Adolf Galland, legendarny as myśliwski Luftwaffe, zwycięzca w 111 pojedynkach powietrznych. Ten słynny niemiecki pilot miał wyjątkowego pecha w starciach powietrznych z Polakami. W lecie 1941 r. nasi myśliwcy dwa razy, w przeciągu dwóch tygodni, omal nie pozbawili go życia.
Po zwycięskiej bitwie o Anglię dowództwo RAF przystąpiło do tworzenia planów ofensywy lotniczej na tereny Niemiec i krajów okupowanych. Jednakże Brytyjczykom brakowało w owym czasie maszyn o dużym udźwigu bomb i dalekim zasięgu. Dlatego sztabowcy początkowo skupili się wyłącznie na najbliższych celach w północnej Francji.
Celem RAF-u stały się niemieckie lotniska, fabryki, bazy morskie i główne węzły komunikacyjne. Naloty na te obiekty nosiły kryptonim „Circus”. Przeprowadzane były przez małe formacje lekkich bombowców, które pełniły również rolę przynęty. Miały wywabić w powietrze myśliwce Luftwaffe, a wówczas do akcji wkraczały samoloty z licznej alianckiej eskorty.
Praktycznie od samego początku aktywny udział w tych misjach brały polskie dywizjony. I to właśnie w tego typu operacjach nasi myśliwcy dwukrotnie pokonali najsłynniejszego pilota Luftwaffe.
Circus 17
21 czerwca polski dywizjon 303 został skierowany do osłony bombowców Bristol Blenheim. Celem wyprawy o kryptonimie „Circus 17” było St. Omer. W pobliżu tego francuskiego miasta szybko pojawiły się niemieckie messerschmitty Bf 109 z pułku myśliwskiego Jagdgeschwader 26. Prowadził je osobiście sam dowódca, płk. Adolf Galland.
Był on już wtedy gwiazdą pierwszej wielkości w niemieckim lotnictwie. Charyzmatyczny i ekscentryczny, znany był nie tylko ze swoich bojowych dokonań, ale też z zamiłowania do cygar i powodzenia u kobiet. W III Rzeszy stał się swego rodzaju celebrytą i jego zdjęcia często zdobiły pierwsze strony gazet.
Pechowy dzień „Dolfo” Gallanda
Niemieckim myśliwcom w rejonie St. Omer udało się przechwycić aliancką wyprawę. Galland rozkazał swoim ludziom zająć się myśliwcami osłony, a sam uderzył na bombowce wraz z sierż. Bruno Hegenauerem. W krótkim czasie zestrzelił dwa blenheimy.
Nagle na placu boju pojawiły się spitfire’y. Maszyna Gallanda została celnie ostrzelana przez doborowego myśliwca z dywizjonu 303, ppor. Bolesława Drobińskiego. Z messerschmitta buchnęły kłęby ciemnego dymu. Niemiec miał jednak szczęście w nieszczęściu, gdyż udało mu się schować w chmury i Polak nie mógł dokończyć dzieła zniszczenia.
Mimo znacznych uszkodzeń samolot Gallanda nadal utrzymywał się w powietrzu. Dopiero kiedy wskaźnik temperatury osiągnął czerwone pole, silnik stanął. Gallandowi udało się jednak dotrzeć lotem ślizgowym do lotniska Calais-Marck i awaryjnie lądować.
Jeszcze tego samego dnia po południu niemiecki as ponownie omal nie stracił życia. Mocno poturbowany oraz ranny w głowę i ramię, musiał skakać ze spadochronem po ciężkim uszkodzeniu jego messerschmitta przez brytyjskie spitfire’y. Do latania powrócił niespełna dwa tygodnie później. Po opisanych doświadczeniach mechanik kpr. Meyer zamontował w nowym Bf 109 słynnego myśliwca dodatkowe opancerzenie kabiny pilota. Dostał za to niezłą reprymendę od Gallanda, który nie wiedząc o tym, nabił sobie wielkiego guza.u kliknij tutaj.
