Nie musimy ruszać w dalekie podróże, by zobaczyć obraz Rembrandta czy Leonarda da Vinci. Oto najcenniejsze dzieła sztuki europejskiej w polskich kolekcjach!
1. Hans Memling, „Sąd Ostateczny”, 1467–1473, Muzeum Narodowe w Gdańsku
W 1473 roku los uśmiechnął się do Pawła Benekego, gdańskiego żeglarza i kapra. Właśnie dowodził karaką „Piotr z Gdańska”, patrolującą wody terytorialne, gdy u wybrzeży Anglii natrafił na florencko-burgundzkiej galerę „Święty Mateusz”. Beneke, stwierdziwszy, że galera zmierza w stronę angielskiego portu, zaatakował ją, a następnie przyholował do portu Stade na terytorium Hamburga. Na miejscu załoga Benekego postanowiła rozdzielić łupy. Okazało się, że trafiła im się niezła żyła złota.
Na galerze przewożono nie tylko kosztowności, skóry, płótna, tkaniny jedwabne i przetykane złotem, lecz także… niezwykły tryptyk namalowany przez niderlandzkiego malarza Hansa Memlinga, przedstawiający Sąd Ostateczny. Dzieło ufundował florencki bankier Angelo Tani, który był dyrektorem brugijskiej filii banku Medyceuszy. Tryptyk Memlinga miał ozdobić rodzinną kaplicę Taniego w kościele św. Bartłomieja w Badia Fiesolana pod Florencją, jednak przez atak załogi Benekego nigdy tam nie dotarł. Trafił za to do gdańskiej Bazyliki Mariackiej.
Oczywiście kradzież cennego dzieła nie przeszła bez echa i wywołała kontrowersje. Interwencji podjął się władca Burgundii, Karol Śmiały, a nawet papież Sykstus IV. Gdańsk jednak nie zamierzał oddać zagrabionego łupu – ani go sprzedać, a trzeba podkreślić, że „Sądem Ostatecznym” Memlinga interesował się między innymi cesarz Rudolf II, kolekcjoner sztuki, który proponował za niego aż 40 000 talarów.
Późniejsze losy tryptyku były nie mniej burzliwe. W 1807 roku Gdańsk zajęły wojska napoleońskie. Przybyły do miasta dyrektor Muzeum Napoleona, Dominique Vivant Denon, skonfiskował najcenniejsze dzieła sztuki, w tym „Sąd Ostateczny”, i przewiózł je do Luwru. Gdy Napoleon poniósł klęskę, tryptyk trafił do Berlina. I pewnie by tam został, gdyby nie stanowcze działania gdańskiej Rady Miasta.
Po długich pertraktacjach, w 1817 roku, dzieło Memlinga znów zawisło w Bazylice Mariackiej. Wisiało tam spokojnie aż do II wojny światowej, kiedy zostało zrabowane przez nazistów i wywiezione do III Rzeszy. W 1946 roku tryptyk dostał się w ręce Armii Czerwonej. Niedługo potem zaprezentowano go w Muzeum Ermitażu. Do Polski powrócił dopiero dziesięć lat później. Po badaniach konserwatorskich w Warszawie przewieziono go do Gdańska, do Muzeum Pomorskiego, dziś znanego jako Muzeum Narodowe. W Bazylice Mariackiej można podziwiać kopię „Sądu Ostatecznego”, którą namalował gdański malarz Louis Sy.
2. Leonardo da Vinci, „Dama z gronostajem”, ok. 1489–1490, Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie
„Dama z gronostajem” namalowana przez Leonarda da Vinci, bez wątpienia jednego z najwybitniejszych artystów wszech czasów, jest jedynym obrazem tego malarza w polskich zbiorach. Portret przedstawia Cecylię Gallerani, kochankę księcia Ludwika Sforzy. Choć nie pochodziła one ze szlacheckiej rodziny, odebrała staranne wykształcenie, posługiwała się językiem łacińskim i greckim, znała dzieła filozoficzne i pisała wiersze – uznawano ją nawet za jedną z najwybitniejszych włoskich poetek renesansu. Miała zaledwie szesnaście lat, gdy zakochał się w niej książę Ludwik.
W tym czasie na jego dworze przebywał Leonardo da Vinci, realizując różnego rodzaju projekty malarskie, architektoniczne i urbanistyczne. W 1489 roku malarz otrzymał zlecenie namalowania kochanki księcia Ludwika. Portret o skromnych wymiarach (zaledwie 54,7 cm × 40,3 cm) wykonał techniką olejną i temperą na orzechowej desce. Kobieta w ramionach tuli gronostaja, wcześniej błędnie identyfikowanego jako łasiczka. Wybór zwierzęcia okazał się nieprzypadkowy – Ludwik Sforza był kawalerem Orderu Gronostaja, przez co tytułowano go jako L’Ermellino (w języku greckim ermino oznacza gronostaja).
