Ciekawostki Historyczne
Dwudziestolecie międzywojenne

Dziecko z ankiety. Kim byli najmłodsi pracownicy II RP?

Inspektorzy pracy tworzyli formularze, w których zapisywali wiek, wagę, wzrost i codzienność młodocianych robotników. Z tych kart wyzierała nędza i choroby: zniszczone płuca tkaczek, uszkodzony słuch małych drukarzy, sine dziąsła chłopców pracujących przy ołowiu. Statystyki mówiły jedno: dzieci pracowały niemal wszędzie.

Tekst stanowi fragment książki Magdaleny Kopeć, „Pastuszkowie, gazeciarze, tkaczki. Jak zmuszano dzieci do pracy”, wyd. Wielka Litera, 2025 rok.

Wyzysk przyszłości. Gdzie pracuje dziecko?

Proszę się przejść tylko po fabrykach gdzie pracują dzieci i kobiety – a spotkamy tam prawie wszędzie istoty blade, wynędzniałe, z piętnem rozwiniętej lub rozwijającej się choroby na twarzy. Te wynędzniałe postaci, bez rumieńca na twarzy i bez blasku w oku – świadczą nader wymownie o sobie. Pracują oni – bo tak im każe twarda konieczność życia, – ale widocznem to jest – że każdy dzień pracy jest dla nich uszczupleniem zasobu sił, jest wyzyskiem przyszłości na rzecz teraźniejszości.

Większość dyskusji o konieczności ochrony dziecka, o jego statusie jako człowieka i potrzebach fizycznych oraz emocjonalnych, przetaczała się od drugiej połowy XIX wieku na łamach naukowych i społecznych periodyków, względnie w salonach oświeconych pedagogów i społeczników.

Praca zarobkowa dzieci – wcześniej prawie niezauważana i uznawana za coś absolutnie naturalnego – stała się tematem społecznej debaty. W dyskusji tej po jednej stronie znajdowali się ci, którzy dostrzegali wyzysk młodocianych i kolosalny negatywny wpływ pracy na ich organizmy: lekarze, pedagodzy, działacze społeczni i filantropi. Po drugiej – właściciele zakładów, urzędnicy, a nawet część rodziców. Ci ostatni niejednokrotnie sami zabiegali o zatrudnienie dziecka, nawet jeśli wiek lub zdrowie nie kwalifikowały go do pracy.

fot..Lewis Hine – U.S. National Archives and Records Administration/domena publiczna

Głównie w przemyśle metalowym. Ślusarstwo, szlifierstwo, blacharstwo, fabryki wyrobów srebrnych – tu królują chłopcy. Dziewczęta częściej zatrudnia się w tkalniach – przy maszynach, gdzie bardziej liczy się zwinność niż siła.

Mimo oporu części społeczeństwa – który nie zawsze wynikał z chęci wyzysku małoletnich, a niekiedy był po prostu odruchowym sposobem na poradzenie sobie z poczuciem odpowiedzialności za ich krzywdę – pojawiały się instytucje, urzędy i stowarzyszenia postulujące zmiany w prawie i konieczność zabezpieczenia wszystkim dzieciom… dzieciństwa. Natomiast po odzyskaniu niepodległości ta coraz większa świadomość, że sytuacja pracujących małoletnich musi ulec zmianie, objawiała się w różnorakich badaniach i ankietach, które w środowiskach robotniczych przeprowadzali socjolodzy oraz urzędnicy nowoczesnych instytucji: Kasy Chorych czy Inspekcji Pracy. Nie były to kompleksowe analizy – realizowano je wyrywkowo, w różnych okresach i miejscach, by choć pobieżnie ocenić stan zdrowia dzieci i młodzieży, poznać położenie i codzienność tych osób.

Czytaj także: Niemowlę w sławojce. Dzieciobójstwo w przedwojennej Polsce [18+]

Dziecko z formularza

„Aby dokładniej zrozumieć masę młodzieży pracującej, trafniej wnikać w warunki jej pracy i życia i wpływać racjonalnie na normowanie ich, rozwinął się ostatnio w pracy inspekcyjnej system ankietowy, uzupełniany przez szczegółowe wywiady, prowadzone pod kątem pojedynczych zagadnień” – pisze w 1932 roku jedna z inspektorek pracy.

