Berlin był samym sercem nazistowskich Niemiec. Mimo to niektórzy Żydzi przeżyli w nim całą wojnę. Jeden z ocalałych wspomina, jak w ogóle było to możliwe.
Czuli się Niemcami, ale państwo zadecydowało za nich, że jednak Niemcami nie są i nie są godni, by żyć. W hitlerowskiej Rzeszy w przededniu wybuchu II wojny światowej i w jej trakcie nie było miejsca dla Żydów. Jeżeli chcieli choćby myśleć o przetrwaniu, musieli zmierzyć się z wieloma wyzwaniami. Jakimi?
Niewinne początki
Wśród Żydów zamieszkujących w dwudziestoleciu międzywojennym była m.in. rodzina młodego Lothara Orbacha. Takich jak oni było z pewnością wielu, ale ich wyróżnił fakt, że Lothar przeżył i opowiedział swoją historię w autobiograficznej książce „Młody Lothar. Żydowski uciekinier w półświatku nazistowskiego Berlina” (Dom Wydawniczy Rebis, 2024).
Zaczęło się dość niewinnie. Oto np. 10-letniemu Lotharowi w 1934 roku odmówiono się prawa do wyrecytowania patriotycznego wiersza na koniec roku. Powód? Był Żydem, a godność ta powinna przypaść w udziale wyłącznie Aryjczykowi. Sytuacja zaczęła się jednak zmieniać na gorsze. Bojkotowano sklep jego rodziców. Wybito szyby na wystawie. Wkrótce rodzina musiała sprzedać interes i się przeprowadzić. Trafili do Berlina, gdzie życie chwilowo wydawało się być sielanką. Do czasu.
O jeden pociąg za mało
Potem weszły w życie ustawy norymberskie. Żydowska młodzież szkolna stała się obywatelami drugiej kategorii. Nastąpiła Kristallnacht (noc kryształowa), po której prześladowania stały się ponurą codziennością. Brunatne bojówki chodziły ulicami, wykrzykując: Jude, verrecke! Juden raus! (Żydzie, giń! Żydzi precz!). W latach 1938–1941 doszło do likwidacji aż 5577 prowadzonych przez Żydów biznesów. Orbachowie mogli już wtedy rozważać emigrację do USA. Ostatecznie nie zrobili tego, bo ojciec Lothara uniósł się honorem i oznajmił, że jeżeli wyjedzie, to ostatnim pociągiem. Ta decyzja miała go drogo kosztować…
W międzyczasie młody Lothar miał okazję obserwować mrożącą krew w żyłach scenę: jeden z przymusowo dokwaterowanych rodzinie do domu pacjentów musiał zostać siłą obezwładniony i odesłany do zakładu dla psychicznie chorych. Jak wspominał w książce Młody Lothar. Żydowski uciekinier w półświatku nazistowskiego Berlina: Bardzo wiele czasu zajęło mi wymazanie z pamięci widoku białej piany, którą szaleniec toczył z ust, czy osobliwego, wściekłego spojrzenia w jego oczach, kiedy go krępowałem. Tymczasem Orbachowie znaleźli się w pułapce. Zresztą nie byli sami. W roku 1941 w Berlinie utknęło tak jak oni 73 842 Żydów.
Rachunek za śmierć
Ostatni pociąg już dawno odjechał. Rodzina, znajomi – wszyscy znikali po tym, jak zatrzymało ich Gestapo. Jak opisują Larry (Lothar) Orbach i Vivien Orbach-Smith: Naziści najpierw gromadzili ich w punkcie zbornym pod synagogą przy Levetzowstrasse w dzielnicy Moabit, a potem wysyłali na stację kolejową Schlesische albo Görlitzer. Stamtąd byli wywożeni bydlęcymi wagonami do różnych gett i obozów koncentracyjnych w Polsce oraz Niemczech i nikt ich już nigdy nie widział.