Piękne zwycięstwo 308 dywizjonu
2 lipca 1941 r. polski 308 dywizjon myśliwski, prowadzony przez utalentowanego dowódcę kpt. Mariana Pisarka, wziął udział w kolejnym „Circusie”. Brytyjskie blenheimy miały tym razem zbombardować elektrownie w Lille. W akcji brały jeszcze udział dywizjony 303 i 306 oraz amerykański 71 dywizjon „Eagle”.
W rejonie celu aliancka wyprawa starła się z silną formacją 60 messerschmittów Bf 109 z Jagdgeschwader 26. Niemcami znów dowodził płk Galland. Krakowski dywizjon 308 odniósł tego dnia piękne zwycięstwo. Zaliczył pięć pewnych i dwa prawdopodobne zestrzelenia oraz jedno uszkodzenie wrogiego samolotu przy stracie dwóch własnych maszyn.
Adolf Galland ponownie miał pecha w starciu z Polakami. Pociski naszych myśliwców zdemolowały kokpit jego messerschmitta, a on sam został poważnie ranny w głowę. Od niechybnej zguby uratowała go interwencja jego skrzydłowego, który uszkodził spitfire’a atakującego niemieckiego dowódcę.
Zalany krwią, Galland ledwo wylądował na lotnisku. Na ziemi okazało się, że wspomniana wcześniej dodatkowa płyta pancerna zatrzymała pociski, które w innym wypadku rozerwałyby głowę pilota na strzępy. Kpr. Meyer uratował swemu dowódcy życie.
„Kudrys” vs „Dolfo”
Według badań Piotra Nasiółkowskiego pogromcą Gallanda w tym starciu był ppor. Brunon Kudrewicz. Popularny wśród kolegów „Kudrys” tak opisał w raporcie tamten lot:
Zobaczyłem 4 Me 109F lecące parami poniżej mnie. Zapikowałem do najbliższego, który leciał po mojej stronie otworu strzałowego. Otworzyłem ogień z odległości 300 yardów, ale nie było widać efektu. Zbliżyłem się na 200 yardów lub mniej i dałem ponownie ognia. Czarny dym ukazał się z jego silnika, samolot stanął w płomieniach i runął. Skręciłem wówczas na prawo i zaatakowałem kolejnego Me 109F, który właśnie kierował się na mnie.
Wszedłem w jego obrót i dałem ognia z odległości 150 yardów, trafiając go. Biały dym ukazał się z tyłu jego silnika i maszyna zaczęła spadać w dół. Próbowałem podążyć za nim, ale wszedł mi w drogę Blenheim. Zostałem zaatakowany z tyłu, mój samolot został uszkodzony (…) a ja zostałem lekko ranny.
Galland nie był pierwszy
Warto dodać że Galland nie był jedynym wysokim oficerem Luftwaffe, który spotkania z Polakami zdecydowanie nie mógł zaliczyć do udanych. Zaledwie pięć tygodni wcześniej, również w rejonie St. Omer, eskadra sześciu spitfire’ów z dywizjonu 303 dopadła niemiecki transportowiec Ju 52. Kpt. Jerzy Jankiewicz i sierż. Wacław Giermer celnymi seriami posłali hitlerowską maszynę do ziemi. Jak się później okazało, na jej pokładzie znajdował się dowódca I Korpusu Lotniczego, gen. płk. Ulrich Grauert wraz ze swoim sztabem. Wszyscy zginęli.
Bibliografia:
[expand title=”Artykuł został oparty o szeroką bibliografię. Kliknij, aby ją rozwinąć.”]
- Tadeusz Czaplarski, Jerzy Krauze, Nie chcieliśmy kapitulować…, „Zeszyty Kombatanckie”, nr 25, wrzesień 1999.
- Robert Gretzyngier, Wojtek Matusiak, Polacy w obronie Wielkiej Brytanii, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2007.
- Andrzej R. Janczak, „Zefiry” nad Kanałem, Wydawnictwo MON, Warszawa 1981.
- Wacław Król, Kosynierzy z trzysta trzeciego, Wydawnictwo MON, Warszawa 1987.
