Pod koniec stycznia 1943 roku uwięzieni pod Stalingradem żołnierze 6. Armii niemieckiej byli skrajnie wyczerpani. Wbrew rozkazom Hitlera marszałek Friedrich von Paulus w końcu się poddał. Jego rozmowa ze zwycięzcami pokazała jednak, że wciąż nie przyjmował swojej klęski do wiadomości.
Wychodzący niepewnym krokiem z piwnic i bunkrów, z wysoko podniesionymi rękoma na znak poddania się, wycieńczeni jeńcy szukali oczami jakiegoś kawałka drewna, który mógłby posłużyć im jako podpora. Wielu cierpiało na tak poważne odmrożenia stóp, że z trudem mogli chodzić. Niemal każdemu brakowało paznokci u nóg, jeśli nie całych palców. Sowieccy oficerowie zauważyli, że żołnierze rumuńscy byli w gorszym stanie od niemieckich. Najwidoczniej ich racje żywnościowe zostały obcięte wcześniej, aby podtrzymać siły Niemców.
Jeńcy mieli spuszczone oczy, nie śmiejąc patrzeć na strażników lub na otaczających ich wychudzonych cywilów, którzy wynurzyli się z ruin w zaskakującej liczbie. Wszędzie naokoło rozlegały się pojedyncze strzały zakłócające ciszę byłego pola walki. Strzały w bunkrach miały stłumiony dźwięk. Nikt nie wiedział, czy poszczególny huk oznaczał koniec żołnierza znalezionego w kryjówce lub żołnierza, który w jakiś sposób stawiał opór, albo też żołnierza otrzymującego coup de grâce.
„Tak będzie wyglądał Berlin!”
Pokonane resztki żołnierzy 6. Armii, bez broni i bez hełmów, w wełnianych, naciągniętych jak najniżej na twarz czapkach albo po prostu z głowami owiniętymi szmatami dla ochrony przed silnym mrozem, dygoczące w swoich nieodpowiednich płaszczach, z drutem telefonicznym służącym jako pasek, pędzono w długich kolumnach marszowych. Grupę ocalonych jeńców z 297. Dywizji Piechoty zaczepił jakiś rosyjski oficer, który wskazał na otaczające ich ruiny i krzyknął: „Tak będzie wyglądał Berlin!”.
Feldmarszałek Paulus pod eskortą porucznika Lwa Biezyminskiego z wywiadu Armii Czerwonej został przewieziony swoim własnym sztabowym samochodem z dowództwa 64. Armii do dowództwa Frontu Dońskiego w pobliżu Zawarykina, około osiemdziesięciu kilometrów od Stalingradu. Schmidt i Adam, również pod eskortą, jechali za nimi w innym samochodzie.
Wprowadzono ich do kwatery mieszczącej się w jednoizbowej chacie z pięcioma ścianami. Oczekiwał na nich wyznaczony oddział strażników pod dowództwem porucznika C. M. Bogomołowa. Inni „stalingradzcy generałowie” zostali wprowadzeni do drugiej, położonej po sąsiedzku chaty, gdzie pilnował ich pluton żołnierzy porucznika Spektora.
Bogomołow i jego wartownicy, w pełni zdając sobie sprawę z historycznego momentu, przypatrywali się swoim podopiecznym zafascynowani. Wysoki Paulus, wchodząc, musiał się pochylić. Za przykładem Adama zostawił swoją mundurową czapkę i miał na głowie futrzaną uszankę. W dalszym ciągu nosił mundur generała. Po Paulusie weszli generał Schmidt i pułkownik Adam, który zaimponował strażnikom swoją „raczej dobrą znajomością rosyjskiego”. Jako ostatni wszedł z ciężkimi walizkami generałów kierowca Paulusa. Sztabowy mercedes został od razu zarekwirowany przez generała W. I. Kazakowa, dowódcę artylerii frontowej.
Paulus i Schmidt zajęli wewnętrzne pomieszczenie chaty, podczas gdy pułkownik Adam i eskorta rozlokowali się w pomieszczeniu zewnętrznym. Dołączyli do nich dwaj agenci NKWD przysłani z Moskwy przez Berię. Późnym wieczorem przybyli generał Malinin, szef sztabu dowództwa frontu, oraz pułkownik Jakimowicz, wyższy oficer sztabowy.
Pierwsze przesłuchanie
Biezyminski w roli tłumacza poinformował Paulusa i Schmidta, że muszą zrewidować ich bagaż w poszukiwaniu „zabronionych rzeczy”, takich jak wszelkie ostre metalowe przedmioty. Schmidt wybuchnął: „Niemiecki feldmarszałek nie popełnia samobójstwa nożyczkami do paznokci!”. Wyczerpany Paulus dał mu znak machnięciem ręki, żeby się uspokoił, i sam oddał swoje przyrządy do golenia.
