Hiszpańscy konkwistadorzy podbili imperium Azteków w bardzo krótkim czasie. Po drodze ponieśli jednak wiele porażek, a najgorszą z nich była Smutna Noc.
Zacznijmy od tego, jak w ogóle konkwistadorzy znaleźli się w Meksyku. Wyprawa dowodzona przez Hernána Cortésa wylądowała w Vera Cruz w wiosną 1519 r. Dzięki talentom dyplomatycznym swojego dowódcy Hiszpanie nawiązali kontakt z władcą (tlatoanim) imperium – Motecuhzomą. Potem wyruszyli do Tenochtitlan, stolicy Azteków, gdzie przejęli władzę po uwięzieniu niemal całej elity miasta. Wydawało się, że cała ekspedycja osiągnie oszałamiający sukces, podbijając ogromne tereny przy bardzo niewielkim wysiłku. I wtedy zaczęły się problemy…
Bunt Azteków
W kwietniu 1520 r. na wybrzeżu wylądowała inna hiszpańska ekspedycja. Jej zadaniem było ukaranie Cortésa, który według hiszpańskich władz na Kubie był buntownikiem. By pokonać nowego przeciwnika, musiał on opuścić Tenochtitlan. W stolicy pozostał więc jedynie niewielki garnizon. Cortés prócz talentów dyplomatycznych miał także militarne, więc dość łatwo poradził sobie z karną ekspedycją. Jej dowódcę, Pánfilo de Narváeza, uwięził, a żołnierzy wcielił do swojej armii. Wydawałoby się – pełen sukces. Jednak Tenochtitlan, do którego wrócił, nie było tym samym miastem, które opuścił.
Pod jego nieobecność Hiszpanie, którzy pozostali w stolicy, dopuścili się maskary Azteków celebrujących święto Toxcatl, co spowodowało wybuch powstania. Okazało się, że do Tenochtitlan łatwo jest wejść, za to zdecydowanie trudniej jest je opuścić. Konkwistadorzy i ich miejscowi sojusznicy zostali uwięzieni w pałacu jednego z poprzednich władców imperium – Axacayatla. Jeńcem Hiszpanów był wprawdzie Motecuhzoma, ale utracił on wpływ na swoich poddanych. Sytuacja z każdym dniem stawała się coraz gorsza. Wojownicy ponawiali ataki, przybywało rannych, zaczynało brakować jedzenia i wody. Tak sytuację Hiszpanów opisuje Michał Gołkowski w swojej najnowszej książce „Jadeitowy pająk”:
Pokiwali głowami. No, nie było dobrze, to fakt. Było nawet średnio, a w zasadzie to słabo. Źle, jeśli prawdę powiedzieć. – Żywności jak na lekarstwo – mruknął Cristóbal de Olid, który na co dzień jadł i pił za dwóch, więc teraz, na obciętych o połowę racjach, był cztery razy bardziej od reszty głodny.
– Woda słona, cuchnąca… – zawtórował mu de Medellín. – Kiszki wykręca, ugh! Dwóch moich ludzi już od niej takiej biegunki dostało, że mało jelit nie wysrali. (…) – No, i te muchy wszędzie! Lęgną się na trupach, siadają na twarzy, jak się człowiek próbuje ogolić. Tylko patrzeć, jak zaraza jakaś się z tego urodzi. – de Saucedo nie krył swego obrzydzenia.
Ucieczka jedynym wyjściem
Powyższy opis to fikcja literacka, jednak niewesołe położenie Hiszpanów było faktem. Co gorsza, 29 lub 30 czerwca 1520 r. zginął Motecuhzoma. Do dziś nie wiadomo, co było przyczyną jego śmierci. Według Hiszpanów zabił go kamień rzucony przez jednego z oblegających. Według Azteków zamordowali go konkwistadorzy. W każdym razie jedynym wyjściem dla przybyszów z Europy stała się ucieczka z miasta. Rozpoczęto podział zgromadzonego złota. Kruszcu było tak dużo, że każdy mógł wziąć tyle, ile zechciał. Wielu żołnierzy potraktowało to jako okazję do wzbogacenia się, biorąc ze sobą ogromne ilości metalu. Już wkrótce mieli tego gorzko pożałować…
Blass Botello, jeden z uczestników wyprawy, słynący jako astrolog, wyprorokował, że najlepszą datą na ucieczkę będzie noc z 30 czerwca na 1 lipca. Tenochtitlan leżało na wyspie. Ze stałym lądem łączyły je groble, w niektórych miejscach przerwane przez Azteków, by utrudnić wyjście z miasta. Aby móc przekroczyć te miejsca, Hiszpanie zabrali ze sobą specjalnie przygotowany pomost. Cortés podzielił żołnierzy i tlaxcalteckich sojuszników na kilka grup, wyznaczając oddziały do niesienia kluczowego dla ucieczki pomostu, a także dla ochrony artylerii i jeńców.
