D-Day – tak Amerykanie nazwali początek operacji „Neptun”. Lądowanie aliantów w Normandii nastąpiło 6 czerwca 1944 roku. Ilu żołnierzy zginęło tego dnia?

O 5.50 aliancka artyleria okrętowa otworzyła zmasowany ogień do niemieckich fortyfikacji nadbrzeżnych i wsi wzdłuż wybrzeża normandzkiego. O 6.30 rozpoczął się desant głównych sił amerykańskich na plaże „Utah” i „Omaha”, godzinę później na swoich trzech plażach lądowali Brytyjczycy i Kanadyjczycy. Przepłynięcie kanału La Manche zajęło niektórym oddziałom aż kilka godzin. Alianci obawiali się, że Niemcy użyją gazów bojowych; środki neutralizujące działanie gazu, którymi spryskano mundury żołnierzy, miały tak odrażający zapach, że w połączeniu z kołysaniem barek desantowych wywołały wymioty u wielu żołnierzy, którzy do tej pory nie dostali choroby morskiej.
Na plaży „Utah” wylądowało 23 000 żołnierzy. Ponieśli znikome straty (tylko 210 zabitych i rannych), a zawdzięczali to między innymi temu, że prąd zniósł barki desantowe 4 Dywizji około 2 kilometrów na południe od wyznaczonego rejonu desantu, na względnie słabo bronioną część wybrzeża; 28 z 32 przystosowanych do pływania czołgów Sherman wyjechało na brzeg. Kiedy 101 Dywizja Powietrznodesantowa uchwyciła co najmniej cztery drogi odwrotu z plaży, większość pułku z niemieckiej 709 Dywizji, zajmującego pozycje na tym odcinku, poddała się.
Jednakże na plaży „Omaha”, na której miało wylądować tego dnia dwie trzecie wojsk amerykańskich, sytuacja była zupełnie inna. Doświadczona amerykańska 1 Dywizja (nazywana Big Red One od czerwonej naszywki na rękawie munduru) i 29 Dywizja, która nie brała dotąd udziału w walkach, poniosły dziesięciokrotnie większe straty niż 4 Dywizja na plaży „Utah”.
Co poszło nie tak na plaży „Omaha”?
Mimo długotrwałych, starannych przygotowań (sztabowcy przez lata przeglądali albumy ze zdjęciami normandzkiego wybrzeża zrobionymi przez turystów) okazało się, że teren nie nadaje się do działań zaczepnych. Ale kiedy przed operacją zapadła decyzja o rozszerzeniu przyczółka aż po plażę „Utah” na zachodzie, plaża „Omaha” była jedynym rejonem między „Utah” a plażami brytyjsko-kanadyjskimi, na którym oddziały amerykańskie mogły zejść na ląd.
Klify i skarpy w niektórych miejscach wznosiły się 50 metrów nad wydmami; za sprawą wygięcia linii brzegowej w kierunku lądu niemieckie pola ostrzału zachodziły na siebie; barki desantowe zatrzymywały się na mieliznach; ostrzał z dział okrętowych nie zneutralizował ognia z potężnych i dobrze rozmieszczonych fortyfikacji (zachowanych do dziś); miny przeciwpiechotne, zasieki z drutu kolczastego i stalowe jeże przeciwczołgowe zbierały krwawe żniwo; celny ogień niemieckiej artylerii, a przede wszystkim pułk 716 Dywizji Piechoty i oddziały 352 Dywizji Piechoty siały spustoszenie wśród atakujących.
„Ultra” poinformowała, że plaży „Omaha” będzie bronić aż osiem nieprzyjacielskich batalionów, a nie cztery, jak wcześniej przyjmowano, ale było za późno, aby zmienić z tego powodu cały plan. Bataliony te, jak pisał historyk operacji „Overlord” Max Hastings, stworzyły „zdecydowanie największą koncentrację niemieckiego ognia na całym froncie desantowym”. Dlatego amerykański desant na plaży „Omaha” omal nie skończył się katastrofą.
D-Day. Pierwsze minuty po desancie
„Nie wierzyliśmy własnym oczom: w oddali ukazywały się jedna po drugiej barki desantowe – wspominał Franz Gockel z 726 Pułku 716 Dywizji Piechoty. – Spadający na nas grad pocisków stawał się coraz gęstszy, wzbijając fontanny piasku i skalistych odłamków”. Początkowa scena z filmu Szeregowiec Ryan świetnie pokazuje te pierwsze straszne minuty lądowania Amerykanów na plaży „Omaha”, ale nawet ona nie oddaje całego chaosu i krwawej jatki.
Sytuacja Amerykanów byłaby jeszcze gorsza, gdyby sprawdziły się przewidywania Rommla, że alianci zaatakują w czasie przypływu, bo wszystkie działa niemieckie zostały ustawione na tę ewentualność. SHAEF jednak wybrał odpływ, aby przeszkody były bardziej widoczne. Miało to jednak swoje wady, bo jak wspominał sierżant James Bellows z 1 Batalionu pułku Hampshire: „Wielu z nich [żołnierzy, z którymi wylądował na plaży „Sword”] zostało przejechanych przez własne barki desantowe. Barki stały się lżejsze, gdy żołnierze z nich wysiedli, i sunęły na falach ku plaży. Wielu idących żołnierzy dostało się pod nie”.