Nie są znane wczesne losy „Damy z gronostajem”. Prawdopodobnie portret był własnością Cecylii aż do jej śmierci w 1536 roku, ale nie wiadomo, co działo się z nim dalej. Pierwszy ślad pojawia się dopiero w 1800 roku, kiedy to dzieło Leonarda zostało zakupione przez księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. Szczegóły transakcji przepadły jednak w mrokach dziejów. Od tamtej pory portret znajdował się w kolekcji sztuki Czartoryskich. Dziś jest prezentowany w Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie.
3. Sofonisba Anguissola, „Gra w szachy”, 1555, Muzeum Narodowe w Poznaniu (wł. Fundacja Raczyńskich)
Sofonisba Anguissola miała zaledwie dwadzieścia trzy lata, gdy namalował „Grę w szachy”. Był to jeden z jej pierwszych obrazów. Mimo to zalicza się go do najznakomitszych, jakie wyszły spod pędzla utalentowanej malarki.
Sofonisba miała niezwykłe szczęście w życiu – urodziła się w arystokratycznej rodzinie, a jej rodzice nie tylko zadbali o jej staranne wykształcenie, lecz także wspierali rozwój artystyczny swojej córki, która wykazywała niemały talent. Już jako nastolatka uczyła się malarstwa najpierw w pracowni Bernardina Campiego, a następnie Bernardina Gattiego. Ojciec Sofonisby pomagał w zdobywaniu intratnych zleceń. Chciał, by córka portretowała bogate i wpływowe osobistości, bo zdawał sobie sprawę, że dzięki temu stanie się rozpoznawalna. Jego starania się opłaciły – talent Sofonisby docenił sam Michał Anioł, a młodziutka malarka w 1559 roku trafiła na dwór hiszpańskiego króla Filipa II, gdzie przez czternaście lat była nadworną malarką i damą dworu królowych Elżbiety de Valois i Anny Austriaczki.
Czytaj też: Szachy. Demoniczna rozrywka czy orientalna gra symboli?
Sofonisba Anguissola na swoim najsłynniejszym bodaj obrazie „Gra w szachy” przedstawiła swoje trzy siostry (spośród pięciu): Lucię, Europę i Minerwę , a także opiekunkę, która z łagodnym uśmiechem przygląda się grze dziewcząt. Popularność szachów rosła od XV wieku. Traktowano je przede wszystkim jako rozrywkę intelektualną dla mężczyzn. Siostry Sofonisby również odebrały staranne wykształcenie (Lucia i Minerva także zostały malarkami), więc artystka, malując je podczas gry w szachy, podkreśliła ich zdolności intelektualne. Uwagę zwraca także gra spojrzeń pomiędzy bohaterkami obrazu – Europa patrzy na Minerwę, która przygląda się starszej Luci. Ta z kolei odwraca się w stronę widza, nawiązując z nim kontakt wzrokowy.
W Polsce możemy podziwiać jeszcze jeden obraz Sofonisby. W Muzeum – Zamku w Łańcucie znajduje się jej „Autoportret przy sztalugach” datowany na lata 1554–1556. Do kolekcji zamku trafił prawdopodobnie w XVIII wieku dzięki księżnej Izabelli Lubomirskiej.
4. Rembrandt, „Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem”, 1638, Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie
Rembrandt, najwybitniejszy holenderski malarz barokowy, specjalizował się w malowaniu portretów. Często sięgał także po motywy mitologiczne czy religijne. Z kolei pejzaż jako osobny temat bardzo rzadko gościł w jego twórczości – szacuje się, że namalował ich zaledwie sześć. Jeden z nich znajduje się w Polsce – „Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem”.
Dzieło namalowane w 1638 roku jest ilustracją do przypowieści z Ewangelii św. Łukasza. Malutkie postacie biblijnych bohaterów wręcz nikną w krajobrazie – w rogu po prawej stronie dostrzegamy rannego mężczyznę ułożonego na koniu i podtrzymywanego przez Samarytanina, którego głowę widać ponad końskim łbem. Scenę dominują potężne dęby. Efektowna gra światła podkreśla dramatyczny wydźwięk przedstawionej opowieści i ogrom natury, w obliczu której człowiek staje się kruchą istotą.