Czytaj też: Tenochtitlán – piękna i… śmierdząca trupią krwią metropolia Azteków
Alarm w mieście
Ucieczka rozpoczęła się około północy. Z początku wszystko wszystko przebiegało spokojnie, jednak w pewnym momencie Aztekowie dostrzegli Hiszpanów. Według niektórych źródeł uchodzących konkwistadorów zaważyła kobieta czerpiąca wodę. Niezależnie od tego, kto wszczął alarm, jezioro szybko zaroiło się od łodzi pełnych wojowników, którzy przystąpili do ataku. Na Hiszpanów spadł grad strzał i kamieni, a ciasna grobla utrudniała obronę. Autor „Jadeitowego pająka” opisał sytuację z punktu widzenia azteckiego wojownika:
Pod nogami miał drugie, odbite w czarnej toni słonego jeziora, rozmyte i rozedrgane w czarnym zwierciadle niespokojnych fal. Po jego lewej ręce były kolejne łodzie, wyłaniające się z ciemności, całym mrowiem już ciągnące od brzegów miasta. Dalej długą, uciekającą w perspektywie kreską widniała grobla, na której tłoczył się kolejny oddział białych, też atakowanych już ze wszystkich stron.
Po prawej stronie widział kamienną główkę mostu, a na niej kłębowisko ludzi, zwierząt, włóczni, rąk i twarzy, kamiennych mieczy i toporów, lśniącej broni białych i sypiącego się pod nogi walczących złota, lecącego istnym strumieniem z rozdartych worków i juków. Axtli zobaczył to wszystko, ale nim jego umysł zdążył objąć chociażby ułamek tej sceny, rzeczywistość pociągnęła go w dół, prosto na białego najeźdźcę. Wrzasnął dziko i uderzając z całych sił, spadł niczym kamień wprost na tamtego.
Walka była chaotyczna i okrutna. Ciasnota grobli nie pozwalała na użycie kawalerii, która wcześniej ratowała Hiszpanów w kryzysowych sytuacjach. Aztekowie dysponowali przewagą liczebną. Poza tym mogli atakować z łodzi. Wielu żołnierzy wpadło do wody i utonęło, bo zabrali ze sobą zbyt dużo złota, które pociągnęło ich na dno. W tym przypadku chciwość naprawdę okazała się zabójcza. Po morderczych walkach części konkwistadorów udało się przedostać na stały ląd w mieście Tacuba, leżącym na zachodnim brzegu jeziora.
Czytaj też: Obalamy mity. Jak NAPRAWDĘ byli uzbrojeni konkwistadorzy?
Ogromne straty
Ku zaskoczeniu uciekinierów Aztekowie zaprzestali walki. Rankiem 1 lipca 1520 r. Cortés dokonał przeglądu ocalałych oddziałów. Hiszpanie ponieśli straszliwą klęskę, najbardziej dotkliwą w trakcie konkwisty Meksyku. Stracono całą artylerię, zapas prochu, większość kusz i arkebuzów. Udało się uratować tylko 23 lub 24 konie. Przepadła także większość łupów.
Źródła nie są zgodne co do strat wśród żołnierzy. Cortés podaje, że zginęło 150 konkwistadorów i około 2000 miejscowych sojuszników, co wydaje się zdecydowanie zaniżonym szacunkiem, biorąc pod uwagę, że Tenochtitlan próbowało opuścić około 1200 hiszpańskich żołnierzy. Inny uczestnik wyprawy, Bernal Díaz del Castillo, pisze, że poległo ponad 860 Hiszpanów, a przy życiu pozostało 440. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że liczy on razem wszystkich poległych – od wyjścia z Tenochtitlan aż do przybycia do sojuszniczego miasta, Tlaxcalli. Podobne liczby podaje inny członek ekspedycji, Vázquez de Tapia. Według niego w trakcie ucieczki śmierć poniosło około 600 konkwistadorów, a uratowało się 425.
Na pewno zginęła niemal cała straż tylna. Uratował się tylko Pedro de Alvarado (który był potem oskarżany przez towarzyszy o tchórzostwo) i kilku innych żołnierzy. Reszta została odcięta w mieście i zabita lub schwytana, a następnie złożona w ofierze przez triumfujących Azteków. Nie do końca prawdziwe (przynajmniej dla jego autora) okazało się proroctwo Blass Botello, który zginął po drodze. Śmierć poniosła także większość z kilku tysięcy miejscowych sojuszników.
Polecamy video: Ullamaliztli – mecz o życie
Hiszpanów czekał trudny i długi odwrót do sprzymierzonej Tlaxcalli. Aztekowie nigdy nie byli tak blisko całkowitego zniszczenia ekspedycji Cortésa. Nie wykorzystali jednak swojej szansy do końca, co potem się na nich okrutnie zemściło. To już jednak zupełnie inna historia.
Inspiracja:
Bibliografia:
- Hugh Thomas, Montezuma, Cortés, and the Fall of Old Mexico, Simon & Schuster Paperbacks, Nowy Jork, 2005.
- Ryszard Tomicki, Tenochtitlan 1521, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1984.
- Ryszard Tomicki, Ludzie i bogowie. Indianie meksykańscy wobec Hiszpanów we wczesnej fazie konkwisty, Ossolineum–wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Wrocław–Warszawa–Kraków 1990.
- Justyna Olko, Meksyk przed konkwistą, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2010.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.