Generałowi Andersowi udała się rzecz wydaje się niemożliwa. Z tysięcy wynędzniałych łagierników, w nieludzkich wręcz warunkach, stworzył sprawną i groźną siłę bojową. Nasz nowy, sowiecki „sojusznik” tego zadania wcale mu nie ułatwiał.
W czerwcu 1941 r. III Rzesza uderzyła na ZSRS i imperium Stalina znalazło się po stronie państw sprzymierzonych. 30 lipca w Londynie polski premier na uchodźstwie gen. Władysław Sikorski zawarł porozumienie z ambasadorem ZSRS w Wielkiej Brytanii Iwanem Majskim. Jednym z jego postanowień było utworzenie polskiej armii na terenie Związku Sowieckiego.
4 sierpnia zwolniono z więzienia na Łubiance generała Władysława Andersa, przewidzianego na dowódcę tego nowego wojska. 12 sierpnia ogłoszono tzw. amnestię dla Polaków więzionych w ZSRR. Otworzyły się bramy łagrów i więzień dla tysięcy żołnierzy i cywili przetrzymywanych tam od inwazji z 17 września 1939 r.
Syberyjskie odyseje Polaków
Tysiące Polaków w ogóle nie wiedziało o amnestii. Władze obozów pracy często ukrywały to zarządzenie lub je ignorowały. Zdarzało się, że zwalniano jedynie ludzi chorych bądź ułomnych fizycznie, a zdrowych i silnych zatrzymywano, nie chcąc pozbywać się darmowej siły roboczej. Aby przeciwdziałać temu procederowi, przy polskim sztabie powołano specjalną komórkę, tzw. Biuro Opieki. Jego zadaniem było zbieranie od przybywających do wojska Polaków informacji o obywatelach RP znajdujących się jeszcze w łagrach.
Z tych danych sporządzano listy imienne, które przekazywano do polskiej ambasady. Ta z kolei interweniowała w sprawie konkretnych osób u władz radzieckich. W ten sposób udało się wydostać m.in. płka Nikodema Sulika, późniejszego dowódcę 5 Kresowej Dywizji Piechoty, i Bronisławę Wysłouchową, organizatorkę Pomocniczej Służby Kobiet.
Wielu rekrutów w drodze do polskiej armii musiało pokonać tysiące kilometrów. W książce „Szlak nadziei” Norman Davies przytacza historię ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego:
Po wielomiesięcznej podróży, która doprowadziła go do portu Magadan nad Pacyfikiem, a stamtąd statkiem do wyniszczających obozów nad Kołymą i złotonośnych ziem Jakucji, dotarł w połowie 1940 roku w grupie ponad 300 deportowanych na północno-wschodnią Syberię. (…) rok po deportacji wracał z Syberii w towarzystwie zaledwie 18 osób, które przeżyły.
Problemy z zaopatrzeniem
Sami kandydaci do armii Andersa prezentowali sobą obraz nędzy i rozpaczy. Wyniszczeni wielomiesięczną pracą w nieludzkich warunkach, niedożywieni, zawszeni, trawieni chorobami, odziani w podarte łachmany, kwalifikowali się bardziej do hospitalizacji niż do wojska.
Serce mi się ściskało – wspominał gen. Anders – gdy patrząc na tych nędzarzy, zapytywałem się siebie w duchu, czy uda się z nich stworzyć wojsko i czy zdołają znieść oczekujące ich trudy wojenne.
Warunki socjalne w obozach wojskowych w niczym nie przypominały tych z przedwojennej Polski. Obóz w Tockoje np. składał się z kilku lichych drewnianych domków bez jakiegokolwiek ogrzewania i starych sowieckich namiotów wojskowych na gołym stepie. Mała liczba kotłów powodowała że kuchnie przygotowywały posiłki 24 godziny na dobę. Z braku naczyń do jedzenia tworzyły się ogromne kolejki do misek i łyżek. Przydział żywności, choć dobrej jakościowo, był zdecydowanie niewystarczający. Ze względu na powszechną awitaminozę we znaki dawał się niedobór świeżych warzyw i owoców.
