Postać Krzysztofa Kolumba kojarzymy dziś głównie z odkryciem Ameryki. Ale równie istotny jest fakt, że pojawienie się żeglarza u wybrzeży Nowego Świata zapoczątkowało szokująco szybki proces bezlitosnego dziesiątkowania lokalnej ludności.
Końcówka XV wieku była początkiem ery podboju Nowego Świata i płynącego zeń dobrobytu – oczywiście tylko dla chrześcijan. W tym czasie niewolnictwo nie było niczym nadzwyczajnym. „Ludzie zwykli zniewalać swoich wrogów, ludzi uznawanych za wystarczająco odmiennych, by skazać ich na dożywotnie poddanie” – pisze Jill Lepore.
[…] pojmani w afrykańskich wojnach byli kupowani i sprzedawani na wielkich targowiskach przez kupców, miejscowych dostojników i władców, zaś od lat pięćdziesiątych XV wieku przez portugalskich żeglarzy. […] W kopalniach cukru i kopalniach złota Hiszpanie morzyli swoich miejscowych niewolników pracą, wielu zaś więcej zmarło z powodu chorób. Wkrótce Hiszpanie zwrócili się do innego źródła przymusowych robotników – Afrykanów, którymi handlowali Portugalczycy.
Krzysztof Kolumb był marynarzem wychowanym w przekonaniu, że podział na panów i niewolników stanowi naturalny porządek rzeczy. Od 1482 roku pływał na portugalskich statkach niewolniczych, ale najwyraźniej odczuwał na tyle silny zew odkrywcy, że w 1484 roku przedstawił królowi Portugalii projekt drogi morskiej do Azji.
Monarcha odrzucił jego pomysł, więc ambitny żeglarz zwrócił się do króla i królowej Hiszpanii – ci zgodzili się, jednocześnie zlecając Kolumbowi prowadzenie dziennika. Notatki przypadkowego odkrywcy nowego lądu stanowią być może nie do końca wiarygodne, ale główne źródło wiedzy na temat jego lądowania na Haiti.
Dziel, rządź, gwałć…
Jak szacują historycy, kiedy Kolumb pojawił się na nieznanym lądzie, rdzenna populacja liczyła około trzech milionów ludzi. Pięćdziesiąt lat później pozostało ich zaledwie pięciuset. Pozostali pomarli wskutek chorób, zamęczeni niewolniczą pracą czy zwyczajnie zamordowani. „Z pięćdziesięcioma ludźmi można ich wszystkich trzymać w ryzach i można im kazać uczynić, co tylko się chce” – informował nieustraszony odkrywca Ferdynanda i Izabelę. Tak też zresztą czynił, mając za sobą europejską ideologię krzewienia wiary i cywilizacji… Ale czy na pewno?
Kolonie zakładane przez Kolumba nie były przyjaznym miejscem do życia. Autochtonów przy każdej okazji oskarżano o najróżniejsze przewiny, a następnie okaleczano ich lub ścinano w ramach kary. To samo dotyczyło także kolonistów, których słynny żeglarz traktował równie surowo.
Nie lepsi byli jego podkomendni pokroju oficera Margarita. Przed powrotem do Europy Kolumb powierzył mu zwierzchnictwo nad kolonią i zlecił chrystianizację lokalnej ludności; zamiast tego Indianie byli mordowani, gwałceni i niewoleni. Żaden z mieszkańców Haiti nie został ochrzczony.
Kolumb dowiedział się o postępkach Margarita i… nie wyciągnął konsekwencji. Zamiast tego posłał do Hiszpanii około 500 niewolników. Wykorzystywał też miejscowych do przymusowej pracy w kopalniach złota, uzasadniając swoje postępowanie zarzutami o kanibalizm czy przestępstwa.
Tymczasem papież Aleksander VI, dowiedziawszy się o odkryciach Kolumba, postanowił arbitralnie rozdzielić nowo odkryte ziemie między Portugalię i Hiszpanię. To wywołało oburzenie przywódców pozostałych krajów europejskich, bo nikomu nie mieściło się w głowie, by ktoś miał prawo ot tak powierzać całkiem dziewiczy kontynent czyjemuś władaniu… W pewnym momencie zadano nawet pytanie, czy aby odbieranie ziemi Indianom było zgodne z prawem!