- Piotr Jan Nasiółkowski, Bombowa reedukacja, Agencja Wydawniczo-Poligraficzna PiS, Skarżysko-Kamienna 2012.
- Polski czyn zbrojny w II wojnie światowej. Walki formacji polskich na Zachodzie 1939-1945, praca zbiorowa, Wydawnictwo MON, Warszawa 1981.
- Raymond F. Toliver, Trewor J. Constable, Adolf Galland. Generał lotnictwa myśliwskiego, Wydawnictwo Oskar Warszawa 1998.
[/expand]
KOMENTARZE (24)
Bolesław Drobiński i Adolf Galland byli konsultantami przy produkcji „Battle of Britain” z 1969 r. :)
Warto zauważyć, że na trzy tygodnie przed starciem z ppor. Brunonem Kudrewiczem również ppor. Bolesłwa Drobiński pokonał w walce powietrznej Adolfa Galanda przymuszajac go do awaryjnego ladowania. Podkreślam,żze obydwaj ci polscy piloci byli kolegami z tego samego XIII rocznika dęblińskiej promocji, który swój awans na pierwszy stopień oficerski otrzymali niejako awaryjnie, w dniu 1 wrzesnia 1939 roku, co było zgodne z regulaminami stanowiącymi, ze podchorązowie ostatniego rocznika są awansowani na pierwszy stopień oficerski w wypadku wybuchu wojny. Ustaleń odnośnie starcia ppor. Brunona Kudrewicza z płk. Adolfem Gallandem dowodzacym w tamtym czasie 26. JG dokonałem w oparciu o relację Adolfa galanda zamieszczoną w jego książce „Die Ersten und die Letzten” oraz relacji spisanej przez Brunona Kudrewicza znajdującej się w archiwalnych zasobach Instytutu i Muzeum im. gen. Wł. Sikorskiego w Londynie. Ponadto mam niebywale miły kontakt z krewnymi Brunona Kudrewicza. Zarazem ubolewam, ze nie było mi dane porozmawiać z Adolfem Galandem. jest rzeczą paradoksalna, ale przez sześć lat zamieszkiwałem na terenie powiatu Recklinghausen skąd Adolf Galand pochodził. A zmarł przecież w 1996 roku. Wiedza przyszła do mnie zbyt późno!
Szanowny Panie Piotrze
Przyznam że głównym punktem odniesienia do napisania artykułu była dla mnie właśnie Pana książka.
Co do Brunona Kudrewicza to jego postać przewija się w znakomicie napisanych wspomnieniach innego naszego pilota myśliwskiego Witolda Herbsta zatytułowanych „Podniebna kawaleria”.
Pozdrawiam.
Hitlerowska maszyna? A z jakiego to kraju ? Hitlerlandu?
Bardziej by mnie, czego zresztą po Autorze się nie spodziewam, wkurzyła nazistowska maszyna. „Hitlerowski” to określenie przyjęte w języku polskim i w literaturze od dziesiątek lat na określenie Niemiec tego okresu. Można się zżymać ale na pewno jest to poprawniejsze niż w przypadku „nazistowski” czy, jeszcze gorzej, „faszystowski (komunistom chodziło o odróżnienie Niemiec i Niemców niesłusznych od tych słusznych, tych z NRD oraz popleczników tych pierwszych spośród reakcji).
To taka wymierająca nacja z Grenlandii…… :)
Amerykański dywizjon w lipcu 1941 r.? Jakimże cudem, skoro USA przystąpiły do wojny dopiero kilka miesięcy później?
Amerykański w tym sensie że składał się z Jankesów walczących jako ochotnicy w szeregach RAF i zgrupowanych w tym właśnie dywizjonie. Zapewne wskazane byłoby umieścić słowo „amerykański” w cudzysłowie. Dzięki za spostrzegawczość :-)
Historia sie klania Amerykanie walczyli przed przystapieniem oficjalnie do wojny w Chinach i w Anglii
Fajny artykuł, wiadomo, polscy piloci byli Asami :)
Garść ciekawych komentarzy z serwisu wykop.pl
http://www.wykop.pl/link/2634633/ten-niemiec-zestrzelil-ponad-sto-samolotow-i-tylko-z-polakami-nie/
zimnylehc:
Z IPNu:
1. „Z perspektywy czasu widać, że Bitwa o Anglię była jedynym momentem II wojny światowej,
kiedy udział wojska polskiego w zmaganiach po stronie aliantów miał kluczowe znaczenie
dla przebiegu całego konfliktu.”
