Jego przybycie do Kioto wywołało zamieszki, w których kilka osób poniosło śmierć. Kiedy lokalny władca zobaczył czerń jego skóry, wziął ją za atrament i próbował zeskrobać. Ze względu na swoją siłę i wzrost stał się wojownikiem. Pierwszym zamorskim samurajem.
Wiek XVI stanowił bardzo burzliwy czas w historii Japonii. Końca dobiegał okres Muromachi, który trwał od 1336 roku. Jego nazwa wywodzi się z jednej dzielnic Kioto, ówczesnej stolicy kraju, w której siedzibę miał ród Ashikaga.
Szogunat, na czele którego stali, z czasem zaczął chylić się ku upadkowi. Władza centralna traciła wpływy na rzecz regionalnych władców feudalnych, zwanych daimyō. Był to czas Sengoku, wieku walczących krajów. Państwo targane było niemal ciągłymi wojnami domowymi o zdobycie pełni władzy. Wojnami, których obraz ulegał gwałtownej zmianie. Wszystko za sprawą przybyszów z zachodu.
Nowa broń, nowi ludzie, nowa wizja świata.
Koniec okresu Muromachi to czas pierwszych wizyt europejskich podróżników. Byli to przeważnie kupcy z Portugalii, którzy przywieźli ze sobą nieznaną wcześniej na Wyspach Japońskich broń palną, nowe rodzaje tkanin, tytoń etc. Wraz z nimi po raz pierwszy pojawili się Afrykańczycy, czy to jako członkowie załóg statków, służący lub niewolnicy.
Ze względu na odległość, zarówno geograficzną, jak i kulturową, kontakty Japonii z samym kontynentem Afrykańskim były bliskie zeru. Do czasu ich przybycia problem rasy nie istniał w świadomości Japończyków. Zwykli oni dzielić ludzkość na trzy podstawowe, „cywilizowane narody” (sankoku). Pierwszym byli oczywiście sami Japończycy. Do drugiej zaliczali m.in. Chiny i Koreę, a do trzeciej ojczyznę Buddy – Indie. Pojawienie się osób czarnoskórych wywoływało początkowo ogromne zaciekawienie. Nie było jednak podszyte uprzedzeniami. Ze względu na kolor skóry, skorzy byli umiejscawiać ich w swojej wizji świata w kategorii „ludzi Indyjskich”. Dopiero obserwacja sposobu w jaki do czarnych odnosili się Europejczycy sprawiła, że doszli do wniosku, iż muszą mieć do czynienia z istotami gorszego rodzaju. Tym większym ewenementem jest życie Yasuke.
Uprowadzone dziecko, niewolnik, wojownik.
Niewiele pewnego można powiedzieć o pochodzeniu Yasuke. Jezuita, François Solier, w swojej pracy „Histoire ecclésiastique des isles et royaumes du Japon” utrzymuje, że przyszedł na świat w Mozambiku. Brak jest dowodów na potwierdzenie tej teorii. Równie prawdopodobne są wersje, według których urodził się w Etiopii, Kongu lub Sudanie. Thomas Lockley, autor książki „African Samurai: The True Story of Yasuke, a Legendary Black Warrior in Feudal Japan” przypuszcza, że mógł zostać uprowadzony w dzieciństwie przez arabskich lub hinduskich handlarzy niewolników i przewieziony przez Ocean Indyjski.
Oprócz wykonywania niewolniczej pracy, był także szkolony na żołnierza. Z całą pewnością można stwierdzić, że pierwszy raz postawił stopę na japońskiej ziemi w 1579 roku, w porcie Kuchinotsu, niedaleko Nagasaki. Przypłynął tam w służbie jezuickiego misjonarza, Alessandro Valignano. Razem wizytowali misje we wschodniej Afryce i Azji. Do stolicy kraju, Kioto, dotarł dwa lata później. I wywołał niemałe zamieszanie.
