Jego biografią można by obdzielić kilka osób. Skazany na banicję za brutalną zbrodnię, został żołnierzem, podróżnikiem, poetą, uczonym i... bohaterem narodowym.

O życiu Krzysztofa Arciszewskiego można powiedzieć wiele, ale na pewno nie, że było nudne. Urodzony w 1592 roku w wielkopolskiej Rogalinie syn znanego arianina Eliasza Arciszewskiego, przeszedł do historii jako dzielny żołnierz, podróżnik, awanturnik, odkrywca, miłośnik sportów ekstremalnych oraz – na końcu – polski bohater narodowy. Trudno uwierzyć, że ta niezwykła kariera rozpoczęła się od brutalnej zbrodni, za którą młody szlachcic został skazany na infamię i wygnanie z kraju…
Zbrodnia i kara
Być może Arciszewski nigdy by tego wszystkiego nie osiągnął, gdyby nie spór jego rodziny z palestrantem Kacprem Brzeźnickim. Krzysztof miał bowiem zapewnioną ciepłą posadkę na dworze hetmana Krzysztofa Radziwiłła na Litwie. Jednak po kampanii inflanckiej przeciwko Szwedom w latach 1621–1622 w kolejnym roku powrócił w rodzinne strony. Tu okazało się, iż jego ojciec odsprzedał Brzeźnickiemu część miasteczka Śmigla, ale sprytny adwokat nie dość, że nie uiścił zapłaty za transakcję, to jeszcze dzięki prawnym machinacjom doprowadził starszego brata Krzysztofa, Eliasza, do ruiny.

Skazany na banicję za brutalną zbrodnię Krzysztof Arciszewski został żołnierzem, podróżnikiem, poetą, uczonym i… bohaterem narodowym.
Rozsierdzeni Arciszewscy postanowili zmusić Brzeźnickiego do uregulowania należności siłą. Zaczaili się na niego w Poninie pod Kościanem. Kiedy jednak palestrant odważnie im się postawił, stracili nad sobą panowanie. Jacek Komuda w książce „Upadek. Jak straciliśmy Pierwszą Rzeczpospolitą” relacjonuje:
Szarpali go, wyciągając z bryki. Gdy wreszcie zszedł, narzucili mu na szyję arkan i ranili dzidą. Prześcigając się w obelgach, związali nieszczęsnego i powlekli końmi za miasteczko. Tam wreszcie, gdy wzywał ich na sąd boży, zabili strzałami z rusznic. Konającemu wycięli z ust kłamliwy język i przybili do szubienicy na znak pogardy i krzywoprzysięstwa, pozostawiając obdarte, nagie ciało na gościńcu…
Brutalnej (nawet jak na XVII-wieczne realia) zbrodni nie dało się utrzymać w tajemnicy. Za współudział w zabójstwie w biały dzień Krzysztof Arciszewski został skazany na infamię i banicję. Dzięki pomocy swojego protektora udał się do Holandii.
Pierwszy nurek w historii Polski
Bynajmniej nie prowadził tam nędznego życia wyjętego spod prawa wygnańca. Wsparcie finansowe, jakie otrzymywał od Radziwiłła, pozwoliło mu się całkiem wygodnie urządzić. W kolejnych latach Arciszewski studiował inżynierię wojskową i artylerię. W międzyczasie wziął udział w wojnie trzydziestoletniej i został… pierwszym polskim nurkiem. Jacek Komuda opisuje:
Z jego pobytem związane są też nieco legendarne doniesienia, że jako jeden z pierwszych ludzi wykorzystywał sprzęt do nurkowania lub nieznany rodzaj dzwonu nurkowego i spędził kilka godzin pod wodą na dnie w pobliżu Scheveningen (dziś dzielnica Hagi). W liście do Radziwiłła opisuje bowiem nie tylko, jak zszedł pod wodę, ale także sytuację, kiedy znalazł sieć rybacką i chciał z niej wyjąć kilka ryb, jednak skaleczył się o jedną z nich. Był to ostrosz, który okazał się jadowity.
Niedługo później udało mu się pogodzić z Brzeźnickimi. Dzięki temu uzyskał zawieszenie wyroku i mógł powrócić do ojczyzny. Nie wiadomo na pewno, czy mu się to udało. Jeżeli tak, nie zabawił w Rzeczpospolitej długo, ponieważ już w 1625 roku wplątał się w kolejną awanturę.
Czytaj też: Zygmunt III Waza. Najbardziej schorowany i zniedołężniały król Polski?
W poszukiwaniu przygody
Hiszpańska infantka Izabela oskarżyła wówczas Arciszewskiego w liście do króla Zygmunta III Wazy o spiskowanie z hetmanem Radziwiłłem w celu oddania polskiej korony Francuzom. Monarcha, chorobliwie obawiający się zdrajców w swoim otoczeniu, natychmiast kazał schwytać podejrzanych. Zanim to nastąpiło, szlachcic zdążył jednak uciec – tym razem do Francji.
Tam zatrudnił się na dworze kardynała Richelieu i wziął udział w oblężeniu twierdzy La Rochelle. Szybko jednak znudziło mu się żołnierskie życie. Zapragnął nowej przygody. Wyjechał więc do Holandii, zmienił wyznanie na kalwinizm i zaciągnął się w szeregi Kompanii Zachodnioindyjskiej, zostając pierwszym polskim konkwistadorem. „Już w listopadzie, w stopniu kapitana, wysłano go do Brazylii, gdzie Holendrzy toczyli walki z Hiszpanami i Portugalczykami. Uczestniczył w zdobywaniu dwóch twierdz – Olindy i Recife, prowadził również działalność na poły piracką” – wylicza Komuda w „Upadku”.

