Jerzy IV zapisał się w historii jako otyły, rozrzutny, niewyżyty seksualnie błazen. Wielu zalicza go do najgorszych władców w dziejach Anglii.

Tekst stanowi fragment książki Briana Merchanta Krew w maszynie. Luddyści i pierwszy bunt przeciwko technologicznym gigantom (Bo.wiem, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2025).
***
Schorowany „szalony król”, jak zwykło się go nazywać, w końcu został uznany za niezdolnego do pełnienia swojej funkcji. Przez znaczną część swych rządów Jerzy III borykał się z epizodami maniakalnymi. Wreszcie w 1811 roku popadł w całkowity obłęd. Jego najstarszemu synowi – Jerzemu, księciu Walii – oficjalnie przyznano tytuł księcia regenta i władcy Anglii, choć przez pierwszy rok – na wypadek powrotu króla do zdrowia – jego władza była ograniczona.
Nowy Wersal
Jedna z pierwszych decyzji księcia regenta dotyczyła wydania przyjęcia, które przepychem miało przyćmić wszystko, co dotychczas widział Londyn. Pieniądze nie miały znaczenia. Lista gości obejmowała ponad 1500 osób i znalazł się na niej choćby Ludwik XVIII, tytularny władca Francji, od trzydziestu lat na wygnaniu po tym, jak rewolucja francuska zmiotła instytucję monarchii. Zaproszono całą brytyjską śmietankę towarzyską oraz parlamentarną, jak również najpopularniejszych celebrytów tamtych czasów: pisarzy, artystów i arystokratów.
Dla londyńskiej socjety istniał jeden temat rozmów: bal. Wszystko inne przestało się liczyć, włączając w to zarówno wojnę przeciwko Napoleonowi, jak i coraz bardziej dramatyczne, dyktowane rozpaczą zrywy klas niższych. Wieczorem 19 czerwca 1811 roku na książęcą fetę w Carlton House wybrało się tak wielu przedstawicieli brytyjskiej elity, że wiozące ich powozy zakorkowały ulice i ruch całkowicie stanął.

Grzegorz IV Hanowerski jako książę regent.
(…) Ci, którzy utknęli w korku, mieli okazję podziwiać Carlton House w pełnej okazałości. Na zlecenie księcia posiadłość od kilku lat poddawano renowacji i, w opinii części komentatorów, splendorem „dorównywała ona Wersalowi”. Oczom tych, którym udało się dotrzeć na miejsce, ukazywała się posiadłość wręcz ociekająca luksusem.
Po przekroczeniu progu goście wkraczali do Sali Aksamitnej, z sufitem zdobionym freskiem oraz błyszczącym, trzyczęściowym kryształowym żyrandolem. Następnie mijali Salę Tronową z „okalanymi kotarami oknami w stylu romańskim, przeplatanymi pozłacanymi kolumnami korynckimi”. (…) Ostatnim przystankiem dla gości była zatłoczona sala balowa, gdzie zgromadzili się goście honorowi, w tym francuscy wygnańcy – książę regent wielbił rodziny królewskie i uważał Ludwika za prawowitego władcę Francji.
Otyłe „Książątko” na tronie
(…) Wyjęty z kontekstu przyjęcia, na tle dominujących w Anglii w drugiej dekadzie XIX wieku minorowych nastrojów i niedoborów żywności, książę regent prezentował się iście absurdalnie. Był otyłym egocentrykiem, którego ignorancję w kwestiach polityki wewnętrznej oraz nadmierne zamiłowanie do przepychu wyśmiewali nawet sympatycy jego osoby.
„Jego twarz wyrażała pewną filuterność, aurę psotności czy nawet niewinności, która gryzła się z wręcz nieprzyzwoicie korpulentną sylwetką”, opisywał go pewien historyk. „Zawsze był raczej ładny niż przystojny, krągły i cherubinkowy, co podkreślała duża głowa okalana jasnobrązowymi włosami, które jeszcze nie zaczęły się przerzedzać. Zdarzały się momenty, kiedy wznosił się na wyżyny gracji i wdzięku, często jednak nie potrafił być najlepszą wersją samego siebie czy nawet zachować pozorów ogłady.