Czytaj też: Czy Krzysztof Kolumb kiedykolwiek dopłynął do Ameryki?
Starożytni przemówili
Tak bezduszne podejście do Indian wydawało się ówczesnym Europejczykom konieczne, stanowiło bowiem nie tylko „boski plan”, ale odnosiło się do zasad budowy świata stworzonych jeszcze przez Arystotelesa. W książce „My, naród” czytamy:
W 1504 roku król Hiszpanii zebrał grupę uczonych i jurystów, by doradzili, czy podbój „był zgodny z prawem ludzkim i boskim”. Debata toczyła się wokół dwóch kwestii: czy tubylcy byli właścicielami swojej ziemi (czyli czy posiadali „dominium”) oraz czy mogli się sami rządzić (czyli czy posiadali „suwerenność”)? By udzielić na te pytania odpowiedzi, królewscy doradcy zwrócili się ku filozofii starożytnej.
Problem polega na tym, że zdaniem Arystotelesa cały porządek świata opierał się na poddaństwie. „Ten, kto z natury nie rządzi sobą, lecz należy do innego, jest z natury niewolnikiem; można też powiedzieć, że należy do innego ten, kto, będąc istotą ludzką, jest także własnością” – pisał filozof.
Sprawa była jasna – „cywilizowani” ludzie mieli pełne prawo niewolić i zajmować Amerykę. Dowodem na słuszność tych działań miały być szalejące choroby. Późniejsi koloniści pisali w swoich dziennikach: „Wydaje się jasne, że Bóg pragnie, by ustąpili miejsca nowym ludom” i „Tubylcy wszyscy umarli na ospę. Pan dowiódł naszego prawa do objętej ziemi”.
Czytaj też: Kanibalizm, niewolnictwo i tajemnicze zniknięcia. Początki Ameryki były skąpane we krwi
W obronie Indian
Mimo orzeczenia specjalistów w 1511 roku zagrzmiał głos sprzeciwu. Co więcej – zagrzmiał z kościelnej ambony! Dominikanin Antonio de Montesinos wygłosił kazanie, w którym oskarżał hiszpańskich konkwistadorów o straszliwe zbrodnie wobec Indian. Całkiem słusznie zadał na koniec pytanie „Czyż nie są oni ludźmi”?
W obliczu takich argumentów Hiszpanie nie mieli wyboru. Spisano dokument zwany Requerimiento, zawierający oświecone prawdy na temat stworzenia świata i zwierzchnictwa papieża. Kiedy dochodziło do spotkania z nową grupą Indian, najeźdźcy odczytywali im pismo, dając wybór: zaakceptują nową wiarę i władzę lub zginą. Nietrudno się domyślić, jak zwykle przebiegały takie spotkania – autochtoni nie znali hiszpańskiego, a konkwistadorzy byli uzbrojeni w broń palną…
Tak właśnie – zgodnie z prawem i poparciem Kościoła – przybysze przetoczyli się przez obie Ameryki. Jill Lepore w książce „My, naród” podsumowuje:
W latach 1500–1800 do Ameryk przeniosło się około 2,5 miliona Europejczyków. Przewieźli tam siłą 12 milionów Afrykanów; życie straciło aż 50 milionów rdzennych Amerykanów, głównie z powodu chorób. Europa rozciąga się na niecałe 10 200 kilometrów kwadratowych, zaś Ameryki na niecałe 52 000 kilometrów kwadratowych.
Bibliografia:
- Cohen, J., M., The Four Voyages of Christopher Columbus: Being His Own Log-Book, Letters and Dispatches with Connecting Narrative Drawn from the Life of the Admiral by His Son Hernando Colon and Others. London UK: Penguin Classics. 1969.
- Kubiaczyk, F., Nieznana twarz Kolumba. Consuelo Varela, La caída de Cristobal Colón, El juicio de Bobadilla, Marcial Pons, Madryt, 2006.
- Lepore, J., My, naród. Wydawnictwo Poznańskie, Poznań, 2020.
KOMENTARZE (8)
Takim oburzeniem odrzucają Hitlera ,a zbrodnie na rdzennych Amerykanach jakos przechodzą cicho – A przecież zginęło 50 milionów prawdziwych mieszkańców obecnej Ameryki.
