Święta Bożego Narodzenia to czas niezwykły. Staramy się być razem ze swoimi bliskimi i, zapominając o wszelkich troskach, patrzymy z nadzieją w przyszłość. Jest to dzień miłości i radości. Czas wojny zniszczył piękną tradycję rodzinnego świętowania. Już w pierwsze wojenne Święta w 1939 r., wiele polskich rodzin zostawiło na wigilijnym stole nie jedno, a kilka nakryć dla spóźnionych gości.
Polacy, którzy znaleźli się pod okupacją niemiecką lub radziecką nie świętowali radośnie. Mimo to, podczas składania życzeń i dzielenia się opłatkiem, odczuwalny był wielki optymizm. „Kolejne Święta już w wolnej Polsce” – mówiono. Składający te życzenia nie wiedzieli, że będą na to czekać długie lata.
Mała choinka, bardzo skromna wieczerza wigilijna, wielkie przygnębienie i smutek po stracie najbliższych i powtarzające się w życzeniach słowa „żeby Polska była wolna…”
– wspominał Czesław Skorupski, żołnierz 14 Wielkopolskiej Dywizji Piechoty.
Zdarzały się też przypadki, że Święta niosły ze sobą nie radość, a smutek. Tak jak w przypadku rodziny księdza prałata Czesława Wojtyniaka, zastępcy biskupa polowego Wojska Polskiego, zamordowanego w dniu wigilijnym w sowieckim więzieniu.
Żołnierzom wielu armii, wcielonym we wrześniu 1939 r. do wojska, także nie dane było spokojnie świętować. Byli daleko od domu, każdej chwili mogli spodziewać się ataku niemieckiego, a szans na szybką demobilizację nie było. W grudniu 1939 r. na froncie zachodnim nie działo się nic i „dziwna wojna” trwała w najlepsze. Nadziei i poprawy nastroju z całą pewnością nie przyniosło odprawienie przez papieża Piusa XII mszy w intencji pokoju.
O wojnie mówił też król Jerzy VI, który w swoim orędziu do narodu brytyjskiego powiedział:
Nowy rok nadchodzi. Nie możemy wiedzieć, co też nam on przyniesie. Jeśli przyniesie pokój, jakże wdzięczni będziemy za to. Jeśli przyniesie kontynuację walki, pozostaniemy nieugięci.
Zaledwie kilka dni po Świętach w Anglii ogłoszono plan reglamentacji żywności, oznaczało to np. wprowadzenie kartek na mięso. Niespokojne i smutne Święta mieli też Finowie, którzy toczyli trudną i krwawą wojnę z bardziej liczebną i lepiej uzbrojoną od fińskiej – Armią Czerwoną.
Boże Narodzenie’1940. Niemcy wygrywają z wszystkimi!
Kolejne Święta Bożego Narodzenia w Europie były jeszcze smutniejsze, gdyż perspektywa pokonania Niemców wydawała się bardzo odległa. III Rzesza była u szczytu swojej potęgi i w błyskawicznym tempie podbijała kolejne kraje. Rok 1940 r. przyniósł m.in. zdobycie Danii i Norwegii, a także podbicie Belgii, Holandii i Francji. Wielu żołnierzy trafiło do obozów jenieckich, wielu było rannych i leżało w szpitalach, wielu nigdy już nie miało wrócić do domów, a pamiątką po nich stały się drewniane krzyże z hełmem na wierzchołku i przybitą deseczką z imieniem i nazwiskiem.
Dla wielu więźniów były to pierwsze, straszne Święta Bożego Narodzenia za drutem kolczastym powstałego niedawno obozu koncentracyjnego Auschwitz. Szczególnie tragiczne okazały się te dni dla więźniów kompani karnej. Ze wspomnień więźnia Karola Świętorzeckiego wiemy, że Niemcy postawili na placu apelowym choinkę oświetloną elektrycznymi lampkami, a pod drzewkiem ułożyli zwłoki więźniów zmarłych z zimna i wycieńczenia podczas pracy oraz w czasie trwającego apelu. Okrutny lagerführer Karl Fritzsch powiedział, że ciała ułożone pod choinką były „prezentem dla żyjących”. Zabronił także śpiewania kolęd.
