Odważna, niezłomna i bezkompromisowa. Wandzie Gertz pseudonim „Lena” w drodze do służby na froncie nie przeszkodził nawet fakt, że w jej czasach do wojska nie powoływano kobiet. Musicie poznać jej historię!
Druga wojna światowa zastała ją jako czterdziestotrzylatkę ze znaczącą historią służby ku chwale ojczyzny. We wszystko, co robiła, wkładała pasję i ogromne zaangażowanie. Przeanalizowanie jej działalności sugeruje, że znalazła sposób na rozciągniecie doby!
Swoją pierwszą akcję przeprowadzoną dla Kedywu wykonała perfekcyjnie. Polegała ona na zlikwidowaniu konfidentki. Opis egzekucji przytacza Agnieszka Lewandowska-Kąkol w swojej najnowszej książce „Gdzie diabeł nie mógł… Kedywianki w akcji”:
„Lena” dotknęła rewolweru znajdującego się w kieszeni. Pogładziła go lekko, jakby nie mogąc w tej sytuacji już niczego sprawdzić, chciała w ten sposób zapewnić sobie jego niezawodność. Jednym zgrabnym ruchem wyskoczyła na ścieżkę wydeptaną w zbożu, pewnie przez ludzi skracających sobie drogę od przystanku, i stanęła twarzą do zbliżającej się konfidentki.
Kiedy ta była już bardzo blisko, lekko drżącym głosem zaczęła wypowiadać sentencję akowskiego wyroku: „W imieniu Polski Podziemnej jesteś skazana na karę śmierci za…”. Przerwała, w chwili gdy przerażona kobieta zaczęła szukać oczami drogi ucieczki. Wystrzeliła. Strzał był celny. Teraz „Lena” nieśpiesznie obeszła ciało i tą samą ścieżką, którą przed chwilą przemierzała zabita, udała się w stronę przystanku. Wsiadła do akurat ruszającego tramwaju.
Kierownictwo Okręgu Warszawskiego Komendy Głównej AK do zabezpieczenia tej akcji wysłało także mężczyznę. Miał obserwować i wkroczyć w razie komplikacji. Asysta ta okazała się całkowicie zbędna. Bezkompromisowość, precyzję i konsekwencję „Lena” miała we krwi.
Nie weźmiecie mnie na łzy
Wanda Gertz dla swoich podwładnych wydawała się oschła i zasadnicza, lecz równocześnie niezwykle troskliwa. Nie narażała nikogo na niebezpieczeństwo, a jeśli mogła, to sama podejmowała się zadań, które mogły wywołać traumatyczne przeżycia u innych.
Podejmowała trudne decyzje, które nierzadko wpływały na postrzeganie jej przez podwładnych, i nic – nawet łzy – nie mogło tych decyzji zmienić. Przekonała się o tym „Renia”, która chciała przejść do batalionu „Parasol” zajmującego się inwigilowaniem zbrodniarzy. Jak czytamy w książce Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol:
„Reni” wydawało się, że przełożoną kieruje nie rozeznanie sytuacji, ale nadmierny pesymizm, charakterystyczny dla ludzi jej pokolenia, uciekła się więc do metody „na łzy”. Ale nie przyniosła ona oczekiwanego przez dziewczynę pozwolenia, lecz jedynie krótki rozkaz: – Dołącz do robiących butelki zapalające!
Czytaj też: Wanda Gertz „Lena” – organizatorka kobiecego oddziału sabotażu Armii Krajowej „Dysk”
Droga do legionów
Wanda ponad wszystko pragnęła wstąpić w szeregi Batalionu Warszawskiego i ruszyć do walki w obronie ojczyzny. W osiągnięciu tego celu nie przeszkodził jej nawet fakt, że należeli do niego tylko zaprzysiężeni członkowie Polskiej Organizacji Wojskowej. Mężczyźni… Kobiet nie przyjmowano.
