Na początku VIII wieku w Sindzie (dzisiaj to w przybliżeniu południe Pakistanu, na pograniczu z Indiami) zaczęło się robić niewesoło. Chociaż kraj ten leżał daleko od Arabii, następcy Mahometa uznali go za łakomy kąsek. Wprawdzie szlak wiódł przez spaloną słońcem pustynię, pomiędzy kolejnymi niemal doszczętnie pozbawionymi wody oazami, bez możliwości uzupełnienia zapasów, ale wzorem Aleksandra Macedońskiego Arabowie i tak wyruszyli na podbój Indii...
Sen o indyjskich bogactwach towarzyszył muzułmanom właściwie odkąd tylko rozpoczęli budowę swojego imperium. Według arabskiej tradycji pierwsze plany inwazji na Sind pojawiły się już w 644 r. – nieco ponad dekadę po śmierci Mahometa. Pierwsi kalifowie zakazywali jednak wypraw w te odległe rejony, a relacje o rzekomych kampaniach indyjskich w VII wieku można włożyć między bajki. Interesująco robi się dopiero w latach 710-712.
A wszystko przez te baby!
Zapewne Sind o wiele dłużej cieszyłby się świętym spokojem, gdyby nie piraci. Jakiś czas przed 710 rokiem król Sri Lanki posłał gubernatorowi Iraku i muzułmańskiego wschodu al-Haggagowi osobliwy podarunek. Na statku rozkazał umieścić córki muzułmańskich kupców, którzy dokonali żywota na jego wyspie. Niestety po drodze do gubernatora Iraku piraci z plemienia Mid z Debalu przechwycili statek wraz z pasażerkami. Jedna z przerażonych kobiet miała wzywać imienia al-Haggaga w nadziei na ratunek. Gdy ten usłyszał o całym zajściu postanowił, że sprawiedliwości musi stać się za dość.
Najpierw gubernator napisał do władcy, pod którego auspicjami znajdowało się niepokorne plemię. Na wieść, że król Sindu Dahir (tak zwał się ów jegomość) nie ma żadnej władzy nad piratami, urażony al-Haggaga zdecydował się podjąć zdecydowane kroki. Najpierw zorganizował dwie wyprawy, które miały odbić statek wraz z cennym „ładunkiem”. Obie zostały pokonane, a ich dowódcy zamordowani. Taki rozwój wypadków tylko zdenerwował irackiego notabla.
Tak to jest, gdy się zadziera z silniejszym
Urażony gubernator postanowił zorganizować zbrojną wyprawę z prawdziwego zdarzenia, na czele której postawił swego młodego krewniaka Muhammada ibn al-Qasima. „Młody” to zresztą pewne niedopowiedzenie. Muhammad miał, bagatela, siedemnaście lat! I to właśnie kierowana przez niego ekspedycja miała wreszcie nauczyć króla Dahira moresu.
Do pierwszego poważnego starcia doszło w pobliżu Debalu. Muhammad szturmując miasto używał tam ogromnej katapulty. Ową machinę oblężniczą nazywano „Panną Młodą”, a obsługiwać ją musiało bagatela… pół tysiąca osób! W końcu Dahir uciekł z miasta, a Arabowie rozpoczęli trwającą trzy dni rzeź. Kiedy Muhammad uporał się z miastem, ruszył w głąb lądu.
Przez dłuższy czas ibn al-Qasim i władca Sindu bawili się w kotka i myszkę, jednak w końcu doszło do ostatecznego starcia. Dahir ruszał do boju na białym słoniu razem z dwiema służącymi, z których jedna podawała mu strzały, a druga betel (mieszankę ziół i przypraw do żucia). Wiódł za sobą 60 słoni i 5 tysięcy weteranów. Gdy konstrukcję, na której siedział Dahir dosięgła płonąca strzała, oszalały ze strachu słoń rzucił się do wody. Władcę Sindu schwytano i zabito, a wraz z jego śmiercią skończył się zorganizowany opór w kraju.
Co kraj to obyczaj
Kiedy wieść o przegranej bitwie oraz o śmierci Dahira i wielu jego ludzi dotarła do ich kobiet, postanowiły one podążyć za swoimi mężami. Jak pisze Hugh Kennedy, autor książki „Wielkie arabskie podboje” podobno weszły razem do domu, zgromadziły drewno, oliwę, bawełnę, swój dobytek oraz służących i dokonały samospalenia. Postępowanie tych kobiet przypomina hinduistyczny zwyczaj noszący nazwę sati (było to spalenie wdowy na stosie pogrzebowym męża).
Teoretycznie taka śmierć była dobrowolna, a nawet zaszczytna, jednak w praktyce żyjąca wdowa była spychana poza nawias społeczeństwa i pogardzana. Na szczęście dla Arabów nie wszystkie piękne i dobrze urodzone niewiasty postanowiły się zabić. Wiele urodziwych niewolnic popłynęło na statkach do al-Haggaga…
Przed Arabami w Sindzie stanął jednak drobny problem. Mieszkańcy większości krajów, które na wczesnym etapie objęły podboje muzułmanów spokojnie mogli zostać uznani za tak zwane Ludy Księgi. W Koranie określenie to występuje w odniesieniu do wyznawców monoteistycznych religii abrahamowych, tj. Żydów i chrześcijan. Muzułmanie mieli zapewniać im wolność wyznania, prawo do posiadania majątku i życia niemal po staremu, dopóki będą uznawać zwierzchność wyznawców Allaha… i płacić odpowiedni podatek. Wraz z podbojem kolejnych ziem na wschodzie pojawił się problem pogodzenia założeń tolerancji dla „Ludów Księgi” z wyjątkowo niemonosteistycznymi wierzeniami ludności zamieszkującej Sind. Wszak hinduiści i buddyści ze swoimi bogami i posągami byli dla muzułmanów bałwochwalcami. Żeby wyjść z tej sytuacji bez nowych konfliktów w świeżo podbitym państwie trzeba było podejść do sprawy pragmatycznie. Politeistycznych mieszkańców uznano na potrzeby polityki monoteistami i nałożono na nich zwyczajny podatek, pozostawiając wolność wyznania.