2.”Według instytucji brytyjskich zajmujących się wówczas bieżącą weryfikacją zgłaszanych
zwycięstw w Bitwie o Anglię Dywizjon 303 miał najwięcej zaliczonych zestrzeleń ze wszystkich
jednostek myśliwskich walczących wtedy z Niemcami. ”
3.”Należy pokreślić, że oficjalne zaliczenie Polakom przez Dowództwo Fighter Command
RAF ponad dwustu samolotów niemieckich zniszczonych na pewno oraz kilkudziesięciu
prawdopodobnie zniszczonych i uszkodzonych stawiało ich w bardzo korzystnym świetle,
a zwycięstwa pilotów Dywizjonu 303 (razem z trzema pilotami brytyjskimi – ponad 120
pewnych zestrzeleń) zadecydowały o uznaniu go przez dowództwo brytyjskie za najefektywniejszą
jednostkę spośród sześćdziesięciu sześciu dywizjonów myśliwskich biorących udział
w Bitwie o Anglię.”
ecartman:
Te trzycyfrowe wyniki Luftwaffe były robione głównie na froncie wschodnim, gdzie Ruscy byli strasznie niedouczeni i latali złomem.
Paszko_Rymbaba:
@ecartman: Nie zawsze, Hans-Joachim Marseille zestrzelił wszystkie 158 wrogich maszyn na froncie zachodnim. Mimo wszystko liczba zestrzeleń niemieckich asów w porównaniu do alianckich wręcz powala.
Topgun:
@Paszko_Rymbaba: Gdzieś słyszałem, że piloci alianccy służyli rotacyjnie. Po jakimś odsłużonym czasie byli wysyłani do domów. Niemiecki pilot jak już został wyszkolony był w czynnej służbie dopóki nie zginął, bądź zakończenia wojny
SzacuN:
@ecartman: @Paszko_Rymbaba: Ale trzeba pamiętać, że fryce trochę inaczej to liczyli (zwłaszcza pod koniec wojny) bo dostawali „punkty” za wszystko. Zestrzelenia dostawali za uszkodzenie samolotu, spotkanie przeciwnika i przeżycie walki więc koleżka wracał z dwoma zestrzeleniami nie wystrzeliwszy nawet jednego pocisku. Wszystko po to, żeby pokazać cyferkami hitlerowi jak zaj*biści są piloci luftwaffe co bardzo łechtało jego ego. U nas piloci byli skromniejsi i na zestrzelenie przeciwnika trzeba było widzieć na własne oczy jak samolot p$@!#$!nął o ziemię i najlepiej mieć na to świadka z odziału.
Hetman11:
@ecartman: Trzycyfrowe wyniki byly robione tez dlatego ze niemcy sobie liczyli zwyciestwo powietrzne od liczby silnikow i tak za zestrzelenie B17 byly 4 zwyciestwa do rekordu bo mial 4 silniki.A ze bomberow latalo duzo wiec i liczby zestrzelen szokujące.
ffatman:
@ecartman: Nie, niekoniecznie. 68 ze 101 zwycięstw legendarnego Pipsa Prillera to spity.
Hetman11:
@ffatman: Tylu mieli tych legendarnych asów z milionami zestrzelen a glupiej bitwy o anglie nie wygrali majac przewage jakosciową i ilosciową w sprzecie.I tym legendarnym asom bylo latwiej bo ustawiali tak swoje dywizjony ktorymi dowodzili zeby chronily ich dupska caly czas narazajac czesto innych pilotow zeby srubowac swoje rekordy.