Stratowani ludzie, zmywanie atramentu i droga samuraja
Przybycie Yasuke do Kioto w marcu 1581 roku wzbudziło sensację. Wszyscy chcieli zobaczyć wysokiego, umięśnionego, czarnego przybysza. Ciekawość mieszkańców stolicy była tak wielka, że doszło do zamieszek, w których kilka osób poniosło śmierć przez stratowanie. Jego sława szybko dotarła do uszu daimyō, Oda Nobunaga.
Był on władcą, który zdobył kontrolę nad prawie całą wyspą Honsiu. Miał opinię tyrana, który bezwzględnie tłumił każdy objaw buntu. Dążył do zjednoczenia całej Japonii pod swoimi autorytarnymi rządami. Żywił przy tym ciekawość świata, otwartość na obce kultury i nowe technologie. Spotkanie z Yasuke stanowiło dla niego pierwszą w życiu styczność z osobą o czarnej skórze. Nie mógł uwierzyć, że jest prawdziwa. Kazał mu rozebrać się od pasa w górę i próbował zeskrobać z niego czarny atrament, którym, jak sądził, pokryte było ciało gościa. Jego sylwetka wprawiła go w zachwyt. Uważał, że „Yasuke posiada siłę dziesięciu mężczyzn”. Przekonywał go do wstąpienia do swojej służby, na co ten, po niedługim czasie, przystał.
Oda odnalazł w nim nie tylko wzmocnienie armii, w toczonych przez siebie wojnach, ale także przyjaciela. Wiele czasu spędzali razem na wspólnych rozmowach. Ich relacje były tak zacieśnione, że szybko doszło do sytuacji pozbawionej precedensu – Nobunaga oficjalnie uczynił Yasuke samurajem. Pierwszym, który nie urodził się w Japonii.
Zwycięstwa, porażki i sługa bez pana
Yasuke słynął z wierności dla swojego władcy, dzięki czemu zasłużył na szereg przywilejów. Otrzymał m.in. prywatną rezydencję oraz ceremonialną katanę. Jak się niebawem okazało, jego służbie nie było dane trwać. Wziął udział w inwazji na prowincję Iga, w ramach wojny Tenshō Iga.
Nie była to pierwsza kampania militarna Nobonugi w tym terenie. Wcześniejsza, dowodzona przez jego syna, nie odniosła sukcesu. Druga, we wrześniu 1581 roku była przeprowadzona na dużo większą skalę. Daimyō wysłał armię liczącą około 40 tys. żołnierzy, przeciwko czterokrotnie mniejszym siłom nieprzyjaciela, zapewniając sobie łatwe zwycięstwo. Kolejna, a zarazem ostatnia okazja Yasuke do wykazania się w walce miała miejsce w czerwcu 1582 r.
Jeden z generałów Ody, Mitsuhide Akechi, zdradził go. W wyniku zainicjowanego przez niego zamachu stanu doszło do ataku na świątynię Honnō-ji w Kioto, w której przebywał Nobunaga. Bunt całkowicie go zaskoczył. Po krótkiej i nierównej walce, z Yasuke u swojego boku, Oda uświadomił sobie nieuniknioną porażkę. Żeby nie dopuścić do utraty honoru, popełnił rytualne samobójstwo, seppuku. „Atramentowy” samuraj nie poszedł w jego ślady. Losy Afrykańczyka po przegranej bitwie nie zostały udokumentowane. Wiadomo, że Mitsuhide Akechi oszczędził mu życie, uznając, że jako obcokrajowiec nie ma on prawa do seppuku. Od tamtej pory Yasuke stał się roninem – samurajem bez pana. Możliwe, że wrócił do służby w jezuickich misjach. Lockley spekuluje, że mógł też zaciągnąć się na statek, a nawet zostać piratem.