Czytaj też: Cudze chwalicie, swego nie znacie… 10 polskich obrazów, które trzeba znać
Początkowe losy dzieła Rembrandta nie są znane. Wiadomo, że w 1774 roku obraz pojawił się na aukcji w Paryżu. Najkorzystniejszą ofertę przedstawił wówczas Jan Piotr Norblin, francuski artysta, który niedługo potem – wraz z pejzażem – przyjechał do Polski, by podjąć pracę jako nauczyciel rysunku dzieci Adama Kazimierza Czartoryskiego i jego żony Izabeli. Norblin spędził w Polsce ponad dwadzieścia lat. Gdy na początku XIX wieku postanowił wrócić do Paryża, „Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem” przekazał Czartoryskim. Obraz trafił wówczas do Domu Gotyckiego w Puławach, w którym od około 1800 roku Izabela z Flemmingów Czartoryska gromadziła swoją kolekcję sztuki. Obecnie dzieło jest eksponowane w Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie.
5. Rembrandt, „Dziewczyna w ramie obrazu” oraz „Uczony przy pulpicie”, 1641, Zamek Królewski w Warszawie
Wielbicieli twórczości Rembrandta powinna zachwycić informacja, że w polskich zbiorach znajdują się jeszcze dwa dzieła mistrza. W Zamku Królewskim w Warszawie możemy podziwiać portrety namalowane w 1641 roku: „Dziewczynę w ramie obrazu” oraz „Uczonego przy pulpicie”.
W 1777 roku obrazy nabył król Stanisław August Poniatowski i umieścił je w swoim Pałacu na Wyspie w Łazienkach. Wówczas portrety tytułowano jako „Żydowska narzeczona” oraz „Ojciec żydowskiej narzeczonej”. Po śmierci monarchy królewską kolekcję odziedziczył jego bratanek ks. Józef Poniatowski. Następnym właścicielem obrazów Rembrandta został królewski szambelan Kazimierz Rzewuski. Ostatecznie „Dziewczyna w ramie obrazu” i „Uczony przy pulpicie” trafiły do kolekcji rodziny Lanckorońskich. Dopiero w 1994 roku jedyna spadkobierczyni rodu, Karolina Lanckorońska, postanowiła przekazać rodzinne zbiory wraz z portretami do Zamku Królewskiego w Warszawie.
Badaczy od lat nurtuje, kogo przedstawiają te dwa wizerunki. Mimo wieloletnich badań nie udało się ustalić tożsamości uwiecznionych postaci. Nie zachowały się także żadne zapiski czy rachunki, więc prawdopodobnie nie są to portrety konkretnych osób. Niektórzy historycy sztuki twierdzą, że Rembrandt przedstawił starobiblijne postacie – żydowską narzeczoną i ojca zapisującego jej posag. Na taką interpretację wskazują pierwotne tytuły. Jednak częściej się uznaje, że malarz po prostu chciał stworzyć przedstawienia określonych typów ludzi, tzw. tronie. Bardzo możliwe, że wizerunki powstały wyłącznie w wyobraźni artysty i nie miały pierwowzoru w realnych osobach.
Na szczególną uwagę zasługuje iluzyjność „Dziewczyny…”. Przyglądając się uważnie portretowi, możemy zauważyć, że dłoń bohaterki opiera się na ramie obrazu, która również została namalowana. W ten sposób granice oddzielające świat sztuki od tego realnego zostały naruszone. Zdaje się, że uwieczniona kobieta zaraz wyjdzie wprost z dzieła. To wrażenie potęguje perłowy kolczyk w prawym uchu kobiety, który wygląda, jakby lekko się kołysał w rytm jej ruchów…
Bibliografia:
- Czyńska M., Kobiety z obrazów. Nowe historie, Warszawa 2021.
- Field D.M., Rembrandt, Warszawa 2007.
- Flik J., Olszewska-Świetlik J., Tryptyk „Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga z Muzeum Narodowego w Gdańsku. Technologia i technika malarska, Toruń 2005.
- Pizzagalli D., Pierwsza dama malarstwa, Poznań 2005.
- Rzepińska M., Co wiemy o „Damie z gronostajem” z Muzeum Czartoryskich, Kraków 1990.
- Walicki M., Białostocki J., Hans Memling. Sąd Ostateczny, Warszawa 1990.
- Zöllner F., Leonardo da Vinci 1452–1519. Warszawa 2005.
- Zuffi S., Rembrandt, Warszawa 2000.
Polecamy video: Kto jest na obrazach Matejki?
KOMENTARZE (2)
Ps.
„W sztuce /wizualnej/ tylko eschatologia, czyli „cztery rzeczy ostateczne„ /śmierć, Sąd, Piekło i Niebo/ robią naprawdę wrażenie…”.
Por.: Dante Alighieri, Boska Komedia; o. K. Bolesławiusz OFM Ref., Przeraźliwe echo trąby ostatecznej; GB Manni SI, Katownie więzienia piekielnego, etc.
Real Art and Life/Death
W muzeum narodowym , w magazynach jest zapewne jeszcze wiele arcydzieł sztuki, które powinny być udostępnione na stałe obywatelom a nie okazjonalnie pokazywane dla sławy kolejnych dyrektorów czy ministrów.