Problem:
@Hetman11: Bo genialny Hitler rozkazał pod słynące z niezwykłego zasięgu Bf-109 podwieszać bomby zamiast dodatkowych zbiorników paliwa. Jak możesz powalczyć zaledwie 15 minut, a potem żegnasz z możliwością powrotu na lotnisko, to ciężko jest cokolwiek osiągnąć.
Pod koniec wojny, gdy na 1 samolot niemiecki przypadało co najmniej 5 alianckich myśliwców, niemieccy experten nieraz mówili do swoich nieopierzonych skrzydłowych: „uciekaj”, i nierzadko próbowali sami zestrzelić jeden z setek bombowców.
Prawda, Niemcy liczyli sobie 4 samoloty za 1 czterosilnikowy bombowiec. Ale nie należy zapominać, że loty na formacje bombowców były bardziej ryzykowne niż nad kanał w ’41.
Za to Anglicy (w tym i polskie dywizjony w Anglii) liczyli sobie po połowie samolotu, gdy np: jeden samolot „napoczął”, a drugi z nim skończył.
Czytałem nawet solidne opracowanie naukowe, gdzie były wyliczenia, ile kto zawyżał zestrzelenia. Zawyżali wszyscy, o ile dobrze pamiętam – średnio o połowę. I, co może być zaskakujące – działający po prusku system weryfikacji zestrzeleń zapewniał Niemcom mniejszy współczynnik zawyżania, niż np: Anglikom.
Hetman11:
@Problem: W czasie bitwy o anglie nie znali jeszcze podwieszanych odrzucanych zbiornikow z paliwem.A hitler kazal atakowac miasta zamiast lotniska,myslal ze tym zlamie opor anglików,zamiast niszczyc samoloty na ziemi.
Niemcy zaczeli przegrywac walke z formacjami alianckich bombowców dopiero kiedy ci wpadli na pomysl zeby zaczac wyprzedzac eskortowane bombowce przez mysliwce i czyscic im droge przed nimi,tak to alianci ponosili duze straty i byl nawet okres gdzie zakazali wogole wykonywania lotow na bombardowania w dzien.
I racja,angole mieli bardzo zagmatwany sposob liczenia zestrzelen,jakis dziwne ulamki im wychodzily:)
A patrzac na niemieckich asiorów ktorych na liscie jest 2500 z conajmniej 5 zestrzalami, z czego 80 pierwszych nazwisk ma 100 i wiecej na koncie czyli razem ponad 10 000 samolotów to ja nie wiem jak oni wogóle wojne przegrali hahaha.
Juz mniejsza tam z zestrzeleniami,przyklad takiego Ericha Hartmana,asiora nad asiorami ktoremu sie przypisuje ponad 1000 misji od poczatku 1943,a wiec mniej wiecej w 2.5 roku czyli kolo 2 dziennie , gdzie piloci zachodni po wykonaniu turnusu czyli kolo 60 misji musieli isc na przymusowy odpoczynek zeby wogole moc dzialc sprawnie,to ten Hartman musial walic od Popka z Gangu Albanii najlepszy koks,bo robot by tego nie wytrzymal a co dopiero czlowiek hahaha,niech ktos mi to wytlumaczy
dzieju41:
I w końcu coś ciekawego na wykopie. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
A książkę Beevora mam w kolejce do przeczytania.
Nilus:
Niemiec, imię Adolf, na miniaturce wygląda jak Adolf, pseudonim „Dolfo”…
cudaczek1988:
Miał szczęście że nie spotkał się ze Skalskim w powietrzu.
Einusologus:
@cudaczek1988: Spotkał się sporo lat później. W 1968 Galland i Skalski byli konsultantami przy kręceniu filmu „Bitwa o Anglię”:)
1999:
Chyba najmłodszy generał w II WŚ. Zabronił swoim podwładnym, wbrew nakazom samego Göringa, strzelać do ratujących się na spadochronach pokonanych pilotów alianckich.
porner:
Polacy we wszystkim są najlepsi – tak juz mamy ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Hartmann robił i po 6 misji dziennie. Co do zestrzelenia za kazdy silnik to kompletna bzdura.
