We Włoszech wierzono, że ukąszenie tarantuli wywołuje tarantyzm – śmiertelną chorobę, która zmusza do tańca do upadłego. Leczono ją kuriozalną metodą...
Po zejściu z pól do miast i wiosek, chłopi oznajmiali, że pokąsał ich pewien gatunek niebezpiecznego pająka. Od niechybnej śmierci z powodu zatrucia mogło ich uchronić jedno: tarantela! Melodia, którą do dziś kojarzymy zarówno z włoską kulturą ludową, jak i (nie do końca słusznie) z pająkiem – tarantulą, od którego wzięła swoją nazwę, miała w tajemniczy sposób leczyć organizm z jadu. XV-wieczny humanista i poeta Giovanni Pontano podchodził do sprawy z poczuciem humoru, pisząc:
Ludzie z Apulii są wyjątkowo szczęśliwi, jakoż wtedy, gdy inni nie znajdują wytłumaczenia dla swoich szaleństw, oni zawsze mają gotowe wyjaśnienie – to tarantula, której przypisują swoje obłąkańcze pragnienia.
Ale nie wszyscy traktowali tarantelę jako niegroźny fenomen społeczny. Byli również tacy, którzy zrobili z niej przedmiot „medycznych” badań!
Człowiek orkiestra (i lekarz)
Atanazjusz Kircher, w latach 40. XVII wieku zajmujący się medycyną, teorią muzyki i konstruowaniem wynalazków, podszedł do taranteli jak do prawdziwego problemu, choć to nie ten fragment życiorysu miał mu zapewnić wieczną sławę. Dziś uczony jest znany głównie jako wynalazca megafonu i projektant sadystycznego „kociego pianina”.
Z jego licznych książek i listów możemy się także dowiedzieć, że uważał pancernika za krzyżówkę żółwia z jeżozwierzem i był kimś na kształt „protoewolucjonisty”. W swoich wywodach łączył teologię z biologią, przypuszczając na przykład, że po biblijnym potopie niektóre zwierzęta emigrowały do innych siedlisk, a następnie zmieniały się by się do nich przystosować. Tak m.in. zdaniem Kirchera z jeleni powstały renifery.
Muzyka była dla niego bardzo istotna. Według naukowca jej harmonia odzwierciedlała proporcje wszechświata. W książce Musurgia Universalis opublikował projekty automatycznych, zasilanych wodą organów, zapisy ptasich melodii oraz schematy konstrukcji rozmaitych instrumentów. Porównywał też budowę małżowin usznych ludzi i zwierząt. Mało tego, już wówczas spekulował na temat możliwości przekazywania muzyki na duże odległości! Nic dziwnego, że to właśnie Kircher postanowił zająć się tematem taranteli.
Pociąg do rzeczy fioletowych
Naukowiec zaczął od rzeczy oczywistych. Zapoznawszy się z relacjami włoskich rolników na temat ukąszeń pająka, udał się w okolice Rzymu, by schwytać parę tarantuli do badań. Następnie wyizolował z nich jad i go przetestował. Jak pisze w książce Jak dawniej leczono Nathan Belofsky, Kircher zaobserwował, iż:
[…] nieleczony tarantyzm może wywołać chęć bawienia się rzeczami w kolorze fioletowym, a niektóre ofiary ukąszone przez pająka łapią szuwary ze stawu i nurkują, gdyż wydaje się im, że są kaczkami. Pewien człowiek z epoki renesansu, Epiphanio Ferdinando, którego kuzyn pokąsany przez pająka zmarł, gdy muzyka ucichła, napisał, że dziewice będą zdzierać z siebie ubrania, a mężczyźni noszący miecze skoczą do morza i będą tarzać się w błocie jak świnie.
Jako niezawodne lekarstwo na wszelkie związane z ukąszeniami przypadłości Kircher – za ludowymi przekazami – zalecał muzykę i taniec. Dźwięki miały mieć bowiem na truciznę „magnetyczny” wpływ, który wyciągał ją z organizmu. Angielski filozof i pisarz Walter Charleton uzasadniał potrzebę tańca tym, że ruch przyspiesza „fermentację” szkodliwej substancji w mózgu.
Żart z bardzo długą brodą
Był tylko jeden problem. Otóż ukąszenie pająka Lycosa tarantula, znanego pod polską nazwą tarantula włoska… nie jest zabójcze dla człowieka. Mało tego, pająk został początkowo przypisany do rodziny określanej współcześnie mianem tarantul (aktualnie Theraphosidae), choć nie ma z nimi wiele wspólnego – obecnie figuruje wśród pogońcowatych (Lycosidae). Skąd więc brała się tajemnicza choroba rolników? Czyżby Giovanni Pontano miał jednak rację, a wszystko było jedynie próbą znalezienia wytłumaczenia dla rozmaitych chorób psychicznych?
Przypadki tarantyzmu, określanego współcześnie również manią tańca, opisywano już w X wieku. Przypisywanie pająkom siły sprawczej mogło jednak równie dobrze być… żartem rozbawionych rolników, który ciągnie się zdecydowanie zbyt długo. W historii zapisały się bowiem także inne wybuchy manii tanecznych, niemające nic wspólnego z jadem tarantuli. Zdarzały się głównie między XIV a XVII wiekiem. Jeśli wierzyć źródłom, „choroba” ogarniała jednocześnie nawet tysiące osób obojga płci, które tańczyły – dosłownie – do upadłego. Największe grupy ludzi tańczyły w Aachen w 1374 roku oraz w Strasburgu w 1518 roku. Naukowcy przypuszczają, że fenomen mógł mieć wiele wspólnego z potrzebą pozbycia się nagromadzonego stresu lub był formą zbiorowej psychozy.
Czytaj też: Maratony taneczne i ich uczestnicy, którzy na parkietach pląsali do upadłego
Dionizos i histeria
Niekiedy tarantyzm oddzielano od manii tańca jako zupełnie inną chorobę. Jednak jego objawy oraz „leczenie” do złudzenia przypominały typową zabawę: tańczono, pito duże ilości wina, symulowano walki na miecze, biczowano się pędami wina i skakano do morza. Pozostaje pytanie: czy aby na pewno była to rzeczywista – i niebezpieczna – dolegliwość? Niektórym osobom po długiej zabawie w upale i pod wpływem wina mogło zrobić się niedobrze, co również interpretowano jako symptom…
Jedno jest pewne. Tarantela, której nuty spisał w jednej ze swoich książek Kircher, zachowała się do dziś i wciąż nieodmiennie kojarzy się z tańcem i zabawą. Żadne tradycyjne włoskie wesele nie może się odbyć bez utworu, który rozkręca imprezy od tysiąca lat – ślady podobnych melodii znajdowano na terenach antycznej Magna Graecia! A może również starożytni uczestnicy dionizjów byli po prostu ofiarami zmasowanych ataków pająków?
Bibliografia:
- Bartholomew, E., Little green men, meowing nuns, and head-hunting panics. McFarland, 2001
- Belofsky, N., Jak dawniej leczono, czyli plomby z mchu i inne historie. Wydawnictwo RM, Warszawa, 2014.
- Parente, A., The Legend of Tarantella. www.italiansrus.com, dostęp: 18.08.2024.
Polecamy video: Historia walki ze szkorbutem
KOMENTARZE (1)
Brakuje mi w tym ciekawym artykule opisu rzeczywistych skutków ukąszenia przez tarantulę. Stwierdzenie, że nie jest śmiertelne to ciut za mało.