Przebrana za mężczyznę, z obciętymi włosami i dokumentami swojego kuzyna zrealizowała swoje marzenie w lutym 1916 roku. Jej nowi przełożeni zdawali sobie sprawę z tego, kogo przyjęli w swoje szeregi. Jej zawziętość i chęć do walki przekonały zwierzchników i zwolniono ją nawet ze wstępnych badań lekarskich. Jak pisze Agnieszka Lewandowska-Kąkol, jej koledzy nie mieli już co do tej kwestii pewności:
W przeciwieństwie do przełożonych koledzy, towarzysze broni, nie byli pewni, kim jest odważniejszy od wielu innych, nieoszczędzający się w boju kanonier Kazik.
– Czy to prawda, że jesteście przebraną kobietą i dlatego nie poszliście na oględziny? – zapytał kiedyś nowo zwerbowany legionista.
– Sierżant to samo mówił o was – z rozbrajającym uśmiechem odpowiedziała Wanda, przygotowana na tego typu zaczepki.
Czytaj także: Nie tylko sanitariuszki – kobiety-żołnierki w Powstaniu Warszawskim
Niezawodna przywódczyni
Jeszcze w roku 1916 Wanda jako Kazik została aresztowana i osadzona w więzieniu na Pawiaku. Po dwóch tygodniach wypuszczono ją po uiszczeniu kary pieniężnej. Kobieta szybko podjęła dalsze działania patriotyczne. Zorganizowała Żeński Oddział POW i stanęła na jego czele. Z czasem przeniosła się do żandarmerii, a następnie powróciła do służby w Wojsku Polskim.
Najpierw na czele Batalionu Wileńskiego wzięła udział w walkach o Wilno, Grodno i Białystok, a potem w bitwie o Warszawę, na odcinku Praga–Grochów, za co otrzymała stopień porucznika. Ten etap życia przyniósł Wandzie podziw przełożonych i kolegów oraz wiele odznaczeń. Zasłynęła brawurowymi akcjami, opanowaniem i myśleniem strategicznym.
Wanda posiadała naturalną umiejętność dowodzenia ludźmi. Do tego towarzyszyło jej także ogromne szczęście. Zawsze dbała o bezpieczeństwo swojego oddziału i robiła to niezwykle skutecznie. To właśnie dlatego jej podwładni nie opuszczali swoich stanowisk bez rozkazu, nawet w obliczu największego zagrożenia.
Czytaj także: Dla „bab” garkuchnia lub… burdel. Tak zdaniem mężczyzn kobiety powinny walczyć o wolną Polskę
Jej oddział wycofywał się w ostatnim bezpiecznym momencie i niemal nie ponosił strat. W swoich działaniach kierowała się słowami Piłsudskiego: „Nie brawura, nie błyskotka żołnierska stanowi naszą cechę, lecz ten przedziwny spokój i równowaga w pracy bez względu na przeciwności”.
Jawna dyskryminacja
„Lena” walczyła na wielu frontach i wykonywała wiele zadań, nieraz wymagających ogromnych umiejętności i nadludzkich sił. W maju 1922 roku działania się skończyły, a Wanda została przeniesiona do rezerwy. Można by pomyśleć, że był to moment, na który czeka każdy żołnierz. W przypadku „Leny” tak jednak nie było. Taki stan rzeczy nieszczególnie ją cieszył.
W momencie przeniesienia do rezerwy Wanda, tak jak wszystkie kobiety w takiej sytuacji, straciła stopień porucznika. Jak pisze Agnieszka Lewandowska-Kąkol:
Ta jawna niesprawiedliwość, stopni nie nadawano bowiem za piękne oczy, ale były wypracowane z narażeniem zdrowia i życia, wynikała z prawnych uregulowań, które nie przewidywały służby kobiet w Wojsku Polskim.
Wanda jednak się nie poddała! Już w 1922 roku podjęła dalsze działania, dzięki którym mogła służyć w wojsku. Jej historię oraz historie innych odważnych kobiet tego okresu poznacie w najnowszej książce Agnieszki Lewandowskiej-Kąkol „Gdzie diabeł nie mógł… Kedywianki w akcji”.
Literatura:
- Lewandowska-Kąkol, Gdzie diabeł nie mógł… Kedywianki w akcji, Warszawa 2021.
- Nowakowska , Wanda Gertz. Opowieść o kobiecie żołnierzu, Kraków 2009.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.