Nie jest prawdą, że w trakcie trwania Powstania Warszawskiego w Warszawie nie było pochodzących z ZSRR żołnierzy. Ale nie przybyli jako oswobodziciele, a sojusznicy katów. A wręcz sami żołnierze RONA, bo o nich mówimy swoim okrucieństwem przewyższyli nazistów.

Początki i geneza RONA
Korzeni Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii Ludowej należy szukać w tzw. Republice Łokockiej, utworzonej przez III Rzeszę na okupowanych terenach Związku Radzieckiego. Po śmierci pierwszego starosty, Konstantina Woskobojnika, w 1942 roku władzę w Republice przejął Bronisław Kamiński – postać nietuzinkowa, ale i niezwykle kontrowersyjna. Urodzony w rodzinie o polskich korzeniach, jeszcze przed wojną więziony był za krytykę Stalina. Po uwolnieniu został jednym z założycieli Narodowosocjalistycznej Partii Robotniczej Rosji „Wiking”.
Straż ludowa, która początkowo pełniła funkcję policyjno-porządkową, została w drugiej połowie 1942 roku przekształcona w Rosyjską Wyzwoleńczą Armię Ludową (RONA). Ofensywa Armii Czerwonej latem 1943 roku doprowadziła jednak do likwidacji Republiki Łokockiej. Dla kolaborantów nie było powrotu – w oczach sowieckich władz groziła im jedynie śmierć za zdradę. Dlatego oddziały RONA wraz z cywilami ewakuowano na zachód.
RONA na Białorusi
Nowym etapem działalności oddziałów Kamińskiego była Białoruś. Formalnie podporządkowani 2. Armii Pancernej generała Rudolpha Schmidta, w praktyce jednak bardziej słuchali dowódcy SS i policji na Białorusi, Curta von Gottberga. Tam wsławili się wyjątkowym okrucieństwem – uczestniczyli w „oczyszczaniu” terenów z partyzantów, co w rzeczywistości oznaczało masowe mordowanie ludności cywilnej.

Bronisław Kaminski z oficerami RONA i policji niemieckiej uzgadnia plan akcji przeciwpartyzanckiej na Białorusi, 21 marca 1944 r.
Kolejną akcją była operacja „Kormoran”, rozpoczęta 22 maja 1944 roku. Miała ona na celu likwidację partyzantki na północ od Mińska. W praktyce jednak była kolejną krwawą pacyfikacją – tysiące niewinnych ludzi zostało wymordowanych. RONA poniosła jednak znaczne straty, zwłaszcza podczas walk w rejonie Połocka, gdzie zginęło ponad 200 żołnierzy, a wielu zaczęło dezerterować. W konsekwencji jednostkę przesunięto jeszcze dalej na zachód, poza granice ZSRR – do Polski.
Przeczytaj także: Przemilczane zbrodnie – tak Niemcy gwałcili Polki podczas Powstania Warszawskiego
Niechętni do walki i marsz na Warszawę
Oddziały Kamińskiego trafiły w okolice Częstochowy. Początkowo nie wyznaczono im nowych zadań bojowych. Sam dowódca spędzał czas w towarzystwie Himmlera, Ericha von dem Bacha i Oskara Dirlewangera – z nimi, według świadectw, nie stronił od alkoholu. Himmler planował utworzyć na bazie RONA pierwszą rosyjską dywizję SS, w praktyce wcielono ich jako Brygadę Szturmową SS „RONA”.
Kiedy w sierpniu 1944 roku wybuchło Powstanie Warszawskie, Niemcy postanowili wykorzystać również formację Kamińskiego. Sięgnięto jednak tylko po nieżonatych mężczyzn, pozostawiając żonatych w Raciborzu. Samym ronowcom nie było spieszno do walki – wielu twierdziło, że sprowadzono ich tu jedynie po to, aby zginęli. Inni próbowali wymigiwać się brakiem sprzętu i amunicji.
Mimo niechęci, 3 sierpnia 1944 roku zapadł rozkaz przemieszczenia oddziałów RONA pod Warszawę. Około 1700 żołnierzy, dowodzonych przez majora Iwana Frołowa, skierowano w okolice Rakowa. Oficer łącznikowy Kamińskiego zameldował w sztabie 9. Armii, że około 2000 ludzi jest gotowych uderzyć na Warszawę. Zadaniem było wkroczenie od południowego wschodu na Ochotę i dotarcie do mostu Poniatowskiego.
Klauni zamiast żołnierzy
Rzeczywista wartość bojowa formacji pozostawiała wiele do życzenia. 5 sierpnia ruszyli do ataku w towarzystwie oddziałów Dirlewangera – razem około 2100 ludzi. Powstańcy na Ochocie mieli słabe siły (około 400 akowców, źle uzbrojonych), lecz początkowo nie musieli obawiać się RONA. Ci bowiem zamiast walczyć, kryli się w ruinach, rabowali i pili.
Ich wygląd także budził drwinę. Nie posiadali jednolitych mundurów – nosili pstrokate, podarte ubrania, często bez oznaczeń. Jedynym wyróżnikiem były opaski z krzyżem św. Jerzego lub napisem „RONA”. Brakowało im również amunicji i wyposażenia. Nic dziwnego, że niemieckie raporty odnotowały minimalny postęp – zaledwie 300 metrów natarcia. Świadkowie wspominali, że wyglądali bardziej jak „cyrkowcy niż żołnierze”.
Bestialstwo na Ochocie
Choć słabi w boju, szybko ujawnili swoje prawdziwe oblicze – brutalnych oprawców. W relacjach mieszkańców Ochoty powtarza się obraz piekła: gwałty, rabunki, masowe mordy. Ludzi wypędzano z piwnic, rozstrzeliwano na miejscu, a dla pewności wrzucano granaty. Budynki podpalano, często zmuszając lokatorów do rozlewania benzyny we własnych mieszkaniach.
Szczególnie wstrząsające były zbrodnie na dzieciach – niemowlęta rozbijano o ściany lub przebijano bagnetami na oczach matek. Kobiety, niezależnie od wieku czy stanu zdrowia, były gwałcone.