Źródło:
- Hugh Kennedy, Wielkie arabskie podboje. Jak ekspansja islamu zmieniła świat, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011.
KOMENTARZE (11)
Ależ hinduizm, a raczej jego większościowe odłamy, są monoteistyczne – http://pl.wikipedia.org/wiki/Hinduizm#Koncepcja_Boga_i_si.C5.82_wy.C5.BCszych
Chyba nie wiesz co piszesz…. hinduizm nie jest monoteistyczny a Wikipedia nie jet dobrym źródłem informacji.
A w buddyźmie chyba w ogóle nie ma bogów…
Komentarze z naszego profilu na Facebooku:
Konrad Kuziel :
„Wielkie arabskie podboje” to niezła pozycja godna polecenia, podobnie jak ogromna blisko 700 stronicowa monografia Hittego „Dzieje Arabów” -to bodaj nieliczne jak nie jedyne, znane u nas opracowania traktujące o tej dzielnej nacji i w ogóle b.ciekawej kulturze – rzecz jasna, nieskromnie mówiąc jestem w posiadaniu obu ;-))
Konrad Kuziel:
i wszystkim zainteresowanym tematem szczerze je polecam -zwłaszcza obszerną, aczkolwiek sędziwą już tą drugą :)
Kamil Janicki:
Sam byłem bardzo zaskoczony „treściwością” Wielkich Arabskich Podbojów. Książka nie jest długa (300+ stron), a mimo że czytałem wcześniej kilka publikacji poświęconych arabskiej ekspansji dowiedziałem się z niej naprawdę wielu nowych rzeczy. Bardzo ciekawy jest rozdział „głos ludów podbitych”. Zwraca też uwagę dbałość o jakość tłumaczenia, fachowość transkrypcji z arabskiego itd. Książka wyróżnia się na tle zupełnie „popularnej” literatury na ten temat.
Komentarze do artykułu z serwisu wykop.pl (http://www.wykop.pl/link/1025803/arabski-podboj-indii/):
Ryu:
Żeby ci muzulmanie tylko podbijali to by bylo dobrze. Szkoda, że prz okazji rozpieprzali wszystko co związane z innymi religiami. Podsunąleś mi chyba pomysl na znalezisko.
Trymus:
@Ryu: zależy gdzie- tam, gdzie podboje nie sprawiły im problemów- Egipt, Syria, Hiszpania byli bardzo tolerancyjni- pozostawiali szeroką autonomię dla wyznawców innych religii. Gorzej np w Iranie i w Indiach.
Senciner: Nie powiedziałbym, że znam się na hinduskiej religijności, ale na pewno najlepszym i najtrafniejszym źródłem informacji o niej nie jest Wikipedii ;-). Na ile orientuję się w temacie, istnieje duży rozdźwięk pomiędzy dzisiejszą teologią hinduistyczną w której świetle rzeczywiście trudno mówić o politeizmie, a religią sprzed kilkunastu wieków – która w powszechnym odczuciu samych wyznawców była politeistyczna.
Amerykański historyk i filozof Will Durant (1885-1981) zauważył w swoim dziele The Story of Civilization:
Podbój Indii przez ekspedycję Muhammada na początku VIII wieku stanowi prawdopodobnie najkrwawszy epizod w całej historii. To przestroga, opowieść z oczywistym morałem: cywilizacja jest niepewnym, złożonym i delikatnym bytem, którego prawa i wolności, kultura i harmonia mogą w każdej chwili zostać zniszczone przez barbarzyńców napadających z zewnątrz lub rozpleniających się wewnątrz niej.
Do obejrzenia:
http://www.youtube.com/watch?v=TMY2YV9WucY
autor zapomniał ze tymi podatkami Muzułmanie zmusili dotychczasowych fundatorów buddyjskich szkól i klasztorów do zaprzestania dotychczasowego sponsorowania przez co te zaczęły upadać -no i gdzie informacja o arabskim zniszczeni największego buddyjskiego uniwersytetu w Naladzie?
Nie wiem kto to pisał ale taki głupoty pierdół dawno nie czytałem.. cały Indie spłynęły krwią po nadejściu muzułmanów. Nie było żadnej tolerancji. Wszyscy buddyści zostali wymordowani, wyjątkowo okrutny sposób. Mnichów buddyjskich krępowano więzami i palono żywcem.. uniwersytety zostały spalone mnisi wymordowani posągi świątynie zniszczone.. człowieku jak piszesz o historii to musisz mieć jakieś zielone pojęcie o tym co tam się działo. A nie piszesz jakiś panegiryk na coś muzułmanów którzy byli jednymi z najokrutniejszych konkwistadorów ludów księgi….
W andra pradesh w Indiach a także W innych stanach indyjskich możesz spotkać wiele pozostałości po kulturze buddyjskiej, charakterystyczny jest to że praktycznie 99% od posągów ma odrąbane głowy. Potem możesz poznać że przyszła kultura muzułmańska….Muzułmanie od tamtych czasów, do dzisiejszych czasów, w których wysadzono posągi Buddy w Afganistanie niczym się nie różnią. Są tak samo okrutni i pałają rządzą krwi i mordu.. i tak samo lubią gwałcić kobiety, i mordować innowierców w okrutny sposób… Tu w Indiach ludność indyjska cały czas ma z nimi bardzo poważny problem a szczególnie hinduskie kobiety…