Gdy w dwudziestoleciu międzywojennym w polskich wsiach pojawiły się pierwsze anteny i odbiorniki radiowe, reakcje chłopów bywały skrajne.
Książki, gazety i broszury nie wywoływały większych emocji. Jedni uważali je za cenne źródła wiedzy, inni widzieli w nich stratę czasu – aczkolwiek raczej niegroźną. Ci, którym udało się zainwestować w zdobywanie informacji, mogli znaleźć w popularnych czasopismach wiele porad dotyczących prowadzenia gospodarstwa. Jednak gdy na wsiach pojawiły się pierwsze anteny i odbiorniki radiowe, sytuacja diametralnie się zmieniła.
Pisma dla pań
Szkoły rolnicze były popularnym marzeniem w chłopskich rodzinach. W praktyce często pieniędzy było szkoda nawet na gazety. Ale choć w biedniejszych domach najczęściej nie czytano zbyt wiele, nie oznaczało to całkowitego braku dostępu do informacji.
Ubiegłe stulecie to świetlany okres dla prasy kobiecej. Panie miały do wyboru około 200 różnych tytułów. I choć nie brakowało czasopism pełnych niesamowitych kreacji i światowych nowinek, w II RP ponad 70% społeczeństwa mieszkało na wsi. Nie dziwi więc, że w gazetach i magazynach bardzo często pojawiały się porady dotyczące uprawy roślin, gotowania czy prowadzenia gospodarstwa.
Te kobiety, które mogły sobie na to pozwolić (i potrafiły czytać), prenumerowały prasę. Szukały też informacji w książeczkach. Poradniki dla gospodyń były najczęściej dość krótkie i maksymalnie praktyczne. Z „Przepisów Spiżarnianych” z 1914 roku można było dowiedzieć się, jak sterylizować przetwory. „Hasło Ogrodniczo-Rolnicze” pełne było nowinek dotyczących uprawy. Wszystko to było oczywiście dla nich dostępne pod warunkiem, że umiały czytać – co sto lat temu na polskiej wsi wcale nie było oczywiste.
Koła gospodyń wiejskich
O ile wśród chłopów faktycznie istniało bardzo wiele barier utrudniających nabywanie wiedzy, o tyle ziemiaństwo było już całkiem nieźle wyedukowane. A kształcenie niepiśmiennych mieszkańców wsi w zakresie prowadzenia gospodarstwa traktowano niemal jako obowiązek pań z dworów.
Marta Strzelecka opisuje na przykład postać Barbary Bieńkowskiej, jednej z absolwentek szkoły gospodarczej w Snopkowie. Kobieta regularnie opowiadała „swoim” chłopkom o uprawie i konserwowaniu żywności. Prenumerowała tematyczne gazety i była na bieżąco ze wszystkimi nowinkami rolniczymi. Córka Bieńkowskiej, Lucyna Perepeczko, wspomina społeczne zaangażowanie matki: Nie interesowałam się szczegółami zajęć mamy, ale pamiętam, że była tak bardzo zajęta uczennicami, włościankami, sprawami społecznymi, że sama nie dawała rady z trójką dzieci.
Z pism, od ziemianek lub… sąsiadek. Kobietom na wsiach nie brakowało okazji do dzielenia się informacjami. Zwłaszcza jeśli należały do koła gospodyń wiejskich. Pierwsza taka grupa powstała w 1877 roku w Janisławicach, z inicjatywy działaczki socjalistycznej – Filipiny Płaskowickiej. Wcześniej podobna organizacja, choć pod inną nazwą, została utworzona m.in. w Piasecznie. Kobiety mogły uczestniczyć w kursach i wymieniać się informacjami. Te, którym udało się przeczytać coś pomocnego, dzieliły się wiedzą z innymi. Ostatecznie nawet gospodynie nienależące do kół podpytywały sąsiadki, co zrobić, żeby jarzyny lepiej rosły.
Czytaj też: Piękna bajka czy koszmar? Dzieciństwo na wsi oznaczało głód, ból i ciężką pracę
Nowi chłopi?
