Elekcję z 1669 roku nazywano „cudem”. Nie tylko ze względu na rekordową frekwencję. Szlachta wybrała na króla... „Piasta” – Michała Korybuta Wiśniowieckiego.
„Zdrętwieliśmy wszyscy, tak wielkim przerażeni cudem, co nie mogło się stać bez wyraźnej woli Boga” – pisał wojewoda witebski Jan Antoni Chrapowicki o momencie, gdy 19 czerwca 1669 roku chorąży sandomierski Marcin Michał Dębicki krzyknął: „Vivat Piast, vivat rex Michael!”.
Michał Korybut Wiśniowiecki został wybrany na króla Polski „bez żadnego sprzeciwu”, przy rekordowej frekwencji i miażdżącej przewadze głosów. Cóż, w historii naszych elekcyjnych władców faktycznie był to cud, choć nie obeszło się bez komplikacji.
Rekordowa frekwencja
Po abdykacji Jana Kazimierza Wazy w 1668 roku polska szlachta stanęła przed koniecznością wyboru nowego króla. Ba, wbrew wszelkim tradycjom miało to nastąpić jeszcze za życia poprzednika, który na dodatek swoim ustąpieniem z tronu przerwał porządek dynastyczny (spokrewnieni z Jagiellonami Wazowie, choć każdorazowo wybierani, przez osiem dekad sprawowali nieprzerwanie rządy w naszym kraju). Że dla „braci szlacheckiej” był to wstrząs, to mało powiedziane.
Wyboru (!) jednak nie było. Na polu elekcyjnym między wsią Wola a Warszawą szlachcice stawili się tłumnie. Szacuje się, że zgromadziło się ich tam ok. 70–80 tys. – najwięcej w historii polskich elekcji. Atmosfera od samego początku była napięta. „[Szlachta – przyp. aut.] oskarżała magnaterię o knucie z innymi dworami i chęć wprowadzenia na tron obcego władcy. Napięcie rosło z każdym dniem, tym bardziej że magnateria przyprowadziła w pobliże swoje prywatne wojska” – komentuje prof. Mirosław Nagielski. Liczebność tej „armii oligarchii” wynosiła nawet 12–26 tys. ludzi – wielokrotnie więcej, niż wystawiono na potrzeby wojny z Turcją…
Sejm elekcyjny rozpoczął obrady 2 maja 1669 roku. W pewnym momencie wybuchły zamieszki. Ktoś ostrzelał szopę senatorską, w której siedzieli najważniejsi magnaci – bo „tamowali głos wolny”. Nastroje były rozgrzane do czerwoności. Zbigniew Chmiel opisuje:
W trakcie obrad tworzyły się różne fakcje. Poza znanymi powszechnie „francuską”, „neuburską” i „lotaryńską”, istniał też tajny, choć mający duże wpływy, sojusz pomiędzy domami Radziwiłłów i Potockich. Jednakże stronnictwa cały czas były płynne, a wielu dygnitarzy grało na dwa, a nawet trzy fronty i nie wahało się brać pieniędzy kolejno od Kondeusza, Lotaryńczyka i Neuburga. Popularnym sposobem zjednywania głosów były obiady organizowane przez magnatów dla swoich popleczników. Posłowie cudzoziemscy byli gotowi płacić za informacje, a także hojnie sypali pieniędzmi w zamian za obietnice poparcia.
Konkurenci do tronu
Kandydatów na króla Polski było wielu. Wśród tych „liczących się” wymienia się Francuza Ludwika Burbona (Wielkiego Kondeusza), popieranego przez Habsburgów Filipa Wilhelma Wittelsbacha oraz szwagra cesarza Leopolda I, przyszłego księcia Lotaryngii Karola V Leopolda. Michał Korybut Wiśniowiecki, syn legendarnego księcia Jeremiego Michała Wiśniowieckiego, był czarnym koniem tej elekcji.
