Była karczmarką, bohaterką wojenną i... alfonsem. Sarah Bowman, nie bez powodu nazywana „Great Western”, zrobiła niezwykłą karierę na Dzikim Zachodzie.

Sarah Bowman dała się poznać jako kobieta o wielu talentach i wybujałym temperamencie. W trakcie swojej długiej i energicznej kariery była markietanką, przedsiębiorczynią, kucharką, karczmarką i bohaterką pól bitewnych. Kiedy Olive trafiła pod jej opiekę, kobieta prowadziła dobrze prosperujący interes – miejscowy dom publiczny.
Joanna d’Arc Dzikiego Zachodu
Ze wszystkich stereotypów ciążących na historii amerykańskiego Zachodu najbardziej skandaliczny jest chyba stereotyp „dziwki o złotym sercu” – rzadko udaje mu się wyjść cało z jakiejkolwiek poważnej analizy. Sarah Bowman należała jednak do wyjątków. Zresztą ta „największa dziwka na Zachodzie” była wyjątkowa pod każdym względem.
Mierzyła prawie metr dziewięćdziesiąt w samych pończochach, ważyła ponad dziewięćdziesiąt kilo i miała wyraźną bliznę na policzku – „pamiątkę po cięciu meksykańskiej szabli podczas oblężenia Matamoros”. Kto raz ją zobaczył, nigdy jej nie zapomniał.

