Wybory prezydenckie w USA w 2016 roku były produktem technologicznego zniszczenia: najbardziej znaczącą formą komunikacji politycznej stał się... profil twitterowy Donalda Trumpa. W efekcie nastąpił kryzys mediów, których wiarygodność kwestionowały anonimowe źródła i przecieki. Część z nich okazała się elementem kampanii prowadzonej przez rosyjskie władze za pomocą tzw. farm trolli.
Wybory wydobyły z czeluści amerykańskiej polityki ogromną ilość szlamu i zadawnionych nienawiści. Ujawniły złowrogie konsekwencje kurczenia się klasy średniej. Wskazywały na cenę, jaką płaciła stabilność polityczna Republiki za nierówny status konstytucyjny kobiet. Wyznaczały kres konserwatywnej Koalicji Chrześcijańskiej i ujawniły przeraźliwą pustkę obu głównych partii politycznych.
Najlepszy, najładniejszy i najszybszy koń
O nominację republikańską ubiegało się 17 kandydatów. Podczas konferencji szefowie kampanii mówili o swoich kandydatach i o kampanii w sposób, w jaki dżokeje mówią o swoich koniach i o warunkach na torze wyścigowym.
„Naszą strategią było nie podnosić głowy”, powiedział szef kampanii florydzkiego senatora Marco Rubio. Szef kampanii gubernatora Wisconsin Scotta Walkera powiedział: „Naszą drogą miała być długa rozgrywka”. Szef kampanii Teda Cruza mówił o tym, na którym torze ścigał się jego koń.
Były szef kampanii Trumpa, analityk CNN Corey Lewandowski, przemawiał najdłużej. Jego koń był najlepszy, najładniejszy, najszybszy i pobiegł „w najbardziej niekonwencjonalnym wyścigu w dziejach prezydentury”. Opowiedział historię, zapewne apokryficzną, o tym jak w roku 2012 Mitt Romney był wożony na spotkania kampanijne limuzyną, by w ostatniej chwili przesiadać się do chevroleta. Ale nie Trump. Trump wszędzie latał własnym odrzutowcem.
„Naszym celem było zadbanie o to, że kandydujemy jako populiści, że naszym bogactwem puszymy się, a nie uciekamy przed nim, i zmonopolizowanie uwagi mediów poprzez wykorzystywanie mediów społecznościowych jak nikt inny”, szczycił się Lewandowski. „Wiedzieliśmy, że gdy Donald Trump zamieści tweeta, Fox News będzie relacjonować to na żywo”.
Organizowanie ludzi w terenie należało do przeszłości. Gazety, anonse w prasie? Bez znaczenia, powiedział. „Donald Trump kupuje atrament na stacje telewizyjne”, powiedział. Trump nie ścigał się na żadnym torze. Trump ścigał się samolotem.
Czytaj też: Marionetki Putina. Wszystkie kraje, w których nowy car Rosji sfałszował wybory
Jak kłamią sondaże
Szef kampanii senatora z Karoliny Południowej Lindseya Grahama stwierdził, że wiele zależało od decyzji Fox News, by na podstawie sondaży określić, kto weźmie udział w debatach przed prawyborami, gdzie który kandydat będzie stał na scenie i jak wiele otrzyma czasu na wizji.
W wyborach 2016 roku sondaże były skandalem na skalę niemal równą skandalowi „Dewey pokonał Trumana”, skandalem przewidywanym przez ludzi z branży. Podczas wyborów prezydenckich 2012 roku 1200 organizacji politycznych przeprowadziło 37 tysięcy sondaży, wykonując ponad trzy miliardy rozmów telefonicznych. Większość Amerykanów — ponad 90 procent — odmawiała rozmowy. Autorzy sondaży dla Mitta Romneya uważali, nawet w wyborczy poranek, że Romney zwycięży.
Studium z 2013 roku — sondaż — wykazało, że trzech na czterech Amerykanów nie ufało badaniom opinii publicznej. Jednak dziewięć na dziesięć osób najpewniej nie ufało sondażom tak bardzo, że odmawiali udzielenia odpowiedzi na pytanie, co oznaczało, że rezultaty tego sondażu nie znaczyły zupełnie nic.
Sondaże otworzyły Trumpowi drogę do debat Partii Republikańskiej, sondaże umieściły go na środku sceny i sondaże ogłosiły go zwycięzcą. „Donald J. Trump zdominował sondaż «Time’a»”, ogłosił na swej stronie sztab kampanii Trumpa po pierwszej debacie, odnosząc się do tekstu „Time’a”, że 47 procent respondentów sondażu stwierdziło, iż debatę wygrał Trump.
