Podczas lekcji uczniowie klęczeli bez ruchu. Wolno im było poruszać tylko dłońmi i ustami. Uzbrojeni chłopcy tworzyli gangi. Jak wyglądały szkoły dla samurajów?
Klasa samurajów, do której należało około siedmiu procent trzydziestomilionowego społeczeństwa Japonii, nie wnosiła żadnego wkładu do gospodarki kraju. Samuraje kierowali życiem publicznym i kultywowali nie tylko sztukę wojny, lecz także sztuki pokoju – poezję, kaligrafię i pisanie rozpraw – dzięki finansowemu wsparciu pana domeny feudalnej, któremu ślubowali absolutną wierność. Ściśle przestrzegali wzniosłych zasad lojalności i honoru, a tak przyziemne zajęcia jak produkcja i handel pozostawiali plebejuszom.
Delikatna równowaga
Według japońskiej mitologii pierwszy cesarz został zesłany na ziemię przez boginię słońca Amaterasu przed dwoma tysiącami lat. W ciągu następnych stuleci prawdziwa władza przeszła jednak stopniowo w ręce sioguna, namiestnika wojskowego, nominalnie mianowanego przez cesarza, który stał się kimś w rodzaju boskiego gwaranta jego pozycji.
Ieyasu, pierwszy siogun z klanu Tokugawa, założył swoją główną kwaterę w Edo (dzisiejszym Tokio) pod koniec XVI wieku. Tokugawowie umocnili kontrolę administracyjną nad setkami wielkich posiadaczy ziemskich, a zarazem lokalnych watażków, daimyō, ostatecznie ograniczywszy rolę cesarza do żywego symbolu boskiej spuścizny Japonii, pozbawionego rzeczywistej władzy i zamkniętego w bezpiecznym zaciszu swego pałacu.
(…) Kiedy Tokugawowie doszli do władzy, ich nadrzędnym celem stało się jej ugruntowanie. W tym celu stworzyli pomysłowy system administracyjny, który umożliwiał im utrzymanie delikatnej równowagi między siogunem w Edo a setkami daimyō, z których każdy miał własne dobra ziemskie, własny zamek i własnych lojalnych samurajów jako wasali. Ponadto każdy daimyō mógł pobierać własne podatki, ustanawiać własne lokalne prawa i zbroić własną armię, pod warunkiem że zgodził się także dostarczać fundusze i siłę roboczą niezbędne do realizacji projektów Tokugawów, takich jak utrzymanie dróg, rozwój górnictwa czy budowa pałaców.
Zrytualizowany system przetrzymywania zakładników
Siogun, który zajmował się głównie relacjami międzynarodowymi, zostawiał daimyō znaczną swobodę. Znaczną, ale nie całkowitą. Mistrzowskim posunięciem i przejawem wyjątkowego sprytu administracji siogunatu była sankin kotai, to jest „naprzemienna obecność”. Każdy daimyō musiał utrzymywał drugą rezydencję w Edo, gdzie miał obowiązek spędzać co drugi rok, pozostając do dyspozycji sioguna. I choć daimyō po upływie roku wracali na kolejny rok do swoich dóbr, ich żony i dzieci zostawały w Edo pod czujnym okiem sioguna.
Naprzemienna obecność była w istocie zrytualizowanym systemem przetrzymywania zakładników, z dodatkowym haczykiem: była niewyobrażalnie kosztowna. Daimyō musiał bowiem nie tylko wybudować w Edo pałac stosowny do swojej pozycji, utrzymywać go i zatrudniać służbę, ale również co roku płacić za podróż z wystawnym orszakiem do lub ze swej posiadłości – ów paradny przemarsz był wszak doskonałą okazją do zamanifestowania własnej godności i potęgi. Wszystko to służyło zapobieganiu buntom: spragnionemu władzy daimyō trudniej było przysporzyć kłopotów siogunowi, kiedy nie miał środków na prowadzenie wojny.
System ten przynosił też inne wymierne, choć nieprzewidziane korzyści. Korowody daimyō i ich orszaków, które nieprzerwanie zmierzały do Edo lub opuszczały miasto, wymagały dobrze utrzymanej sieci dróg i zapewniały stały dochód przydrożnym gospodom oraz herbaciarniom. Wieści, idee i mody napływały stale z gwarnego tygla Edo do najodleglejszych zamkowych grodów. Każdy dziedzic daimyō, nawet jeśli pochodził z najgłębszej prowincji, wychowywał się w wielkim mieście i dzielił doświadczenia z elitami ze wszystkich regionów Japonii.