fot.domena publiczna Sarah Bowman zasłynęła m.in. jako „bohaterka Fortu Brown”.
„Wzmocniła nas dzisiaj sławna postać kobieca, gigantka […] grubo ponad dwa metry wzrostu” – napisał pewien mieszkaniec pogranicza po jej poznaniu. „Mimo swoich wielkich rozmiarów i stroju wygląda skromnie i kobieco. Ma na sobie karmazynowy płaszcz z aksamitu, ładną spódnicę jeździecką, a jej głowę wieńczy złota sznurowana czapka 2. Pułku Artylerii. Nosi pistolety i karabin. Kojarzy mi się z Joanną d’Arc i czasami rycerstwa”.
The Great Western na wojnie
Bowman – nazywana „The Great Western” albo „The Western”, od największego z ówczesnych brytyjskich parowców – urodziła się około 1812 roku w Tennessee, lecz dorastała w Missouri. Nie umiała czytać ani pisać, ale kiedy podczas wojny meksykańsko-amerykańskiej była markietanką w obozie wojskowym, nauczyła się płynnie mówić po hiszpańsku, a poza tym potrafiła dać popalić każdemu mężczyźnie. „Nazywali ją starą Great Western. Nosiła przy sobie dwa sześciostrzałowe i wszyscy mówili, że umie się nimi posługiwać, a w swoim czasie zabiła kilku mężczyzn”.
Każdy, kto spotkał Bowman, uwielbiał opowiadać historie o niej i jej niezwykłych wyczynach. W 1846 roku, na początku wojny meksykańsko‑amerykańskiej, kobieta przebywała w Forcie Brown (na terenie dzisiejszego Teksasu), po drugiej stronie Rio Grande w stosunku do Matamoros. Na środku kompleksu postawiła namiot kuchenny i odmawiała jego opuszczenia nawet pod ostrzałem.
Po tym, jak kula przebiła jej kapelusik, a inna trafiła w niesioną przez nią tacę z chlebem, Sarah oświadczyła, że jeśli Meksykanie przystąpią do szturmu na oblężony fort, ona jest gotowa stanąć z muszkietem na palisadzie, co zaskarbiło jej kolejny przydomek: „bohaterka Fortu Brown”. W trakcie amerykańskich obchodów zwycięstwa po zdobyciu Matamoros wzniesiono za Sarah specjalny toast: „The Great Western – jeden z najodważniejszych i najbardziej patriotycznych żołnierzy podczas oblężenia Fortu Brown”.
Rok później, gdy toczyła się bitwa pod Buena Vista, zdyszany zwiadowca przybiegł z wiadomością, że armia amerykańska zostanie „pobita” przez meksykańskiego generała Santę Annę. Bowman nie miała zamiaru tego słuchać: „Po prostu odciągnęła go i uderzyła między oczy, przewracając go na ziemię; powiedziała: »Ty przeklęty sukinsynu, wszystkich Meksykanów nie starczy, żeby ubić starego Taylora. […] Rozgłoś to, a zatłukę cię na śmierć«”.
Czytaj też: Jedna z największych masowych migracji w dziejach świata. Czym była „gorączka oregońska”?
Panna na wydaniu
Po podpisaniu traktatu z Guadalupe Hidalgo wojska przygotowywały się do wymarszu na zachód, aby zająć nowo uzyskane terytoria Nowego Meksyku i Kalifornii. Major dowodzący wojskiem poinformował Bowman, że jeśli poślubi jednego z dragonów i zostanie wcielona do armii jako praczka, to będzie mogła wyruszyć z nimi. „Jaśnie pani oddała wojskowy salut i odpowiedziała: »W porządku, majorze, poślubię cały szwadron i jeszcze ciebie dorzucę«”.
Podczas jazdy na czele szyku zawołała: „Kto chce żonę z piętnastoma tysiącami dolarów i największą nogą w Meksyku?! Moi śliczni, nie wszyscy naraz – który z was okaże się tym szczęściarzem?”. W końcu odezwał się Davis z Kompanii E: „Nie mam nic przeciwko wzięciu cię za żonę, jeśli jest tu duchowny, który połączy nas węzłem małżeńskim”. Bohaterka odpowiedziała ze śmiechem: „Przyjdź dzisiaj wieczorem do mojego namiotu z kocem, a ja cię nauczę wiązać węzeł, który powinien cię zadowolić”.
Czytaj też: W XIX wieku epidemia odry w Oregonie doprowadziła rodzinę misjonarzy do makabrycznego końca…
Filia piekła
Nikt nie wie, co stało się z Davisem z Kompanii E, ale w połowie lat pięćdziesiątych XIX wieku Sarah poznała i poślubiła innego amanta – Alberta Bowmana. Nowy mąż, pochodzący z niemieckiego Brunszwiku, był od niej młodszy o piętnaście lat. Już jako żona Alberta Sarah przybyła do Yumy.
Fort Yuma miał opinię najgorszego i położonego najdalej od cywilizacji garnizonu armii amerykańskiej w całym kraju (a poprzeczka nie była zawieszona zbyt wysoko) i zasłużył sobie na przydomek „Filia Piekła” (Hell’s Outpost). Jak mawiała Sarah Bowman: „Yumę i piekło oddziela tylko cienki arkusik papieru ściernego”. Latem panował taki upał, że temperaturę czterdziestu stopni Celsjusza uważano za całkiem znośną.
(…) Oprócz nieznośnego upału żołnierzom dokuczały mrówki, gryzące gzy i komary znad rzeki Kolorado, roznoszące malarię. W butach gnieździły się zaś skorpiony. Dodatkowo armię tak kiepsko opłacano, że odsetek dezercji należał do najwyższych w kraju. (…) Jak mówi przysłowie, nie było to miejsce dla kobiet. Ale Sarah Bowman, objuczona pistoletami, dobrze się tam wpasowała.