Inny świadek tamtych wydarzeń, Leon Mateja wspominał:
Zaraz w pierwszym roku, w 1940 r., u nas w bloku Krankenmanna ustawiliśmy choinkę, ozdobioną tym wszystkim, co można było zdobyć i śpiewaliśmy. Śpiewaliśmy polskie kolędy, byli esesmani, był Krankenmann, który był katem. Ja stałem na taborecie i dyrygowałem całym blokiem i Niemcy siedzieli i prosili, żebyśmy jeszcze śpiewali. Specjalnie żadnego jedzenia, które by przypominało polską Wigilię, tego dnia nie było. Tylko wspomnienia, płacz, tęsknota za domem, za wieczorem wigilijnym. Jedyne życzenie to było przeżyć i wyjść stamtąd. Nic innego. Zobaczyć się jak najprędzej ze swoimi bliskimi, to były jedyne życzenia, które wędrowały po całym obozie.
W Wigilię Bożego Narodzenia 1940 r. przesłanie do Niemców wygłosił Rudolf Hess:
Boża łaska obróciła się przeciwko Anglii. Kontynuujemy walkę z wiarą w doskonałą wartość naszych ludzi. Dzięki Wszechmocnemu, który stworzył naród niemiecki i który służy temu narodowi, oraz tym, którzy z wiarą służą Wszechmogącemu.
W Anglii, w przeciwieństwie do Polski i innych państw europejskich, Wigilii Bożego Narodzenia się nie świętuje. Święta obchodzi się od rana 25 grudnia i to wtedy właśnie ludzie obdarowują się prezentami. W związku z tym, jak w roku poprzednim, świąteczne przemówienie króla Jerzego VI nastąpiło 25 grudnia. Nie było już tak pełne nadziei, jak w roku poprzednim, gdyż największy sojusznik, jakim była Francja został w błyskawicznym tempie pokonany, a nad Anglią zawisło widmo niemieckiej inwazji. Podobnie jak Rudolph Hess, także król Zjednoczonego Królestwa odwołał się do Boga:
Przyszłość będzie trudna, ale nasze stopy podążają ścieżką zwycięstwa i z pomocą Boga uzyskamy sprawiedliwość i osiągniemy pokój.
W Drugie Święto Bożego Narodzenia Niemcy nie zważali już na świąteczny czas i wznowili naloty bombowe na Londyn.
1941 r. – końca wojny nie widać
Wigilia 1941 roku także nie przyniosła nadziei Polakom w okupowanym kraju i tym zmuszonym do opuszczenia ojczyzny. Okupacja niemiecka trwała już przeszło dwa lata i nie zapowiadał się jej rychły koniec. Była przy tym coraz bardziej dotkliwa. Niemcy starali się zastraszyć Polaków organizując łapanki i egzekucje uliczne. Złowrogie nazwy „Pawiak” i „Aleja Szucha” były już dobrze znane. Tych, który byli w tym czasie uwięzieni w obozie koncentracyjnym Auschwitz, czekała kolejna straszliwa lekcja życia. Aż 300 skrajnie wyczerpanych więźniów z komanda radzieckiego zostało zabitych w drodze z pracy. Dzień wigilijny w żadnym stopniu nie zwalniał więźniów z uczestnictwa w apelu, podczas którego w srogim mrozie słuchali przemówienia Papieża Piusa XII, w dodatku w znienawidzonym języku niemieckim. Kolejne 42 osoby zmarły wtedy na skutek mrozu.
Nie udało się jednak Niemcom złamać ducha uwięzionych w „koncentraku” i odebrać im nadziei na odzyskanie wolności. Świadczy o tym relacja Józefa Jędrzycha, który wspominał:
Rozpoczął się śpiew niemieckiej kolędy, a następnie popłynęła potężna jak morze pieśń „Bóg się rodzi – moc truchleje” i inne, a w końcowym akordzie popłynął „Mazurek Dąbrowskiego”. Wszyscy ściskali się serdecznie, gorąco i długo płakali, a byli i tacy, którzy głośno szlochali. Taka uroczysta chwila nie ginie nigdy w pamięci. To Boże Narodzenie utkwiło mi na zawsze w sercu i pamięci.