O rewolucji przez duże „R” nie można było jeszcze mówić, ale nie da się zaprzeczyć, że media zmieniły obraz XX-wiecznych gospodarstw. W latach 20. na wsiach popularność zdobyły przydomowe ogródki. Co za tym idzie, chłopska dieta stała się bardziej zróżnicowana. Do nowych smaków trzeba się było oczywiście przyzwyczaić. Początkowo pomidory budziły niechęć albo nawet niesmak. W 1931 roku czasopismo „Przodownica” zapowiadało jednak nadciągającą popularyzację nowych warzyw. I faktycznie, w ciągu kilku lat ludzie zaczęli się do nich przekonywać. Joanna Kuciel-Frydryszak przywołuje wspomnienia kobiety pod Lubartowa z 1937 roku:
Wprowadziłam uprawę pomidorów, których na naszej wsi prawie nie znano, obecnie prawie wszyscy sadzą, a co ważniejsze spożywają, gdy przed tym z obrzydzeniem patrzyły na nas, gdy jedliśmy pomidorową sałatkę.
W międzywojennej prasie nie brakowało również informacji o zdrowiu, uprawie roślin i technologicznych nowinkach. Na łamach gazet pojawiały się poradniki, jak wybudować sławojkę. Zmieniał się wystrój domów, młodsze gospodynie za pośrednictwem „Głosu do Kobiet Wiejskich” dowiadywały się o maszynkach do mielenia mięsa. Prały już nie ługiem, a sodą i mydłem.
Czytaj też: Lek na łupież, prezerwatywy i 8066 kg cytryn. Co można znaleźć w ogłoszeniach z międzywojennej prasy?
Rozpolitykowana wieś
Do wiejskich rodzin na niespodziewaną wcześniej skalę docierały też informacje o polityce. Międzywojenne tytuły związane były często z konkretnymi partiami. Na wsiach w tym okresie duże nakłady miał wydawany od 1926 roku tygodnik „Gazeta Chłopska”, zależny od Stronnictwa Chłopskiego. Ugrupowanie to było jedną z najbardziej wpływowych partii ludowych. Za pośrednictwem gazety działacze polityczni propagowali swoje postulaty, takie jak oparcie administracji państwowej na samorządzie, pomoc kredytową dla chłopów, wzrost znaczenia drobnego rolnictwa czy poprawienie stanu melioracji na wsiach. Tygodnik był ilustrowany, miał od 8 do 12 stron. Nakład przekraczał 10 tysięcy egzemplarzy.
Prasa była wówczas bardzo silnym nośnikiem ideologii, z którego korzystały nie tylko partie polityczne. Wiejskie dziewczyny słyszały w kościołach, że służba u Żydów jest grzechem. W gazetach czytały natomiast, że zakupy w żydowskich sklepach to sprzeniewierzenie się ojczyźnie. Pisma katolickie i narodowe podgrzewały antyżydowskie nastroje i nawoływały do bojkotu.
Czytaj też: Antysemityzm w II RP
Diabelskie wynalazki
Ludność wiejska była oswojona z gazetami, czego nie można było powiedzieć o pojawiającym się radiu. Nowe medium zawitało w Polsce bardzo szybko – w 1926 roku Polskie Radio zaczęło nadawać stały program. Młodzi ludzie coraz częściej marzyli o własnym odbiorniku. Niestety nie można powiedzieć tego o starszym pokoleniu. Gdy na wsiach pojawiły się pierwsze radia i anteny, wzbudzały różne reakcje. Wynalazek zazwyczaj nie przeszkadzał nikomu, choć niektórzy nazywali go diabelstwem. Problemy pojawiały się wraz z… ulewą. Wiadomo o kilku łódzkich i mazowieckich wsiach, w których mieszkańcy próbowali niszczyć anteny, by przerwać długotrwałe opady deszczu.
Podczas gdy rodzice traktowali radio jako fanaberię, ich dorastające dzieci odkładały każdy grosz, by kupić własny odbiornik. Kuciel-Frydryszak przywołuje w swojej książce opowieść ze zbioru „Młode pokolenie chłopów”: Nabyłem po kryjomu bez wiedzy rodziców radioodbiornik kryształkowy i schowałem go do swego kuferka. Zdecydowany byłem na wszystko, pozwolą czy nie, zainstaluję wbrew ich woli. Będę chodził w starych butach, ograniczę swoje wydatki, a radio mieć muszę.
Media, które w pierwszych dekadach XX wieku rozgościły się na polskich wsiach, nieodwracalnie zaczęły zmieniać ich obraz. Czy na lepsze? Bez wątpienia. Inne metody upraw, lepsze sposoby konserwowania żywności, porady zdrowotne. Pod wpływem prasy i radia zwiększyła się aktywność polityczna chłopów. Mimo to niektórzy bali się nowych technologii. Lub – co gorsza – zaczynali podążać za szkodliwą ideologią.
