Podczas niemieckiej okupacji Polacy nie tylko walczyli o wolność. Prowadzili też zwykłe życie, choć ich codzienność wyglądała zupełnie inaczej niż dotąd.
Już od pierwszych dni okupacji mieszkańcy musieli przeprowadzić zasadnicze zmiany w dobowym rozkładzie czynności. Dotychczas o zagospodarowaniu czasu decydowali sami, teraz za nich decydowały władze. Stało się tak na skutek wprowadzenia tzw. godziny policyjnej, kiedy to na mocy zarządzeń nie wolno było wówczas przebywać w przestrzeni publicznej. Dodajmy, że godzinę policyjną Niemcy wprowadzili w całej okupowanej Europie, aczkolwiek w niektórych krajach tylko okresowo, dzięki czemu łatwiej mogli sprawować nadzór nad podbitą ludnością i ją dyscyplinować.
Godzina policyjna
Godzina policyjna była zmienna, tak jak święta ruchome. Zmieniała się w zależności od pory roku i sytuacji politycznej. Gdy napięcie polityczne rosło, gdy wzmagał się opór, to godzinę wieczorną skracano. Natomiast w okresach spokojniejszych przedłużano. W 1944 roku przesunięto godzinę policyjną jako gest dobrej woli okupanta i jeden z aktywów niemieckiego resetu w stosunkach z polskim społeczeństwem.
Godzina policyjna zależała też od gubernatorów, stąd różnice między dystryktami i miastami. Nieraz zaczynała się o już o godzinie 18.00, a innym razem o 23.00. Najczęściej kończyła się o godzinie 5.00 rano, ale bywało, że wcześniej, o 4.00, a także później — o 6.00 i 7.00 rano.
W czasie obowiązywania godziny policyjnej nieczynne były sklepy, restauracje, kina, teatry i kościoły. Nie kursowały tramwaje. Pasażerowie linii kolei żelaznych noc musieli spędzić w poczekalniach dworcowych. Wprowadzenie godziny policyjnej skutkowało też tym, że sprawami, które przed wojną można było załatwić w różnych godzinach dnia i nocy, teraz należało zająć się w znacznie krótszym zakresie czasowym.
Nakaz zaciemniania
Nocą miasta i miasteczka wyglądały jak widma, gdyż od wojny niemiecko-sowieckiej, a nawet wcześniej obowiązywało zaciemnianie okien od zachodu do wschodu słońca i stale musiało być przestrzegane. Zaleganie ciemności po zachodzie słońca to doświadczenie, które jeszcze po latach towarzyszyło ludziom we wspomnieniach. Podobnie było na Ziemiach Zachodnich i w Rzeszy. Nocą światła były wygaszone na budynkach, ulicach, a samochody poruszały się na przyciemnionych światłach. Okna w mieszkaniach zasłaniano ciemnymi roletami. Nakazy te wprowadzono z obawy przed nalotami sowieckimi i alianckimi.
Nieszczelne zaciemnianie lub jego brak oznaczał narażenie się na surowe kary, włącznie z zesłaniem do obozu koncentracyjnego. Nakaz zaciemniania obowiązywał na cmentarzach, gdyż nie wolno było zostawiać zapalonych świec i zniczy. Światło nie mogło się palić nocą na budynkach kościelnych i przydrożnych kapliczkach.
Zaciemnianie ułatwiało niestety robotę band złodziejskich i bandytów, którzy coraz częściej atakowali mieszkańców i ich domostwa. Bezpieczniejsze w tym względzie okazały się duże kamienice, w których bramy były zamykane na klucz, a o ewentualnym otwarciu decydował dozorca. Natomiast niebezpieczniej było w mniejszych miejscowościach i w peryferyjnych dzielnicach, których unikały nawet niemieckie patrole.
Czytaj też: Czy Polska musiała przegrać? Analiza września 1939 roku
Czarny rynek i podziemie
Ale byli i tacy „obcoplemieńcy”, którzy z tych rygorów zostali zwolnieni, jak choćby pracownicy służb komunalnych czy zatrudnieni w systemie trzyzmianowym. Robotnicy byli radzi, że mogą pracować na nocnej zmianie, gdyż wytwarzali wówczas produkty na czarny rynek i dla konspiracji. Nocą przy słabszej kontroli łatwiej można je było wynieść. Noc sprzyjała nielegalnej wytwórczości w domowych warsztatach. Nocą działali paserzy-hurtownicy, którzy czarnorynkowy towar rozwozili niemieckimi ciężarówkami, „wypożyczonymi” z warsztatów naprawczych. Nocą paserzy nabywali u Niemców deficytową benzynę i opony. Ten proceder był uprawiany zwłaszcza w ostatnich miesiącach okupacji. Dniem odsypiano. To, co w nocy zarobiono, w dzień wydawano.
Godzina policyjna „organizowała” pracę podziemia. Prace konspiracyjne, w tym zebrania i posiedzenia, powinny były się zakończyć przed godziną policyjną. Ostrożnie, zwłaszcza w sytuacjach awaryjnych, korzystano z „lewych” przepustek pozwalających na przemieszczanie się nocą.