fot.Philg88/CC BY 4.0 Mapa plaż desantowych podczas D-Day 6 czerwca 1944 roku.
Sześciokilometrowa plaża „Omaha”, na której wylądowali Amerykanie, szybko stała się sceną śmierci i zniszczenia. Amerykańscy żołnierze, których średnia wieku wynosiła 20 i pół roku, znacznie mniej niż Brytyjczyków (24) i Kanadyjczyków (29), musieli wyskakiwać z barek desantowych wprost pod ogień z karabinów maszynowych i moździerzy. A dźwigali przecież 30-kilowy ekwipunek, w tym maskę przeciwgazową, granaty, kostki trotylu, dwa pasy nabojowe, racje żywnościowe, manierkę z wodą i inne wyposażenie. Wielu po prostu utonęło, gdy woda, do której wskoczyli, okazała się głębsza, niż się spodziewali.
Czytaj też: Musimy zdobyć te plaże! Lądowanie aliantów w Normandii
Straty Amerykanów podczas D-Day
Brytyjczycy częściowo oczyścili swoje plaże z niemieckich zapór za pomocą specjalnych urządzeń montowanych na czołgach, zwanych zabawkami Hobarta (od generała majora Percy’ego Hobarta z 79 Dywizji Pancernej); należały do nich na przykład olbrzymie trały łańcuchowe do detonowania min. Natomiast Amerykanie, Bradley i Gerow, zdecydowali się na zmasowane uderzenie czołowe.
Dziesięć barek desantowych z 26 działami, które opuściły transportowce 11,5 mili od brzegu, zatonęło w drodze do plaży z powodu wysokiej fali. „Nigdy nie widziałem tak wzburzonego morza – wspominał sierżant Roy Stevens – wielkie fale napływały jedna za drugą i nawet 12 mil od brzegu, gdzie się znajdowaliśmy, widać było białe grzywy”. Podczas trzygodzinnej podróży w takich warunkach większość żołnierzy cierpiała na chorobę morską.
Brytyjczycy wyładowali barki zaledwie 6,5 mili od brzegu i dzięki temu mniej ich zatonęło. Amerykanie stracili 27 z 29 przystosowanych do pływania czołgów, które spuszczono na wodę 3,5 mili od plaży „Omaha”; woda dostała się za ich brezentowe osłony i poszły na dno. Lądujące oddziały nie miały przez to odpowiedniej siły ognia, aby szybko zejść z plaży i ruszyć w głąb lądu. „Na plaży przed nami było pandemonium – wspominał Norman Phillips z RAF, który tam wylądował – płonące czołgi, jeepy, porzucone pojazdy, straszliwy ogień krzyżowy”.
Czytaj też: Najbardziej ryzykowna misja D-Day. Rangersi szturmują Pointe du Hoc
Ilu żołnierzy zginęło na plaży „Omaha”?
Oficjalny raport z działań Kompanii A 116 Pułku Piechoty 29 Dywizji, która wylądowała na plaży „Omaha” o 6.36, ukazuje całą grozę wydarzeń rozgrywających się w ciągu następnych kilku minut:
Wzdłuż linii barek opadają rampy i żołnierze zeskakują do wody, która sięga co najmniej do pasa, a miejscami nawet ponad głowę. To sygnał dla Niemców zajmujących pozycje na szczycie urwiska. Ostrzeliwana już przez moździerze, brnąca przez wodę linia żołnierzy natychmiast znajduje się pod krzyżowym ogniem z karabinów maszynowych z obu końców plaży… Żołnierze idący na czele… są rozrywani na strzępy, zanim zdążą zrobić pięć kroków. Nawet lekko ranni toną, bo pod wodę ściąga ich przeładowany plecak nasiąknięty wodą… Morze zabarwia się na czerwono…