Podobna sytuacja panowała w kwestii zaopatrzenia w środki czystości. Nie było w czym się umyć ani prać. Ubrań zresztą również brakowało, Sowieci dostarczyli niewielką liczbę mundurów armii łotewskiej i estońskiej. Niektóre z nich, bogato zdobione mundury paradne, sprawiały wręcz groteskowe wrażenie na tle wszechobecnego błota, łachmanów i brudu.
Do początków listopada około 60% żołnierzy nie posiadało obuwia. Jego niedostateczna liczba sprawiała, że żołnierze chodzili w butach na zmianę: schodzący ze służby oddawali je kolegom, którzy ich zastępowali.
100 karabinów na 10 tys. ludzi
Wojsko nie otrzymało również wystarczającej ilości obiecanego uzbrojenia. Pierwsze ćwiczenia prowadzono z drewnianymi atrapami karabinów i armat. Sowieci przyspieszyli uzbrajanie polskich oddziałów dopiero gdy pojawił się plan wykorzystania ich na froncie. Mimo to udało się wyposażyć tylko jedną, 5 Dywizję Piechoty.
6 Dywizja Piechoty na około 10 tys. ludzi miała tylko 100 karabinów. Na czas szkoleń wypożyczano też jedną armatę z 5 Dywizji. Permanentnie brakowało amunicji, żołnierze otrzymali zaledwie po 120 pocisków na karabin i 60 na działo, co właściwie wystarczało tylko na cele szkoleniowe. Nie było jakiejkolwiek broni przeciwpancernej.
Podobnie miała się sprawa ze środkami transportu. Dywizje otrzymały tylko po 10 ciężarówek, artyleria ciągnięta była przez konie. Polacy pisali potem w swoich raportach że zwierzęta były w kiepskiej kondycji, a mała liczba aut nie była wynikiem braków sprzętowych, lecz niedostatecznego zaopatrzenia w paliwo.
Walka o przetrwanie
Nic więc dziwnego, że kiedy Sowieci zwrócili się do strony polskiej z propozycją wysłania 5 Dywizji na front, spotkali się z odmową. Jej dowódca, gen. Mieczysław Boruta-Spiechowicz,, tak oceniał wartość bojową podległej sobie jednostki:
W obecnej sytuacji (…) jest raczej dywizją roboczą, a nie bojową, większość bowiem wysiłków zużywa się na budowę ziemianek, prace w lasach, wożenie drzewa, furażu, żywności (…). Prace te wykonują ludzie posiadający jakie takie ubrania i buty. Ludzie bez butów i płaszczy pozostają w namiotach, a jedynie drobna część oddziałów może być szkolona (…).
Innymi słowy, żołnierze bardziej zaangażowani byli w walkę o zabezpieczenie swoich podstawowych potrzeb bytowych niż w podniesienie kwalifikacji bojowych. Mimo to Sowieci obcięli Polakom racje żywnościowe. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść.
Tragiczna zima
Zima przełomu 1941 i 1942 r. była bardzo ciężka. Potężne mrozy, dochodzące do -57 stopni Celsjusza, zbierały obfite, śmiertelne żniwo wśród wycieńczonych pracą i chorobami Polaków. Ziemianki i obsypane ziemią namioty były marnym schronieniem, ludzie dosłownie w nich zamarzali.
Niedobór żelaznych piecyków powodował, że Polacy budowali prymitywne piece z cegieł i blachy. Brakowało również tak podstawowych narzędzi jak siekiery i piły. Drewno na opał ciągnięto z lasów po kilkanaście kilometrów zaprzęgami złożonymi z ludzi. Czasem całe oddziały dźwigały opał na własnych plecach.