Polecamy video: Najdziwniejszy i najgorszy zawód w dziejach?
Źródła:
- Kuciel-Frydryszak J., Chłopki. Opowieść o naszych babkach, Warszawa 2023.
- Podgajna E., „Gazeta Chłopska” w procesie komunikacji politycznej, Lublin 2016.
- Strzelecka M., Ziemianki. Co pani z dworów łączyło z chłopkami, Warszawa 2023.
KOMENTARZE (5)
Kolejny odcinek poprawności politycznej mający pokazać jacy to niby Polacy byli zacofani 100 lat temu. Wbrew propagandzie autorki zarówno książki jak i gazety były na wsi dostępne, co ciekawe chłopi mieli do nich lepszy i większy dostęp wcale nie w 2 RP tylko …pod zaborami. A to dlatego że do końca istnienia 2 RP czyli do roku 1939, nie zdołano na wsi osiągnąć poziomu życia sprzed roku …1913. Mieszkaniec ziem zaboru Pruskiego czy Austriackiego po prostu potrafił czytać w przeciwieństwie do mieszkańca tzw. Kresów czyli ziem zaborów Rosyjskich z lat 1793-1795, gdzie analfabetów było …64,7% .Szczególnie cenione na wsi były zwłaszcza tanie gazety które były wykorzystywane w …Sławojkach czyli ubikacjach do wiadomych celów, zresztą w …PRL również. A nazwa Sławojki została im nadana na cześć ostatniego premiera 2 RP którym był generał z zawodu …lekarz …ginekolog – Sławoj-Składkowski. Odnośnie Radia to pierwsza transmisja próbna miała miejsce na początku roku 1926 i w ciągu paru miesięcy miało radio 5000 słuchaczy w …całej 2 RP. W roku 1929 liczba słuchaczy Radia wzrosła do 200 000 odbiorców, a w 1932 do 300 000. Za „luksus” posiadania Radia należało płacić i to niemało bo 3 zł. miesięcznie czyli 30 zł dzisiejszych. Kiedy Radio przejęła sanacja w roku 1935 to dopiero wtedy wprowadzono abonament niższy o 50% czyli 1,50 zł. ( za najtańsze odbiorniki ze słuchawkami takie jak na zdjęciu w artykule ), a to z tego względu że Radio stało się tubą propagandową sanacji, podczas kiedy wcześniej służyło sanacji jedynie do łupienia Polaków z …pieniędzy. W roku 1939 Radio miało już ponad milion odbiorców. To że w paru wsiach na ziemiach Królestwa Polskiego – zapewne około roku 1929 – próbowano niszczyć anteny Radiowe , nie dziwi bo przecież w roku 1921 analfabetów w tym rejonie Polaki było …31,7%. Ciekawe ze nikt nie wpadł na taki pomysł w Wielkopolsce na Śląsku czy na Pomorzu, no ale tam było ledwie 4,2% analfabetów więc nic dziwnego że podobne ekscesy nie występowały. Za to na tzw. Kresach to pewnie analfabeci Ukraińcy, anteny Radiowe atakowali …widłami ! Jak zwykle nie zabrakło lamentów autorki na „prześladowanie” „biednych” żydów przez …pisma katolickie i narodowe. Czy to była normalna sytuacja że w 2 RP aż 50% adwokatów i lekarzy było …żydami, pomimo tego że stanowili oni niecałe ..10% ludności 2 RP ? Także handel był prawie całkowicie zdominowany przez mniejszość żydowską, która zmową cenową niszczyła firmy większości polskiej i katolickiej ? Szkoda że autorka nie wspomniała chociaż jednej afery finansowej z udziałem żydów. Weźmy taką aferę Parylewiczowej – siostry sanacyjnego ministra Pierackiego – która ze swoimi żydowskimi pomocnikami powołując się na wpływy w rządzie, zmieniała wyroki urzędów skarbowych dotyczące a jakże …żydów, którym obniżano należne dla państwa płatności, załatwiano posady w urzędach i …sądach oraz popełniano inne przestępstwa. Polecam również artykuły Józefa Mackiewicza o działalności żydów na Polesiu, zamiast lewicowych kłamstw i półprawd o wyzysku polskich chłopów, warto też poczytać o prawdziwym wyzysku Białorusinów przez …żydów. Zresztą polskich chłopów – żydzi również wykorzystywali korzystając ze swoich mafijnych powiazań w sądownictwie.
