Powolny trałowiec „Abraham Crijnssen” musiał uciec przed Japończykami. Aby uniknąć wykrycia i zatopienia, marynarze wpadli na absurdalny (ale genialny) pomysł.
Wyobraźcie sobie, że jesteście dowódcą niewielkiej, słabo opancerzonej i uzbrojonej, a przede wszystkim powolnej jednostki pływającej. Jakimś cudem uniknęła zniszczenia w trakcie bitwy, w której sojusznicze jednostki zostały po prostu zmasakrowane. Aby bezpiecznie uciec z tego obszaru, potrzebowalibyście bardzo, ale to bardzo dobrego kamuflażu…
Ostatni na placu boju
Jest luty, rok 1942. Holenderska flota ponosi druzgocącą klęskę w bitwie z Japończykami na Morzu Jawajskim. Holandia posiadała wówczas w tym rejonie swoje kolonie (tzw. Indie Wschodnie). Jednostki tego państwa znalazły się więc na drodze rozpędzonej japońskiej machiny wojennej. Nie miały szans. Ba! Nie tylko one. Znajdowały się tam wtedy także okręty amerykańskie, brytyjskie i australijskie.
Wszystkie zostały zdziesiątkowane we wspomnianej bitwie. Indie Wschodnie padły łupem Japonii. Resztki holenderskiej floty otrzymały rozkaz, by spróbować się przedostać do Australii. Łącznie dotyczyło to 4 okrętów, wśród których znalazł się nazwany na cześć XVII-wiecznego admirała trałowiec HNLMS „Abraham Crijnssen”.
„Mission Impossible”
Jednostka miała przedrzeć się przez ocean usiany japońskimi okrętami. Pod niebem pełnym japońskich samolotów. Posiadała przy tym zaledwie kilka niewielkich dział i rozwijała „oszałamiającą” prędkość maksymalną w wysokości 15 węzłów. To nie mogło się udać! Tym bardziej że ostatecznie załoga trałowca i tak zdana była tylko na siebie, po tym jak straciła kontakt z 3 pozostałymi okrętami. Dwa z nich („Pieter De Bitter” oraz „Eland Dubois”) zostały zatopione, aby nie wpadły w ręce Japończyków. Trzeci („Jan Van Amstel”) poszedł na dno w wyniku ataku japońskiego niszczyciela typu Asashio.
Pomimo że HNLMS „Abraham Crijnssen” był jednostką stosunkowo niewielką, to jednak jego długość (56 metrów) i szerokość (7,6 metra) sprawiały, że załoga nie mogła liczyć na to, że uda im się przemknąć niezauważenie. Jakikolwiek kontakt z japońską flotą oznaczałby dla okrętu katastrofę. Holenderskich marynarzy czekała potężna burza mózgów. Jej efektem stał się pomysł tak absurdalny, że aż wart wypróbowania. Tyle jest wysp w tej części Oceanu Spokojnego, więc dlaczego nie zacząć udawać jednej z nich?
Czytaj też: Jak zakamuflować okręt wojenny? Czyli „koszmar pijanego malarza”
Genialny pomysł
Tylko jak to zrobić? Członkowie liczącej 45 osób załogi wyprawili się na ląd. Z pobliskich wysp zebrali wszystko, co mogło się przydać: gałęzie, liście i rośliny. Następnie rozmieścili je na całym pokładzie. To, czego nie udało się zakryć, zostało pomalowane szarą farbą, aby udawało skały i kamienie. Jednakże dobry kamuflaż wizualny to nie wszystko. Aby skutecznie udawać wyspę, trzeba było zachowywać się jak wyspa. Czyli się nie poruszać. A przynajmniej nie za dnia.
Na HNLMS „Abraham Crijnssen” postanowiono, że okręt będzie przemieszczał się jedynie w nocy. Powoli i tylko wzdłuż wybrzeży innych wysp. O pierwszym brzasku „wyspa” rzucała kotwicę i po cichu czekała na kolejną noc. To musiało wymagać stalowych nerwów. O dziwo, ten szalony plan wypalił. Jakimś sposobem przez całą drogę holenderskiemu okrętowi udawało się unikać „spojrzeń” tak z japońskich samolotów, jak i okrętów. 20 marca 1942 roku szczęśliwie zawinął do australijskiego portu w Fremantle. Udało mu się to jako jedynemu trałowcowi, który przetrwał wspomnianą masakrę.
Stary okręt, nowa załoga
Pomyliłby się ten, kto by pomyślał, że Australijczycy – dumni z wyczynu Holendrów – w glorii i chwale dadzą im spocząć na laurach. Każdy okręt był potrzebny. Dlatego tymczasowo były HNLMS „Abraham Crijnssen” otrzymał nowy przydział: do Royal Australian Navy. Dotyczyło to jednak tylko samego okrętu. Załoga została w dużej mierze wymieniona na marynarzy ocalałych z brytyjskiego niszczyciela HMS „Jupiter”, który został zatopiony podczas bitwy na Morzu Jawajskim. Skład osobowy został też uzupełniony przez Australijczyków.
Można powiedzieć, że w tym czasie „Abraham Crijnssen” awansował. Zamiast wykrywaniem min miał teraz się zająć (bardziej w charakterze eskortowca) poszukiwaniem wrogich okrętów podwodnych. Ponadto pomagał nawiązywać kontakt z holenderskimi łodziami podwodnymi, którym udało się uciec przed japońską inwazją. Jednak jeszcze zanim okręt ponownie wszedł do służby, miało na nim miejsce jedno dość kuriozalne zdarzenie.