Żołnierze RONA podczas tłumienia powstania warszawskiego
Jednym z najbardziej dramatycznych epizodów była masakra w Instytucie Radowym ufundowanym przez Marię Skłodowską-Curie. 5 sierpnia oddziały RONA wtargnęły do szpitala. Po wypiciu alkoholu, a nawet eteru, rozpoczęły orgię przemocy – rabowały, gwałciły i mordowały pacjentki oraz personel. Nie miało znaczenia, że wiele chorych było przykute do łóżek. Do 19 sierpnia zamordowano tam około 170 osób.
Bezużyteczni w walce, bezlitośni wobec cywilów
Iwan Frołow próbował później zaprzeczać udziałowi swoich ludzi w masowych egzekucjach, ale relacje ocalałych i dokumentacja są jednoznaczne. Polacy składali skargi do niemieckich dowódców, jednak odpowiedzią były cyniczne uwagi, że sami „chcieliśmy powstania”. Nawet von dem Bach ignorował doniesienia o zbrodniach.
W rzeczywistości oddziały RONA nie wypełniły powierzonego im zadania. Do mostu Poniatowskiego nigdy nie dotarli. Utknęli na Ochocie, w rejonie Zieleniaka – miejsca kaźni mieszkańców – gdzie mordowali, gwałcili i rabowali, pijąc każdy napotkany alkohol. W praktyce inne jednostki, m.in. SS „Galizien”, musiały dokończyć za nich walkę.
Przeczytaj także: „To był najokropniejszy dzień w życiu”. Które momenty walk uczestnicy powstania warszawskiego wspominali najgorzej?
Koniec Kamińskiego i upadek formacji
Wkrótce Niemcy zrozumieli, że RONA jest bezużyteczna jako formacja bojowa. Kamiński został odsunięty od dowództwa, a następnie zginął w tajemniczych okolicznościach – najprawdopodobniej zamordowany przez Niemców, którzy upozorowali wypadek samochodowy pod Łodzią.

Dowódca pułku major Iwan Frołow (pośrodku) z oficerami RONA podczas Powstania Warszawskiego. Oficer po prawej od Iwana Frołowa to ltn. Michalczewski. Żołnierz pierwszy z prawej przypuszczalnie należy do ROA (POA po rosyjsku) sądząc po naszywce na ramieniu.
Resztki jego oddziałów skierowano do Puszczy Kampinoskiej. Tam dawna brygada Kamińskiego została rozbita przez polskich partyzantów, którzy w ten sposób pomścili ofiary Ochoty i innych warszawskich dzielnic.
Bibliografia
- M. Barej, Geneza i przegląd rosyjskich formacji wojskowych w służbie III Rzeszy w czasie wojny niemiecko-sowieckiej 1941-1945, „Radzyński Rocznik Humanistyczny”, tom 21/2023.
- N. Davies, Powstanie’44, Wydawnictwo Znak, Kraków 2004.
- A. Richie, Warszawa 1944. Tragiczne Powstanie, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2014.
KOMENTARZE (1)
Co to za artykuł? Kto to pisał? Ktoś kto wypił tyle co ci z RONA?