Już w 1929 roku pojawił się skromny, choć ważny, okólnik o konieczności zorganizowania badań zatrudnionych jawnie małoletnich, wpisanych do Kas Chorych w 13 ośrodkach przemysłowych: Białymstoku, Bielsku-Białej, Bydgoszczy, Częstochowie, Drohobyczu, Radomiu, Krakowie, Lwowie, Łodzi, Poznaniu, Sosnowcu, Tomaszowie i Warszawie. Wykonywano je w Kasach Chorych, w stacjach badań młodocianych. Procedura obejmowała tylko młodzież w wieku od 15 do 18 lat, gdyż obowiązywała już ustawa ograniczająca wiek dzieci dopuszczanych do pracy zarobkowej – choć nie należy się łudzić, że dzieci poniżej piętnastego roku życia nie zasilały szeregów robotników.

fot.Narodowe Archiwum Cyfrowe / 1-G-1597-4 / domena publiczna

Montaż parowozów w Pierwszej Fabryce Lokomotyw w Chrzanowie, lata 20.

Szara strefa miała się dobrze, ale z oczywistych względów nie dysponujemy pełnymi, oficjalnymi danymi na ten temat. Państwo dopiero raczkowało, a w instytucjach nadzorujących warunki pracy uczono się działać na scalonym po zaborach terytorium. Z każdym rokiem uzupełniano wiedzę o realnym poziomie zatrudnienia małoletnich oraz o kondycji psychicznej i fizycznej pracującej legalnie młodzieży.

Maria Kirstowa, inspektorka pracy obwodu warszawskiego w latach 1918–1919, wprowadziła system kart informacyjnych, na których zapisywano wszelkie dane uzyskane w trakcie badań lekarskich i rozmów z młodocianymi pracownikami. Uwzględniano między innymi wiek, płeć, informacje o rodzinie i miejscu zamieszkania, warunkach lokalowych, wykształceniu czy zamiłowaniach.

„Z kartek tych […] wyzierała cała nędza i anormalne warunki gospodarcze doby ówczesnej” – pisała po latach Kirstowa.

Gdzie zatem – według urzędniczych formularzy – pracowali małoletni w początku lat trzydziestych?

Głównie w przemyśle metalowym. Ślusarstwo, szlifierstwo, blacharstwo, fabryki wyrobów srebrnych – tu królują chłopcy. Dziewczęta częściej zatrudnia się w tkalniach – przy maszynach, gdzie bardziej liczy się zwinność niż siła. Są też oczywiście pomocnicami krawcowych i szwaczkami, uczą się u modystek. Wykonują gorsety, bo małe, drobne dłonie świetnie się przy tej pracy sprawdzają. Przemysł tkacko-odzieżowy zachłannie wciąga w swoje tryby tanią siłę roboczą o smutnych, ale zdrowych oczach, które widzą szew i guziki, a nawet czarne nici na czarnym materiale. Tymczasem w prywatnych domach pracują – legalnie i nielegalnie – rzesze „dziewcząt do posług”.

Według danych Kas Chorych młoda służąca to przeważnie sierota lub półsierota. Nie ma bliskich, których musiała opuścić, by iść na służbę, ale też nikt o nią nie dba i nikt się za nią nie wstawia. Jest zdana na łaskę swojej pani czy pana, a także wyżej postawionej służby, ale i tak uważa swoją pracę za szansę. Ma własne łóżko, czasem nawet pokój dzielony z koleżanką – nie to, co pomocnice krawcowych, które u swoich chlebodawców często śpią po kilka w jednej izbie i po kilka w łóżku. Ma zapewnione wyżywienie – ankiety podają, że młode służące ważą zwykle więcej niż rówieśnice pracujące w innych zawodach. Czy są wykształcone? Często nie kończą nawet szkoły powszechnej. Bo i po co? To nie handel, żeby trzeba było sprawnie liczyć.

Tu wystarczy być robotnym i cichym. „Sport?” – pytają ankieterzy. Służące od świtu do nocy uprawiają przeróżne dyscypliny: palą w piecach, ścielą łóżka, podają posiłki, czasem gotują, biegają za sprawunkami, sprzątają, a wieczorem szyją i cerują. Kiedy mają mieć czas na coś więcej? Wniosek z ankiety: spośród przebadanych służących tylko 0,6 procent uprawia jakiś sport.

fot.nac.gov.pl, sygnatura: 3/2/0/-/5729

Służące pracowały od rana do wieczora, najczęściej z jednym wolnym popołudniem raz w tygodniu.