Siły i optymizmu przysporzył więźniom rotmistrz Witold Pilecki, który na przemyconej do obozu choince przyczepił znak białego orła.
Tak jak w Święta 1939 roku nie było radości w domach Finów, z powodu toczącej się wojny zimowej z ZSRR, tak podczas Świąt w 1941 r., kultywujący jeszcze zwyczaje świąteczne obywatele radzieccy, nie uśmiechali się radośnie. Udana kampania niemiecka, znana pod kryptonimem „Barbarossa”, wstrząsnęła Stalinem, generalicją radziecką i całym społeczeństwem. Tylko zima zatrzymała pochód Wehrmachtu w stronę Moskwy. Rodrick Braithwaite tak pisał o mieszkańcach Moskwy:
Ludzie zaczęli kupować choinki, przygotowując się do świętowania. Pojawiły się nowe ozdoby – błyszczące szklane bańki, chorągiewki, lalki, elektryczne lampki, sylwetki zwierząt z pozłacanej tektury.
Jak co roku w Święta orędzie do narodu wygłosił król Anglii Jerzy VI:
Nigdy jeszcze żaden heroizm nie świecił blaskiem większym niż teraz, takim jak męstwo i hart ducha, poświęcenie, sympatia i życzliwość sąsiedzka.
Rok 1942. Pierwszy promyk nadziei
Święta roku 1942 były smutne w większości krajów Europy, przede wszystkim w niszczonych i wykorzystywanych na wszelkie sposoby krajach okupowanych przez III Rzeszę. Choć mit niezniszczalnej armii niemieckiej został podważony w odległym Stalingradzie, to wielu zdawało już sobie sprawę, że do końca wojny było jeszcze bardzo, bardzo daleko.
Po raz kolejny trudny i pełen rozpaczy okres przeżywali więźniowie niemieckich obozów koncentracyjnych. W Boże Narodzenie nie zostali zwolnieni z okrucieństw dokonywanych przez hitlerowców. W Auschwitz II-Birkenau Niemcy urządzili wspólną choinkę. Pod drzewkiem ustawionym na terenie obozu kobiecego polecili ułożyć zamordowanych mężczyzn. To wstrząsające wydarzenie wspominała Krystyna Aleksandrowicz:
W 1942 r. przed Bożym Narodzeniem SS-mani urządzili nam choinkę. W obozie męskim w dzień wigilijny zebrano komando mężczyzn i kazano im przenosić w połach marynarek ziemię. Kto zbyt mało jej nazbierał, był zabijany strzałem. Ułożono wtedy cały stos zwłok pod choinką.
Pomimo strasznych okoliczności, polskim więźniarkom przebywającym w Stabsgebaude udało się trochę „ucywilizować” to straszne miejsce. Na znalezionej i przyniesionej potajemnie gałęzi świerku zapalono świeczki. W wielu obozowych barakach śpiewano kolędy, co podtrzymywało na duchu i dawało nadzieję na przetrwanie. Wigilia w bloku 18a miała charakter religijny. Więzień – ksiądz katolicki dostał od współwięźniów chleb, zrobił z niego hostię i odprawił mszę.
Coraz gorsze położenie Wehrmachtu pod Stalingradem spowodowało, że żołnierze walczący w tym mieście już od początku grudnia przygotowywali się do nadchodzących Świąt. Gromadzili jedzenie i napoje alkoholowe, by Wigilia i Boże Narodzenie różniła się od ponurych dni w ruinach. Pododdział z 297 Dywizji Piechoty zabił konia pociągowego na tyle wcześnie, żeby zrobić z niego „końską kiełbasę” na świąteczne podarunki. Wieńce adwentowe splatano z trawy stepowej zamiast z choinkowych gałązek, a bożonarodzeniowe drzewka wycinano z drewna, by choć odrobinę, poczuć domową atmosferę. Pewien dowódca, będący z zamiłowania pianistą, udał się do izby chorych z butelką szampana, by podtrzymać rannych na duchu. Po napełnieniu kubków w pobliżu wybuchły cztery pociski radzieckie. Szampan się wylał, a z pośród żołnierzy znajdujących się na zewnątrz jeden został zabity, a kolejnych trzech rannych. Śmiertelnie raniony żołnierz śpiewał właśnie kolędę „O du fröhliche”.
