1 marca 1881 roku Rosją wstrząsnęła wiadomość o śmierci Aleksandra II. W samym sercu Petersburga, przy Kanale Katarzyny, w monarchę rzucił bombę Polak Ignacy Hryniewiecki, członek organizacji terrorystycznej Wola Ludu.
Była to już siódma próba zgładzenia cesarza, który przeszedł do historii jako wielki reformator. (…) W kraju zapanowała większa swoboda wyrażania opinii, co spowodowało, że część młodzieży zaczęła negować istnienie monarchii.
Żądza zniszczenia
Wpływ na rosyjskie społeczeństwo wywierali również pisarze. W swojej powieści Ojcowie i dzieci z roku 1862 Iwan Turgieniew spopularyzował nihilizm: zniszczenie istniejących instytucji społecznych przez całkowitą negację władzy, wartości religijnych i moralnych. Zapuszczając korzenie wśród wykształconych Rosjan, nihilizm przerodził się w radykalną, destruktywną siłę działającą według zasady: „Żądza zniszczenia jest żądzą kreatywną”.
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XIX wieku wielu rewolucjonistów wyjechało na wieś w przekonaniu, że chłopi natychmiast przyswoją głoszone przez nich poglądy. Od słynnego „chodzenia w lud” zyskali miano „narodników” (od „narod”, czyli „lud”). Ale wieśniacy nie rozumieli tych idei i często wydawali agitatorów policji.
Radykalna młodzież rozczarowana miernymi skutkami swoich działań poszła o krok dalej i założyła organizację Wola Ludu (Narodnaja Wola), uświęcającą przemoc i terror jako narzędzie polityki oraz odrzucającą perswazję i oświecenie jako nieskuteczne metody walki. (…) Wola Ludu włączyła do repertuaru swych działań zabójstwa, a głównym celem zamachowców był Aleksander II.
Zgodnie z rozumowaniem radykałów, łatwiej było zabić cara, niż obalić system. Śmierć władcy miała więc wymusić reformy na jego następcach lub zagrzać lud do dalszej walki z istniejącym systemem politycznym.
Czytaj też: Dynastia straceńców. Najbardziej makabryczne śmierci Romanowów
Do siedmiu razy sztuka
Jeden z zamachów na życie cesarza był zorganizowany 2 kwietnia 1879 roku, tuż przy Pałacu Zimowym. (…) Kolejną próbę zabicia cara podjęto po kilku miesiącach, podkładając bombę pod tory kolejowe na trasie, którą Aleksander II miał wracać z Krymu (…).
Po tych niepowodzeniach sprawy w swoje ręce wziął Stiepan Chałturin, członek Woli Ludu, który zatrudnił się jako stolarz w Pałacu Zimowym i gromadził tam zapasy dynamitu, by wysadzić w powietrze Aleksandra II i jego rodzinę w ich własnej rezydencji. Zamach zaplanowano na 5 lutego 1880 roku, wybuch miał nastąpić o godzinie 19.00, podczas kolacji. Ale cesarz spóźnił się na posiłek, eksplozja nastąpiła więc w czasie, gdy pokój jadalny był pusty.
Po kilku miesiącach organizacja Wola Ludu podjęła szóstą próbę zamordowania cara, który znowu uszedł z życiem. Terroryści nie zniechęcili się niepowodzeniami i postanowili dokonać zamachu na ulicach Petersburga, podczas przejażdżki monarchy.
Na czele przedsięwzięcia stanął Andriej Żelabow, który zadecydował, że w celu realizacji planu należy dokładnie zapoznać się z rozkładem dnia władcy i trasą jego przejazdów. Tak powstała grupa obserwacyjna, na której czele stanęła Sofia Pierowska. W jej składzie znalazł się Ignacy Hryniewiecki.
Pierwszy polski terrorysta
Rodzina tego szlachcica urodzonego w guberni mińskiej (obecnie jest to obwód bobrujski na Białorusi) prowadziła życie prostych rolników. (…) Mieli dziewięcioro dzieci, rodzicom nie było łatwo utrzymać taką gromadkę. Mimo trudnej sytuacji materialnej Hryniewieccy zadbali o edukację Ignacego, najpierw posyłając go do szkoły podstawowej w Bielsku, a następnie do gimnazjum, tj. szkoły średniej, w Białymstoku (…).