Jego chłopięcość objawiała się również dziecięcymi dąsami; stroił fochy, bywał złośliwy i okrutny”. Był niedoświadczonym bawidamkiem, od pierwszych dni swojego życia pławiącym się w bogactwie i wyniesionym do władzy. „W pamięci zbiorowej Jerzy IV zapisał się jako »Prinny« (»Książątko«), otyły, przesadnie wystrojony, niewyżyty seksualnie błazen, który niecierpliwie wyczekiwał na moment, kiedy jego przeżywający nawroty obłędu ojciec zostanie uznany za niezdolnego do rządów”, pisał jeden z biografów księcia regenta.
Do tego cechowała go rozrzutność: w 1795 roku dług księcia sięgnął niebywałej sumy 630 tysięcy funtów – co dzisiaj dałoby 76 milionów dolarów. Jego ojciec zastrzegł, że nie ureguluje wierzytelności, dopóki książę nie wejdzie w związek małżeński, co ten zrobił, i dług został spłacony przez Koronę.
Rządy za pomocą… podpisów
Wymuszone małżeństwo nie skłoniło go do zmiany nawyków: nadal miał harem kochanek i liczne romanse (oraz, jak wieść gminna niesie, równie liczną rzeszę potomków), a w czasie gdy sprawował rządy, skandal gonił skandal. Zdarzyło się nawet, że próbował powierzyć jednej z kochanek funkcję osobistej służki żony, lecz wyperswadowano mu ten pomysł, tłumacząc, że byłaby to nadmierna złośliwość.
Jerzy III poważnie traktował swoje rządy – może wręcz obsesyjnie. Prowadził rejestr, w którym skrupulatnie notował, jak głosowali jego ministrowie i członkowie parlamentu, oraz zapisywał ich opinie polityczne i zajmowane stanowiska. Bez reszty angażował się w kwestie polityki wewnętrznej oraz działań zbrojnych. Nawet kiedy jasne stało się, że Anglia przegrywa wojnę o niepodległość Stanów Zjednoczonych, król przeciągnął ją na kilka kolejnych lat, napędzany furią zrodzoną z osobistej urazy, gotów złamać opór przeciwników.

fot.domena publiczna Wymuszone małżeństwo nie skłoniło Jerzego do zmiany nawyków: nadal miał harem kochanek i liczne romanse.
Książę regent nieszczególnie fascynował się polityką ani wojskowością; najbardziej odpowiadało mu akceptowanie dokumentów i praw, które mu przedłożono. Jak opisał to jeden z członków Izby Lordów, „Siedzi przy stole z generałem Turnerem po jednej stronie i pułkownikiem McMahonem po drugiej; ten pierwszy podsuwa mu dokument do podpisania, a ten drugi go odbiera”.
Tytuł regenta otrzymał w lutym 1811 roku; do sierpnia zdążył opatrzyć swoim podpisem tysiące dokumentów. „Odgrywanie króla wcale nie jest takie proste”, rzucił żartem książę Jerzy do jednego z lordów obecnych podczas którejś sesji składania podpisów.
Przepych czasów regencji
Okres regencji obejmujący w Anglii lata 1811–1820 określany jest przez historyków jako „czas kontrastów”. Rolnicy, rzemieślnicy i robotnicy, których z dzisiejszej perspektywy moglibyśmy sklasyfikować jako klasę średnią, stanęli w obliczu największego kryzysu swojego życia i z niepokojem patrzyli w przyszłość, a elity pławiły się w luksusach.
Zewsząd wyzierały kosmopolityczne sztuka, moda i architektura, zaś absolutnym priorytetem stała się pogoń za elegancją i kulturą wysoką – i wszystkie te trendy uosabiał, a często również sponsorował, nowy władca, który bez cienia wyrzutów sumienia szastał pieniędzmi na lewo i prawo. (Mało który okres w historii Anglii był tak często eksplorowany w kulturze popularnej; Duma i uprzedzenie oraz Rozważna i romantyczna zabierają czytelników do zachwycającego świata arystokracji, a zrealizowany dwa wieki później na zamówienie platformy Netflix serial Bridgertonowie starał się oddać przepych czasów regencji Jerzego IV).