Mimo że podczas D-Day na „Omaha” zginęło 2000 Amerykanów, do zmroku zdołało wylądować w sumie 34 000 żołnierzy.
Kilku szczęśliwie dociera do plaży pod gradem kul, ale potem okazuje się, że nie są w stanie się tam utrzymać. Wracają do wody, szukając w niej schronienia. Z twarzą zadartą do góry, aby nozdrza znajdowały się nad wodą, pełzną ku brzegowi z prędkością przypływu. W ten sposób większości ocalałych udaje się dotrzeć do plaży… W ciągu siedmiu minut od opuszczenia ramp Kompania A jest pozbawiona dowództwa i nie może podjąć działań bojowych.
Bradley obserwował to wszystko przez lornetkę z pokładu okrętu. Dopiero o 13.30, po siedmiogodzinnych zmaganiach z miażdżącym ogniem nieprzyjaciela, Gerow zameldował mu, że „żołnierze na plażach, przygwożdżeni dotychczas przez nieprzyjacielski ostrzał,” w końcu „nacierają po zboczach wznoszących się za plażami”. Mimo że na „Omaha” zginęło 2000 Amerykanów, do zmroku zdołało wylądować w sumie 34 000 żołnierzy. Były wśród nich dwa bataliony rangersów, którzy zniszczyli niemiecką baterię artylerii nadbrzeżnej w Pointe-du-Hoc, wspiąwszy się na klif po drabinach sznurowych. W pewnym momencie żołnierze 5 Batalionu Rangersów musieli założyć maski przeciwgazowe, bo porastające zbocze zarośla nagle zapaliły się i okolicę spowił gęsty dym.
Straty Brytyjczyków i Kanadyjczyków podczas D-Day
Na plażach „Gold”, „Juno” i „Sword” nie było klifów, a artyleria okrętowa miała więcej czasu, aby osłabić niemiecką obronę. Mimo to późnym popołudniem część niemieckiej 21 Dywizji Pancernej uderzyła w styk między plażami „Juno” i „Sword” i omal nie dotarła do morza – powstrzymał ją dopiero ogień artylerii okrętowej. Brytyjczycy stracili ponad 3000 żołnierzy, ale do zmroku pierwszego dnia najdalej posunęli się Kanadyjczycy, którzy stracili 1074 ludzi; ich 9 Brygada dotarła na odległość 5 kilometrów od przedmieść Caen.

Kanadyjscy żołnierze podczas D-Day na plaży „Juno”.
Hitler długo wahał się, jak odpowiedzieć na atak, który wciąż uważał za działanie pozorowane. O 16.00 spełnił w końcu prośbę Rundstedta i rzucił do walki jeszcze dwie dywizje pancerne (12 Dywizja Pancerna SS i 21 Dywizja Pancerna brały już udział w walkach). Ale, jak pisze historyk Gerhard Weinberg, niewiele to dało:
Posiłki kierowano w rejon desantu po trochu, nigdy nie przedstawiały one odpowiedniej siły, a ich marsz spowalniało alianckie lotnictwo oraz działania sabotażowe francuskich partyzantów i specjalnych alianckich oddziałów dywersyjnych. Dlatego niemieckie dywizje pancerne, które przybywały po jednej i bardzo powoli, nie zdołały dokonać przełamania. W końcu ugrzęzły w walce pozycyjnej, bo wobec braku dywizji piechoty musiały pozostać na linii frontu.
Ze względu na panowanie aliantów w powietrzu czołgi niemieckie nie mogły za dnia operować większymi zgrupowaniami. Ale 5 dywizji pancernych stanowiących odwód na terenie Francji i aż 19 dywizji 15 Armii stacjonujących 200 kilometrów na północ od Normandii pozostało na swoich pozycjach, czekając na „prawdziwy” atak w rejonie Cieśniny Kaletańskiej. Rundstedt i Rommel mieli coraz większą pewność, że w Normandii lądują główne siły alianckie, Führer jednak wciąż w to wątpił.
Bilans D-Day
Alianci stracili w czasie D-Day około 9000 ludzi, z czego ponad połowę zabitych – proporcja rzadko spotykana. Wśród poległych było 2500 Amerykanów, 1641 Brytyjczyków, 359 Kanadyjczyków, 37 Norwegów, 19 Francuzów, 13 Australijczyków, 2 Nowozelandczyków i 1 Belg: w sumie 4572. Marszałek Tedder przewidywał, że wojska powietrznodesantowe stracą 80 procent ludzi, tymczasem straciły tylko 15 procent; wciąż dużo, ale nie katastrofalnie dużo. Amerykański cmentarz wojskowy w Colleville-sur-Mer nad plażą „Omaha” jest świadectwem wielkiej ofiary krwi, którą złożyli na tej plaży żołnierze ze Stanów Zjednoczonych.
Źródło:


KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.