Krótko przed północą powiedziano Paulusowi, że zebrali się właśnie dowódcy Armii Czerwonej i oczekują na rozmowę z nim. Porucznik Jewgienij Tarabrin, mówiący po niemiecku oficer NKWD wyznaczony jako stała eskorta, usłyszał, jak Paulus szepnął do podającego mu płaszcz Schmidta: „Co mam mówić?”.
„Pamiętaj, że jesteś generałem i marszałkiem Armii Niemieckiej” – miał odszepnąć Schmidt. Najbardziej zaskakujące i znaczące dla podsłuchującego wywiadowcy Armii Czerwonej, jak podał w raporcie ów rosyjski oficer, było to, że Schmidt użył bezpośredniej formy „ty”, zwracając się do swojego przełożonego. Zaledwie pół godziny przed rozpoczęciem spotkania kapitan Diatlenko z NKWD otrzymał rozkaz zgłoszenia się do chaty zajmowanej przez marszałka Woronowa, dopiero co awansowanego przez Stalina. „A więc, kapitanie – powitał go przyjaźnie Woronow. – Z pewnością pamiętacie czas, kiedy ten staruch nie chciał was przyjąć. Otóż teraz on składa nam wizytę. I wy będziecie go przyjmować”.
Woronow siedział za stołem razem z generałem Rokossowskim, dowódcą frontu, oraz generałem K. F. Tieleginem, komisarzem frontu. Zjawił się fotograf ubrany w kurtkę lotnika podbitą futrem. Ku zaskoczeniu Diatlenki traktował on Woronowa z nieskrępowaną zażyłością.
Okazało się, że był to słynny twórca filmów dokumentalnych Roman Karmen, który zaprzyjaźnił się z Woronowem podczas wojny domowej w Hiszpanii. Karmen ustawił krzesło przeznaczone dla Paulusa tak, aby uzyskać odpowiednie ujęcie przez drzwi z sypialni Woronowa. Wiedział, że zdjęcie, które zrobi, zostanie użyte do powiedzenia światu o wielkim zwycięstwie Związku Sowieckiego.
„Nie jestem generałem…”
W chacie Woronowa, kiedy zjawił się ich „gość”, panowała napięta atmosfera. Wysoki, szczupły, pochylony do przodu Paulus, w swoim mundurze „w mysim kolorze” oraz ze spopielałą od nerwowego napięcia twarzą, zaprezentował się jako postać zszarzała. Jego włosy zaczęły się robić szpakowate i nawet wyhodowana bródka była czarnobiała.
Dopiero gdy Paulus zbliżył się do stołu, Woronow wskazał mu puste krzesło. „Proszę usiąść” – powiedział po rosyjsku. Diatlenko zerwał się na równe nogi i przetłumaczył. Paulus wykonał półukłon i usiadł. Wtedy Diatlenko przedstawił dwóch dowódców: „Przedstawiciel Stawki marszałek artylerii Woronow! Dowódca Frontu Dońskiego generał Rokossowski!”. Paulus z szarpnięciem uniósł się na nogach i wykonał pół skłonu w kierunku każdego z nich.
Woronow zaczął mówić, przerywając co kilka chwil, żeby Diatlenko mógł przetłumaczyć. „Panie generale, jest już raczej późno i musi pan czuć się zmęczony. My też w ciągu ostatnich kilku dni dużo pracowaliśmy. Dlatego też przedyskutujemy teraz tylko jeden pilny problem”.
„Przepraszam – wtrącił Paulus, wybijając z toku Diatlenkę. – Nie jestem generałem. Przedwczoraj moje dowództwo dostało wiadomość, że otrzymałem awans na stopień marszałka. Wpisano to do mojego wojskowego dokumentu tożsamości. – Dotknął kieszeni na piersiach w swojej bluzie. – Jednak w tych okolicznościach nie było możliwości zmiany mojego munduru”.
Woronow i Rokossowski spojrzeli na siebie z ironicznym rozbawieniem. Generał Szumiłow poinformował dowództwo Frontu Dońskiego o najnowszym awansie Paulusa.
– A zatem, panie marszałku – wznowił Woronow – prosimy pana o podpisanie rozkazu skierowanego do części pańskiej armii, która w dalszym ciągu stawia opór, aby poddała się, zapobiegając tym samym bezsensownej stracie życia.
– Byłoby to niegodne żołnierza! – wybuchnął Paulus, jeszcze nim Diatlenko skończył tłumaczyć.