Miejsc, gdzie nie pracowała młodzież, było w gruncie rzeczy niewiele. Młodocianych zatrudniano niemal wszędzie – od przemysłu drzewnego czy spożywczego przez handel i rolnictwo, aż po górnictwo. Istniało kilka niefabrycznych zawodów, w których dzieci sprawdzały się wyjątkowo dobrze. Chociażby gońcy – chłopcy na posyłki biegający od drzwi do drzwi z belami materiałów, paczkami, dokumentami, zamówieniami. Praca na pozór łatwa, ale w dłuższej perspektywie – beznadziejna. Trudno mówić o zawodzie gońca. To raczej przypadkowe, tymczasowe zajęcie, które we współczesnym CV można by porównać do roznoszenia ulotek. Owszem, jest to jakiś etap w życiu zawodowym, ale nieszczególnie przydatny w przyszłej pracy, bo jakich umiejętności może nabyć goniec – poza sprytem?

Na ulicach miast pracowali także bardzo młodzi gazeciarze, a w hotelach i restauracjach – bardzo młodzi kelnerzy, obsługujący bawiących się do świtu gości. Ta ostatnia praca czasem prowadziła do wykolejenia: łatwy zarobek, szemrane znajomości. Hanna Krahelska, inspektorka pracy zajmująca się młodocianymi i oglądająca na co dzień dramaty związane z pracującymi dziećmi, pisała wprost:

Mali kelnerzy, pikolacy, bladzi chłopcy restauracyj, hoteli i dancingów; nigdy nie wyspani; za wcześnie, od niewłaściwej strony „zawodowo” zetknięci z najwstrętniejszemi cechami i przejawami życia burżuazji – wogóle klas zamożniejszych. Chłopcy, mimowoli wzorujący się na gestach, grymasach, sposobach „zabijania” życia, podpatrzonych u tych konsumentów kolacyj, obiadów, napojów, dancingów, gabinetów i. t. p.

Czytaj także:  Z kołyski do… fabryki lub kopalni. Najniebezpieczniejsze zawody wykonywane dawniej przez dzieci

W daninie składają swoje zdrowie

Kolejna kategoria informacji gromadzonych przez służby państwowe odnosiła się do stanu zdrowia młodych robotników. Jak się przedstawiał? Mówiąc najkrócej: źle.

Niezależnie od wykonywanego zawodu, rozwój dziecka czy nastolatka był utrudniony ze względu na niekorzystne 111 warunki – każda praca odbijała się na wyglądzie oraz stanie psychicznym i fizycznym. Maria Kirstowa, która zajmowała się sprawdzaniem warunków higienicznych i analizowała zapadalność na choroby zawodowe, stwierdzała na łamach prasy branżowej:

Niezadawalające przestrzeganie ustaw, złe higieniczne warunki pracy, organizacja i racjonalizacja pracy, dokonywana bardzo często bez uwzględnienia roli i znaczenia czynnika ludzkiego w produkcji szczególnie groźnie się przedstawiają na tle warunków życia i bytu robotników, a także niekorzystnie wpływają na rozwój młodocianych organizmów.

fot.Narodowe Archiwum Cyfrowe / 3/1/0/2/790 / domena publiczna

Warszawski gazeciarz w akcji przedwyborczej.

Gdyby chcieć stworzyć model przeciętnego nastoletniego robotnika, mierzyłby około 160 centymetrów i ważył niespełna 50 kilogramów, przy obwodzie klatki piersiowej wynoszącym średnio 73–75 centymetrów. Najprawdopodobniej miałby zepsute zęby (dotyczyło to 58,4 procent przebadanych chłopców i 63,2 procent dziewcząt). Inspektorka pracy z zachodnich rejonów Polski opisywała, że uczniowie w wizytowanych przez nią zakładach rzemieślniczych i młodociani pracownicy są słabo rozwinięci i cherlawi.

Chłopcy 17-o letni mający 160 cm wzrostu ważą b. często 47 kg, 45 kg, 41 kg.

Przeciętna robotnica w wieku 16 lat mierzyła około 152 cm i ważyła około 48 kilogramów. Miała zapewne problemy z płucami bądź wzrokiem, szczególnie jeśli pracowała w przemyśle odzieżowym – tkaczki nieustannie wdychały pył bawełniany, a pomocnice krawcowych i szwaczki wytężały wzrok przy fastrygach. Pyły zagrażały dziewczętom pracującym w wytwórniach sreber (przy polerowaniu), chemikalia – tym zatrudnionym w introligatorniach.

