Ciekawostki Historyczne
Druga wojna światowa

Pierwszy sabotaż „Dysku”

W nocy z 16 na 17 listopada 1942 roku pod Radomiem wyleciał w powietrze niemiecki pociąg wojskowy. Tę głośną akcję sabotażową przeprowadziła... grupka kobiet.

Na początku miesiąca oddziały AK, w tym pluton minerek dowodzony przez „Doktór”, przeprowadziły pierwszy duży atak na niemieckie transporty – akcję „Wieniec”. Chociaż dowództwo nie przyznało się do przeprowadzenia dywersji, żeby powstrzymać akcję odwetową okupanta, doszło do rozstrzelania niewinnych ofiar. Dwa tygodnie później dziewczyny „Leny” otrzymały rozkaz wysadzenia niemieckiego transportu wojskowego i uszkodzenia w dwóch miejscach torów na linii Radom– Jedlnia–Dęblin.

W tym czasie DSK – nazywany w skrócie DiSK‑iem, a w rozmowach „Dyskiem” – został wcielony do nowej podziemnej struktury organizacyjnej o nazwie Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej, czyli do Kedywu. Wraz z jego powstaniem przestał istnieć Związek Odwetu, w ramach którego dotąd działał „Dysk”. Wszystkie te zmiany formalne miały jeden cel – zintensyfikowanie i usprawnienie działań dywersyjnych Państwa Podziemnego.

Przygotowania do akcji

Zadanie wysadzenia niemieckich transportów zlecił „Dyskowi” dowódca Oddziałów Dyspozycyjnych kpt. „Oliwa”. (…) Termin kilka razy przekładano, aż wreszcie padła ostateczna data pierwszego czynu zbrojnego „Dysku” – poniedziałek 16 listopada. Pierwsza akcja dywersyjna „Dysku” miała zostać przeprowadzona na dwóch liniach kolejowych, dlatego oprócz zwiadu pod Jedlnią odbył się jeszcze jeden, wykonany przez „Isię” i „Zofię” (…).

Pojedziecie we cztery – poinformowała „Lena” o akcji dywersyjnej, do której przygotowania trwały od miesiąca. – „Mela”, „Danusia”, „Janka” i „Justyna”. Wyruszycie pociągiem do Radomia, tam macie lokal kontaktowy, gdzie przeczekacie do wieczora. Wtedy udacie się na piechotę na wyznaczone przez zwiad miejsce. Łącznik przywiezie wam motocyklem potrzebny sprzęt i materiały. Tu. – Wskazała palcem punkt na mapie sztabowej.

Wanda Gertz „Lena” – organizatorka kobiecego oddziału sabotażu Armii Krajowej „Dysk”fot.domena publiczna

Wanda Gertz „Lena” – organizatorka kobiecego oddziału sabotażu Armii Krajowej „Dysk”

Wszystkie cztery kiwnęły głowami, przejęte jak maturzyści dzień przed egzaminem. – A teraz mi wytłumaczcie – „Lena” rzuciła im groźne spojrzenie – dlaczego nie chcecie zabrać ze sobą broni? Broń była. 14 pistoletów kaliber siedem, kilkanaście zdobytych od Niemców granatów zaczepnych i obronnych – niewiele, choć przez ręce dziewczyn z „Dysku” przechodziły setki przekazywanej w trakcie pracy konspiracyjnej broni.

Spojrzały po sobie i za wszystkie przemówiła „Mela”. – Myśmy to przemyślały – zaczęła. – W pociągu do Radomia są częste kontrole, trzepią głównie małą szmuglerkę, ale uważamy, że bezpieczniej będzie, jeśli się rozdzielimy i żadna z nas nie będzie miała przy sobie nic podejrzanego. „Lena” powoli kiwnęła głową. Przyjęła ich argumentację. – No dobrze. Ale w takim razie dołączam do akcji – oświadczyła twardo. – Jako uzbrojony obserwator, przy okazji ubezpieczenie. Będę miała przy sobie prywatnego walthera P38. Od razu poczuły się raźniej.