– Jak można mówić – stwierdził Woronow – że zaoszczędzenie życia pańskim podwładnym jest zachowaniem niegodnym żołnierza, kiedy sam dowódca się poddał?
– Ja się nie poddałem. Zostałem zaskoczony.
Walka o ostatni rozkaz
Ta „naiwna” odpowiedź nie zrobiła najlepszego wrażenia na rosyjskich oficerach, którzy dobrze znali okoliczności poddania się.
– Mówimy o akcie humanitarnym – kontynuował Woronow. – Zniszczenie pańskich oddziałów, które w dalszym ciągu walczą, zajmie nam tylko kilka dni lub może tylko kilka godzin. Opór jest bezcelowy. Spowoduje tylko niepotrzebną śmierć tysięcy żołnierzy. Pańskim obowiązkiem jako dowódcy armii jest ocalenie ich życia, i to tym bardziej, że pan sam ocalił swoje życie przez poddanie się.
Paulus nerwowo bawiący się paczką papierosów i popielniczką, które znajdowały się na stole do jego dyspozycji, zignorował pytanie, upierając się przy wypowiedzianej formule.
– Nawet gdybym podpisał taki rozkaz, oni i tak go nie posłuchają. Poddając się, automatycznie przestałem być ich dowódcą.
– Ale kilka godzin temu był pan ich dowódcą.
– Ponieważ moje wojsko podzieliło się na dwie grupy – upierał się Paulus – byłem dowódcą drugiej grupy tylko teoretycznie. Rozkazy nadchodziły oddzielnie z kwatery Führera i każdą grupą dowodził inny generał.
Dyskusja „kręciła się w kółko”. Nerwowy tik Paulusa stawał się coraz bardziej widoczny. Również Woronow, wiedząc, że Stalin na Kremlu czeka na informacje o wynikach rokowań, zaczął okazywać napięcie. Jego górna warga, uszkodzona w wypadku samochodowym na Białorusi, zaczęła drżeć.
Co z jeńcami?
Paulus w swojej obstrukcyjnej taktyce stwierdził nawet, że gdyby podpisał ten dokument, byłby on uważany za sfałszowany. Woronow odpowiedział, że w takim razie przyprowadzą jednego z jego generałów, żeby był świadkiem złożenia podpisu i że zostanie on wysłany do północnego „kotła” z tym dokumentem celem zagwarantowania jego autentyczności. Paulus jednak mimo słabości swoich argumentów uparcie odmawiał złożenia podpisu. Woronow w końcu musiał uznać, że wszelkie dalsze starania, aby Paulusa przekonać, są daremne.
„Muszę poinformować pana, panie marszałku – tłumaczył Diatlenko – że odmawiając ocalenia życia swoich podwładnych, bierze pan na siebie wielką odpowiedzialność przed narodem niemieckim i przyszłymi Niemcami”. Paulus wpatrywał się w ścianę przygnębiony i milczący. W tej „udręczonej pozie” tylko tik na jego twarzy wskazywał, że myśli.
Wówczas Woronow zarządził zamknięcie spotkania, pytając na zakończenie Paulusa, czy uważa kwaterę za odpowiednią i czy potrzebuje jakiejś specjalnej diety ze względu na swoją chorobę. „Chciałbym prosić tylko o jedną rzecz – odpowiedział Paulus – a mianowicie o nakarmienie tak wielu jeńców wojennych i zapewnienie im opieki medycznej”. Woronow wyjaśnił, że „sytuacja na froncie utrudnia rejestrację i załatwianie spraw tak wielkiej liczby jeńców”, ale że zrobią wszystko, co jest możliwe. Paulus podziękował, wstał i wykonał jeszcze jeden półukłon.
Źródło:
Powyższy tekst stanowi fragment książki Antony’ego Beevora pt. Stalingrad, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.
Tytuł, lead, ilustracje wraz z podpisami, informacje i wyjaśnienia w nawiasach kwadratowych, wytłuszczenia oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia częstszego podziału akapitów. By zachować integralność tekstu, usunięto z niego przypisy znajdujące się w wersji książkowej.