Inni dowódcy również znaleźli czas by spotkać się ze swoimi ludźmi. Wpływało to pozytywnie na żołnierskie morale i było okazją do wręczania sobie drobnych prezentów. – Dowódca dywizji dał nam pociągnąć ze swojej butelki i przyniósł tabliczkę czekolady – wspominał jeden z żołnierzy walczących pod Stalingradem.
Święta Bożego Narodzenia w 1942 roku były okazją do kolejnego wizerunkowego oszustwa, którego dopuścił się minister propagandy Joseph Goebbels. Słuchający transmisji radiowej niemieccy żołnierze uwięzieni w Stalingradzie, usłyszeli głos zapowiadający „Tu Stalingrad” a po chwili rozbrzmiał chór śpiewający „Stille Nacht, heilige Nacht”. Realizacja transmisji była tak poprowadzona, by słuchacze mieli wrażenie, że pieśń jest śpiewana nad Wołgą. Ale transmisja oczywiście nadawana była ze studia w Berlinie i w żaden sposób nie poprawiła morale żołnierzy walczących w „mieście Stalina”. Do tego w wigilię temperatura spadła do -25 stopni, lecz jak wspominają żołnierze, noc była „piękna i gwieździsta”.
24 grudnia 1942 r. odpoczynku i spokoju nie zaznali brytyjscy żołnierze walczący przeciwko niemieckiemu Afrika Korps w Afryce Północnej – odzyskali bowiem utraconą dzień wcześniej pozycję w Tunezji. Radośnie przyjęto jednak rozkaz mówiący, że dalsza ofensywa wstrzymana zostanie aż do zakończenia pory deszczowej.
Również amerykańskie dowództwo nie pozwoliło żołnierzom na odpoczynek w Boże Narodzenie. Tego dnia na Guadalcanal, należącym do archipelagu Wysp Salomona, wydano rozkaz ataku na wzniesienia Austen. Jednakże Amerykanie powstrzymani zostali przez zaciekle broniących się Japończyków – w sile zaledwie 500 ludzi. Na drugi dzień ponownie zaatakowano wzgórze, jednakże z podobnie mizernym skutkiem, pomimo wsparcia artyleryjskiego oraz lotnictwa.
Boże Narodzenie 1943. Początek końca?
Kolejne, wojenne Boże Narodzenie w roku 1943 przyniosło więźniom KL Auschwitz niewielką poprawę. W listopadzie stanowisko komendanta obozu macierzystego objął Arthur Liebehenschel, traktujący uwiezionych trochę łagodniej. Nie urządzono tym razem egzekucji i okrutnych akcji dręczenia psychicznego, mało tego, po raz pierwszy zezwolono więźniom na otrzymanie paczek od rodzin. Otrzymanym opłatkiem dzielono się także z Żydami, którzy nie obchodzą Bożego Narodzenia, jednakże wspólna niedola obozowa była wystarczającym powodem do wspólnego świętowania. W wielu barakach więźniowie, w miarę swoich możliwości, urządzili wieczerze wigilijne.
Wigilia Bożego Narodzenia w 1943 roku była zapewne radosna dla generała Dwighta Eisenhowera, który to wspólną decyzją Roosevelta i Churchilla został mianowany Naczelnym Dowódcą Alianckich Sił Ekspedycyjnych w Europie Północno-Zachodniej. Na Dalekim Wschodzie Amerykanie przeprowadzili w Boże Narodzenie kilka misji bombardowania japońskich instalacji militarnych w rejonie Archipelagu Bismarcka. Pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia 1943 r. wielu amerykańskich lotników spędziło w kokpitach swoich samolotów, gdyż z pokładów startowych 2 Grupy Lotniskowców, dowodzonych przez admirała Fredericka Shermana, wysłano 86 bombowców, których zadaniem było bombardowanie japońskich baz.