W Białymstoku Ignacy zapoznał się z poglądami „narodników”. Nie wiadomo, dlaczego ich ideologia wydała mu się tak atrakcyjna: czy chodziło o młodzieńcze poszukiwania sprawiedliwości, czy może o poczucie własnej krzywdy?
Po maturze Hryniewiecki podjął studia na Wydziale Mechanicznym Instytutu Technologicznego w Petersburgu, gdzie wziął udział w jednodniowym strajku, za co wraz z innymi uczestnikami tego zdarzenia wydalono go z uczelni. Ale po kilku tygodniach Polakowi i jego towarzyszom wybaczono ten wybryk i ponownie przyjęto na uczelnię.
Skreślenie z listy studentów nie zniechęciło Ignacego do coraz aktywniejszej działalności antypaństwowej: zbiórek pieniędzy na rzecz organizacji, agitacji wśród studentów Instytutu Technologicznego i stołecznych robotników, utrzymywania kontaktów z działaczami z innych miast (…).
W połowie 1878 roku Hryniewieckiego spotkały kolejne kłopoty: za udział w antyrządowym studenckim wiecu pozbawiono go stypendium, które pomagało mu utrzymać się w Petersburgu, i pozostawiono na drugi rok. Kara nie ostudziła zapału młodzieńca, który wiosną 1879 roku wyruszył na wieś, by zakładać tam ośrodki rewolucyjne.
Jednak, jak już zostało wspomniane, prości rosyjscy chłopi nie potrafili zrozumieć propagowanych treści, inicjatywa zakończyła się więc niepowodzeniem. Z tego powodu Hryniewiecki odrzucił ewolucyjny charakter reform i doszedł do wniosku, że jedyną metodą walki z istniejącym porządkiem jest działalność terrorystyczna, której postanowił poświęcić życie. Wkrótce został członkiem Woli Ludu (…).
Plan zamachu
W Woli Ludu Hryniewiecki zakładał kółka robotnicze, był zecerem w nielegalnym zakładzie typograficznym organizacji, a także zajmował się dystrybucją zakazanej literatury. To wszystko pochłaniało Ignacemu coraz więcej czasu, przez co zaniedbał studia i w czerwcu 1880 roku został skreślony z listy studentów. (…) Odtąd nic mu nie stało na przeszkodzie, aby całkowicie poświęcić się walce z carskim reżimem (…).
Ignacy wszedł do sześcioosobowej grupy śledzącej życie codzienne imperatora. (…) Już wkrótce, na podstawie wyników obserwacji, wypracowano plan zamachu. Miał się odbyć w niedzielę, gdy Aleksander II udawał się do Maneżu Michajłowskiego, aby przyjąć paradę, a następnie jechał do domu, do Pałacu Zimowego.
Powrotna droga imperatora wiodła przez ulicę Sadową lub przez nabrzeże Katarzyny (monarcha podążał tą drugą trasą, gdy odwiedzał mieszkającą nad brzegiem Newy kuzynkę Katarzynę). W pierwszym przypadku podczas przejazdu cesarskiej karety miał wybuchnąć potężny pocisk zainstalowany w podkopie przy sklepiku z serami przy ulicy Sadowej.
Gdyby eksplozja nie nastąpiła, dzieła dokończyliby miotacze bomb, którzy wkroczyliby do akcji także w przypadku, gdyby car podążał nabrzeżem Katarzyny. Do grupy miotaczy Andriej Żelabow włączył Polaka (…).
„Aleksander II musi umrzeć”
Zamach zaplanowano na 1 marca 1881 roku, ale dzień wcześniej lider grupy, Żelabow, został aresztowany. Wyglądało na to, że akcję należy przełożyć. Niespodziewanie kierowanie przedsięwzięciem wzięła na siebie Sofia Pierowska, dziewczyna Żelabowa.
W nocy z 28 lutego na 1 marca Hryniewiecki napisał manifest dla potomnych: „Aleksander II musi umrzeć. Dni jego są policzone. […] Umrze, a wraz z nim umrzemy i my, jego wrogowie, jego zabójcy. Historia dowodzi, że wspaniałe drzewo wolności domaga się ofiar. [….] Los skazał mnie na wczesną śmierć, nie będę więc świadkiem zwycięstw, nie przeżyję ani jednego dnia, ani jednej godziny w świetlany czas triumfu. […]”.