KOMENTARZE (10)
Paulus w 1943 zachowywał sie jak Rydz w 1939 roku. Paulus mówił – Ja sie nie poddałem, zostałem zaskoczony. Rydz mówił – Ja sie nie poddałem, tylko uciekłem do Rumunii. Zarówno Paulus jak i Rydz mieli gdzieś życie żołnierzy, którzy nie mieli już żadnych szans na zwyciestwo. Paulus mógł wycofać swoich żołnierzy spod Stalingradu zanim okrążenie sie zamkneło, oczywiście musiałby popełnić samobójstwo, albo dostałby wyrok śmierci od Hitlera. Natomiast Rydz nie był przewidziany do ewakuacji do Rumunii, miał wyjechać tylko rząd i prezydent, ale pierwszy uciekł Rydz oraz sanacyjni generałowie, których psim obowiązkiem było zostać z walczącymi żołnierzami. Kiedy Rydz uciekł z Rumunii w 1941 roku, do okupowanej Warszawy nie interesował sie nim nikt. Paulus po powrocie z Rosji w latach 1953-1957 mieszkał w NRD.
Wilhelm Adam:
„31 stycznia 1943 – 7.00… …Paulus obudził się i usiadł. Wszedł dowódca sztabu. Wręczył Paulusowi kartkę papieru i powiedział: „Gratuluję. Nadano ci stopień feldmarszałka.” Paulus: „Nie można oprzeć się wrażeniu, że to zaproszenie do samobójstwa. Jednak nie zrobię im takiej przysługi, powiedział Paulus po przeczytaniu wiadomości. Schmidt kontynuował: „W takim razie muszę poinformować, że Rosjanie są u drzwi”. Wypowiadając jeszcze te słowa otworzył drzwi i do pokoju weszli: sowiecki generał i jego tłumacz. Generał oznajmił, że jesteśmy jego więźniami.”
Jak więc widać Paulus został jeńcem, nie uciekł – jak Śmigły, który nie trafił zatem do niewoli.
Paulus postąpił więc honorowo w przeciwieństwie do Śmigłego, no i właściwie nawet nie miał jak popełnić samobójstwa, któremu jako wierzący mocno katolik był z zasady przeciwny…
Czytałem „Trudną Decyzję”. Bardzo dobra książka, do momentu komunistycznej agitacji. Zacytowany przez Ciebie fragment utknął mi w pamięci.
Warto może zaznaczyć,że Paulus wywodził się z rodziny mieszczańskiej,zatem „von” jest nieuzasadnione,chociaż często przypisywane. Pisze o tym płk Adam,oficer personalny 6 Armii,a także Wikipedia.
Trzeba było buca zostawić przez noc na mrozie bez płaszcza jak szeregowych Niemców to ta teutonska morda rano przemowila by rozumnie jakby jeszcze mógł
„A zatem, panie marszałku – wznowił Woronow – prosimy pana o podpisanie rozkazu skierowanego do części pańskiej armii, która w dalszym ciągu stawia opór, aby poddała się, zapobiegając tym samym b e z s e n s o w n e j stracie życia.”
Czy poddający się rzeczywiście mieli być przez sowietów oszczędzeni, mogli ocalić życie?
Z tych 91 tys., którzy posłuchali i poddali się, jeńców stalingradzkich, połowa zmarła w strasznych często cierpieniach – rozstrzeliwana przy każdej okazji, z głodu i nie leczonych ran, chorób, skrajnego przemęczenia, zamarznięć – już w drodze do obozów jenieckich; reszta w obozach na głodowych racjach i przy ciężkiej pracy ponad siły.
Stalin powiedział, że skoro Niemcy zagłodzili i zamordowali ponad 3 miliony sowieckich jeńców, to nie ma co się nad zbrodniarzami litować. Do Niemiec wróciło zatem ledwie około 6 tysięcy…
Czy nie lepiej było im więc zginąć z bronią w ręku?
Z 91 tysięcy wróciło do Niemiec 6 tysięcy. Oczywiście że Rosjanie zabijał tych Niemców przy każdej okazji, ale też wielu nich było krańcowo wyczerpanych i miało odmrozenia. W takim stanie sam marsz na Syberię mógł zabić połowę z nich. Później praca, choroby i syberyjski mróz zrobiły swoje. „Czy nie lepiej było im zginąć z bronią w ręku”, być może, ale właściwie to Rosjanie nic nie musieli robić, wystarczyło tylko czekać, Niemcy faktycznie zginęliby, a raczej umarliby z bronią w ręku. A tak chociaż tych 6 tysięcy się uratowało. Za to ciekawe ilu z tych 3 milionów Rosyjskich jeńców przeżyło Niemieckie obozy. Co zrobili Niemcy ? Ogrodzili teren i zostawili Rosyjskich jeńców niech się pasą, słońce, deszcz, mróz i tak powoli umierali ci Rosjanie z głodu, a mogli Niemcy przynajmniej 30% z nich wykorzystać, bo to byli nie tylko Rosjanie, ale też Białorusini, Ukraińcy, Litwini, Łotysze, Estończycy, Gruzini, Kazachowie itp. Są relacje jak do Rosyjskich jeńców, którzy trafili do Auschwitz strzelali Niemcy, ot tak bez powodu, żeby tylko zabić. Czy nie lepiej było tym 3 milionom Rosjan zginąć z bronią w ręku, niż zdechnąć z głodu w niemieckiej niewoli ?