„Sondaż” „Time’a” przeprowadził portal PlayBuzz, zamieszczający popularne treści oraz „quizy, sondy, listy i inne atrakcyjne formaty” celem generowania ruchu na stronach. PlayBuzz zebrał około 70 tysięcy „głosów” od odwiedzających stronę „Time’a” w natychmiastowym sondażu internetowym. „Time” zamieścił ostrzeżenie: „Wyniki tej sondy nie mają naukowych podstaw”. Mniej szanujące się strony nie bawiły się w ostrzeżenia.
„Prawie się nam udało”
Każdy główny ośrodek badania opinii źle ocenił wynik wyborów 2016 roku, przewidując zwycięstwo Hillary Clinton. Różnica głosów nie była wielka. Clinton zwyciężyła w głosowaniu powszechnym; Trump zwyciężył w Kolegium Elektorów. Spotkanie w Kennedy School było jedną z pierwszych formalnych prób zrozumienia, co dokładnie się wydarzyło.
Gdy szefowie kampanii republikańskich kandydatów skończyli omawiać swe działania, przemówili demokraci. „Hillary, o czym wielu nie pamięta, trafiła do polityki wyborczej na późnym etapie swojej kariery”, stwierdził szef jej kampanii Robby Mook. „Zaczynała z Funduszem Obrony Dzieci…”. Kampania Clinton nie powiedziała wiele nowego na temat Hillary Clinton, kandydatki znanej Amerykanom aż nazbyt dobrze. Mook najwyraźniej miał niewiele do dodania. Szef kampanii Berniego Sandersa wyglądał na wyczerpanego. Kręcił głową. „Prawie się nam udało”.
Bardziej oczywiste wyjaśnienia porażki Clinton nie zostały nazwane. Obama nie zdołał wychować nowego pokolenia talentów politycznych. Komitet Krajowy Demokratów, uważając nominację Clinton, a nawet jej zwycięstwo za nieuniknione, zwalczał konkurencję. Clinton, poświęcając czas na gromadzenie funduszy u zamożnych liberałów od Hollywood po wybrzeże Atlantyku, zaniedbała kampanię na terenie „swing states” i nie spotykała się z białymi robotnikami. Gdy Trump zdobył nominację, nie robiła wiele poza wskazywaniem na wady jego charakteru, choć najgłośniejsi zwolennicy Trumpa od samego początku twierdzili, że taka forma prowadzenia kampanii spełznie na niczym.
Sztab Clinton uważał, że kariera polityczna Trumpa dobiegła końca, gdy do mediów wyciekło nagranie, jak mówi, że najlepszym podejściem do kobiet było „łapać je za cipę”. Nawet to jednak nie pozbawiło go poparcia konserwatywnych chrześcijan.
„Choć media starały się pokazać osobowość Trumpa jako przykład kultu jednostki, ironią losu jedyną rzeczą, jaką wyborcy się nie ekscytowali, była jego osobowość”, pisała Ann Coulter w książce In Trump We Trust, spiesznie napisanej polemice kampanijnej, która — podobnie jak jej wcześniejsze dzieła — w najmniejszym stopniu nie przejmowała się dowodami. „Nie mam czasu na przypisy”, pisała. Jeśli chodzi o oskarżanie Trumpa o dwulicowość i zdeprawowanie, Coulter słusznie przewidywała, że wyborcy się tym nie przejmą: „Trump może zrobić wszystko i zostanie mu to wybaczone”, pisała, „chyba że zmieni zdanie w kwestii imigracji”.
Źródło:
Tekst stanowi fragment książki Jill Lepore My, naród. Nowa historia Stanów Zjednoczonych, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.