Bankiet wydany przez Jerzego IV z okazji koronacji w Westminster Hall 19 lipca 1821 roku.
„Można odnieść wrażenie, że Anglicy dniem i nocą oddają się swawolom”, orzekł ambasador Iranu Mirza Abul Hassan Khan, który miał okazję spędzić nieco czasu z księciem regentem i jego dworem. Dlatego nikogo nie powinno dziwić, że książęcy bal, tłoczny i przykuwający uwagę, swoim rozmachem przyprawiał przygodnych obserwatorów o zawrót głowy (…).
„Powiadają, że koszty przyjęcia sięgną 120 tysięcy funtów”, pisał z oburzeniem młody Percy Bysshe Shelley. „I nie będzie to ostatnia sfinansowana przez naród zachcianka przerośniętego berbecia regencji”. W roku 2023 byłoby to blisko 10 milionów dolarów wydane na przyjęcie w sytuacji, kiedy setkom tysięcy angielskich robotników i rolników nie starczało na bochenek chleba.
Fatalny monarcha na trudne czasy
(…) Od ich zrywu [mowa o powstaniu luddystów wiosną 1811 roku; tkacze protestowali wówczas przeciwko postępującej rewolucji przemysłowej – przyp. red.] upłynęło raptem kilka miesięcy. Mimo to londyńczycy, zwłaszcza wpływowi konserwatyści, traktowali zarówno bunty, jak i samych robotników jako temat do żartów: to przykre, że ograniczenia nałożone na handel oraz klęska niedoboru odbiły się na ich dobrostanie, ale niszczenie efektywnie działającej maszynerii było jasnym sygnałem, że robotnicy nie rozumieją rzeczywistości.
Historyk Frank Peel, starając się jak najlepiej oddać nastroje tamtego okresu, napisał ironicznie: „ignorancja tkaczy nie pozwalała im zrozumieć, że co prawda wiedli życie pełne trosk i nie mieli czego do garnka włożyć, ale przecież ich władcy toczyli wielką, chwalebną wojnę; jedyne, co interesowało takiego tkacza, to że jego dzieci płaczą za kromką chleba […] gdyby ktoś porządnie się za nich wziął, wiedzieliby, że ich powinnością jest zwinąć się w kłębek w pobliskim rowie i wyzionąć ducha”.
Biedacy musieli przyjąć do wiadomości, że tak wygląda postęp. Klasy wyższe już zaakceptowały ten fakt. Z drugiej strony mało kogo zdziwiło, że w tak trudnych czasach książę zrealizował iście jarmarczne przedsięwzięcie. Zainteresowania monarchy zawężały się do trzech kategorii: sztuki, wypoczynku i schlebiania jego próżności. Niemal wszystkie kwestie dotyczące polityki wewnętrznej zrzucał na premiera z partii torysów Spencera Percevala, który podczas marcowych niepokojów wysłał na protestujących wojsko.
Z dnia na dzień w całej Anglii przybywało nieprzewidywalnych, wściekłych, zubożałych robotników; dzięki nowym technologiom oraz metodom kontroli i produkcji nieliczni zyskiwali przewagę kosztem wielu; u steru kraju stał oderwany od rzeczywistości, próżny, pogardzany przywódca: latem kometa przygasła, aby lada chwila zapłonąć blaskiem jaśniejszym niż kiedykolwiek wcześniej.
Źródło:


Il. otwierająca tekst: John Hoppner/domena publiczna; domena publiczna
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.