Ciekawostki Historyczne

8 maja 1945 roku bezwarunkowa kapitulacja III Rzeszy zakończyła II wojnę światową w Europie. Ludzi ogarnęła euforia. Ale jak na wieść o klęsce reagowali Niemcy?

Dziesiątego maja 1945 roku, dwa dni po bezwarunkowej kapitulacji Wehrmachtu, przebywający w dalekiej Kalifornii Thomas Mann zwrócił się do niemieckich słuchaczy:

A jednak to wielka godzina – mówił – nie tylko dla zwycięskiego świata, również dla Niemiec – godzina, kiedy smok został powalony, wyuzdana i odrażająca bestia, której na imię narodowy socjalizm, zadławiła się i Niemcy wolne są przynajmniej od jednego przekleństwa – nie nazywają się już krajem Hitlera. Gdyby mogły były wyzwolić się same, wcześniej, gdy jeszcze był na to czas, albo nawet później, w ostatniej chwili; gdyby same biciem dzwonów i muzyką Beethovena mogły świętować swoje wyzwolenie, swój powrót do ludzkości, a koniec Hitlera nie był zarazem całkowitą katastrofą Niemiec – owszem, tak byłoby lepiej, tego należałoby sobie najgoręcej życzyć.

Wiemy, dlaczego to, czego należałoby sobie najgoręcej życzyć, nie nastąpiło: wyzwolenie musiało przyjść z zewnątrz, Niemcy nie potrafili bowiem wykrzesać z siebie siły, by wyzwolić się sami.

Narodowa katastrofa

Mimo narastającej krytyki NSDAP i jej przywództwa zarówno Wehrmacht, jak i społeczeństwo wykazywały zdumiewająco dużą wolę wytrwania, aż po agonię III Rzeszy. Również mit Führera niecałkowicie stracił funkcję spoiwa. Nie da się chyba inaczej wyjaśnić, dlaczego dyktator do samego końca mógł oddziaływać na otoczenie siłą sugestii. Kiedy już od dawna wszystko było stracone, wielu ludzi wciąż stawiało na „cudowną broń” i „ostateczne zwycięstwo” albo przynajmniej liczyło na rozpad koalicji antyhitlerowskiej.

Znacząca większość Niemców, w tym obywatele krytycznie nastawieni do reżimu, odebrała 8 maja 1945 nie jako wyzwolenie, lecz bezprzykładną katastrofę narodową. „Jakże »łagodna« w porównaniu z tym straszliwym rozpadem była katastrofa 1918 roku, z którą mieliśmy prawdziwy krzyż pański i której – jak sądziliśmy – nic nie zdoła przebić” – napisał w połowie maja pochodzący z Getyngi historyk Siegfried A. Kaehler.

Major Karl-Günther Hase, późniejszy rzecznik rządu trzech kanclerzy: Adenauera, Erharda i Kiesingera, przywołał we wspomnieniach swe odczucia w dniu 9 maja 1945 roku, który przyszło mu spędzić w moskiewskim więzieniu: „Dominowała głęboka żałoba w związku z totalnym upadkiem Rzeszy Niemieckiej, (…) niewątpliwie największą tragedią w historii naszego narodu. »Finis Germaniae« – inaczej nie mogłem tego wówczas postrzegać – nastał” .

Podobne odczucia towarzyszyły Ursuli von Kardorff w tymczasowej kwaterze w szwabskiej wsi Jettingen. „A więc tak wygląda klęska – zanotowała dziennikarka 7 maja, kiedy w Reims ogłoszono bezwarunkową kapitulację. – Gdyby nieopatrznie przedstawili nam ją inaczej, to znaczy nijak jej nie przedstawiali. Wszystko, wszystko musiało być lepsze niż Hitler. Ale wyzwolenie? Dziwne słowo”.