Zobacz również:

Bochenek chleba z pistoletem

Cała niedziela zeszła dziewczynom na przygotowywaniu sprzętu – dwie kostki szedytu, niewielka paczka plastiku, lonty, spłonki, zapalniki reagujące na nacisk, wszystko zapakowały w zgrabne paczki dla motocyklisty. Spokojną pracę przerwała im nieoczekiwana wizyta łączniczki „Leny”. – Zła wiadomość. Motocykl się zepsuł.Co teraz?Odwołujemy?Nie ma drugiego motocykla?Nie ma.

Dopiero „Mela” zapanowała nad paniką. – Uspokójcie się, dziewczyny! Łączniczka spoglądała wyczekująco. – Co mam przekazać „Lenie”?Zabierzemy sprzęt do pociągu – oświadczyła „Mela”. – Zapakujemy niepozornie. Musi się udać. Łącznika wyglądała jednocześnie na sceptyczną i pełną podziwu. – Odważnie – pochwaliła, choć w jej głosie słychać było obawę, jakby chciała dodać: „chojraczycie”. Ale tylko kiwnęła głową i poleciała, żeby zdążyć przed godziną policyjną.

Następnego dnia udały się wszystkie na dworzec, z mocnym postanowieniem, że w pociągu się rozdzielą. Ale że tłum rzucił się na wolne miejsca, a „Mela” fuksem zdobyła cały przedział, to choć inaczej podróż zaplanowały, wylądowały na sąsiednich miejscówkach. – Jakoś to będzie – pocieszyła je „Mela”, a „Lena” położyła tylko obok siebie bochenek chleba, w którym ukryła walthera.

„Mela” w całym tym zamieszaniu nie przyznała się ani dowódczyni, ani dziewczynom do jednego błędu. Nie zabrała ze sobą dokumentów. To znaczy zabrała, ale tylko przedwojenną legitymację uniwersytecką, w dodatku wystawioną na jej prawdziwe nazwisko i z podanym autentycznym adresem. Błąd (…).

Czytaj też: Wanda Gertz „Lena” – organizatorka kobiecego oddziału sabotażu Armii Krajowej „Dysk”

O krok od wpadki

Podróż przebiegała zupełnie spokojnie, aż do nieoczekiwanego postoju w polu, za stacją Bartodzieje. Rozległ się niespodziewany pisk hamulców, pociąg stanął, dziewczęta ujrzały przez okno wysypujących się z budy SS‑manów, którzy szykowali się do wejścia.  (…) SS‑mani wzięli się do legitymowania wszystkich po kolei, sprawdzali bagaże, zaglądali w znane sobie schowki, rozlegały się coraz bliżej błagalne krzyki, kiedy ten i ów usłyszał, że właśnie został aresztowany.

W końcu i do przedziału dziewcząt wszedł oficer, starszy mężczyzna o poważnej twarzy, w eskorcie dwóch uzbrojonych szturmowców. – Kenkarty – zażądał, rozglądając się po twarzach i bagażach pasażerek. Czwórka dziewcząt i starsza pani nie wyglądały na przemytniczki. Wszystkie posłusznie wyciągnęły dokumenty (…).

W końcu wyciągnięta dłoń Rottenführera wycelowała w „Melę”, która z ociąganiem podała swoją legitymację. – Co to jest? – warknął kapral. „Mela” z bladą ze strachu twarzą wyjąkała: – Zapomniałam kenkarty.Ten dokument jest nielegalny – oświadczył dowódca drużyny i schował kartonik do kieszeni munduru. – Zgłosi się pani na komendzie dworca Radom – rzucił oschle i ruszył dalej, w ślad za swoimi podwładnymi. Dziewczyny usiadły na swoich miejscach załamane. „Mela” najchętniej by się rozpłakała, choć wiedziała, że nie przystoi dywersantce rozklejać się przy dowódcy. Ale było jasne – zostanie aresztowana.

Nie mogła ot tak sobie uciec bez dokumentów, na których jej dane – imię, nazwisko, adres – były prawdziwe. Niemcy i tak dotrą do jej rodziny, nawet jeśli się ukryje. A co gorsza w warszawskim mieszkaniu przechowywano broń i bywało tam wielu ludzi podziemia. „Lena” nie odezwała się ani słowem, ale widać było, że bije się z myślami. Powodzenie akcji właśnie zawisło na włosku.