Ale z kolei zajęcia żołnierzy w Szkole Podchorążych Rezerwy odbywały się po godzinie policyjnej. Najczęściej w mieszkaniach prywatnych, i to kilka razy w tygodniu. „Zajęcia trwały do drugiej w nocy. Po drzemce na siedząco […] budziliśmy się rano, gdy minęła godzina policyjna. Rozchodziliśmy się do różnych zajęć, m.in. elewi pracujący w fabryce Brunn-Werke do pracy przy tokarniach, frezarkach itd., ja uczyć się w tajnym komplecie licealnym baonu «Zośka», «Krzysztof» tworzyć wiersze” — wspominał Juliusz Bogdan Deczkowski z Warszawy.
Czytaj też: Ilu Polaków poniosło śmierć w wyniku niemieckiej okupacji?
Praca w ciemnościach
Noc była ważna dla tych mieszkańców wsi, którzy chcieli ukryć nielegalne prace przed wścibskimi sąsiadami. Zabijano wówczas zwierzęta na sprzedaż, wytwarzano wędliny, ścinano drzewa w nieogrodzonych posiadłościach, na terenach gminnych, przy drogach publicznych, w zagajnikach, dostarczano posiłki osobom ukrywającym się. Nocą Żydzi przebywający w piwnicach i schronach wychodzili na zewnątrz, jeśli było to możliwe, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. W dzień odsypiali. Nocą wycinano drzewa w miejskich parkach, wyrywano sztachety z ogrodzeń, a nawet ścinano słupy telegraficzne, jak choćby w Warszawie w lutym 1941 roku, gdzie je pocięto, a potem sprzedano na opał.
Powszechnym zmartwieniem był ograniczony dostęp do światła. Energię elektryczną reglamentowano, toteż można było z niej korzystać tylko przez pewną część doby. W Warszawie w 1942 roku udostępniano ją tylko przez kilka godzin dziennie, a w Łodzi przydzielano gospodarstwom domowym określoną ilość mocy. Zresztą nie wszystkie mieszkania miały dostęp do energii elektrycznej. W wielu miasteczkach w ogóle jej nie było. Odcięcie GG od kopalń śląskich i dąbrowskich spowodowało nieustające braki w zaopatrzeniu w prąd. Z powodu niedostatecznego napięcia lub jego braku nie kursowały okresowo tramwaje, a w urzędach czy nawet szpitalach gasło oświetlenie.
Pozostawały lampy, ale brakowało do nich nafty, a jeśli dało się ją nabyć, to miała wysoką cenę. W takich sytuacjach najpowszechniejszym sposobem oświetlania były lampy karbidowe. Karbid był stosunkowo tani i ogólnie dostępny. Lampy karbidowe wyrabiano masowo, zarówno legalnie, jak i nielegalnie. Korzystali z nich wszyscy, mieszkańcy miast i wsi, choć nie były bezpieczne w użytkowaniu, gdyż zdarzały się wybuchy, co skutkowało poparzeniami. Korzystano tradycyjnie ze świec, które też były towarem reglamentowanym. Z okazji świąt Bożego Narodzenia można było zakupić dodatkowo jedną świecę na osobę oraz świeczkę na dziecko.
Czytaj też: Jak wyglądała słowacka okupacja Polski?
Życie towarzyskie i artystyczne
Mimo tych trudności, a może i dzięki nim, nocą kwitło życie towarzyskie, gdyż w miastach wiejski zwyczaj kładzenia się do snu „wraz z kurami” rzadziej był praktykowany. „Bardzo rozbudowana była instytucja «nocników» […] czyli całonocnych spotkań towarzyskich z tańcami i dużą ilością alkoholu” — wspominał Jeremi Przybora. A Kazimierz Iranek-Osmecki pisał, że „godzina policyjna zmuszała ludzi do siedzenia w domu”. Ludzie byli skazani na siebie i na swoje „cztery kąty”. Dzięki „nocnikom” umacniano więzi rodzinne i towarzyskie. Osłabły też silne jeszcze przed wojną podziały społeczne i hermetycznie pozamykane środowiska.
(…) Bardzo popularne, zwłaszcza wśród inteligencji i mieszczaństwa, były seanse spirytystyczne. Czas wojenny temu sprzyjał. W większych miastach w nocy grano też przedstawienia teatralne. W Warszawie, w różnym okresie, działało kilkanaście teatrów podziemnych, w tym cieszący się renomą Tajny Teatr Wojskowy. Kilka istniało we Lwowie. W Krakowie cieszyło widzów sześć teatrów podziemnych, w tym awangardowy teatr Kantora i rapsodyczny z Karolem Wojtyłą. Chętnie bywano na nocnych wieczorach literackich, podczas których autorzy czytali fragmenty swoich tekstów, najczęściej poetyckich, oraz na wieczorach muzycznych.
Jednym słowem życie artystyczne przeniosło się do przestrzeni prywatnej i na tę chwilę noc skolonizowano na potrzeby sztuki. Aktywne życie nocne, i to nie tylko elit inteligenckich, ale drobnomieszczaństwa i robotników, było też czytelnym protestem przeciwko propagandzie prasy gadzinowej, która zachęcała do wczesnego udawania się na nocny spoczynek, gdyż w ten sposób oszczędza się na opale, a organizmowi gwarantuje dużą dawkę snu. Jak widać, długi sen miał być lekarstwem na wszelkie dolegliwości okupacyjne.
Źródło:
Tekst stanowi fragment książki Andrzeja Chwalby „Polska krwawi. Polska walczy. Jak żyło się pod okupacją 1939-1945” (Wydawnictwo Literackie 2024).
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.