Zobacz również:

„Wybawieni i unicestwieni naraz”

Theodor Heuss, przyszły prezydent Niemiec, przeżył koniec wojny w Handschuhsheim, na przedmieściach Heidelbergu, gdzie z żoną Elly Heuss-Knapp od jesieni 1943 roku szukał schronienia przed nasilającymi się nalotami bombowymi na Berlin. W zapisku z 9 maja nazwał kapitulację „jednym z najstraszniejszych dni niemieckiej historii”. Ale przynajmniej z zadowoleniem przyjął fakt, że inaczej niż w 1918 roku, kiedy polityk centrum Matthias Erzberger wykonał za generałów „złą robotę”, tym razem to wojskowi, Jodl i Keitel, musieli złożyć podpisy pod aktem kapitulacji i dlatego legenda o ciosie w plecy nie mogła znowu powstać.

Cztery lata później, gdy Rada Parlamentarna uchwalała ustawę zasadniczą, Heuss odniósł się do 8 maja 1945 roku, mówiąc o „najtragiczniejszym i najbardziej wątpliwym paradoksie historii dla każdego z nas” i ukuł sformułowanie „wybawieni i unicestwieni naraz”.

Podpisanie aktu kapitulacji III Rzeszy 8 maja 1945 roku.fot.Bundesarchiv, Bild 183-J0422-0600-002 / CC-BY-SA 3.0

Podpisanie aktu kapitulacji III Rzeszy.

Musiały jednak upłynąć jeszcze niemal cztery dekady, nim prezydent RFN Richard von Weizsäcker w wygłoszonej w sali plenarnej Bundestagu w Bonn pamiętnej mowie z okazji czterdziestej rocznicy zakończenia wojny zajął jednoznaczne stanowisko: „8 maja był dniem wyzwolenia. Wyzwolił nas wszystkich od pełnego pogardy dla ludzi systemu narodowosocjalistycznych rządów opartych na przemocy”.

Czytaj też: Właśnie tak ludzie reagowali na zakończenie II wojny światowej. Porównujemy zdjęcia z całego świata

Zbrodnie z tysiącleci

Na wiosnę 1945 roku wyzwolone czuło się niewielkie grono przeciwników Hitlera, pod warunkiem, że zdołali przeżyć terror rozpętany po 20 lipca 1944 roku. Wyzwolone czuły się miliony jeńców wojennych i robotników przymusowych, których wywieziono do III Rzeszy. Wyzwoleni czuli się przede wszystkim więźniowie obozów koncentracyjnych, nawet jeśli większość z nich była zbyt wycieńczona, by dawać wyraz radości.

We wspomnieniach wielu Niemców napotykamy mieszankę ambiwalentnych emocji i doznań: smutek z powodu śmierci bliskich, utraty ojczyzny, zrujnowanego mieszkania; ulgę w związku z tym, że kolejny raz wyszło się cało; wytchnienie z powodu końca wojny i niezliczonych nocy bombardowań; radość, że choć raz można się wyspać; strach przed odwetem zwycięskiego mocarstwa i niepewną przyszłością; uczucie pustki po idealizmie, który wykorzystano, i wierze, którą zawiedziono. „Cała wiara, wszystkie ofiary poszły na marne – ubolewała studentka Lore Walb w dniu 8 maja. – 6 lat po przejęciu władzy przez Hitlera – niemający sobie równego awans, po kolejnych sześciu latach – upadek. A jeszcze mówili niecnie o »tysiącletniej Rzeszy«”.

Wyzwoleni czuli się przede wszystkim więźniowie obozów koncentracyjnychfot.USHMM/Belarusian State/domena publiczna

Wyzwoleni czuli się przede wszystkim więźniowie obozów koncentracyjnych

Natomiast rzadko można się natknąć na jedno: odczucie wstydu i skruchę w obliczu zbrodni narodowego socjalizmu. To, że skala tych zbrodni przekraczała wszelkie dotychczasowe wy obrażenia, przebywający na emigracji w Nowym Jorku pisarz Alfred Kantorowicz poczytywał za pewnik: „A więc mamy to już za sobą – zanotował w nocy z 8 na 9 maja. – Bądź co bądź dwanaście lat. Dwanaście lat, które pomieściły w sobie zbrodnie z tysiącleci”.