Mimo skrajnie trudnych warunków Armia Andersa ciągle zwiększała swoją liczebność. Do polskich obozów napływały rzesze Polaków, nie tylko mężczyzn, ale również kobiet i dzieci. Dla nich często była to jedyna szansa przeżycia na „nieludzkiej ziemi”. Wg polskich szacunków z grudnia 1941 r. pod broń można było powołać nawet 150 tys. żołnierzy. Zadecydowano o organizacji kolejnych dywizji, ich łączna liczba miała wzrosnąć do sześciu.
W styczniu i lutym 1942 r. Armię Andersa przeniesiono do południowych republik ZSRR, gdzie spodziewano się korzystniejszych warunków klimatycznych. Tam Polaków dotknęła tragiczna w skutkach epidemia tyfusu, kiedy to umierało od 300 do 400 osób miesięcznie.
W marcu i sierpniu 1942 r. oddziały polskie i ludność cywilną ewakuowano do Persji. Norman Davies cytuje w „Szlaku nadziei” wspomnienia pułkownika Rudnickiego, który tak opisywał reakcje chorych żołnierzy na wieść o możliwości opuszczenia ZSRR:
(…) zrywali się z posłań, symulowali zdrowych, byle tylko nie zostać, byle wyjechać i uratować się. (…) Chory uśmiechał się, koledzy brali go pod ramiona, dyskretnie podtrzymywali przy przeglądzie przedzaładowczym i w końcu wpychali do wagonów, gdzie walił się taki na podłogę, ale radował się, że jedzie, że nie zostaje.
W miejscach ostatniego stacjonowania Armii Polskiej w ZSRR, w Uzbekistanie i południowym Kazachstanie, pozostały groby 3 tys. żołnierzy i 10 tys. cywilów, których nie udało się już ocalić.
Bibliografia:
- Władysław Anders, Bez ostatniego rozdziału, Wydawnictwo „Test”, Lublin 1992.
- Józef Czapski, Na nieludzkiej ziemi, Czytelnik, Warszawa 1990.
- Norman Davies, Szlak Nadziei. Marsz przez trzy kontynenty, Rosikon Press, Izabelin 2015.
- Grażyna Jonkajtys-Luba, Opowieść o 2 Korpusie Polskim Generała Władysława Andersa, Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce–Oficyna Wydawnicza RYTM, Warszawa 2004.
- Zbigniew Wawer, Monte Cassino. Walki 2. Korpusu Polskiego, Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2009–2013.
- Piotr Żaroń, Armia Polska w ZSRR, na Bliskim i Środkowym Wschodzie, Krajowa Agencja Wydawnicza Warszawa 1981.
KOMENTARZE (17)
Wybrane komentarze do artykułu z naszego facebookowego profilu
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1158075004221157
Janusz C.:
Mój Tato wyszedł od sowietów z armią Andersa ,znam wiele szczegółów z pierwszego przekazu jak to było.
Agnieszka Wolnicka:
Czy mógłby Pan się z nami nimi podzielić? Takie historie przekazywane w rodzinie są najbardziej fascynujące.
Janusz C.:
Tego się nie da opisać tak , to mozna przekazać ustnie.Jako młody człowiek 18 lat ,Tato uciekał przed wojskami Niemieckimi z Krosna na wschód , do swojego Stryja legionisty osadnika wojskowego, w rejon Podchajce i z tamnąd ,w lutym 1940 został zesłany na syberię , tam wycinał las,do czasu jak hitlerowcy natarli na sowietów. Po tym czasie status z wroga – niewolnika zmienił się na pracownika przymusowego w zakładach zbrojeniowych.Po złożeniu podania o zwolnienie do Armii Andersa , za nim zwolnili; musiał spełnić wiele trudnych wymagań, ale po jakimś okresie z łaską pozwolili.