Co tam Rdzenni Amerykanie, ważniejsi są mudżyny, lgbt, facet z cycami do kolan i blond peruce uczący w Kanadyjskiej szkole, którego dyrekcja nie chce zwolnić choć uczniowie mają go dosyć.
Porównywanie kolonizacji Ameryki Łacińskiej do II drugiej wojny światowej jest niepoważne…
Rdzenni mieszkańcy Nowego Świata umierali głównie z powodu chorób, ludzie umierający w czasach II wojny światowej w obozach koncentracyjnych…
Tysiące km kwadratowych z milionami się pomieszały… Jestem chrześcijaninem, początek artykułu świadczy o braku obiektywizmu charakterystycznym dla ciasnego umysłu: Końcówka XV wieku była początkiem ery podboju Nowego Świata i płynącego zeń dobrobytu – oczywiście tylko dla chrześcijan. Których chrześcijan ma na myśli autor? Chłopów znad Wisły czy z Rusi? Mocno wierzących w Chrystusa, czy w mamonę? Tych od Waldo czy od Grzegorza VII? Z Półwyspu Iberyjskiego czy Skandynawii? Wikary z Sandomierza zyskał więcej niż dziwka z Porto?
A Arabowie w Afryce polujący na Czarnych to nic nie zyskali? A Żydzi handlujący ludźmi i towarami oraz pożyczający na procent to oczywiście nic z tego nie mieli?
Eksterminacji ludności dokonują politycy a nie misjonarze. Dziś też politycy gębę sobię wycierają frazesami o Bogu, Ojczyźnie, Powinności, żeby ukryć chciwość i pragnienie władzy. Nawrócenia Indian były im nie na rękę, bo ograniczały możliwość zniewalania. Sznur niewolników płynął do ludzi bez skrupułów i bez sumienia, bez Boga w sercu, czemu autor obraża prawdziwych chrześcijan?
bo nigdy nie umarł, więc nie wie w jakim świecie żyje ;)
What i don’t understood is actually how you’re not really a lot
more smartly-appreciated than you might be now.
You are so intelligent. You understand therefore significantly in the case of this subject, produced me personally believe it from so many
varied angles. Its like men and women are not involved until it’s one
thing to accomplish with Lady gaga! Your own stuffs outstanding.
Always take care of it up!
Straszne 🥺
Ten artykuł jest okropnie stronniczy. Po pierwsze, w większości konkwistadorzy nie przyjechali tam by „głosić wiarę”, tylko był to pretekst do plądrowania nowo odkrytych ziem. Tacy ludzie mieli mało wspólnego z wiarą. Co innego tyczy się misjonarzy, którzy nawracali Indian w prawie wszystkich zupełnie pokojowo. Po drugie, stwierdzenie, iż „Pozostali pomarli wskutek chorób, zamęczeni niewolniczą pracą czy zwyczajnie zamordowani”, jest bardzo naciągane, ponieważ większość Indian zginęło z powodu chorób właśnie. Jednak teraz ktoś może powiedzieć „Ale Hiszpanie na pewno celowo przenosili te choroby, by zabijać Indian”. Tyle, że na początku XVI wieku, ludzie nie wiedzieli co to są choroby. Po trzecie, nie we wszystkich przypadkach, jak już mówimy o tych „jakże pobożnych” konkwistadorach, podbijali oni sami. O dziwo, dołączali do nich również niektórzy rdzenni mieszkańcy Ameryki, którzy chcieli zbuntować się przeciwko swoim władcom. Po czwarte, autor nie wspomniał o tym, że hiszpański duchowny, Bartolomé de Las Casas, który jako jeden z największych obrońców Indian w historii, napisał do królowej Izabeli Kastylijskiej, zwanej katolicką, pismo w którym oskarżał konkwistadorów o domniemane okrutne zbrodnie, jakich rzekomo dopuszczali się na Indianach. Nie mówiąc już o tym, że te zbrodnie były strasznie wyolbrzymione i żaden obiektywny historyk nie powinien ich wszystkich brać na poważnie, to rodzina królewska bardzo wierzyła w to, co mówił Las Casas, co przyczyniło się do ustanowienia bardzo surowych praw, broniących Indian.