Z tego co wiem (bazuje na wspomnieniach pilota JG 27) za zestrzelenie myśliwca przyznawali jedno zwycięstwo, a za bombowiec 3.
Mylenie pojęć. Cytując Marsz. Milcha, punkty przeliczyło się do odznaczeń (n.p krzyż rycerski)i awansów a nie na ilość zestrzeleń. Oczywiście dużo zestrzeleń, to dużo punktów… :) Zresztą sam Hitler kiedyś w rozmowie z Gallandem stwierdził, że jedno strącenie na froncie zachodnim to tak jak trzy na wschodnim. To Sowiecka propaganda, przerobiła punkty na zestrzelenia i kpiła z takich wyników. No bo jak wyglądał Kożedub ze swoimi 63 zestrzeleniami przy takim Erichu Hartmannie – wynik 345 w samej Rosji.
A teraz komentarze do artykułu z naszego facebookowego profilu, które mogą Was zainteresować
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1106849539343704
Paweł F.:
Robert Gretzyngier, Wojtek Matusiak, „Polacy w obronie Wielkiej Brytanii”, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2007. O ile dobrze pamiętam to nie tylko Polacy zestrzeliwali Gallanda ale Galland zestrzeliwał również Polaków.
Paweł F.:
Jesteście chyba pierwsi i jedyni którzy w bibliografii wymieniają książki z serii z tygrysem
Dariusz Kaliński:
Mamy nadzieję że to nie zarzut iż czasem posiłkujemy się tygryskami. Osobiście bardzo cenię kilku autorów publikujących swoje prace w tej serii, zwłaszcza Wacława Króla, Rajmunda Szubańskiego, Zbigniewa Damskiego czy Janusza Magnuskiego. Nawet chyba prof. Józef Wiesław Dyskant wydawał pod tym znaczkiem.
Dariusz Kaliński:
A co do Polaków zestrzelonych przez Gallanda to kojarzę chyba dwóch latajacych w dywizjonach brytyjskich, ale nie wiem czy na 100% jest to udokumentowane. Pozdrawiam.
Paweł F.:
Oczywiście że to nie zarzut. Kiedyś, dawno, dawno temu zaczytywałem się w Tygryskach .Arct też chyba pisał Tygryski?
Paweł F.:
Parę z wymienionych pozycji w Waszej bibliografii mam, w tym oba tygryski. Dla mnie zawsze było dziwnym przypisywanie konkretnemu pilotowi konkretny zestrzał. mam na myśli raczej Bitwę o Anglię gdzie walczyło przeciw sobie około 100 samolotów.
Dariusz Kaliński:
Oczywiście Arct pisał również tygryski. Posiadam nawet „Wielki dzień dywizjionu 303” z 1956 r. jego autorstwa. Chyba jeden z pierwszych tygrysków.
Dariusz Kaliński:
A co do przypisania pilotom tych konkretnych zestrzałów to teraz nie jest tak trudno porównać raporty obu stron. W taki chyba sposób postapił wspomniany w artykule Pan Nasiółkowski no i ustalił to co ustalił
Krzysztof M.:
Gdy cyrk Skalskiego startował nad północna Afryka i Niemcy w radiu słyszeli język polski to Włosi dostawali zakaz lotów
Mateusz J.:
Mielismy dobrych pilotow w czasie wojny. teraz pewnie tez mamy
Łukasz F.:
Kpt Wrona
Łukasz M. K.:
Pilotów mamy i mielismy świetnych, tylko żeby decydenci nie kazali im latać na drzwiach od stodoły
Robert C.:
Bo Polacy, jak Bruce Lee, stosowali styl „pijanej małpy”
Zombi K.:
bo Polaków sie nie lekceważy…bo my naród stworzony do obrony
Do obrony powiadasz?
Najlepszą obrona jest ATAK UPRZEDZAJACY. . .
A do tego brakuje jaj tym u góry. . .