Czytaj też: Jak wyglądała kapitulacja niemieckiej armii pod Stalingradem?

Odruchowe odwracanie wzroku

W pierwszych dniach i tygodniach po kapitulacji radio i prasa obszernie informowały o bestialstwach w obozach koncentracyjnych i obozach zagłady. Ujawnienie tych faktów oddziaływało nie tylko na zwycięzców, ale też na pokonanych, ponieważ wydobywało na światło dzienne rzeczy skutecznie wypierane w poprzednich latach. „Co dzień wytyka nam się (…) potworności, do których dochodziło w kacetach, i dobrze nam tak – pisała mieszkanka Hamburga Mathilde Wolff-Mönckeberg. – Wszyscy musimy ponieść odpowiedzialność za te koszmarne zbrodnie i nikt nie może się od niej uchylać”.

Jednak tylko garstka Niemców była gotowa narazić się na koszmarne obrazy i przyznać do winy. Większość reagowała przerażającą sztywnością emocjonalną i wyćwiczonym, odruchowym odwracaniem wzroku, co zauważył redaktor rozgłośni radiowej Stephan Hermlin – w przyszłości jeden z najbardziej znanych pisarzy NRD – we Frankfurcie nad Menem na pokazie filmów dokumentalnych o Buchenwaldzie i Dachau: „W słabym świetle projektora widziałem, że po rozpoczęciu filmu większość widzów odwracała twarz i zamierała w tej pozie do końca seansu”.

Postawa zakłamywania rzeczywistości znajdowała odbicie w powtarzanym jak mantra zapewnieniu: „O niczym nie wiedzieliśmy!”. Wiosną 1945 roku Margaret Bourke-White, korespondentka amerykańskiego magazynu „Life”, słyszała te słowa tak często, że brzmiały w jej uszach „jak niemiecka melodia narodowa”. A przecież prawie każdy coś wiedział, jakkolwiek pełną skalę zbrodni ujawniono dopiero po 8 maja.

Moralnie okaleczony naród

Odwrotną stroną zatwardziałości była bezwolność, ba, służalcza gorliwość w stosunku do przedstawicieli zwycięskich mocarstw w poszczególnych strefach okupacyjnych. „Ludzie krążą wokół trzech flag okupacji, tak jak w 1933 roku krążyli wokół czerwonego »sztandaru« z czarnym pająkiem na białym, okrągłym polu: czołobitni jak fellachowie – i już wiedzą, jak kręcić interesy w nowej sytuacji!” – zaznaczył już nazajutrz po kapitulacji pisarz i krytyk sztuki Wilhelm Hausenstein w bawarskiej miejscowości Tutzing. Spora część alianckich obserwatorów przyglądała się tej niespodziewanej wiernopoddańczości z mieszanymi uczuciami. „Obecnie postawa ludności na terenach okupowanych jest przyjazna, wręcz nieprzyjemnie przyjazna” – do nosił brytyjski pisarz George Orwell z południowo-zachodnich Niemiec na początku maja 1945 roku.

Niemcy obserwujący paradę zwycięstwa aliantów w Berlinie w 1946 roku.fot.Deutsche Fotothek‎/CC BY-SA 3.0 de

Niemcy obserwujący paradę zwycięstwa aliantów w Berlinie w 1946 roku.