KOMENTARZE (3)
W zasadzie tak, ale uważam, że ten artykuł jest trochę niepełny. Przede wszystkim należy podkreślić że Demokraci przegrali na swoje własne życzenie. Zgubiła ich pycha. Nie traktowali zagrożenia Trumpa poważnie. Po pierwsze Hillary była chyba najbardziej niepopularnym politykiem w USA, nawet wśród demokratów i badania to pokazywały. DNC i Hillary to zignorowało. Dołożono do tego smutny spektakl jakim były primaries Demokratów, gdzie w dość brudny sposób zmuszono Berniego Sandersa do rezygnacji. Generalnie szeroka opinia publiczna w USA dowiedziała się że teoretycznie demokratyczne wewnętrzne procedury demokratów z demokracją niewiele mają wspólnego – wystarczy sobie zapewnić wsparcie superdelegatów, czyli władz partyjnych i lobbystów. To budowało negatywną atmosferę wokół kampanii Hillary. Kampania demokratów była tak skoncentrowana no osobie Trumpa, że przeoczyła do kogo on kieruje swój przekaz, do ludzi pracy, robotników, kiedyś podstawowego elektoratu Demokratów. Straszenie imigrantami, i mówienie o Chinach miało jeden cel pokazanie temu elektoratowi że jego, Trumpa, obchodzą ich miejsca pracy. To z kolei tłumaczy co stało się w „Rust Belt” a przede wszystkim w Michigan, Wisconsin i Pensylwanii. To dawne zagłębie przemysłowe USA, obecnie zapomniane gdyż fabryki wyprowadziły się gdzie indziej (Rust Belt – pas rdzy – od rdzewiejących instalacji przemysłowych) tradycyjnie głosujące na demokratów. Demokraci tak byli pewni tych stanów, że Hillary nie pojawiła się tam w trakcie kampanii. Do 2016 te stany nie były uważane za „Swing states”. Przemysł zniknął ale ludzie pozostali. Do byłych robotników tego regionu zwracał się Trump, obiecywał pracę, poprawę warunków życia. Część posłuchała. W Michigan wystarczyło kilka tysięcy głosów by stan „stał się czerwony” (zagłosował na Republikanów), w pozostałych dwóch przewaga Trumpa była jeszcze większa. Tu się zdecydowały wybory 2016 – tych głosów elektorskich Demokraci byli pewni, a poszły na kontrkandydata i przechyliły szalę. Jeśli ktokolwiek inny startowałby z ramienia Demokratów, najprawdopodobniej Trump nie byłby prezydentem. Jeszcze uwaga odnośnie sondaży. Nie jest prawdą że pokazywały błędne wyniki. Pokazywały zwycięstwo Hillary z przewagą 1-2% i faktycznie Hillary taką przewagę zdobyła, ale nie przełożyło się to na głosy elektorskie. Badania wychwyciły trend malejącego poparcia dla kandydatki demokratów. Faktycznym problemem były dokładne badania w ramach poszczególnych stanów. Tu wszystkie pracownie maiły problem z dotarciem do regionów wiejskich, które okazało się głosowały w większości na Trumpa.
W 2016 przeciwniczką Trumpa była chora psychicznie baba, mająca powiązania z grupami terrorystycznymi i przestępczymi. Obecnie jego przeciwnikiem jest pedofil (zobaczcie na youtube filmiki jak dotyka dzieci) i rasista pałający nienawiścią do własnej, białej rasy, zapowiadający „sprawiedliwość rasową” czyli prześladowania białych po tym jak czarny przestępca umarł od przećpania podczas policyjnej interwencji. W dodatku oboje (Clinton i Biden) są lewicowymi ekstremistami, którzy chcą odebrać białym Amerykanom podstawowe swobody obywatelskie, z prawem do posiadania broni i wolnością słowa na czele. W USA jest system prezydencki, co oznacza, że prezydent ma bardzo dużo władzy w porównaniu do krajów Europy. Zwycięstwo kogoś takiego jak Clinton albo Biden to samobójstwo dla państwa i narodu amerykańskiego, które to państwo zmieni się w komunistyczny p***dolnik, a naród będzie prześladowany, represjonowany i sprowadzony do roli niewolników, którzy mają pracować na socjal dla czarnych, którzy to czarni będą ponad prawem. Wystarczy spojrzeć na Europę zachodnią i to do czego doprowadziły ją lewicowe rządy. Oby Amerykanie nie popełnili tego błędu.
Nie. Stek bredni. Opanowanego nienawiścią prawaka-rasisty. Najgorszym co mogło spotkać Naród Amerykański to wybór Trumpa na prezydenta. Wyjątkowo tępej kreatury. Wyliczanie jego wad i porażek byłoby dłuższe od jego prezydentury…
Ale spokojnie. Amerykanie już to naprawili… ;)
Czekamy teraz na odsunięcie od władzy PiS w Polsce. Może i Polacy otrzeźwieją? Też nas straszyli, co to nam odbierze i już ukradł ten przebrzydły Tusk, co to miał dziadka w Wehrmachcie. I co, może teraz jest lepiej?
Europa Zachodnia ma się całkiem dobrze. Oby Polska też tak się miała. Do czego to niby doprowadziły ją „lewicowe rządy”? Do tego że dalej dumny Polaku, ciułasz na swoje Passeratti albo robiąc u Niemca, albo kradnąc dziecku 500+ otrzymane od swojej prawicowej z nazwy partii przewodniej? Jakoś to nie Niemiec czy Francuz poluje na nasze najnowsze dzieła motoryzacji? Niestety w innych dziedzinach też jakby średnio… ;)
O Amerykanów się nie martw. Dadzą sobie radę bez twoich światłych porad. A teraz siusiu, paciorek i spać!