy w ministerstwie spraw wewnętrznych, a do policjantów trafiały one po jakichś… dziewięciu miesiącach, co czyniło je w dużym stopniu bezużytecznymi.

Mało tego, opisy przestępców były powierzchowne i niewiele dawały śledczym. Rzadko uwzględniano w nich tak ważny element, jak znaki szczególne delikwenta. Inną nowoczesną pomocą miały być albumy z fotografiami przestępców.

2 października 1888 roku na budowie nowej siedziby Scotland Yardu w Westminster odkryto poćwiartowane zwłoki. Czy brytyjska policja mogła zaliczyć większą wpadkę? (źródło: domena publiczna).

Cóż z tego, że je wykonywano, gdy w latach 80. XIX wieku liczyły one 115 tysięcy zdjęć i z trudem udawało się w nich odnaleźć cokolwiek. Funkcjonariusze Wydziału Nadzoru Więźniów przeszukiwali je niekiedy całymi godzinami, by odnaleźć w kartotece konkretnego więźnia.

Pewnego dnia 1893 roku dwudziestu jeden policjantów rozpoczęło przeglądanie albumów, by ustalić tożsamość dwudziestu siedmiu więźniów. Mimo że na poszukiwaniach spędzili aż pięćdziesiąt siedem godzin, udało im się zidentyfikować zaledwie… siedmiu.

Tak nisko nie upadłem

Ale kłopoty techniczne to nie wszystko. W 1879 roku w Londynie wybuchł skandal związany ze Scotland Yardem. Otóż okazało się, że czterej najstarsi i najbardziej poważani pracownicy tej instytucji – John Meiklejohn, Nathaniel Druscovitch, William Palmer i George Clarke – zajmujący się nadzorowaniem wyścigów konnych zostali przekupieni przez oszustów i chronili ich machinacje. Sprawa stała się głośna. Policjantów skazano, a sam Scotland Yard przeorganizowano.

Wszystko to złożyło się na fatalną opinię o Scotland Yardzie w końcu XIX wieku. Jak kiepska ona była niech zaświadczy ta oto historia. Pewnego razu szef wydziału śledczego SY nadinspektor Adolphus Williamson spotkał człowieka podobnego do jednego ze swoich byłych podwładnych. Zapytał wtedy: Czy ja pana nie znam? Czy pan nie był u nas? W odpowiedzi usłyszał: Nie, tak nisko jeszcze, chwała Bogu, nie upadłem 

***

Na przełomie XIX i XX wieku Londyn był stolicą największego i najbogatszego imperium w dziejach świata. Stał się areną postępu materialnego, intelektualnego i moralnego. Pojawiły się: fotografia i „ruchome obrazki”, „bezkonne powozy” i metro napędzane parą, która „śmierdzi jak oddech krokodyla”. Miasto ma jednak także swoją ciemną stronę. W ponurej dzielnicy Whitechapel grasuje Kuba Rozpruwacz. Niejaki doktor Crippen mgliście opowiada o nagłym zaginięciu żony. Gdy policja dokona makabrycznego odkrycia, on będzie już na statku do Kanady. O jego losach przesądzi nowy wynalazek – telegraf.

Interesuje Cię wiktoriański Londyn? Sięgnij po najnowszą książkę Krystyny Kaplan pt. „Londyn w czasach Sherlocka Holmesa” (Wydawnictwo Naukowe PWN).

Bibliografia

  1. Kaplan Krystyna, Londyn w czasach Sherlocka Holmesa, Wydawnictwo PWN, Warszawa 2016.
  2. Thorwald Jürgen, Stulecie detektywów, Wydawnictwo Znak, Kraków 2009.
  3. Węgłowski Adam, Bardzo polska historia wszystkiego, Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2015.

KOMENTARZE (1)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Artur B

Czemu nie napisałeś o Mary Ann Nichols zamordowanej 31 sierpnia 1888? Jest uznawana za pierwszą kanoniczną ofiarą Kuby Rozpruwacza

Zobacz również

XIX wiek

Wnuk królowej Wiktorii legendarnym Kubą Rozpruwaczem?

W grudniu 1970 roku ponad 2000 tytułów prasowych na całym świecie zamieściło sensacyjną informację dotyczącą możliwej tożsamości Kuby Rozpruwacza, która pozostawała nieznana od roku 1888,...

9 sierpnia 2020 | Autorzy: Violetta Wiernicka

XIX wiek

5 najohydniejszych zbrodni wiktoriańskiej Anglii [18+]

Otrucia alkaloidami roślinnymi, ćwiartowanie i gotowanie ciał ofiar, zamurowywanie zwłok pod podłogą – to tylko niektóre przypadki odnotowane w XIX-wiecznych brytyjskich kronikach kryminalnych. W świetle...

24 lipca 2017 | Autorzy: Magdalena Białek

XIX wiek

Pięć tysięcy za deflorację nieletniej. Ta metropolia była w XIX wieku światową stolicą zboczeń, dewiacji i płatnego seksu

Dziesiątki tysięcy prostytutek gotowych spełnić każde życzenie klienta. Sadomasochistyczne izby tortur. Handel dziećmi z pedofilami z Brukseli. Bezradna policja i burdelmamy z mocnymi „plecami”. Czy zgadniesz o...

6 lipca 2017 | Autorzy: Adam Węgłowski

XIX wiek

Anatomia nędzy. Dlaczego w XIX-wiecznym Londynie matki sprzedawały swoje dzieci?

Pod koniec XIX w. Wielka Brytania była najpotężniejszym mocarstwem na świecie, a Londyn największą metropolią globu. Imperium rządziło i opływało w dobrobyt, ale na ulicach...

18 sierpnia 2016 | Autorzy: Paweł Stachnik

XIX wiek

Zbrodniarze bez kary. Ludzie, o których wiemy, że zabili, a sąd i tak ich uniewinnił

Skrwawiony topór, odciski palców, ewidentny motyw, zeznania świadków - czasem to za mało, by morderca trafił za kratki. Znamy przypadki, gdy zwyrodnialcy wychodzili z sali...

16 kwietnia 2016 | Autorzy: Łukasz Włodarski

XIX wiek

Stalking po polsku. Nasi rodacy naprawdę potrafili być psychopatycznymi prześladowcami

Nękali, śledzili, dzwonili, nachodzili. Stalkerzy gotowi byli na wszystko, by osiągnąć swój cel. I choć motywy mieli różne, od chęci zaistnienia na salonach do zemsty...

2 kwietnia 2016 | Autorzy: Łukasz Włodarski

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.