Fort Yuma miał opinię najgorszego i położonego najdalej od cywilizacji garnizonu armii amerykańskiej w całym kraju.
Chociaż Albert Bowman, były dragon, został niedawno wydalony z armii, jego żona szybko wyrobiła sobie renomę niezastąpionej. „Oficerowie wynajęli Great Western, żeby prowadziła dla nich kantynę, a raczej żeby ich karmiła, a ona dotarła [do fortu] po zmroku z całym kramem” – napisał w swoim dzienniku major Samuel Heintzelman, ówczesny dowódca, niedługo po jej przybyciu.
Sarah szybko się zadomowiła; nie tylko „prowadziła kantynę dla kilku oficerów armii i lekarza, ale także sprzątała dom Heintzelmana i wydawała kolacje z ostrygami dla jego ludzi” (na które – jak napisał zrozpaczony dowódca – „zapraszani byli wszyscy w obozie oprócz mnie”).
„Ośrodek wypoczynkowy” pani Bowman
Jak każdego, kto ją spotkał, Sarah zafascynowała Heintzelmana, który często pisał o niej w swoim dzienniku. „Wygląda na 50 lat i jest dużą, wysoką, nieustraszoną kobietą” – stwierdził i dodał, że jego zdaniem Bowman nie zostanie w Yumie zbyt długo. Mylił się. Niewiele osób postrzegało „Filię Piekła” jako szansę na zrobienie interesu, ale Sarah Bowman należała do tego grona. Prowadzenie kantyny dla oficerów i wydawanie kolacji z ostrygami nie satysfakcjonowały jej zbyt długo. Kobieta szybko zaczęła planować założenie własnej firmy po drugiej stronie rzeki, na meksykańskiej ziemi.
Chociaż początkowo udawała, że zbudowany tam dom to jej prywatny lokal mieszkalny, dla wszystkich stało się oczywiste, że będzie to „ośrodek wypoczynkowy” – jak eufemistycznie nazywano podobne miejsca. Sarah była weteranką w prowadzeniu tego rodzaju placówek. Podczas wojny meksykańskiej z powodzeniem robiła to już dwukrotnie: raz w El Paso w Teksasie, drugi raz w meksykańskim Saltillo.

Sarah Bowman prowadziła kantynę dla żołnierzy oraz dom publiczny.
Do najważniejszych rozrywek w ofercie zaliczały się taniec, picie i hazard, lecz z uwagi na potrzeby męskiej klienteli w jadłospisie szybko pojawiły się również kobiety. Major Heintzelman tego nie pochwalał, wiedział jednak, że niewiele może zrobić. „Żałowałem, że zgodziłem się tam pojechać – napisał o swojej wizycie – ale kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one”.
Jego podwładni nie mieli takich skrupułów. „Właśnie wziąłem sobie małą Sonorankę [Meksykankę] za kochankę – relacjonował jeden z nich. – Ma siedemnaście lat i jest bardzo ładna. […] Obecnie mieszka u Great Western i przychodzi nocami do mojego pokoju. Great Western pamiętasz. […] Oprócz wielu innych zalet okazała się znakomitym alfonsem. Kiedyś była bardzo atrakcyjną kobietą i »zapewniała dobrą obsługę«, ale teraz jest już na to za stara” .
Bo to dobra kobieta była…
Chociaż niektóre z tych opowieści mogły się rozrosnąć, gdy przekazywano je z ust do ust, nigdy nie wątpiono, że Sarah miała dobre serce. Pewien mężczyzna, który jako chłopiec przywoził do jej domu jajka i inne zapasy, za co nagradzany był posiłkami, nazwał ją „cholernie dobrą kobietą”.
W następnych latach Sarah adoptowała kilkoro ubogich dzieci, w tym co najmniej trójkę Meksykanów, i nie tylko się nimi opiekowała, lecz także uczyła je umiejętności przydatnych w dorosłym życiu (…).
Okoliczności śmierci Great Western były równie dramatyczne jak jej życie. W 1861 roku, na początku wojny secesyjnej, kobieta przeniosła się do innej placówki wojskowej na Wschodzie, żeby być bliżej działań wojennych. Kiedy pięć lat później zmarła w wyniku ukąszenia przez jadowitego pająka, wyprawiono jej pogrzeb wojskowy ze wszystkimi honorami: kompanią honorową, salutem z trzech dział i trumną owiniętą flagą.
Źródło:


Il. otwierająca tekst: Samuel Chamberlain /domena publiczna; domena publiczna
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.