Orbachów również to spotkało. Pod pretekstem rutynowego przesłuchania z domu wywabiony został ojciec Lothara. Nie wrócił. Pod komisariatem poszukujący jakichkolwiek wieści o swoich bliskich tłum dowiedział się, że wszyscy zostali wywiezieni do Sachsenhausen. Ojciec Lothara był jednym z 500 Żydów aresztowanych z zemsty za podpalenie przez grupę żydowską dowodzoną przez Herberta Bauma antykomunistycznej wystawy „Das Sowjet-Paradies”. 250 rozstrzelano od razu.
Był 27 lipca 1942 roku. Do domu Orbachów zastukał policjant, niosąc urnę, za którą domagał się… uiszczenia 144 marek. Ojciec Lothara miał umrzeć „z przyczyn naturalnych”. – Mama, on nie żyje! – krzyknął Lothar, który otworzył mężczyźnie drzwi. – Zabili go! A teraz musimy wykupić od nich jego prochy!
Skazani na zagładę
Lothar – tak samo jak wielu innych młodych Żydów – musiał z dnia na dzień dorosnąć i stać się głową rodziny. Nie miał wyjścia. Tracił też kolejne osoby, na którym mu zależało. Wraz z rodziną wywieziona została m.in. jego dziewczyna Ruth: Jedna z tych świń [mundurowych] wepchnęła je na tylne siedzenie samochodu i wóz odjechał. Nie wydały z siebie żadnego dźwięku.
Lothar i jego matka byli jednak zdeterminowani, by przetrwać… Wiedzieli, że nie mogą pozwolić na to, by odebrano im dom. Dlatego opracowali plan. Za ostatnie pieniądze zaopatrzyli się w fałszywe dokumenty na „aryjskie” nazwiska – tylko to dawało im jako takie zabezpieczenie w nazistowskim Berlinie. Te środki ostrożności okazały się potrzebne. Nadszedł bowiem dzień, że Gestapo zapukało do ich drzwi.
Czytaj też: Zanim nastała noc kryształowa. Od czego się to wszystko zaczęło?
Wspólna tragedia
Sprytnymi manewrami udało im się uśpić czujność niechcianych gości i zamknąć ich w jednym z pokoi. Teraz jednak musieli uciekać. Chwycili za przygotowany zawczasu podręczny bagaż i zaczęli dobijać się do drzwi innych lokatorów. Ale nawet jeśli ktoś otworzył, zatrzaskiwał je im przed nosem. Ludzie bali się udzielać pomocy. Wszystkim brzmiały w uszach powtarzane wokół słowa: Kto ukrywa Żyda, zostanie rozstrzelany!
W końcu nadszedł ratunek – w osobie staruszki, której mąż przez nazistów popełnił samobójstwo. Był uczciwym Niemcem, który nie potrafił pogodzić się z działalnością partii nazistowskiej, ale jako urzędnika zmuszono go do wstąpienia w jej szeregi. Jego żona jako jedyna miała odwagę ochronić dwójkę uciekinierów. Gdy do jej drzwi zapukali szukający Orbachów żołnierze, otworzyła im ze znaczkiem swastyki przypiętym do piersi. Tym razem Lothar i jego matka zostali uratowani. Ale czekało ich jeszcze wiele trudów. Zanim koszmar II wojny światowej się skończył, młody Lothar musiał nawet nauczyć się zabijać – by przeżyć…
Źródło:
Literatura uzupełniająca:
- I. Deutschkron, We survived Berlin Jews Underground, The German Resistance Memorial Center, Berlin 2008.
- The Situation of the Jews in Berlin 1940–1943, www.eternalechoes.org, dostęp: 06.09.2024.
Źródło ilustracji otwierającej tekst: Bundesarchiv, Bild 102-14468 / Georg Pahl / CC-BY-SA 3.0
KOMENTARZE (1)
ciekawe co Pan Lothar myśli o tym co Żydzi wyrabiają teraz w Palestynie..?