Czytaj też: Saigō Takamori. Ostatni samuraj
Kodeks Aizu
Na północy, daleko zarówno od starożytnego, wyrafinowanego Kioto, jak i od krzykliwego Edo, leży mała ojczyzna Sutematsu, Aizu, o surowszym klimacie i kulturze. Ten otoczony górami region był wyjątkowo odizolowany, nawet jak na Japonię (…). Kraina Aizu zachowywała odrębność kulturową, a tamtejszy dialekt był zupełnie niezrozumiały dla nielicznych przybyszów z innych regionów.
Aizu było lennem klanu Matsudaira, bocznej gałęzi rodu Tokugawa, który w 1860 roku sprawował względnie pokojowe rządy w Japonii od 250 lat. W kraju, który składał się z rywalizujących ze sobą feudalnych dominiów, Aizu słynęło ze sprawności bojowej, licznej regularnej armii, kodeksu postępowania, który obowiązywał na równi żołnierzy i dowódców, oraz ze swej niezachwianej lojalności wobec Tokugawów. Kodeks Aizu zaczynał się od słów: „Służ siogunowi z bezgranicznym oddaniem. Nie mierz swojej lojalności wedle norm innych rodów”.
Klan Matsudaira, który tak samo jak ród Tokugawa pieczętował się herbem z trzema malwami, osiadł w mieście Wakamatsu, 160 kilometrów na północ od Edo (…). Zamek w Wakamatsu górował nad okolicą, a nakazy kodeksu Aizu zdominowały życie samurajskich rodzin, które żyły w zamkowych włościach. Konfucjańska moralność – która stawiała mężczyzn ponad kobietami, rodziców ponad dziećmi, dobrotliwych władców ponad posłusznymi poddanymi – i hierarchia wojskowa znakomicie się dopełniały.
„Nie zaniedbuj gotowości bojowej”, zalecał kodeks Aizu. „Nie myl ze sobą obowiązków wyższych i niższych szarż. Starszych braci należy darzyć szacunkiem, a młodszych braci miłością. Ci, którzy łamią prawo, nie powinni być traktowani łagodnie”. Każdy wasal lenna Aizu, zarówno wtedy, kiedy eskortował swego pana w drodze do Edo, jak i wtedy, gdy doglądał jego dóbr na miejscu, powinien był bezwzględnie przestrzegać dyscypliny i przedkładać służbę swemu daimyō ponad własne małostkowe potrzeby. Na koniec wreszcie: „słowa kobiet powinny być całkowicie ignorowane”.
Czytaj też: Zemsta 47 roninów z Akō
Sala codziennych postępów
Na przełomie każdego roku wasale gromadzili się w obecności swego pana, a przełożony szkoły w jego dobrach odczytywał na głos kodeks Aizu. Szkoła w domenie feudalnej Aizu, Nisshinkan, to jest „sala codziennych postępów”, mieściła się w budynku po zachodniej stronie zamku. Synowie miejscowych samurajów – w tym także bracia Sutematsu – po ukończeniu dziesiątego roku życia nie tylko zgłębiali tam chińskich klasyków i sztuki walki, ale uczyli się również matematyki, medycyny i astronomii. Do postępowego programu nauczania włączano zachodnie idee, napływające do Japonii za pośrednictwem samotnej holenderskiej faktorii, która znajdowała się daleko na południu, w Nagasaki.
W okresie rządów klanu Tokugawa zakładano podobne szkoły w dobrach feudalnych na terenie całej Japonii. Nisshinkan, z dwukondygnacyjnymi salami wykładowymi i własnym obserwatorium, była jedną z najlepszych w kraju. Uczniowie Nisshinkan należeli do lokalnych „dziesięcioosobowych grup”, oficjalnie usankcjonowanych gangów, których członkowie ślubowali sobie lojalność i wrogość wobec innych grup. Naśladowali w ten sposób polityczne układy między „dorosłymi” domenami feudalnymi.
Kodeks synów samurajów
Przywódca każdej grupy rankiem zbierał swoich podwładnych, odprowadzał ich do szkoły i przewodniczył rytuałowi odkładania mieczy na stojak na czas trwania zajęć. Po lekcjach odprowadzał chłopców do domu. Nawet poza szkołą zachowanie uczniów podporządkowane było surowym zasadom – odpowiednikowi kodeksu, którego przestrzegali ich ojcowie – regularnie odczytywanym na głos przez przywódcę każdej grupy.
- Nigdy nie okazuj nieposłuszeństwa starszym.
- Zawsze kłaniaj się starszym.
- Nigdy nie kłam.
- Nigdy nie postępuj jak tchórz.
- Nigdy nie dokuczaj słabszym.
- Nigdy nie jedz w miejscach publicznych.
- Nigdy nie rozmawiaj z dziewczynkami.