Dziesiątego maja 1945 roku Klaus Mann przybył wraz z fotografem Johnem Tewksburym do Monachium, ciekaw, jak metropolia nad Izarą przetrwała wojnę. Skala zniszczeń przerosła jego najgorsze obawy: „Miasto, które swego czasu uchodziło za najpiękniejsze w Niemczech, za jedno z najatrakcyjniejszych miast europejskich, zmieniło się w ogromny cmentarz. W całym centrum nie ostał się, to nie przesada ani jeden budynek. Nic prócz sterty gruzów (…). Z ogromnym trudem odnalazłem ulice, kiedyś tak dobrze mi znane. To było jak zły sen”. Ucierpiał również dom jego rodziców przy Poschingerstraße 1.

Od stenotypistki, której mieszkanie zniszczyły bomby i która mieszkała na balkonie drugiego piętra, oraz od sąsiadów Klaus Mann otrzymał szokującą informację, że po 1933 roku SS czasowo wykorzystywało willę jako ośrodek „Lebensbornu”: esesmani płodzili tam „aryjskie” potomstwo z wybranymi kobietami. „No tak, nasz biedny, okaleczony, zhańbiony dom! – donosił ojcu w długim liście z 16 maja, w którym usilnie odradzał mu powrót do Niemiec. – Na odbudowanie tych miast potrzeba będzie lat, jeśli nie dekad. Ten godny pożałowania, straszliwy naród pozostanie na całe pokolenia fizycznie i moralnie okaleczony, pokiereszowany”.

Źródło:

Tekst stanowi fragment najnowszej książki Volkera Ullricha „Osiem dni maja” opowiadającej o upadku III Rzeszy (Wydawnictwo HI:STORY, 2024).

KOMENTARZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Zobacz również

Druga wojna światowa

„Inferno Dantego zdawało się blednąć w obliczu piekła Dachau”. Jak wyglądało wyzwalanie „wzorcowego” obozu koncentracyjnego?

29 kwietnia 1945 roku Amerykanie wyzwolili obóz koncentracyjny Dachau, ratując ok. 32 tys. ludzi. Na widok tego, co zastali, jedni płakali, inni wpadli w szał.

29 maja 2024 | Autorzy: Volker Ullrich

Druga wojna światowa

Tragiczny los Polaków wywożonych na roboty przymusowe do Rzeszy. Oto, co robili z nimi Niemcy...

Niemcy wywieźli na roboty przymusowe przeszło 2,5 mln Polaków. Oznaczeni literą „P” na ubraniu pracowali tam po 70 godzin tygodniowo w strasznych warunkach.

24 stycznia 2024 | Autorzy: Maria Procner

Druga wojna światowa

Czy Hitlera zgubiła... nadmierna pewność siebie? Jego armia ponosiła kolejne porażki, ale on nie dopuszczał do siebie złych informacji

Dla wszystkich było jasne, że Niemcy przegrywają wojnę – poza Hitlerem. Nawet po porażkach na froncie wschodnim chciał wierzyć, że III Rzesza zwycięży.

2 września 2023 | Autorzy: Christopher Macht

Druga wojna światowa

10 tysięcy Żydów za jednego nazistę. Himmler za plecami Hitlera usiłował dogadać się z aliantami

W 1945 roku naziści nie mieli złudzeń – przegrali wojnę. Himmler, by się ratować, złożył aliantom propozycję pokoju. Jego zdrada przypieczętowała los Hitlera.

20 czerwca 2022 | Autorzy: Maria Procner

Dwudziestolecie międzywojenne

Lebensborn. Nazistowski program hodowli nadludzi

Cel: stworzyć armię „czystych rasowo” Aryjczyków i „odnowić krew niemiecką”. Aby go osiągnąć, w 1935 roku naziści uruchomili program... hodowli ludzi. W ośrodkach Lebensbornu miały...

15 października 2018 | Autorzy: Maria Procner

Druga wojna światowa

Czy Hitler przeżył II wojnę światową?

Widziano go w Argentynie i kilku innych państwach. Spekulowano, że uciekł do tajnej bazy nazistów na Antarktydzie albo schronił się na pokładzie łodzi podwodnej. Nawet...

26 września 2018 | Autorzy: Igor Murawski

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.