Jak to było z uwolnieniem tych jeńców?
Po pierwsze zmarł Stalin.
Sowieci wypuścili do 1955 r. około 2 milionów z 3,5 milionów jeńców wojennych (w tm część była cywilami uznanymi za jeńców wojennych przez Rosjan), 1,5 miliona uznano za zmarłą lub zaginioną.
Jednak w 1955 roku jeszcze co najmniej 10 tys. jeńców – wg Rosjan, było w niewoli (największą część stanowili właśnie jeńcy spod Stalingradu). Niemcy mówili nawet o 100 tys.
Rosjanie koniecznie chcieli nawiązania stosunków dyplomatycznych z RFN, tak aby stworzyć sobie furtkę do uzyskania uznania NRD w świecie. Zaprosili więc Adenauera, który był w Niemczech „stawiany pod ścianą”, gdy chodzi o uwolnienie jeńców niemieckich, w celu zawarcia w tej kwestii porozumienia.
„Rosjanie sprytnie wykorzystali tą przewagę: z niemieckimi jeńcami wojennymi mieli kartę przetargową, dzięki której mogli rzucić Adenauera na kolana. Ich uparta odmowa uwolnienia więźniów, z których wszyscy zostali skazani jako „przestępcy wojenni”, była jednak fałszywa, ponieważ KC KPZR już w czerwcu 1955 podęło decyzję o zwolnieniu reszty jeńców do Niemiec. Jednak nikt w niemieckiej delegacji o tym nie wiedział w tamtym czasie.” (Deutschlandfunk Radio)
13 września Adenauer poddał się i zgodził się na wymianę ambasadorów – w celu ograniczenia szkód w polityce zagranicznej jakie mogło wywołać takie porozumienie, rząd sowiecki otrzymał pismo sygnowane przez Adenauera, w którym powtórzono roszczenie Bonn do wyłącznego przedstawicielstwa dla całości Niemiec, i po raz wtóry przedstawiono w nim jako aktualne zastrzeżenia prawne w odniesieniu do niemieckiej granicy wschodniej – zostały one potwierdzone mimo ustnych ustaleń o potwierdzeniu jej przez RFN (sowieci nie zgadzali się na formę pisemną dla większości ustaleń wpadając we własne sidła – mimo takiej formy ustnej wielu porozumień np. musieli wypuścić jeńców).
W kraju Adenauer był okrzyknięty przez media i społeczeństwo zwycięzcą wyjazdu do Moskwy. Jego popularność osiągnęła wtedy w Niemczech zachodnich bezprecedensowy poziom, a jego przylot na lotnisko w Kolonii 14 września był niezaprzeczalnym, wielkim triumfem kanclerza.
Chruszczow był tak wściekły, że odmawiał wywiadów w tej kwestii przez wiele dni, jednak tak naprawdę to on wygrał, był zwycięzcą, jeńców i tak by wypuścić musiał, a istnienie ambasad: niemieckiej w Moskwie i sowieckiej w RFN, szybko skutkowało uznaniem NRD przez wiele wahających się w tej sprawie krajów.
„…ciekawe ilu z tych 3 milionów Rosyjskich jeńców przeżyło Niemieckie obozy…”
Te circa 3 miliony zginęły, głównie w pierwszym roku wojny, ale jeńców ogólnie sowieckich było blisko 5 milinów. Około 1,5 miliona zostało tzw. hiwisami – służyli w jednostkach pomocniczych, a „…naszywki ROA (Rosyjska Armia Wyzwoleńcza tzw. Własowcy] mogło nosić nawet 800 tys. Rosjan…” – ci ostatni byli tak efektywni w walkach frontowych, że od końca 43 r. trafiał do nich najlepszy, najnowszej generacji sprzęt wojskowy.
A tak w ogóle to nie bronię Paulusa, to typowy oportunista. 29 stycznia wysłał taki telegram:
„Do Wodza! W rocznicę objęcia władzy 6. Armia wita swojego przywódcę. Nad Stalingradem wciąż powiewa flaga ze swastyką! Niech nasza walka będzie przykładem dla żyjących i przyszłych pokoleń, tak aby nigdy nie skapitulowały nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji, a wtedy Niemcy odniosą zwycięstwo. Witaj mój Wodzu!”