Ten polski podróżnik odbył wielką wyprawę na wschód, kiedy o Marco Polo nikomu się jeszcze nie śniło. I tylko papież był zawiedziony jej efektami...
Najazdy Mongołów na ziemie Europy Wschodniej i Środkowej były szokiem także dla państw na zachodzie kontynentu. Nie uszły również uwadze papieża. To, że mongolskie wojska nagle zatrzymały swój tryumfalny marsz, choć wcześniej paliły wszystko na swojej drodze, bynajmniej nie oznaczało, że kiedyś nie wrócą. Odwrót Batu-chana i dowodzonych przez niego sił wiązany jest ze śmiercią dotychczasowego chana Ugedeja, który zmarł 11 grudnia 1241 roku. Na wieść o tym Batu-chan miał zrezygnować z dalszych podbojów i zawrócić do ojczyzny. Tymczasem ówczesny ojciec święty Innocenty IV doszedł do wniosku, że po pierwsze: wroga trzeba poznać, a po drugie: spróbować się z nim porozumieć. Bo potencjalnie mógłby się przydać, np. w kontekście walki z Turkami. Papież umyślił zatem, że wyśle w daleką podróż swoich posłów.
Poselstw było kilka, chociaż dokładna liczba jest trudna do ustalenia. Pierwszy miał wyruszyć franciszkanin Wawrzyniec z Portugalii, ale o losach jego misji niewiele wiemy. Podobno przewoził dwa listy. Pierwszy z datą 5 marca 1245 roku miał zostać doręczony mongolskiemu władcy. Drugi był zaadresowany do panującego w Bułgarii Kolomana, którego papież miał nadzieję przeciągnąć na stronę Kościoła zachodniego. Z kolejną misją wyruszyć miał współpracownik św. Franciszka z Asyżu – Giovanni da Pian de Carpine. I to właśnie ona będzie nas szczególnie interesować.
Do Mongolii przez Wrocław
Giovanni da Pian de Carpine był już człowiekiem doświadczonym, który z niejednego pieca chleb jadł. Miał już 64 lata. W 1223 roku został prowincjałem w Saksonii, a od 1243 roku był prowincjałem franciszkanów w Niemczech i Polsce. Założył też wiele klasztorów w Niemczech, Czechach, na Węgrzech, w Danii oraz Norwegii. Jego również Innocenty IV wyposażył w dwa listy. Jeden z nich – Cum simus super – został skierowany do „dysydenckich” Kościołów w Armenii, Iraku, Persji, Egipcie, Indiach i Etiopii i zawierał błaganie o pojednanie z ojcem świętym. O wiele istotniejszy był drugi – Dei patris immensa – w którym papież wzywał władcę Mongołów do zaprzestania najazdów oraz… przyjęcia chrześcijaństwa!
16 kwietnia 1245 roku z Lyonu wyruszyli Giovanni da Pian de Carpine oraz jego brat zakonny Stefan z Pragi, a także ich czterech służących. Trudno jednoznacznie ustalić trasę, którą przemierzyli. Jak sugeruje Tadeusz Marian Nowak, prawdopodobnie przez Troyes, Liège, Kolonię, Drezno, Pragę i Legnicę dotarli do Wrocławia, gdzie gościli zaś na dworze Bolesława II Łysego, czyli inaczej Rogatki. Tam do tej niebezpiecznej wyprawy dołączył Benedykt Polak – Benedictus Polonus.
Benedykt Tajemniczy
Ustalenie, kim dokładnie był i czym zajmował się Benedykt Polak przed tą wyprawą, nastręcza bardzo wiele trudności, bo i informacji jest o nim jak na lekarstwo. Prawdopodobnie żył w latach 1200–1280. Być może pochodził z Wrocławia lub Wielkopolski. Nie da się stwierdzić, czy Benedykt to jego prawdziwe imię, czy przyjął je już w zakonie. Około roku 1236 przystąpił do franciszkanów. Był bardzo dobrym geografem, interesował się ziemiami ruskimi. Władał tamtejszym językiem, a być może także i mongolskim.