Czytaj też: „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle” – nieustraszona „Lena” na froncie w obronie kraju

Uratowana

W Radomiu wypakowały się z pociągu ze sprzętem i obserwowały nie tylko oddalających się z SS‑manami aresztowanych szmuglerów, ale i „Melę” bezradnie rozglądającą się po budynku dworca. Zapewne szukała tej komendy, do której Niemiec kazał jej się zgłosić. Dziewczęta ruszyły do wyjścia na miasto, „Janka” z „Danusią” objuczone wszystkimi pakunkami z przodu, „Justyna” i pani Wanda z tyłu.

Dziewczyny „Leny” otrzymały rozkaz wysadzenia niemieckiego transportu wojskowego i uszkodzenia w dwóch miejscach torów na linii Radom– Jedlnia–Dęblin (zdj. poglądowe)fot.NAC/domena publiczna

Dziewczyny „Leny” otrzymały rozkaz wysadzenia niemieckiego transportu wojskowego i uszkodzenia w dwóch miejscach torów na linii Radom– Jedlnia–Dęblin (zdj. poglądowe)

Na jednym z wejść od strony peronu „Mela” zauważyła tabliczkę informacyjną, z napisem: „Komenda Dworca”, ale bliżej, w spieszącym tłumie, dojrzała wysoką postać oficera. To była jej ostatnia szansa. Z mocno bijącym sercem podeszła do mężczyzny, który też „Melę” dostrzegł i o dziwo obdarzył smutnym ojcowskim uśmiechem. – Pani koleżanka trafiła – zaczął poważnym tonem. – Mam córkę w pani wieku. A raczej miałem. Pokręcił jeszcze głową, jakby z „Meli” było po prostu nieposłuszne dziecko, które nabroiło. Sięgnął do kieszeni i oddał legitymację. Ogromny ciężar spadł jej z serca (…).

Podkop pod torami… łyżką

Robi się ciemno, idziemy – zakomenderowała „Mela” w radomskim mieszkaniu kontaktowym. (…) Bez przeszkód dotarły do granic miasta, które płynnie przeszło w podmiejskie osady, a potem zaczął się las. Przecinka zawiodła całą piątkę do wyznaczonego na atak miejsca. „Lena” i „Justyna” zajęły pozycje obserwacyjne, a „Mela”, „Danusia” i „Janka” zabrały się do robienia podkopów pod torami. Nie wzięły ze sobą łopat – uznały, że Niemcy w czasie kontroli na ich widok mogą nabrać podejrzeń. Dlatego teraz musiały grzebać w przemarzniętej ziemi łyżkami, świetny pomysł.

„Mela” skrobała bezradnie swoją parodią wyposażenia, kiedy krótki gwizd odwołał je z pozycji. „Lena” ostrzegała umówionym sygnałem. Pobiegły w upatrzone wcześniej zarośla, po chwili ciemność na drodze rozerwały reflektory niemieckiego wozu terenowego. Tuż obok schowanych między krzakami dziewcząt przejechał niczego nieświadomy niemiecki patrol. Mela spojrzała na zegarek – za dwadzieścia ósma. Z obserwacji wiedziały, że punktualnie o dwudziestej po torze przejeżdżać będzie wybrany cel – niemiecki pociąg wojskowy. Wróciły na miejsce, żeby – coraz bardziej spocone i złe – dalej szurać łyżkami po twardym gruncie.

Wreszcie się udało – podkopy niezbyt głębokie, ale wystarczające, żeby pomieścić ładunki wybuchowe z szedytu i plastiku, zostały przygotowane. (…) Teraz należało umieścić ładunki i połączyć je lontem piorunującym oraz podłączyć zapalniki naciskowe, które miały zareagować na ciężar przejeżdżających wagonów.

Czytaj też: Dziewczyny z „Parasola”

Pełen sukces

Instalacja składała się z dwóch ładunków i zapalników, na wypadek gdyby jeden zawiódł. „Lena” sprawdziła wszystkie połączenia. – Dobrze – oceniła. – Teraz się rozdzielamy – oświadczyła, przejmując dowodzenie. – „Mela” i „Justyna” wyruszają do mieszkania kontaktowego. „Janka” i „Danusia” za pięć minut. A pani? – rzuciła zaniepokojona „Mela”. – Zostanę na obserwacji, dopóki nie przejedzie pociąg.