Jego kandydaturę wysunął biskup chełmski, podkanclerzy koronny Andrzej Olszowski (choć jako pierwszy nazwisko Wiśniowieckiego miał rzucić wojewoda kaliski Jan Opaliński). Olszowski przygotował nawet broszurkę zatytułowaną „Censura candidatorum, sceptri Polonici”, w której przekonywał o wyższości „Piasta”. Nikt nie spodziewał się jednak, że Wiśniowiecki faktycznie zostanie wybrany. Magnateria przed elekcją była święcie przekonana, iż bez problemów przeforsuje „opcję francuską”. Wynik głosowania okazał się więc sporym zaskoczeniem. Również dla głównego zainteresowanego.
W książce „Spowiedź szlachciców 1670. Szczera rozmowa z najgorszym królem Polski (tak, tym!)” Christopher Macht i Krzysztof Pyzia tak opisują reakcję Wiśniowieckiego:
Kiedy Michał Korybut Wiśniowiecki został 19 czerwca 1669 r. najzupełniej nieoczekiwanie obrany królem, zdrętwiał. Siedział sobie na polu elekcyjnym pod Warszawą pośród braci szlachty sandomierskiej „pokorniusieńki, skurczył się, nic nie mówi” – zanotował Jan Chryzostom Pasek. (…) Michał był nieprzygotowany do roli, która na niego spadła.
„Pochodził on wprawdzie z dawnych królów polskich, lecz tak mało czuł się godnym tego zaszczytu, iż rozumiał, że żartowano z niego i prosił, by mu dano pokój. Tak był ubogi i przyciśniony potrzebą, iż przed czterema dniami prosił mnie o wsparcie i dałem mu dwieście talarów” – chwalił się poseł księcia lotaryńskiego, Gaspar de Chavagnac, myląc przy tym fakty, bo Wiśniowieccy nigdy nie byli suwerenami.
Czytaj też: Tchórz, leń i przygłup, który wolał chłopców. Czy ten król Polski faktycznie zasłużył sobie na taką opinię?
Cud miód
Za Wiśniowieckim opowiedzieli się szlachcice z 21 na 37 województw – jego przewaga była więc bezdyskusyjna. Biskup Olszowski zdołał też przekonać Litwinów do wyrażenia zgody na wybór „jego” kandydata, więc sprawa została przesądzona. Elekta poprowadzono na podium, a prymas (acz bez oporu) posadził go na krześle symbolizującym tron i włożył mu na głowę infułę arcybiskupią (zamiast korony). Michał Korybut Wiśniowiecki oficjalnie został królem.
„To szlachta rozdała karty” – podsumowuje wynik elekcji prof. Nagielski i dodaje: „Michał Korybut okazał się dla szlachty wygodny, bo niczym jej nie zagrażał. Powszechnie uważała ona również głosowanie na niego za oddanie hołdu należnego jego ojcu. Zmarłego w 1651 r. Jeremiego otaczała legenda znakomitego wodza, który bronił kraju przed Kozakami. Szlachta uważała, że potomek tak wielkiego wojownika poradzi sobie na tronie. Wiśniowiecki został więc królem mas szlacheckich, które potem stały za nim murem i wielokrotnie go broniły”.
O co jednak chodziło z „cudem elekcyjnym”? Wespezjan Kochowski (oraz kilku innych autorów) zanotował, że przed wyborem Wiśniowieckiego pole elekcyjne nawiedził niekąsający nikogo „rój pszczół wylatujących w piękny dzień wiosenny”, który „niósł miód”. A że w XVII wieku Piasta uważano nie za kołodzieja-oracza, ale właśnie „pszczelnika”, skojarzenie było proste. Przesądni szlachcice uznali, że to „podnieta nadziei pomyślnego losu”. Cóż, mieli się wkrótce srogo zawieść.
Inspiracja:
Bibliografia:
- Zbigniew Chmiel, Elekcja Michała Korybuta Wiśniowieckiego, Pasaż Wiedzy, Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie (dostęp: 30.10.2024).
- Paweł Jasienica, Rzeczpospolita Obojga Narodów. Calamitatis Regnom, Wydawnictwo MG 2024.
- Mirosław Maciorowski, Beata Maciejewska, Władcy Polski. Historia na nowo opowiedziana, Agora 2018.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.