Tłumaczyłaby to hipoteza, o której wspomina Stanisław Pawlak, według której albo był kiedyś ich jeńcem, albo poznał ich język po tym, jak niektórzy z nich zostali wzięci do niewoli po oblężeniu Raciborza. Co się zaś tyczy jego znajomości z Giovannim da Pian de Carpine – ten ostatni był swego czasu prowincjałem we Wrocławiu i to wtedy mężczyźni mogli się ze sobą zetknąć. Oprócz Benedykta w wyprawie wziął udział jeszcze jeden Polak, którego znamy jako C. de Bridia, prawdopodobnie pochodzący z Brzegu (to miałoby znaczyć słowo Bridia) na Śląsku. Wspomina się czasem również o udziale Czesława z Czech.
Czytaj też: Najbardziej kuriozalne i makabryczne śmierci wielkich podróżników
Podróż o grochu i wodzie (ze śniegu)
Poselstwo wyruszyło w drogę 16 kwietnia 1245 roku. Bynajmniej nie z pustymi rękami. Na dworze Konrada I Mazowieckiego w charakterze darów otrzymali bowiem bobrowe i borsucze futra. Tam też spotkali przewodników z Rusi, którzy udzielili im wielu istotnych informacji o Mongołach. W dalszą drogę ruszyli przez Zawichost, Horodło oraz Włodzimierz Wołyński i Daniłów do Kijowa. Tam zmieniono konie na mongolskie – o wiele wytrzymalsze. W drugiej połowie lutego 1246 roku dotarli do delty Wołgi, gdzie w Saraju ze swoimi siłami obozował Batu-chan.
Początkowo to jemu chcieli przekazać papieski list, ale wódz Mongołów pragnął, aby byli świadkami wyboru nowego chana podczas specjalnej ceremonii – kurułtaju. W roku 1246 został nim Gujuk. A że Stefan w międzyczasie zachorował, w dalszą drogę mongolską pocztą wyruszyli już tylko Giovanni i Benedykt, prawdopodobnie w towarzystwie Tatarów. Droga ta, rozpoczęta 7 kwietnia, była niezwykle męcząca. Nakazano im utrzymać określone tempo (zmiana koni nawet do siedmiu razy dziennie), a ze względu na post jedli głównie gotowany groch oraz pili stopiony w kotle śnieg. Podróżowali na północ od Morza Kaspijskiego i Jeziora Aralskiego oraz na południe od jeziora Bałchasz.
Czytaj też: „Ślepy podróżnik” James Holman
Chan okazał się niezwykle łaskawy
W końcu 22 lipca dotarli do Syr Ordy, znajdującej się nieopodal Karakorum letniej siedziby chana. Przybyli z dużym wyprzedzeniem: intronizacja Gujuka miała miejsce dopiero miesiąc później. W międzyczasie Benedykt i Giovanni nawiązali kontakty z posłami z Kalifatu Bagdadzkiego, Gruzji, Chin, a nawet Korei. W końcu zostali przyjęci na audiencji przez Gujuka, przy czym autorzy nie są tutaj zgodni co do daty. Przedstawili cel swojej wizyty oraz wręczyli chanowi list od papieża.
Nie takiej jednak odpowiedzi się spodziewali. Oto bowiem Gujuk nie tylko nie zechciał przyjąć chrześcijaństwa, ale wręcz wyjaśnił, że mongolskie podboje są… zgodne z boską wolą, ponieważ otrzymali moc do ich przeprowadzenia. Co się zaś tyczy papieża i europejskich królów – zgodził się roztoczyć nad nimi opiekę pod warunkiem, że przybędą do niego osobiście oraz złożą mu hołd. 13 listopada do rąk własnych otrzymali napisany w językach mongolskim, perskim, tureckim i łacińskim list, który mieli zawieźć z powrotem do Europy.