Aleksander II udał się do Maneżu Michajłowskiego w asyście kozaków oraz policmajstra miasta Petersburga. Po przyjęciu parady o godzinie 13.00 rozpoczął podróż do domu. Podążał wzdłuż kanału Katarzyny, by odwiedzić mieszkającą tam kuzynkę. (…) Miotacze, w tym Ignacy Hryniewiecki, ustawili się na swoich pozycjach.
Wówczas cesarz skończył picie ostatniej w swoim życiu herbaty i o godzinie 14.10 pożegnał się z gospodynią. Gdy pięć minut później carski powóz mijał miotacza Nikołaja Rysakowa, ten rzucił bombę, ale ładunek wybuchnął z tyłu karety i Aleksander II wyszedł z zamachu bez szwanku. Terrorystę natychmiast schwytano.
Członkowie świty prosili władcę o szybkie opuszczenie miejsca zbrodni, lecz car chciał się upewnić, że ranni – przypadkowe ofiary zamachu – otrzymają pomoc medyczną. Ta zwłoka kosztowała Aleksandra II życie.
„Zmarły 1 marca mężczyzna”
Do władcy zbliżył się stojący na moście Hryniewiecki i rzucił mu pod nogi bombę. „Wybuch był tak silny – relacjonował świadek – że na latarni gazowej wszystkie szybki poznikały, a sam słup latarni był wygięty”. Dwadzieścia osób zostało rannych, a wśród nich cesarz, któremu z pogruchotanych nóg strumieniami lała się krew (…).
„Car wyglądał potwornie – wspominał wielki książę Aleksander, kuzyn umierającego. – Urwało mu prawą nogę, lewa była pogruchotana, głowę i twarz pokrywały niezliczone rany. Jedno oko miał zamknięte, drugie całkowicie bez wyrazu” (…).
Lekarze dwoili się i troili, lecz ich wysiłki okazały się daremne – o godzinie 15.35 władca zmarł. Zgodnie z tradycją nakazującą nie używać słowa „śmierć”, Włodzimierz, drugi syn Aleksandra II, otworzył szeroko okno i oznajmił zabranym na placu: „Jego Cesarska Mość nakazuje wam żyć długo”. (Jest to rosyjski eufemizm informujący o czyimś odejściu).
(…) Hryniewiecki także odniósł poważne obrażenia, m.in.: rany krwotoczne na głowie i twarzy, 19 ran o średnicy od 1 do 2,5 cm na prawej goleni, ranę o szerokości 7 cm w tylnej części prawej stopy, zmiażdżone kości prawego golenia, wylew krwi w lewym oku, brak reakcji na światło w prawym. Polak z trudem oddychał, jego puls był niewyczuwalny. Zawieziono go więc do szpitala, gdzie wybudził się około godziny 21.00. Lekarze pytali pacjenta o nazwisko, lecz on odpowiadał: „Nie wiem”, a potem zmarł.
Miotacz Rysakow, pojmany jeszcze tego samego dnia, wszystko wyśpiewał śledczym i władze szybko aresztowały uczestników zamachu. Z nieznanych powodów zdrajca nie wymienił nazwiska Polaka, figurował więc w aktach sprawy jako „zmarły 1 marca mężczyzna”. Jego tożsamość ustalono dopiero podczas procesu członków Woli Ludu, który odbył się 30 marca 1881 roku. Zamachowców skazano na karę śmierci, 3 kwietnia zostali powieszeni na placu Siemionowskim w Petersburgu (…).
Władze zrobiły wszystko, by ze świadomości społeczeństwa wymazać pamięć o zamachowcach. Dopiero po przewrocie bolszewickim 1917 roku przypomniano o dokonaniach rewolucjonistów, w tym Ignacego Hryniewieckiego, którego imieniem nazwano jeden z mostów w Leningradzie. Dopiero po rozpadzie Związku Radzieckiego zmieniono nazwę mostu na Nowo-Koniuszenny.
Źródło:
Tekst stanowi fragment najnowszej książki Violetty Wiernickiej „Polacy, którzy zadziwili Rosję”, która ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Bellona.
KOMENTARZE (1)
Warto zaznaczyć, że podana data 1 marca odnosi się do kalendarza juliańskiego – to był 13 marca wg kalendarza gregoriańskiego.