Z kolei 25 grudnia 1943 r. sukces odnieśli żołnierze radzieccy, odcinając Niemcom połączenie kolejowe na linii Witebsk – Połock. Z kolei 26 grudnia Armia Czerwona wznowiła drugi etap operacji Oranienbaumskiej – przerzutu z Leningradu do Oranienbauma 2 Armii Uderzeniowej przez wody Zatoki Newskiej.
Szczególnie radośnie świętowano w Londynie, gdyż Royal Navy w czasie bitwy koło Nordkappu udało się wreszcie zatopić legendarny i groźny niemiecki pancernik Scharnhorst. Z 1968 członków załogi zginęło aż 1932, w tym kontradmirał Erich Bay. Wrak okrętu spoczywa na głębokości 300 metrów, 100 mil morskich na północny-wschód od Nordkappu, na Morzu Barentsa. Jego pozycję ustaliła norweska marynarka, która natrafiła na wrak we wrześniu 2000 roku.
Boże Narodzenie’44. Koniec jest blisko!
Atmosfera wieczerzy wigilijnej w 1944 r. była już zupełnie inna. Już w całej Europie było wiadomo, że dni III Rzeszy są policzone, chociaż w Ardenach trwały właśnie krwawe walki z Niemcami, którzy przeprowadzili swoją ostatnią, wielką ofensywę. Na wschodzie wyzwolenia oczekiwano w najbliższych dniach, najdalej tygodniach. Już wkrótce, bo 12 stycznia, znad Wisły miała ruszyć wielka radziecka ofensywa nazwana Operacją Wiślańsko-Odrzańską.
W Auschwitz, oświęcimski ksiądz Władysław Grohs de Rosenburg, za cichą zgodą blokowego i sztubowego, odprawił o północy pasterkę. Kobiety z podobozu w Birkenau przygotowały „Gwiazdkę” dla dzieci leżących w szpitalu. Z dostarczonego im przez więźniarki materiału, uszyły około 200 zabawek. Do każdej dołączono po dwa kawałki cukru lub landrynki. Paczki podpisano imieniem i nazwiskiem dziecka. W Wigilię Bożego Narodzenia rozdawała je więźniarka przebrana za Świętego Mikołaja. W 1944 roku więźniarka z Birkenau Leokadia Szymańska, która leżała w obozowym szpitalu, wykonała choinkę, która dziś znajduje się w zbiorach Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Na suknie nalepiła polskie flagi. Drzewko wieńczył polski orzeł.
Choinkę urządzałyśmy na bloku. Przyniosłyśmy jakąś z pola, przyniosłyśmy gdzieś gałązki, ubrałyśmy choinkę i przy choince śpiewałyśmy kolędy – po kryjomu. Tak się to robiło
– wspominała więźniarka Janina Smutek.
Część więźniów, tak jak w poprzednim roku, otrzymała paczki od rodzin, dopuszczano jednak tylko niewielkie przesyłki, a ich zawartością często trzeba się było podzielić ze sztubowym lub blokowym.
Na froncie wschodnim Armia Czerwona ostro parła do przodu wypierając w Wigilię Bożego Narodzenia Niemców z Budapesztu. Walczącym desperacko niemieckim u-bootom udało się zatopić tego dnia aż cztery alianckie statki. W Boże Narodzenie 1944 r. na Luzonie – głównej wyspie Archipelagu Filipin – wylądowali Amerykanie. Przed nimi były jeszcze długie walki o kolejne wyspy filipińskie, a później m.in. o Iwo-Jimę i Okinawę. Niemieccy podwodniacy jeszcze walczyli, 25 grudnia u-booty zatopiły kolejne trzy jednostki alianckie.
