Niemal 160 lat temu Karol Marks wydał pierwszy tom „Kapitału”, w którym wyłożył podstawy swoich poglądów ekonomicznych. Czym według niego jest kapitalizm?

Źródłosłowem słowa „kapitalizm” jest oczywiście „kapitał”, czyli jeden z trzech czynników produkcji według klasyfikacji wprowadzonej przez Adama Smitha i do dziś używanej w ekonomicznych analizach. Pozostałymi są ziemia (terminu tego używa się rozszerzająco na wszelkie zasoby naturalne) i praca (łac. labor). O ile w Smithowskiej teorii wszystkie trzy czynniki są równie ważne, o tyle Marks – nie kwestionując, że wszystkie trzy są w procesie produkcji konieczne – podkreślał, że dysponenci kapitału (czyli posiadacze pieniędzy) osiągnęli przewagę transakcyjną nad właścicielami ziemi i dysponentami pracy (czyli robotnikami).
Geneza kapitalizmu
Była to obserwacja trafna, a u źródeł tego procesu leżały innowacje techniczne, które pozwalały zwiększyć produkcję – o ile tylko dysponowało się środkami na zakup maszyn. Wzrost popytu na kapitał nastąpił w sytuacji, kiedy było go mało (preindustrialne społeczeństwa konsumowały niemal wszystko, co wytworzyły, Europa Zachodnia zawdzięczała swoje nadwyżki zyskom z kolonii), co w oczywisty sposób doprowadziło do wzrostu jego relatywnej ceny – tym bardziej że podaż pracy rosła w miarę opisanego już przyrostu demograficznego.

Poprzedzający epokę kapitalizmu feudalizmu przyjęło się uznawać za czas relatywnej dominacji ziemi jako czynnika produkcji.
Poprzedzającą kapitalizm epokę ekonomiczną – potocznie określaną mianem feudalizmu – przyjęło się uznawać za czas relatywnej dominacji ziemi jako czynnika produkcji, co sugerowało, że w następnej epoce dominująca rola przypadnie pracy.
Marks nie idzie jednak tym tropem. Genezę kapitalizmu opisuje w sposób bardziej przyczynkarski niż analityczny, a o tym, jak mogłaby działać gospodarka z prymatem pracy – nazwijmy ją upraszczająco „socjalizmem”, choć trzymając się konwencji nazewniczej nawiązującej do czynników produkcji, powinno się mówić raczej o „laboryzmie” – nie pisze w zasadzie nic. Jak podsumował to Oskar Lange, „ekonomia Marksowska zawodzi właśnie tam, gdzie jest najbardziej potrzebna, a mianowicie w uzasadnianiu ekonomicznej racji bytu gospodarki socjalistycznej”.
Radykalna deregulacja
Tym, co według Marksa odróżnia kapitalizm od feudalizmu, nie jest jednak różnica we względnym znaczeniu kapitału i ziemi jako czynników produkcji, lecz natura relacji międzyludzkich. „Fundamentalnym społecznym warunkiem zaistnienia kapitalistycznej formy produkcji jest zaistnienie w dużej ilości tego wyjątkowego towaru, jakim jest siła robocza, a więc »wolnego « robotnika” – czytamy w polskim streszczeniu rozdziału poświęconego przemianie pieniądza w kapitał.
To dlatego za najważniejszy aspekt francuskiej rewolucji 1789 roku Marks uważa zniesienie dawnych podziałów stanowych i ogłoszenie, że wszyscy obywatele są równi wobec prawa. Należy przyznać mu rację, że zyskali na tym przede wszystkim – jeśli nie wyłącznie – bogaci mieszczanie, których z francuska nazywa „burżuazją”. Nie dość, że ostatecznie (ponieważ już przed rewolucją ekonomiczne zasoby obydwu grup były zbliżone) zrównali się z dotychczas uprzywilejowanymi arystokratami, a oddalili od chłopów i biednego miejskiego ludu, wspólnie z którymi tworzyli dotąd „stan trzeci”.
Ważniejsze – bo mające finansowe konsekwencje – było to, że rewolucja otworzyła pole do swobodnej i często brutalnej konkurencji. Stało się to dzięki unifikacji struktury państwowej (najpierw we Francji, ale napoleońskie wojska zaniosły tę reformę także w inne regiony Europy), zniesieniu wewnętrznych ceł oraz cechów rzemieślniczych zorganizowanych nieraz według jeszcze średniowiecznych praw. Używając dzisiejszego języka: radykalna deregulacja gospodarki obniżyła koszty prowadzenia biznesu, w tym zatrudniania pracowników.
Czytaj też: Rewolucja jest kobietą. Pięć niezwykłych kobiet Rewolucji Francuskiej
Handel pracą
To, że wolnorynkowe płace okazywały się zbyt niskie, by pozwolić robotnikom na zaspokojenie potrzeb, to tylko część problemu. Marks, zgrabnie przeskakując między ekonomią a filozofią, wraca w Kapitale do problemu alienacji pracy. Kluczowe znaczenie ma tu utowarowienie pracy, czyli standaryzacja fabrycznych czynności, tak by mógł je wykonywać ktokolwiek, i uczynienie czasu pracy (rozróżnienie między pracą a potencjalnym czasem jej wykonywania ma duże znaczenie w Marksowskiej teorii, ale w tym akurat aspekcie nie jest istotne) przedmiotem handlu.
Ten handel pracą unieszczęśliwia ludzkość nie tylko dlatego, że posiadacze kapitału płacą za nią zbyt mało. Jeszcze gorsze – bo dotykające wszystkich, a nie jedynie biednych proletariuszy – jest to, że zmusza jednostki do zajmowania się czymś innym, niżby chciały, i pozbawia je kontaktu z tym, co wytworzą.