Janusz C.:
po dotarciu do Angli słuzył w samodzielnej brygadzie spadochronowej i wykonał skok bojowy pod Arnhen
Rufin O.:
Wspaniały Człowiek i wielki patriota. Wieczna cześć i chwała Mu się należy.Uratował tysiące Polaków.
Mariusz M.:
Dwóch rodzonych braci mego dziadka walczyło u andersa .Brali udział w bitwie pod monte cassino,a po wojnie anglicy ułożyli się ze stalinem i kazali im się wynosić więc wyjechali do kanady i tam umarli w sędziwym wieku takie podziękowanie sojuszników sprzedajnych
Agnieszka Wolnicka:
Niestety polscy żołnierze nie zostali docenieni po wojnie na Zachodzie…
Czy mógłby Pan napisać więcej o wojennych losach braci Pańskiego dziadka? Wygląda, z tego co Pan napisał, na to, że zapisali się pięknie na kartach wojny.
Mariusz M.:
Sowieci wywieźli ich do pracy w kopalni w donbasie.później trafili do tworzonej armii andersa i przeszli cały szlak bojowy przez bliski wschód aż do monte cassino,tam obaj walczyli w tym samym plutonie.Jeden z nich odwiedził nas pod koniec lat siedemdziesiątych byłem wtedy małym chłopcem 8,9 lat ale nie zapomnę jak mi opowiadał o bitwie pod monte cassino o świstaniu kól nad głową.To byli prawdziwi patrioci którzy oddali by życie za swoją ojczyznę.Jeden z nich dostał odznaczenie virtuti militari.Jestem z nich dumny.
Mike C.:
Teraz już wiem, dlaczego podjęto decyzje o wycofaniu tych oddziałów do Iranu. Kiedyś uważałem to za błąd, ale okazuje się, że innego wyjścia nie było.
Janusz C.:
wtedy Iran nosił nazwe Persja…do Persji przez morze Kaspijskie , a szefem przeprawy był Berling …który potem poszedł inną „drogą’
Jerzy W.:
Janusz C. Berling pozostał na rozkaz Andersa w ZSRR jako szef bazy ewakuacyjnej (Krasnowodsk) na wypadek kolejnych ewakuacji.I poszedł taką samą drogą tyle,że w innym kierunku
Edward C.:
Tylko jaki pożytek miała Polska z tej armii? Gdzieś się pałętali po obrzeżach wojny, ale nie wyzwolili nawet jednej polskiej miejscowości.
Dariusz Kaliński:
Panie Edwardzie osobiście wątpię, czy gdyby Armia Andersa podlegająca politycznie rządowi w Londynie a operacyjnie Sowietom miała możliwość wyzwolenia jakiejkolwiek polskiej miejscowości. Sowieci najpewniej wykrwawiliby ich w swoich ofensywach. Gdyby im odmówiono, pewnie w Moskwie podniesiono by wrzawę że Polacy unikają walki i na pewno dogadują się z Niemcami itp. A jaki los mógłby ich spotkać po zerwaniu przez Sowietów stosunków dyplomatycznych z rządem londyńskim, gdyby przebywali wówczas na terytorium ZSRR? Nie wydaje mi się, żeby pozwolono im się bezpiecznie wycofać. Buta Stalina rosła proporcjonalnie do sukcesów Armii Czerwonej.
Remigiusz N.:
Panie Darku to zrozumiałe .Stalin mścił za 1920 to była jego klęska.Stąd Katyń ,warunki Armii Andersa czy udział polaków w bitwie pod Lenino .Byliśmy i jesteśmy kością w gardle Rosji .