1945. Powojenne Święta
Choć kolejny rok przyniósł długo wyczekiwany koniec wojny, to jednak powojenne Święta Bożego Narodzenia’45 nie wszystkim pozwoliły na radość i uśmiech. Szczególnie w Polsce wielu świętujących przy choince i stole wigilijnym opłakiwało utraconych bliskich, myślało o tych osadzonych w ubowskich obozach i więzieniach lub wspominało tych, którzy po wojnie nie zdecydowali się wrócić do kraju. W Europie Wschodniej odciętej od Zachodu „Żelazną kurtyną” zaczynał się kolejny, trochę inny okres okupacji, który trwał aż do 1989 r., ale to już temat na całkowicie inną historię…
Łukasz Grześkowiak, Paweł Szymański
Bibliografia:
- H. Buell, World War II – The Complete Chronicle Of The World’s Greatest Conflict, Black Dog & Leventhal Publishers 2002,
- OŚ Oświęcim – Ludzie – Historia – Kultura, nr 8, 2008,
- https://auschwitz.org/
KOMENTARZE (11)
Oczywiscie trzeba pamietac o jednym ze niemieckie wojska walczyly o wladze i o wieksze polacie ziemi oraz o bogactwie ale napewno trzeba potepic zolnierzy od 1930 do 1940 natomiast po1944 tym czasie mlodzi zolnierze musieli ich a nawet byli zmuszani wstepowac do wojsk i sluzyc machinie zbrodnicszej natomiast 44i 45 to byla tragedia tych mlodych najczesciej nastoletnich i dzieci jako zolnierze tych naj bardziej zal i smutek ze zrobiono im wode z muzgu .
Najgorszy natomiast okres okupacji nastąpił po 1989r gdzie trwa najprawdopodobniej zaplanowany Ekonomiczny Holokaust i co roku w Polskich rodzinach na wigilię zasiada coraz mniej członków rodziny a dziecko to niejednokrotnie można zobaczyć tylko jako figurkę Jezusa w żłobku
Za to PRL to były czasy no nie cudowne wręcz takie magiczne ze zbrodnia w tle…
Człowieku.Co Ty porównujesz.ogarnij się.
skoro autorzyna porównuje PRL z WW2…
Po 45r było teez sporo rodzin, które opłakiwały dziesiątki tysięcy zabitych bezbronnych cywili przez tz. Żołnierzy Przeklętych
żołnierze narażajac siebie i bliskich na tortury walczyli i z okupantem i sprzedawczykami czynnymi i biernymi na których sie opierała władza i terror. są ludzie co za kiełbasę zdradzą nawet członka rodziny, nie tylko Ojczyznę, giną bez broni, bo nie maja odwagi brać jej do ręki,
natomiast inną sprawą być może ww poruszaną są przestepstwa i nadużycia, muszą być udowodnione i karane bez względu na to w jakim mundurze były popełniane.
to nie przesądza o ocenie szlachetnej inicjatywy oporu wrogom, odejścia od posłuszeństwa, które nie daje nadziei na przetrwanie, kapo obozowe też było do odstrzału, sprzedali sie za odroczony termin i lepsze wyżywienie.
Ty Ruski-polak napisz też o ofiarach twoich rodaków ,którzy mają na rękach krew dziesiątków tysięcy zabitych Polskich Patriotów zamordowanych po 1945 ,przez bandy NKWD i ich pejsatych przyjaciół z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego ,Urzędu Bezpieczeństwa itp. Za co byli mordowani Polscy Patrioci ? Tylko za to że nie zgadzali się na zamianę jednego okupanta Niemieckiego na drugiego Rosyjskiego. Oraz byli przeciwko paktowi Ribbentrop-Molotow ,który dzielił Europę na strefy wpływów ,początkowo Niemiec i Rosji ,a później USA i Rosji. Oraz za to że nie uznawali sfałszowanego referendum i sfałszowanych wyborów ,dokonanych przez Komunistów z Rosji i Polski. Komuniści po 1945 ,niczym nie różnili się od Socjalistów z Sanacji z lat 1926-1939. Jedni i drudzy nie mieli poparcia w społeczeństwie i utrzymywali się przy władzy jedynie dzięki aparatowi represji – Policja ,Wojsko ,Więzienia i skrytobójstwa dla swoich politycznych przeciwników. Jedyną cechą jaką musieli się wykazać zarówno Socjaliści z Sanacji jak i Komuniści z PZPR było – mierny ,bierny ale wierny. Zarówno jedni jak i drudzy wszystkie najważniejsze stanowiska w państwie poobsadzali swoimi ludźmi ,oraz kontrolowali sądy. Podobnie u jednych ,jak i u drugich kwitł kult Dyktatora-Wodza-Sloneczka Narodu. Obaj Dyktatorzy ,zaczynali karierę jako pospolici przestępcy-terroryści. Obaj nie mieli pojęcia o powodzeniu Wojskiem ,bo w wojsku nigdy nie służyli,ale Mianowali sami siebie jeden – marszałkiem ,drugi generalissimusem. Obaj mieszkali przez jakiś czas na Syberii.,byli zawodowymi rewolucjonistami ,oraz agentami ,jeden był agentem Carskiej Bezpieki ,drugi był agentem Japonii ,Austro-Węgier i Niemiec. Żaden z nich ,nie był Polakiem i Rosjaninem ,tylko – Bialorusinem-Litwinem i Gruzinem. Obydwaj doszli do władzy ,mordując i przesladując swoich przeciwników politycznych. Obydwaj dokonali po przejęciu władzy czystek w wojsku ,mordując lub usuwając z wojska ,doświadczonych żołnierzy i mianujac na ich stanowiska głupców i miernoty. Obydwaj dowodzac wojskiem doprowadzili do jego zacofania i słabości ,co ujawniło się u jednego 01.09.1939 ,natomiast u drugiego 22.06.1941.
Rzeczywiście najsmutniejsze święta Bożego Narodzenia mieli ci Niemcy w Stalingradzie ,którym wylał się SZAMPAN ! Gloryfikacja Narodowych-Socjalistów z NSDAP ,Wehrmachtu ,SS ,Gestapo przez Niemiecki ,Der Onet ,trwa w najlepsze. Mam takie małe proste pytanie – Czy to nie Niemcy zafundowali – Polsce ,Europie i Światu te „Najsmutniejsze święta Bożego Narodzenia” ? Biedni byli ci dziadkowie redaktorów z Der Onet – dziadek jednego zginął w Auschwitz- spadł z wieżyczki wartownika ,natomiast dziadek drugiego został zastrzelony walcząc w AK – przez Anglików pod Tobrukiem – Afrika Korps. Czy Polacy w latach okupacji Niemieckiej 1939-1945 ,też mogli pić szampana ? Czy byli – martwi – pod choinką w Auschwitz ,dla innych więźniów – prezentami ,od Niemieckich Nadludzi ,Czystych Aryjczykow w typie Nordycki. Takich jak Hitler ,Geobbels ,Himmler ,czy Goering ? Niemieckie gazety dla Polaków ,takie jak Der Onet ,porównują los Polskich ofiar z losem Niemieckich okupantów ,najeźdźców i morderców ! Nie było by żadnych „najsmutniejszych świąt Bożego Narodzenia ” 1939-1945 – mordowania ludności cywilnej i jeńców wojennych ,Niemieckich ,Obozow Zagłady ,Rosyjskich Gułagów ,zesłania na Syberię i wszystkich innych zbrodni Narodowych-Socjalistów i Komunistów ,gdyby nie pakt dwu zbrodniarzy Hitlera i Stalina – Ribbentrop-Mołotow ,oraz ich wspólna napaść na 2 RP – 01.09.1939 i 17.09.1939.
Zrozum, że ci biedni Niemcy musieli tych podludzi gonić po lasach w Polsce, zamykać w obozach koncentracyjnych, bombardować i wyburzać ich brzydkie miasta. Szukać na stepach w Rosji. Narażali się ci biedni Niemcy na odmrożenia napaść ze strony złych podbitych narodów i nie mogli przeżywać świąt u siebie w domu. Mało tego ci niecywilizowani dzicy Polacy, Żydzi i Rosjanie nie chcieli sami oddać swoich dóbr i nie układali się rzędami sami w rowach aby łatwiej można ich było zasypać. Wzrusza mnie ta troska autora artykułu o niewygody i niebezpieczeństwa jakie musieli znosić Aryjczycy. Do tego ci niewdzięcznicy nie chcieli dać się zastrzelić zgwałcić czy pracować w niemieckiej fabryce lub na polu.”Co za sporsna dzicz”.
To była ironia i sarkazm.