Nie było czasu na dyskusję, pierwsza dwójka wyruszyła, nie oglądając się na drugą. Przeszły znaną sobie ścieżką do leśnego duktu, a potem szosą do Radomia. Po ośmiu minutach „Mela” z niepokojem spojrzała na zegarek. Nic się nie wydarzyło. – Może ma opóźnienie? – podejrzewała „Justyna”. Po następnych dwóch minutach zatrzymał je wybuch, potężny, aż kucnęły z wrażenia. Nad ciemną ścianą lasu uniosła się łuna ognia. Poszły wszystkie ładunki – ucieszyła się „Mela”.

Niemiecki pociąg wykolejony przez sabotażystów z polskiego podziemia (zdj. poglądowe)fot.NAC

Niemiecki pociąg wykolejony przez sabotażystów z polskiego podziemia (zdj. poglądowe)

Wagony wyskoczyły z torów, tory rozwalone, pełen sukces – relacjonowała na kwaterze „Lena”, kiedy już dołączyła do reszty. Były z siebie dumne! Teraz pozostało wrócić do Warszawy, co uczyniły wszystkie oprócz „Meli”, która z powodu przygody z oficerem podczas podróży do Radomia uznała, że powinna odczekać przynajmniej tydzień (…).

W następny poniedziałek „Justyna” z dumą wręczyła „Meli” egzemplarz „Echa”, który opublikował wiadomość  podaną w piątek przez radia Londyn i Sztokholm, o wysadzeniu pod Radomiem przez polskie oddziały partyzanckie niemieckiego pociągu wojskowego. W ataku zginęło dwustu żołnierzy, do tego Niemcy ponieśli znaczne straty w sprzęcie wojennym.Pierwszy raz jestem w gazecie – rozmarzyła się „Mela”.

Źródło:

Tekst stanowi fragment najnowszej książki Marcina Lwowskiego „Dziewczyny z Powstania Warszawskiego” (Świat Książki, 2023). Fabularyzowana opowieść ukazuje historię oddziału Dywersja i Sabotaż Kobiet („Dysk”) Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej.

KOMENTARZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Zobacz również

Dwudziestolecie międzywojenne

„Najwierniejszy z wiernych synów Ojczyzny”. Major „Hubal” jako jeden z pierwszych prowadził partyzancką walkę z hitlerowcami

Bohaterstwo i patriotyzm miał we krwi. Henryk Dobrzański ps. „Hubal” w trakcie II wojny światowej mocno dawał się we znaki hitlerowcom. W końcu go dopadli...

16 lutego 2024 | Autorzy: Herbert Gnaś

Druga wojna światowa

Napisała słowa wojennego przeboju Warszawy „Siekiera, motyka, bimber, szklanka...”, ale nigdy nie doczekała się uznania autorstwa

Autor najpopularniejszej piosenki okupowanej Warszawy przez dziesięciolecia był anonimowy. Po latach wyszło na jaw, że napisała go żołnierka AK Anna Jachnina.

12 września 2023 | Autorzy: Agnieszka Lewandowska- Kąkol

Historia najnowsza

80 lat „Błyskawicy”

Serdecznie zapraszamy na otwarcie wystawy plenerowej „80 lat Błyskawicy. Niezwykła historia niezwykłych ludzi”.

1 sierpnia 2023 | Autorzy: Redakcja

Druga wojna światowa

„Niemcy wyskakiwali z okien; ginęli, uciekając w dół po schodach” – szturm powstańców na gmach PAST-y  

To był jeden z największych sukcesów militarnych Powstania Warszawskiego. Opanowanie gmachu PAST-y nie byłoby jednak możliwe bez słynnych minerek z Kedywu.

1 sierpnia 2023 | Autorzy: Maria Procner

Druga wojna światowa

Dziewczyny z „Parasola”

„Bronią się chłopcy spod »Parasola«” – nucił Józef Szczepański ps. „Ziutek”. Ale wśród żołnierzy słynnego batalionu nie brakowało również dziewcząt.

26 lipca 2022 | Autorzy: Maria Procner

Dwudziestolecie międzywojenne

„Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle” – nieustraszona „Lena” na froncie w obronie kraju

Odważna, niezłomna i bezkompromisowa. Wandzie Gertz pseudonim „Lena” w drodze do służby na froncie nie przeszkodził nawet fakt, że w jej czasach do wojska nie...

12 czerwca 2021 | Autorzy: Anna Jankowiak

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.