Krzysztof Arciszewski – staloryt Antoniego Oleszczyńskiego.
Jednak nie samymi awanturami człowiek żyje. Arciszewski okazał się bowiem pionierem również w zupełnie innej dziedzinie. Otóż podczas swych zamorskich wojaży w prywatnych zapiskach opisywał wiele zwyczajów plemion indiańskich (szczególnie zafascynowali go Indianie Tapuja). W odróżnieniu od Holendrów traktował tubylców z dużą życzliwością i otwartością. Dzięki temu stał się także jednym z pierwszych etnografów w historii naszego kraju.
Czytaj też: Co osiągnął Bronisław Piłsudski?
Wygnany po raz drugi
W 1633 roku Arciszewski na krótko wrócił do Holandii, ale niedługo potem ponownie wysłano go do Brazylii. Brał tam udział w walkach o Casetello Real i Porto Calvo, oblegał port Nazareth, a w 1636 roku pod Perifuero pokonał hiszpańskie oddziały dowodzone przez gen. Ludwika de Rorasa y Borgię. Za te zasługi Kompania postawiła mu pomnik w Pernambuco.

Arciszewski został polskim bohaterem narodowym, walcząc przeciwko Kozakom Chmielnickiego i Tatarom.
Jednak kłopoty podążały za polskim szlachcicem wszędzie, gdzie się udał. Również w Brazylii wdał się w personalny konflikt (tym razem z nowo mianowanym gubernatorem Maurycym von Nassau-Siegen), który doprowadził go zatargu z prawem. W „Upadku” czytamy:
(…) miejscowa rada kazała Arciszewskiego aresztować i odesłać z powrotem do Niderlandów. Sądzony był później przez Stany Generalne, ale nie uwzględniono jego zarzutów przeciwko gubernatorowi. Rozgoryczony i chory, poprosił o dymisję na własną prośbę. Została ona przyjęta. Na szczęście otrzymał od króla Władysława [IV Wazy – przyp. red.] kolejną propozycję przyjazdu do Rzeczypospolitej, gdzie objąć miał godność admirała albo generała artylerii koronnej.
Czytaj też: Maurycy August Beniowski. Polak, który został cesarzem Madagaskaru
Młot na Tatarów i Kozaków
Już w Polsce 26 kwietnia 1646 roku Arciszewski został starszym nad armatą koronną. W kolejnych latach wykorzystywał w praktyce wiedzę, zdobytą podczas studiów oraz swoich dalekich wojaży. „To właśnie jemu zawdzięczać należy uporządkowanie wielu spraw związanych z artylerią, przede wszystkim zbudowanie ośmiu cekhauzów i arsenału warszawskiego, odlewanie nowych dział, ujednolicenie ich kalibrów. Arciszewski zaprojektował też przeprawy mostowe dla króla, które posłużyć miały do przejścia przez Dniestr, Prut i Dunaj w czasie planowanej wyprawy na Turcję – aż do Konstantynopola” – wylicza Komuda.
W 1648 roku wziął udział w wyprawie przeciwko zbuntowanym Kozakom pod wodzą Chmielnickiego. Specjalnie w tym celu przygotował pokaźną artylerię (ok. 80 dział różnych typów), która jednak po bitwie pod Piławcami dostała się w ręce kozackie. Po odwrocie armii Chmielnickiego Arciszewski zaczął szykować się do kolejnej kampanii, ale tym razem zgromadzony przez niego arsenał nie był już tak imponujący. Wkrótce później schorowany, cierpiący na podagrę Arciszewski ruszył na swoją ostatnią wyprawę – przeciwko Tatarom pod Zborowem. Komuda relacjonuje:
[Podczas wyprawy zborowskiej – przyp. red.] Arciszewski dawał dowody męstwa. On jeden nie upadł na duchu po pierwszych atakach Tatarów. Najpierw zbudował przeprawy przez Strypę, wzniósł mosty, wybrał dla wojska obronne pozycje. W obliczu wroga doradzał zaś królowi przyjęcie bitwy w oparciu o fortyfikacje, gdyż był pewien wygranej. Zwyciężyły jednak układy i dobra wola chana Islama Gereja, który nie zamierzał osłabiać Rzeczypospolitej. Zawarto ugodę przyznającą Kozakom szeroką autonomię, a sterany walką Arciszewski złożył po powrocie dymisję ze względu na stan zdrowia.
Obieżyświat i awanturnik zmarł w kwietniu 1656 roku. Poza sławą konkwistadora, uczonego i narodowego bohatera pozostawił po sobie również kilka wierszy i sonetów, m.in. Wiersze, ktoremi Ich Mość PP. K. i Eliasz Arciszewscy, z ojczyzny in exilium idąc i w okręt wsiadając, rodzice bardzo żałosne żegnali. Jak nie bez ironii podsumowuje autor „Upadku”, jego biografia jest „historią o typowym XVII-wiecznym inteligencie”.
Polecamy film: Ignacy Domeyko – Polak, który podbił Chile!

Źródło:
Tekst powstał w oparciu o najnowszą książkę Jacka Komudy „Upadek. Jak straciliśmy Pierwszą Rzeczpospolitą” (Fabryka Słów 2025).

KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.