Wojna na zdjęcia
Na pokładzie „Abrahama Crijnssena” znaleźli się Brytyjczycy i Australijczycy. Dowództwo nad nim objął Australijczyk. Sam okręt był holenderski. Stworzyło to nieoczekiwany problem wynikający z tradycji holenderskich marynarzy. Polegała na tym, że w mesie wieszano zdjęcie aktualnego monarchy. Do tej pory wisiała tam zatem fotografia przedstawiająca królową Wilhelminę. To oczywiście wzbudziło protesty większości nowej załogi, która uważała, że należy tam umieścić portret Jerzego VI. Holendrzy postawili jednak na swoim. Zdjęcie królowej pozostało na swoim miejscu. Z tym rozstrzygnięciem wiąże się jednak jeszcze jeden zabawny epizod.
Otóż nowy dowódca okrętu pułkownik Irwin Chapman wszedł na pokład z dwoma oprawionymi w ramki zdjęciami. Jedno przedstawiało Jerzego VI i pochodziło z jego poprzedniego okrętu. Natomiast na drugim była… Rita Hayworth w czarnym szlafroku. Kiedy ustalono, że w mesie pozostanie zdjęcie królowej Wilhelminy, to przedstawiające króla Wielkiej Brytanii zostało powieszone w kabinie dowódcy. Załoga uznała jednak, że Rita Hayworth jest warta tego, by umieścić ją w mesie, a zatem jej zdjęcie umieszczono naprzeciw holenderskiej królowej. Sprawa wszystkich zdjęć miała jeszcze w pewnych okolicznościach powrócić.
Czytaj też: USS O’Bannon – niszczyciel, który do zatopienia japońskiego okrętu podwodnego wykorzystał… ziemniaki!
Prawdopodobny sukces bojowy
Kiedy uzgodniono już, gdzie ma wisieć czyje zdjęcie, można było zająć się zadaniami bojowymi. „Abraham Crijnssen” miał przede wszystkim eskortować konwoje. W trakcie jednej z misji w Cieśninie Bassa, 26 stycznia 1943 roku, holenderski okręt oraz korweta HMAS „Bundaberg” namierzyły coś, co mogło być wrogim okrętem podwodnym. Podjęto decyzję o próbie jego zatopienia przy pomocy bomb głębinowych. Na początku do wody zrzucono dwa ładunki nastawione na głębokość 50 stóp. Eksplozja potężnie wstrząsnęła i samym „Abrahamem”.
Po zrzuceniu większej ilości bomb (nastawionych tym razem na 100 stóp) na powierzchni oceanu dały się zauważyć plamy ropy i piana. Nigdy nie znaleziono jednak wraku. Nie wypłynęły też żadne ciała. Trafienie to można zatem zaklasyfikować jako „prawdopodobne”. Niestety eksplozje pierwszych, płytszych ładunków spowodowały pewne uszkodzenia na holenderskim okręcie. Ich naprawa potrwała około tygodnia. Bomby głębinowe spowodowały jednak także inne uszkodzenia. Jak wspominał porucznik Chapman, ramka za zdjęciem królowej Wilhelminy roztrzaskała się na podłodze, a król Jerzy trzymał się ostatkiem sił. Tylko Rita Hayworth wyszła z całej przygody bez szwanku.
Powrót do ojczyzny
Po dokonaniu niezbędnych napraw okręt zwrócono holenderskiej marynarce wojennej. Oficjalnie stało się to 5 marca 1943 roku. Uczestniczył jeszcze później w eskortowaniu konwojów. 7 czerwca 1945 roku wypłynął z Sydney do Darwin, skąd miał później operować. Podczas tego kursu coś się wydarzyło. Otóż „Abraham Crijnssen” holował wtedy m.in. holenderski okręt podwodny, który został wyłączony z użytkowania. Niestety doszło do zerwania liny holowniczej. W efekcie okręt ten został wyrzucony na brzeg w pobliżu Seal Rocks w Nowej Południowej Walii. Pod koniec II wojny światowej „Abraham Crijnssen” powrócił do roli trałowca. Pomagał oczyścić wody wokół portu Koepang na wyspie Timor, aby mogły się tamtędy przedostać australijskie jednostki, które miały przyjąć kapitulację Japończyków.
Później, w trakcie rewolty w Indiach Wschodnich „Crijnssen” patrolował okoliczne wody. W sierpniu 1951 roku wyruszył w drogę powrotną do Holandii. Oficjalnie wycofano go ze służby w roku 1961 i przekazano korpusowi kadetów w celach szkoleniowych. W latach 1962–1972 cumował w Hadze. Następnie przemieszczono go do Rotterdamu. W 1995 roku HNLMS „Abraham Crijnssen” przekazano holenderskiemu Muzeum Marynarki w Den Helder, gdzie można go oglądać do dzisiaj.
Bibliografia
- Escape by Sea, „The Navy League of Australia -Victoria Division Incorporating Tasmania Newsletter”, vol. 6, no. 5/May 2017.
- HMAS Abraham Crijnssen, www.navy.gov.au, dostęp: 03.02.2022.
- In 1942 Warship Evaded the Enemy by Disguising Itself as an Island, „Vancouver Artillery Association and RUSI Vancouver News”, May 7, 2019.
- Budanovic, True: A Stranded Dutch Warship In WWII Disguising Itself As An Island To Evade Japanese Bombers, www.warhistoryonline.com, dostęp: 03.02.2022.
- Liem, That time a Dutch warship pretended to be an island to evade the enemy, „Maritime Manifest”, Queensland Maritime Museum Association, Autumn 2018.
- Summer, Plants Go to War: A Botanical History of World War II, McFarland & Company, Inc. Publishers, Jefferson 2019.
- J. Trow, R. Denham, The Ultimate World War Two Trivia Book, Blkdog Publishing, London 2022.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.