Droga znowu okazała się ciężka. Nadeszła ciężka zima. Bywało, że Benedykt i Giovanni spali pod gołym niebem i budzili się zasypani śniegiem. Dopiero ta trasa pokazała, jak duży pośpiech im poprzednio narzucono. Do Saraj Batu dotarli bowiem dopiero w maju 1247 roku – czyli zajęło im to dwa razy dłużej. Na miejscu okazało się, że Stefan dawno wyzdrowiał. Ruszyli więc dalej, by 9 czerwca 1247 roku znaleźć się w Kijowie. Stamtąd przez Kraków, Pragę, Kolonię i Liège w listopadzie 1247 roku przybyli do Lyonu, gdzie rezydował oczekujący na wieści Innocenty IV. Ich podróż trwała ponad 2,5 roku. Po zapoznaniu się z odpowiedzią chana papież musiał przyjąć do wiadomości, że w ten sposób nic nie wskóra.
Czytaj też: Oni zawojowali świat. Poznaj polskich odkrywców, o których do tej pory nie słyszałeś
Prawdziwy pożytek z wyprawy? Wiedza!
Wyprawa Benedykta Polaka i Giovanniego da Pian de Carpine nie zakończyła się dyplomatycznym sukcesem, ale za to stan wiedzy Europejczyków na temat Azji zdecydowanie się powiększył. Na dodatek uczestnicy ekspedycji pozostawili po sobie źródła pisane. Carpini jest autorem traktatu Historia Mongolorum quos nos Tartaros appellamus, który składa się z części poświęconej ludności, religii i obyczajom oraz części opowiadającej o mongolskich podbojach.
Benedykt Polak zostawił po sobie aż dwie relacje. Pierwszą z nich, krótką De itinere Fratrum Minorum ad Tartaros, napisał jeszcze we wrześniu 1247 roku podczas pobytu w Kolonii. Na odnalezienie drugiej musieliśmy czekać aż siedem wieków. Natrafiono na nią dopiero w 1957 roku. Podejrzewa się, że Benedykt mógł ją podyktować w języku polskim któremuś z franciszkanów podczas pobytu we Wrocławiu w lipcu 1247 roku. Prawdopodobnie w jej spisaniu pomagał mu C. de Bridia. Ta relacja została po łacinie zatytułowana Historia Tartarorum. Dzięki Benedyktowi znamy również treść listu chana do papieża. Zawarł go bowiem w rozprawie Itinerarium. W 1986 roku list został przetłumaczony przez adwokata Andrzeja Jochelsona. Opublikowano go w Kalendarzu Świętego Antoniego.
Obaj uczestnicy wielkiej wyprawy po jej zakończeniu „awansowali”. Giovanni da Pian de Carpine został arcybiskupem Antibari w Dalmacji, natomiast Benedykt Polak pod koniec lat 40. XIII wieku zamieszkał w Krakowie, gdzie został później gwardianem zakonu franciszkanów. Na początku XXI wieku doczekał się licznych upamiętnień. W roku 2004 zorganizowana została Pierwsza Wyprawa Śladami Benedykta Polaka, zaś 4 sierpnia 2007 roku trasę tę przemierzono samochodami terenowymi. Sam Benedykt prawdopodobnie wiele by dał, by dysponować nimi przed wiekami!
Bibliografia
- Benedictus Polonus – Benedykt Polak wcześniej niż Marco Polo, „Skaner”, nr 4/2023.
- Ćwierć wieku przed Marco Polo: Benedykt Polak i Giovanni da Pian del Carpine na dworze Chana Mongołów, 1245-1247, theexplorersclubpolska.pl, dostęp: 11.01.2024.
- A. Kuczyński, Polacy w Kazachstanie. Zesłania – dziedzictwo – nadzieje – powroty, Wydawnictwo „Kubajak”, Krzeszowice 2014.
- T. M. Nowak, Wartości poznawcze franciszkańskich wypraw do Azji Centralnej i Wschodniej w XIII i XIV wieku, „Analecta”, nr 14/1998.
- S. Pawlak, Benedykt Polak i jego wyprawa do Mongolii, „Rocznik Towarzystwa Naukowego Płockiego”, nr 12/2020.
- B. Szcześniak, Arnold H. Rowbotham. Missionary and Mandarin. The Jesuits at the court of China. University of California Press, Berkeley and Los Angeles, 1942, Pp. XII + 361 + 6 nlb., roy. 8-vo., „Teki Historyczne”, nr 1/1947.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.