Typowe dla poszczególnych zawodów choroby zawodowe u młodzieży występowały częściej i były bardziej uporczywe niż u dorosłych. Młode, nastoletnie organizmy dopiero się kształtowały, a czynniki zewnętrzne wyjątkowo łatwo zaburzały rozwój narządów czy układu kostnego. Dlaczego w ankietach tak skrupulatnie podawano obwód klatki piersiowej? Zależał od niego rozwój płuc i prawidłowe oddychanie, tak jak od rozwoju mięśni, kości i nerwów – normalny ruch. Patrząc na listę chorób nastolatków, można odnieść wrażenie, że przebadani zostali pięćdziesięcioletni robotnicy z trzydziestoletnim stażem pracy.

Związek schorzeń z rodzajem wykonywanej pracy jest oczywisty. Dzieci pracujące w przemyśle chemicznym, na przykład przy wyrobie farb ołowianych (Światowa Organizacja Zdrowia umieściła ołów na liście najgroźniejszych dla organizmów żywych substancji), cierpiały na choroby i wady układu nerwowego, płuc, serca i skóry. Zatrudnione w przemyśle papierniczym – najczęściej miały problemy ze wzrokiem i sercem; z kolei choroby słuchu to zmora małych drukarzy, kuśnierzy i wykonujących inne zawody związane z wysokim poziomem hałasu.

W 1925 r. zostałem przyjęty jako chłopak do pomocy w drukarni. To była drukarnia na potrzeby zakładu Scheiblerów. […] Byłem wątłym, filigranowym, nie nadawałem się do ciężkiej pracy. Odbierałem druki z maszyny i odkładałem, ciąłem na gilotynie, ale to było ponad moje siły. Pracowałem 8 godzin. Praca była szkodliwa, w kwasach. […] Pomieszczenie, w którym pracowaliśmy miało 26 m2. Pośrodku stała maszyna drukarska, stół. Pracownikami byli – kierownik, drukarz i dwóch pomocników.

fot.Narodowe Archiwum Cyfrowe / 3/1/0/6/2442


Grupa dzieci na dworze przy prowizorycznej kuchni, na której kobieta przyrządza posiłek.

Jeśli takie dziecko zbyt długo przebywało w szkodliwych warunkach, a do tego jadło przy warsztacie brudnymi rękami i wdychało szkodliwy pył, kończyło się to często ciężkimi dolegliwościami. Sine dziąsła i osłabienie jasno wskazywały przyczynę – lekarz wpisywał wówczas w karcie zdrowia: „skutki ołowiu”. Prawo zakazywało przyjmować dzieci do pracy w warunkach zagrażających zdrowiu, ale w latach dwudziestych drukarnie i tak masowo zatrudniały chłopców – często pod pretekstem przyuczania do zawodu czy wykonywania praktyk. W rzeczywistości liczył się zysk właściciela zakładu.

Czytaj także: Buty w chłopskich domach

Tekst stanowi fragment książki Magdaleny Kopeć, „Pastuszkowie, gazeciarze, tkaczki. Jak zmuszano dzieci do pracy”, wyd. Wielka Litera, 2025 rok.

Zobacz również

Nowożytność

Początek rewolucji przemysłowej

Industrializacja zaczęła się 300 lat temu w Anglii od wynalazku, którego królowa... nie pozwoliła opatentować. Jak wyglądały początki rewolucji przemysłowej?

30 maja 2025 | Autorzy: Brian Merchant

Druga wojna światowa

Polska i Litwa podczas II wojny światowej

„Od średniowiecza Polacy i Litwini więcej razy wiktymizowali innych, niż walczyli ze sobą”. Jak wyglądały stosunki polsko-litewskie podczas II wojny światowej?

27 marca 2025 | Autorzy: Cezary Korycki

Dwudziestolecie międzywojenne

Przewrót majowy (1926)

Prawicowi politycy do końca nie wierzyli, że dojdzie do puczu, ale Piłsudski miał tylko jedno wyjście: przejąć władzę siłą. Jak przebiegał przewrót majowy?

12 marca 2025 | Autorzy: Andrzej Krajewski

KOMENTARZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.