To wszystko sa piekne i chwalebne ale tylko epizody.faktem jest ze w 39 r dalismy ciala a pospolite ruszenie na widok niemieckich tankietek dawalo tyly .Honor ratowaly wojska zawodowe ale bylo ich za malo aby przeciwstawic sie pancernej piesci niemieckiej.Prawde powiedziawszy zgubila nas pycha i lekkomyslnosc naszych generalow i sztabowcow ktorzy do ostatniego momentu nie wirzyli w to ze Hitler nas zaatakuje.
Wojne sie wygrawa ekonomia,kto jest w stanie wiecej wyprodukowac armat.czolgow,samolotow
Dlatego jak czytam o pomyslach min Szerementiewa o powolaniu „pospolitego ruszenia” to smac mi sie chce czy ostanich pomyslach o powolaniu amatorow z organizacji paramilitranych :)
Nie mamy co liczyc na pomoc EU czy USA .Jestesmy za daleko a i w ogole to jaki oni maja w tym interes? aby nas bronic przed Putinem.
Pokrzykiwanie Kaczynskiego i jego kumpli co prowadzi do wojny z Rosja tylko pomnozy kolejne straty zasobow ludzkich ,jak w przypadku Powstania Warszawsskiego = 200tys ludzi (!) w ciagu 2 miesiecy !!!!
Trzeba przyznac ze mamy talent do slepoty politycznej :)
@mastermariner 'jak w przypadku Powstania Warszawsskiego = 200 tys ludzi’ – powstania wywołanego przez obcą agenturę w kierownictwie AK, zapomniałeś dodać. Gdy Stalin usłyszał o wybuchu powstania, zapewne otworzył szampana, czy co tam mocniejszego pił…
Szacun panie że piszesz BF109 a nie Me109, dziękuję
Wszystkim, którzy chcą dyskutować o sposobie zaliczania zestrzeleń przez pilotów Luftwaffe polecam książkę „Elita Luftwaffe” autor Robert Michulec , wydawnictwo Armagedon, rok wydania 1999. Uniknie się wtedy pomieszania pojęć – zaliczanie zestrzeleń a liczenie punktów do odznaczeń itd co niestety ma miejsce w tej dyskusji. Dodam tylko, że system zaliczania zestrzeleń pilotom Luftwaffe był najbardziej restrykcyjny ze wszystkich państw biorących udział w II wojnie.
Drogi krześku, dziękujemy za wpis i rekomendację. Mamy nadzieję, że inni komentatorzy zechcą zapoznać się ze wspomnianą pozycją. My natomiast polecamy śledzić naszą stronę, ponieważ niedługo pojawi się najnowsza książka autora artykułu. Pozdrawiamy :)
Aby uwiarygodnić liczby zastrzeżeń podawanych przez pilotów niemieckich do których były jakieś zastrzeżenia mieli tacy piloci obserwatora który śledził ich walķę czy pilot nie konfabuluje z liczbą strąceń
Interesuje mnie zagadnienie strzelania do ratujących się skokiem pilotów. Oczywiście w literaturze sporo jest opisów że robili to niemieccy piloci, ale wydaje się że nie było to powszechne. Wręcz przeciwnie, było to niehonorowe i raczej potępiane przez większość. Natomiast wielu z nich w swoich wspomnieniach pisze że często robili to amerykanie. Spotkałem się również z informacją że zrobił to Skalski i że wypowiadał się że nie ma nic przeciwko temu. Czy ktoś wie coś więcej na ten temat?
A co do zaliczania zestrzeleń pilotom niemieckim wydaje się że mieli bardzo rygorystyczny sposób ich przyznawania.” Słynna” była afera z zestrzeleniami w afryce. I rzeczywiście nie należy mylić systemu punktowego z zaliczaniem potwierdzonych zestrzeleń.
NIE NALEZY MYLIC niemieckich ZWYCIESTW z ZESTRZELENIAMI! Niemiaszki mialy inny system i za faktyczne zestrzelenie zaliczali o ile pa,ietam 5 zwyciestw, za uszkodzenie mniej, za samo spotkanie nieprzyjaciela w powietrzu bez walki, o ile sie nie myle, jedno.