Yasuke żyje
Yasuke, pomimo krótkiej kariery i bardzo wielu białych plam w swojej biografii, odcisnął znaczące piętno na kulturze Japonii. Stał się symbolem otwierania się kraju na obce kultury, przywoływanym zwłaszcza w przededniu planowanych Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Do dzisiaj jego postać jest żywa w kulturze popularnej. W 1968 roku Yoshio Kurusu napisał książkę dla dzieci o jego perypetiach, pt. „Kurosuke”. Jego postać pojawiała się w komiksach, programach telewizyjnych i in. W przygotowaniu jest też film fabularny.
Źródła:
- Images of black people in late mediaeval and early modern Japan 1543–1900 Gary P. Leupp
- Thomas Lockley, „African Samurai: The True Story of Yasuke, a Legendary Black Warrior in Feudal Japan
- https://www.konnichiwa.pl/okres-sengoku-jidai,2,160.html#
- https://medium.com/history-of-yesterday/how-an-african-slave-became-a-samurai-68e9d7e2df5e
- https://www.tandfonline.com/doi/abs/10.1080/09555809508721524
- https://www.thevintagenews.com/2019/05/01/yasuke/
- https://yasuke-san.com/yasuke-from-africa-to-japan-in-the-16th-century/
- https://www.ozy.com/flashback/the-incredible-legend-of-the-first-black-samurai/76208/
- https://edition.cnn.com/2019/05/19/asia/black-samurai-yasuke-africa-japan-intl/index.html
- https://aboutjapan.japansociety.org/japans_medieval_age_the_kamakura__muromachi_periods
- https://www.ozy.com/true-and-stories/the-incredible-legend-of-the-first-black-samurai/76208/
KOMENTARZE (11)
Śmieszne są te teksty o arabskich handlarzach niewolników ;) Ponad 90/ niewolników z Afryki było sprzedanych przez żydów. I to są fakty.
Jeden z twoich dziadków zajmował się tym rzemiosłem?
To prawda. Arabowie nie mogli sprzedawać niewolników, choćby ze względów religiknych. Zajmowali się tym Żydzi, podobnie jak lichwą. Dziwi tylko kierunek, bo do Japonii raczej się nie udawali.
Mozambik, a nie Mozamik.
Bardzo lubię czytać teksty tego autora . Brawo i proszę o więcej. Drobny błąd nie zmienia jakości tekstu.
To dziwne, że w Holyłud nie nakręcili jeszcze filmu o dzielnym i szlachetnym murzynie-samuraju
Info o planowanym filmie jest na końcu artykułu.
Chyba mądry był ten murzyn jak w krótkim czasie nauczył się japońskiego.
Ja znam ludzi w Polsce którzy mieszkają tu kilka lat i nie rozumieją po polsku. Język polski jest trudny, ale japoński także.
Ten niby Oda Nobunaga na obrazku ma herb (mon) Toyotomi. A Toyotomi był wasalem Ody. Więc na portrecie nie może być Oda Nobunaga.
Dzien dobry, przejrzałem źródła które Autor przytoczył i nie jestem w stanie zlokalizować danych na bazie których został wyciągniety wniosek iż Yasuke faktycznie uzyskał tytuł samuraja.. poszukuje bezposrednich dowodów w formie pisanej, osobistych dziennikow osob zaangazowanych czy też notatek ze spotkań. Na razie jedynie widze, ze wszyscy twierdza pewne rzeczy natomiast nigdy nie ma na to materiału zrodlowego. Czy autor byłby tak uprzejmy wskazać na bazie czego podjął narracje? dziekuje i serdecznie pozdrawiam
Chyba sobie jaja robicie z tym artykułem. Yasuke nie był SAMURAJEM. Żadne oficjalne japońskie dokumenty nie wspominają o nim jako samuraju. Cała informacja o tym człowieku to 5 zdań, które jedyne co mówią to to, że służył Nobunadze jako KOSHO, czyli OCHRONIARZOWI.