Według Marksa problemem kapitalizmu było m.in. utowarowienie pracy,czyli standaryzacja fabrycznych czynności, tak by mógł je wykonywać ktokolwiek.
Ciągnąc ten tok myślenia, kapitalizm (choć należałoby go nazwać raczej „transakcjonizmem”) można zdefiniować jako ten etap w moralnym rozwoju ludzkości, na którym dominującym motywem społecznych interakcji jest wymiana. Nieznacznie tylko parafrazując tezy Marksa, można stwierdzić, że poprzedzają go etapy przymusu fizycznego (ustrój niewolniczy) oraz działania pod wpływem dogmatów, tabu i społecznej presji (feudalizm). Następnym zaś po kapitalizmie etapem – idealnie wpisującym się w heglowską wielką opowieść o emancypacji ludzkości – jest spontaniczna samoorganizacja jednostek podejmujących działania dla wspólnego dobra, pod wpływem empatii i altruizmu.
„Kapitał” Marksa
Marks sformułował powyższą koncepcję podczas pobytu w Brukseli, w rękopisach, które przez następne 90 lat były znane co najwyżej osobom z jego najbliższego kręgu. Wiąże się z tą wizją dość poetycki i zapadający w pamięć obraz dobrego życia w przyszłym komunizmie, gdzie szczęśliwy człowiek rano poluje, po południu łowi ryby, wieczorem hoduje bydło, a po obiedzie filozofuje – czerpiąc przyjemność ze wszystkich czterech rodzajów niewyalienowanej pracy.
Próżno jednak szukać tej sielankowej wizji w Kapitale, co każe się zastanowić, czy w ciągu dwóch dekad, które dzieliły powstanie brukselskich rękopisów od wydania jego opus magnum, Marks zrewidował swoje poglądy na temat alienacji. Jest to o tyle prawdopodobne, że zapewne dopiero w Londynie przeczytał prace Smitha, który na słynnym przykładzie manufaktury szpilek ukazał kluczowe znaczenie specjalizacji pracy dla tworzenia bogactwa.

Pisząc Kapitał, Marks próbował przedstawić socjalizm jako racjonalną naukę.
Nie bez znaczenia było zapewne i to, że pisząc Kapitał, Marks próbował przedstawić socjalizm jako racjonalną naukę i zerwać z jego wcześniejszymi opisami, które wraz z chrześcijańskimi fantazjami uważał za typowe dla „socjalizmu utopijnego”, lecz których największą wadą było to, że kto inny był ich autorem. Marksowej naukowości daleko od tego, co dziś rozumiemy pod tym terminem (nie analizował korelacji, nie budował teoretycznych modeli, a jego definicje nie zawsze były precyzyjne), ale wizja życia skupionego na samorealizacji i tak do niej nie pasowała, bo w twardych realiach połowy XIX wieku wydawała się jeszcze bardziej utopijna niż dziś.
Zresztą nawet gdyby jakiś ekonomista potraktował ją poważnie, to uznałby zapewne, że do jej osiągnięcia konieczny jest dalszy wzrost produktywności, co odwlekało w nieokreśloną przyszłość moment możliwego przejścia do socjalizmu. Tymczasem celem Marksa było udowodnienie, że może stać się to w wyniku najbliższego – i nieuchronnego – dużego kryzysu, a więc choćby za kilka miesięcy.
Czytaj też: Największe absurdy komunistycznej Rumunii
Socjalizm zrodzony z… osobistej frustracji
Opis komunistycznej sielanki – schowany do szuflady, z której wyciągnęli go po latach rosyjscy wyznawcy – jest jednak czymś więcej niż tylko intelektualną prowokacją. W Marksowej tęsknocie za niewyobcowaną pracą dostrzec można zarówno ślady romantycznej metafizyki (opłakiwana więź między wytwórcą a produktem jego pracy), jak i echa osobistej frustracji, że z krytyki politycznej i filozofii nie jest w stanie utrzymać siebie i swojej rodziny na poziomie, do którego przywykł w dzieciństwie i latach studenckich.
Patrząc obiektywnie, rozgoryczenie skierował pod zły adres. Wśród wyszydzanych mieszczan w rodzinnej Nadrenii popyt na gazety, które redagował i do których pisał, był wystarczający, by zapewnić mu wygodne życie. To nie niewidzialna ręka rynku, lecz jak najbardziej widzialni pruscy cenzorzy i żandarmi pozbawili Marksa źródła utrzymania. W Londynie doświadczył zaś tego samego, czego doświadcza większość imigrantów o wysokich kwalifikacjach: społecznej degradacji ze względu na brak płynnej znajomości języka i rozpoznawalności w przyjmującym społeczeństwie.
Źródło:


Il. otwierająca tekst: The Library of Congress/domena publiczna; Midjourney AI, prompted by Netha Hussain/domena publiczna
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.