Chłopcy odpowiadali chórem: „Nie wolno nam robić tego, co jest zakazane”. Po tym rytuale byli wolni: mogli odwiedzać kolegów w ich domach, pływać w rzece Yukawa albo zjeżdżać na pustych workach po ryżu z pagórków obsypanych sosnowymi igłami. Tych, którzy złamali zasady, czekał ostracyzm lub bicie.
Czytaj też: Jak uzbrojony był samuraj?
Wielka nauka dla kobiet
Dziewczęta znacznie rzadziej przebywały poza domem, ale ich zachowanie było podporządkowane nie mniej surowym regułom. Zgodnie z siedemnastoma „Zaleceniami dla bardzo młodych” wszystkie dzieci miały obowiązek wcześnie wstawać, myć się i płukać usta oraz nie sięgać po jedzenie, dopóki rodzice nie wezmą w dłonie pałeczek. Ziewanie w obecności starszych było surowo zakazane.
Samuraje z Aizu zachęcali swoje córki, by wyrabiały w sobie siłę charakteru poprzez pilną naukę, ale dziewczynki uczyły się pisania i czytania w domu. (…) Podczas gdy chłopcy uczyli się na pamięć fragmentów starożytnego traktatu Klasyk nabożności synowskiej, program nauczania dziewczynek opierał się na osiemnastowiecznym podręczniku Onna daigaku („Wielka nauka dla kobiet”), który osadzał konfucjańskie powinności moralne w kontekście życia kobiety.
Głosił on, że „jedynymi cnotami, które przystoją niewieście, są łagodne posłuszeństwo, niewinność, miłosierdzie i skromność” oraz że najważniejszą z nich jest posłuszeństwo – wobec rodziców, później zaś także wobec męża i jego krewnych. Posłuszeństwo nie było jednak równoznaczne z potulną uległością. W ślubnej wyprawie każdej panny z Aizu znajdował się sztylet, matka natomiast dbała o to, by dziewczyna umiała się nim posłużyć – nie tylko w obronie własnej, ale też by odebrać sobie życie, gdyby jej honor został splamiony.
Sutematsu i jej siostry codziennie recytowały chórem z pamięci takie napomnienia, jak: „Pięć najgorszych chorób, które trapią kobiecy umysł, to: nieposłuszeństwo, niezadowolenie, obmowa, zazdrość i głupota”. Głupota obejmowała również próżność: „Wystarczy, jeśli będzie schludna i czysta na ciele i w odzieniu. Niewłaściwym jest, gdy przez nadmiar troski o swoją osobę przyciąga uwagę innych ludzi”. W ramach ćwiczeń z kaligrafii dziewczynki przepisywały te same fragmenty, by raz na zawsze utrwalić je w pamięci jako niepodważalną prawdę, mimo że były zbyt młode, aby w pełni pojąć ich implikacje.
Dyscyplina ciała, dyscyplina umysłu
Podczas długich lekcji dzieci klęczały sztywno na tatami i wolno im było poruszać tylko dłońmi i ustami. W mroźne dni, kiedy temperatura w sali lekcyjnej o papierowych ścianach była taka sama jak w sąsiednim ogrodzie, nie rozpalano w hibachi, piecyku na węgiel, a mimo to żadna dziewczynka nie ośmielała się schować zziębniętych dłoni w fałdach kimona. Latem, gdy palące promienie słońca zmieniały salę w piekarnik, nikt się nie wachlował dla ochłody. Poprzez dyscyplinę ciała osiągano dyscyplinę umysłu.
Nie wszystkie tradycje były tak surowe. W każdej samurajskiej rodzinie przekazywano z matki na córkę cenną kolekcję wymyślnie ubranych lalek, które przedstawiały członków cesarskiego dworu. Kolekcja rodu Yamakawa, dla której przeznaczono specjalny pokój, liczyła ponad sto lalek. Przez większość roku pokój ten był miejscem zabaw dziewczynek, które mogły kołysać swoje ulubione lalkowe dzieci i bawić się w dom, nieniepokojone przez braci.
Polecamy video: Saigō Takamori. Ostatni samuraj
(…) Życie toczyło się w stałym rytmie, opierało się na rytuałach, dyscyplinie i etykiecie; nie wyobrażano sobie, by mogło wyglądać inaczej. A jednak po 250 latach względnego spokoju nadchodził czas politycznych przemian, które nawiedziły Japonię niczym potężne trzęsienie ziemi.
KOMENTARZE (3)
Kilka prostych zasad i świat był poukładany. Komu to przeszkadzało?
No przeszkadzało np. kobietom, które wg tych zasad były niewolnicami mężczyzn?
Więc twierdzisz, że za dziesiejszy burdel na świecie winę ponosi kobieca próżność i krótkowzroczność? Ciekawe