Janusz my father was also in Siberia from Poland and also joined the 1st Polish Para Regiment in England his name was Zbigniew Dziewulski
Nie dla wszystkich, którzy czuli się Polakami, byli narodowości polskiej i mieli przed wojną obywatelstwo polskie, Stalin otworzył bramy łagrów, więzień i innych placówek. Wniosek mojego dziadka, Bolesława Ejsmonta o zwolnienie z Armii Czerwonej było dwukrotnie odrzucone przez oficera politycznego. Argumentowano, że do Armii ZSRS został przyjęty jako Białorusin a nie Polak, choć rodzina jest polska od zawsze. Został przeniesiony do Roboczych Kolumn i zdezerterował z dwoma kolegami (dostali kulki w plecy i nie przeżyli ucieczki) aby dostać się do tworzonego Wojska Polskiego.
cześć Bohaterom
I bardzo dobrze , że Anders wyprowadził armie i ludność cywilną ocalił a przede wszystkim małe dzieci. A jak sowieci doszli do Wisły i czekali żeby powstańcy sie wykrwawili. C,y tak miało byc?
Mój tato,Stanisław Boryń z Równego -osada Krechowiecka, z Syberii dostał się do armii gen.Andersa,przeszedł z nią cały front,walczył pod Monte Cassino,w powojennej Polsce był dyskryminowany,niestety, czasów obecnych nie dożył…
Brat dziadka Stanisław Marcinkiewicz złapany 18.09.1939r w Słonimiu zeslany do Kazachstanu pozniej inny łagier. Dolaczyl.do Andersa po wojnie wrocil w rodzinne strony do żony i dzieci. W 1946 lub 47 zeslany na syberie ponownie! Wrocil juz do Polski zachodniej w 1962 mniej wiecej. Osiedlil sie na ziemiach odzyskanych dolnyslask. Dziadek po oeracji ostra brama dolaczyl do 2 AWP zostal ranny pod Budziszynem.za przynaleznosc do AK cale zycie mial pod gorke a i mnie smarka nauczyciele meczyli. Takie to byly trudne czasy.
Wujek przeszedł z Andersem szlak bojowy, walczył pod Monte Cassino, potem trafił do Wielkiej Brytanii ale tęsknił do Polski więc wrócił. To nie była dla niego dobra decyzja.
a gdzie jeszcze ta A R M I A walczyła przed bitwą o monte .Cassino…. przez trzy lata…
Jesli jedynym placem boju jest stadion nie trzeba się wypowiadać. Radzę poczytać lub porozmawiać z bliskimi tych, którzy tam byli.
Dziiekuje
ja tez jestem dumny bo moj teściu tez walczył uboku gen . Andersa a ja dostalem sie do BOT i bede służył swojej ojczyznie 22.04 2018 w Morągu bedzie uroczysta przysiega zapraszam
Drogi Anonimie, gratulacje. Pozdrawiamy.
Brat mojej babci Paweł Półtorak też walczył u boku gen.Andersa ale po wojnie pozostał w Wielkiej Brytanii gdyż nie miał dokąd wracać. Urodził się w Oknie powiat Skałat woj.tarnopolskie .
Drogi Anonimie, a wie Pan coś o późniejszych losach brata babci? Jak żyło mu się w Wielkiej Brytanii i jak udało mu się tam zadomowić? Pozdrawiamy.
Krystyna .K Mój dziadek też służył w Armii Andersa w czasie bitwy pod Monte Cassino stracił słuch od wybuchu Po powrocie do Polski zabrano mu wszystkie dokumenty potwierdzające zdobyte odznaczenia ,posiadał również Virtutii militari krzyż zasługi ale niestety bez dokumentów nie chciano uznać tych zasług nie przyznano zasług kombatanckich.Dzisiaj już dziadka nie ma z nami ale bardzo by był szczęśliwy że w końcu coś się zmieniło i mówi się o tych WYDAŻENIACH TAK dużo
Zamiast walczyć ramię w ramię z naszymi braćmi Słowianami przeciwko hordzie kapitalistycznych zwyrodnialców Hitlera, ten degenerat i zdrajca uciekł jak ostatni tchórz. Armia Czerwona walczyła o nasz byt biologiczny, natomiast temu tchórzowi szwabskiego pochodzenia zależało pewnie na eksterminacji Słowian