Ciekawe co jest z nimi, czyli Zydami jest nie tak ze tylko w przeciagu ostatniego tysiaclecia wyrzucano ich dosłownie z kazdego europejskiego kraju, w tym z wielu kilkukrotnie?
Czy to tylko zazdrość ze oni mogli pożyczać na procent a chrzescijanie nie? Watpliwe bo europejska bankowość narodzila się w XIII wieku w europie w Włoszech a juz od okresu reformacji porzucono całkowicie zakaz lichwy. A Żydów wyrzucano dalej.
Przyjrzyjmy się Polsce ostatnich 200 latkiedy juz religia chrzescijanska zeszla na dalszy plan.
Powstanie styczniowe. Powstancy posiadajacy jakiś majatek tracą go a gorliwie wspolpracujacy z zaborca rosyjskim polscy żydzi kupują ich majatek za grosze za zgodą zaborcy.
Rok 1920. Do odrodzonej Rzeczpospolitej wkracza armia czerwona. Instaluje w Białymstoku rzad rewolucyjny złożony w wiekszosci z Żydów. Kto jako jedyny wita ich kwiatami i gorliwie współpracuje?
Oczywiscie żydzi.
Rok 1939 na kresach? To samo.
Rok 1945. Oczywiscie to samo.
Organy bezpieki i partii ściągające i mordujace polskich patriotów i gnebiace cywilna ludność polska zlozona niemal w calosci z Żydów.
Rok 1989.
Mimo wywalenia ich duzej ilosci 20 lat wcześniej przez Gomułkę nagle sie okazuje ze duza część ich znowu stanowi nowe rządy i wysprzedaje polski majatek narodowy doprowadzajac narod przez dlugie lata do nędzy.
Ale to tylko oni sa ciągle nękani i pokrzywdzeni.
Może zanim napiszesz tą przepełnioną mądrościami epistołę, warto było jednak przeczytać choć początek artykułu, by wiedzieć, o czym on jest i idioty z siebie nie robić?
Komentarze powyżej moja babcia z domu Korzeniewska – co zawsze podkreślała szlachcianka „herbowa”, skwitowałaby – ich część „(anty)żydowską” – krótko: „następni, którym Żydzi z miski wyjedli”.
Owszem zarzuty w „wypocinach” anonimów zawarte, mają ziarno a nawet więcej prawdy, są one jednak często wręcz karykaturalnie wyolbrzymione, przedstawione jednostronnie – jest to jedynie mijająca się z prawdą obiektywną, sofistyka i erystyka w „najlepszym” tj. najgorszym wydaniu, rzec można w „krzywym zwierciadle” pokazana.
A dlaczego nie doszło do jawnej agresji i pogromów na ziemiach „czysto” polskich zwłaszcza, przy tym ogromie medialnej nagonki wobec Żydów, zwłaszcza w drugiej połowie lat 30.?
Mimo, że kościół po sporej części podzielał negatywne nastawienie ogółu społeczeństwa wobec mniejszości żydowskiej i często stawiał wobec starozakonnych w mediach iście „karkołomne” zarzuty – i to są fakty, to przy tym mówił stanowcze NIE jawnej agresji wobec Żydów.
Np. prymas Polski August Hlond napisał tak: „Problem żydowski istnieje i istnieć będzie, dopóki Żydzi będą Żydami. Faktem jest, że Żydzi walczą z Kościołem Katolickim… …Przestrzegam [jednak] przed importowaną z zagranicy postawą etyczną, zasadniczo i bezwzględnie antyżydowską. Jest ona NIEZGODNA z etyką katolicką [!!!]. Wolno swój naród więcej […] kochać; nie wolno nikogo nienawidzić… …nie wolno pustoszyć sklepu żydowskiego, niszczyć Żydom towarów, wybijać szyb, obrzucać petardami ich domów. Nie wolno Żydów napadać, bić ich, kaleczyć, oczerniać…”.
…
I to jest droga autorko, to co trzeba było zaznaczyć, napomknąć choćby tylko, by nie być tendencyjną – bo tutaj Anonim „pierwszy” stawiając Pani zarzut „poprawności” ma absolutną rację.
Mam tylko jedną uwagę tytuł ani jak nie pasujedo treści dla to ” media na wschodzi II RP” a nie Polskiej boprzepaśc była duża, a nawet bardzo duża OGROMNA w stosunku do kresów zachodnich II RP!!