Tego, na co pozwalał sobie król Szwecji Karol XII, nie powstydziłby się Kaligula... Graniczące z sadyzmem okrucieństwo młodego władcy mroziło krew w żyłach.
Czego można się spodziewać po 16-letnim królu? Na pewno nie powagi i chęci troszczenia się o sprawy państwa. Karol XII był tego żywym przykładem. Na złą drogę sprowadzał go starszy kuzyn – książę Fryderyk von Holstein-Gottorp. Tak ich relacje opisuje Bengt Liljegren w książce „Karol XII”: „Książę Fryderyk miał 27 lat, był mężczyzną nieustraszonym i niesłychanie pomysłowym, jeśli chodzi o zabawy i sposoby spędzania wolnego czasu. Wkrótce też zaczął wciągać młodego króla w szalone eskapady. Karol posiadał instynkt zawodnika, lubił sprawdzać granice własnych możliwości, więc książę nie miał kłopotów z zachęceniem króla do zabawy”. Ci dwaj „bracia zniszczenia” siali postrach w okolicy. A ich okrucieństwo wobec zwierząt graniczyło z sadyzmem.
Łowy na grubego zwierza
Karol i Fryderyk uwielbiali polowania. Nie zawsze chciało im się jednak wyruszać na łosie do Djurgarden. Król organizował więc łowy z nagonką na wilki czy niedźwiedzie w ogrodach zamku Karlsberh. Szczególnie upodobał sobie te ostatnie zwierzęta. Pewnego razu „zaprosił” nawet jednego… na ucztę. W pewien sierpniowy wieczór 1699 roku „ugościł” oswojonego niedźwiedzia masą jadła oraz baryłką wina. Z radością przyglądał się, jak zwierzę upija się, a następnie przerażone ucieka, po czym wypada z okna na dziedziniec. Miś złamał przy tym kręgosłup i po trzech dniach pożegnał się ze światem.
Karola bynajmniej nie ruszyło sumienie. Dalej oddawał się sadystycznym zabawom. Jedną z nich były polowania w zamkowych salach. Ich uczestnicy w charakterze broni wykorzystywali sieci, oszczepy, pałki, widły… A i tak była to „niewinna” rozrywka w porównaniu z tym, co szwedzki król wymyślił z inspiracji sadystycznego kuzyna. Otóż pewnego razu Fryderyk pochwalił się Karolowi, że za jednym zamachem obciął głowę cielakowi. Monarcha oczywiście natychmiast zapragnął powtórzyć ten wątpliwy sukces.
Nakazał sprowadzić zwierzęta. Nie tylko cielaki, ale także owce oraz… psy. Zaczęła się masakra. Jak podaje Bengt Liljegren w biografii króla: „przez kilka dni obaj władcy zabawiali się w ten makabryczny sposób w komnacie Karola w Kungshuset. Krew płynęła strumieniami, a odcięte głowy wyrzucali przez okno, co wywoływało zgorszenie tych, co to widzieli”.
Niewybredne żarty
Ale nie tylko zwierzęta padały ofiarą „rozrywek” Karola XII i Fryderyka. 10 maja 1698 roku kuzyni nawiedzili domostwo pułkownika Johana Gabriela Stenbocka i powybijali mu szyby. Już wcześniej go wyszydzali, okazując jawny brak szacunku. Jeden ze świadków relacjonował: „a to zerwą mu perukę, a to chcą mu połamać miecz, a to spłatają mu innego psikusa”. Pewnego razu zabrali jego czapę i wyrzucili przez okno. Oddali ją potem, ale podartą na strzępy. Jedyne, co Stenbock mógł w tej sytuacji zgodnie z protokołem zrobić, to ukłonić się i… podziękować za zwrot!
Karol uwielbiał także robić niewymyślne kawały służącym. Jeden z nich, Leonard Kagg, bez ogródek opisał w dzienniku, czego dopuszczał się wobec niego król. Otóż podczas obiadu: „gdy niosłem jedzenie na królewski stół (były to nóżki w galarecie), król podszedł do mnie i wytrącił mi tacę z rąk”. Innym razem monarcha zabawiał się strzelaniem pestkami po czereśniach, nie przejmując się tym, że kogoś trafi. W efekcie pewien młody szlachcić oberwał prosto w oko. Karol organizował też „zawody” w krojeniu jabłek. Jeśli komuś nie udało się przy pierwszej próbie, za karę musiał wypić kielich wina z cukrem.
Władca nie oszczędzał nawet własnej babki. Za namową Fryderyka sprowadził na ucztę, na której obecna była stara królowa, parę koni, a następnie kazał na oczach wszystkich pokryć klacz! Efekt był piorunujący. Ponoć królowa źle się poczuła i pospiesznie opuściła pomieszczenie, nie kończąc nawet kolacji.
Czytaj też: Jan Olbracht. Alkoholik, chory na syfilis erotoman… i najbardziej wyuzdany król Polski!
Króla się nie krytykuje
Zachowanie młodego monarchy wielu się nie podobało. Generał Carl Gustaf Rehnskiöld próbował mu nawet wyperswadować te młodzieńcze „wybryki”. Wówczas jednak Karol postawił mu ultimatum. Otóż odparł, że jeżeli tak bardzo nie pasuje mu postępowanie monarchy, powinien pomyśleć o tym, żeby zniknąć ze Sztokholmu.
Władca nie tolerował słów krytyki z żadnej strony. Gdy członek Rady Królewskiej Lars Wallenstedt raczył zwrócić mu uwagę, że poddani martwią się nocnymi hałasami na ulicach i obawiają się, że król może zwyczajnie zrobić sobie jakąś krzywdę, Karol odpowiedział: „W podziękowaniu za przekazanie mi tych wieści opowiem ci, co ludzie gadają o tobie. Mówią, że jesteś największym huncwotem w Szwecji i że powinienem cię powiesić na najwyższym drzewie”. Tyle, jeżeli mowa o wdzięczności.
Źródło:
Artykuł powstał na podstawie książki Bengta Liljegrena „Karol XII”, Wydawnictwo Finna, Gdańsk 2024.
Il. otwierająca tekst: Gustaf Cederström/domena publiczna; Hyacinthe Rigaud/domena publiczna
KOMENTARZE (2)
No i to ma być drugi Kaligula??? Bez przesadyzmu
Rzeźnicy więcej głów obcinają. A strzelanie pestkami po czereśniach to takie straszne? Kara dla poddanych to kielich wina z cukrem.
Bardzo brutalny to był władca